logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Aleksandra Wojtyna
Na tropie superbelfra
Rycerz Młodych
 


 O jakim nauczycielu marzysz? Co to znaczy „spoko nauczyciel”? A może już jest taki, którego szanujesz i cenisz? Gdybyś chciał sporządzić listę cech superbelfra, co by zawierała? 

Każdy z nas ma za sobą jakieś dzieciństwo, jedni sielskie i spokojne, drudzy twarde i nieczułe. Dzieciństwo to bardzo ważny etap w życiu człowieka, i w znacznym stopniu wydarzenia z tego okresu życia determinują charakter człowieka i oddziaływują na jego całe późniejsze życie. To właśnie jako osoby dorosłe dźwigamy brzemiona deficytów młodości, często nie zdając sobie w ogóle sprawy z ich istnienia. Chcę Ci przedstawić człowieka, który pomimo ciężkiego dzieciństwa i niełatwej młodości, w dorosłym życiu był kimś wielkim. Mężczyznę, który nie mając ojca, potrafił „ojcować” młodzieży, wreszcie człowieka, którego nie złamał brak dzieciństwa i skrajne ubóstwo.

Czerstwy chleb życia

Jan Bosko urodził się we Włoszech w wieśniaczej rodzinie. Nie dość, że ubóstwo dotkliwie dawało im o sobie znać, to zmarł jeszcze ojciec Jaśka, gdy ten miał zaledwie dwa lata. Mama musiała poradzić sobie sama i z prowadzeniem domu, i z wychowaniem dwóch dorastających synów oraz małego Jasia. Janek był chłopcem dociekliwym, łebskim, pracowitym, a nade wszystko uczynnym, pobożnym i pokornym. Zmuszony przez nędzę, która odarła go z dzieciństwa, do wczesnego podjęcia pracy zarobkowej, szukał pracy, która dałaby rodzinie chleb, a jemu satysfakcję. Janek uwielbiał popisy wędrownych trup cyrkowych i od nich też nauczył się różnych sztuczek, które to potem pokazywał ludziom wracającym z kościoła. Popisy jego były nadzwyczaj interesujące, bo przeplatane modlitwami, w które bardzo chętnie włączali się okoliczni wieśniacy. Chłopak mówił nawet wtedy „kazania” zasłyszane na porannej Mszy świętej – widać więc, jak od młodości potrafił zgrabnie łączyć przyjemne z pożytecznym. Sytuacja materialna zmusiła chłopca do poszukiwania kolejnych źródeł utrzymania. Wtedy to poznał twardą pięść życia, gdy zmuszony był pracować fizycznie. Rodzina nie była w stanie sfinansować mu nauki, Janek więc, będąc nieprzeciętnie zdolnym uczniem, udzielał korepetycji słabszym od siebie.

Jego apostolskie skłonności nie skończyły się jednak tylko na „wygłaszaniu” kazań, ale przyjęły inną formę – bardziej dojrzałej i przemyślanej strategii. Janek założył wśród swoich kolegów „Towarzystwo wesołości”, gdzie pod jego egidą pogłębiano życie religijne, nie rezygnując jednakże z twórczej rozrywki. Ten cny młodzieniec mógł być wychowawcą dla swoich rówieśników i dla kolegów ze szkolnej ławy.

Uczyć = kochać + wychowywać

Jak łatwo się domyślić, Janek został księdzem. Jego misja wśród młodzieży zaczęła się dość symbolicznie, bowiem w uroczystość Niepokalanego Poczęcia 1841 r. Wtedy też spotkał młodego a wykolejonego moralnie człowieka. Spotkanie to stało się przyczynkiem do utworzenia szkół i internatów, mogących dać zagubionym młodym ludziom i wykształcenie, i dach nas głową, a w następstwie godne życie. Ks. Bosko był szczerze uwielbiany przez młodzież. Dzięki swojemu niezwykłemu urokowi osobistemu trafiał nawet do najbardziej zagubionych moralnie i zamkniętych młodych ludzi. Podszedł on bowiem do sprawy wychowania, znając już bardzo dobrze niebezpieczeństwa, jakie czyhają na młodych ludzi, wywodzących się z tych najuboższych warstw społeczeństwa. Miał przede wszystkim obraz siebie samego jako młodzieńca poszukującego niegdyś źródła utrzymania. Niektórzy twierdzili nawet, że Bosko opanowany został „świętą obsesją” wychowywania młodego pokolenia w duchu nie rygoryzmu, ale delikatności i rozumienia jego problemów. Ks. Bosko postawił sobie za cel życia wychować młodych świętych, elitę młodych chrześcijan. Jego uczniowie mogli być pewni, że nigdy nie zostaną odrzuceni, a problemy, z jakimi się borykają, znajdą swe rozwiązanie w uczciwej dyskusji z nauczycielem. Empatia, miłość i zrozumienie były narzędziami pracy tego niezwykle oddanego pedagoga.

Cudak

Jedni święci czynią cuda po śmierci, drudzy jeszcze za życia. Wieloma nadprzyrodzonymi darami został obdarzony ks. Bosko przez Boga jeszcze za życia. Uzdrowił niewidomą dziewczynkę, sześciu swoim uczniom przywrócił natychmiast i całkowicie zdrowie, gdy ci leżeli chorzy na ospę. Posiadł również dar bilokacji, ale największą łaską, jaką obdarzył go Najwyższy, była umiejętność przenikania ludzkich sumień. Ks. Jan Bosko, będąc dla wielu zjawiskiem, unikał jednak rozgłosu, nie dbał o ziemskie zaszczyty i wszystko zawsze oddawał Bogu w ufnej modlitwie, nie sprzeciwiając się w niczym Jego woli. To wszystko sprawiło, że już za życia miał opinię świętego. Ten pedagogiczny fenomen może wciąż czynić cuda, i to jeszcze większe, bo płynące wprost z nieba. Kościół, patrząc na jego życie, po śmierci nie mógł uczynić go nikim innym, jak właśnie patronem młodzieży. I podczas gdy różni święci za atrybuty mają to strzały – św. Sebastian, to wiosło – św. Wojciech, to klucze – św. Piotr, ikonografia chrześcijańska nie znalazła innego atrybutu dla ks. Bosko, jak tylko tych, których kochał – młodzież.

Aleksandra Wojtyna

 
Zobacz także
Tadeusz Basiura
Nie sposób oceniać pontyfikatu Jana Pawła II i nie widzieć przy tym Matki Bożej. Więcej – bez obrazu Matki Bożej tego wielkiego pontyfikatu nie można zrozumieć. Nie mogło być przecież inaczej, skoro zabrał ze sobą do Rzymu całe swoje dotychczasowe życie, które w pełni ukształtowała Matka Boska i maryjne dziedzictwo...
 
Tadeusz Basiura
Co takiego wydarzyło się pod Damaszkiem? Można powiedzieć, że Paweł zewangelizował większość ówczesnego świata pogańskiego. Był człowiekiem niesamowicie wykształconym - skończył szkołę Gamaliela - to był jakby żydowski Oxford tamtych czasów. Zdeklarowany faryzeusz, Żyd z krwi i kości nagle stał się chrześcijaninem. Co się stało? Coś wielkiego musiało się tam wydarzyć...
 
Tadeusz Basiura

Alberto Michelotti i Carlo Grisolia zmarli w odstępie czterdziestu dni latem 1980 r.: pierwszy spadł z alpejskiego lodowca w czterystumetrową przepaść – miał 22 lata; drugi, o dwa lata młodszy, zmarł na raka w szpitalnym łóżku. Należeli do tej same paczki. Jak mówią ich przyjaciela – obaj postanowili umieścić Boga w centrum swojego życia. 25 września 2008 r. rozpoczęto oficjalne starania o wyniesienie ich do chwały ołtarzy. Jest to pierwsza para przyjaciół, których proces beatyfikacyjny trwa w tym samym czasie… 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS