Odkrywanie Boga i poznanie samego siebie
Jednym z owoców modlitwy jest stopniowe odkrywanie Boga i poznawanie samego siebie. O tym wymiarze spotkania z Bogiem można by mówić wiele, istnieje też bogata literatura poświęcona temu tematowi, dlatego teraz jedynie o tym wspomnę.
Modlitwa stopniowo otwiera nas na prawdziwe poznanie Boga. Jednak nie jakiegoś abstrakcyjnego, dalekiego Boga, „wielkiego zegarmistrza” Woltera, Boga filozofów i uczonych czy też Boga opisywanego przez zimną i wyrozumowaną teologię, lecz na Boga osobowego, żywego i prawdziwego, Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba, Ojca naszego Pana Jezusa Chrystusa. Boga, który przemawia do serca, jak to ujął Pascal. Nie jakiegoś abstrakcyjnego Boga, którego postrzegamy przez pryzmat paru poglądów wpojonych przez wychowanie czy kulturę, ani też Boga będącego wytworem naszych psychologicznych projekcji, lecz Boga prawdziwego. Modlitwa pozwala przejść od naszych poglądów i wyobrażeń na temat Boga – zawsze fałszywych lub nazbyt ciasnych – do doświadczenia Boga żywego. To coś całkiem innego. Dobrze oddaje to piękne zdanie z Księgi Hioba: „Dotąd Cię znałem ze słyszenia, teraz ujrzało Cię moje oko” (Hi 42, 5).
Głównym wymiarem tego osobistego objawienia Boga i istotnym owocem modlitwy jest poznanie Boga jako Ojca. Przez Chrystusa, w świetle Ducha, Bóg objawia się jako Ojciec. Dalsza część przywołanych wyżej słów Jezusa z Ewangelii wg św. Łukasza, w których wyrażał swoją radość z objawienia ukazanego maluczkim, a ukrytego przed mądrymi i roztropnymi, brzmi: „Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić” (Łk 10, 22). A zatem istotą tego objawienia jest tajemnica Boga jako Ojca. Boga jako niewyczerpanego źródła życia, jako początku, nieprzebranego daru, hojności; Boga, który jest dobrocią, czułością, nieskończonym miłosierdziem. Przyjrzyjmy się jeszcze przepięknemu fragmentowi z 31 rozdziału Księgi Jeremiasza, który zapowiada Nowe Przymierze:
Lecz takie będzie przymierze, jakie zawrę z domem Izraela po tych dniach – wyrocznia Pana: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercach. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi ludem. I nie będą się musieli wzajemnie pouczać, mówiąc jeden do drugiego: Poznajcie Pana! Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego poznają Mnie – wyrocznia Pana, ponieważ odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał. (Jr 31, 33-34)
Słowa te łączą poznanie Boga dane wszystkim z wylaniem Jego miłosierdzia i przebaczenia. Bóg objawia się w swojej wielkości, transcendencji, w swoim majestacie i nieskończonej potędze, a jednocześnie w swojej czułości, bliskości, łagodności i nieprzebranym miłosierdziu. Poznanie, o jakim mowa, nie zasadza się na jakiejś wiedzy, lecz jest żywym doświadczeniem całego jestestwa. Znajomość Boga daną wszystkim w czasach mesjańskich bardzo obrazowo zapowiada prorok Izajasz: „kraj się napełni znajomością Pana, na kształt wód, które przepełniają morze” (Iz 11, 9).
Odkrywanie Boga daje również dostęp do prawdziwego poznania samego siebie. Człowiek może otrzymać wgląd w samego siebie tylko w Bożej obecności. Wszystkim, czego może dowiedzieć się o sobie za pomocą ludzkich środków (doświadczenia życiowego, psychologii, nauk o człowieku), nie należy oczywiście gardzić, daje to jednak tylko ograniczone i cząstkowe poznanie własnego jestestwa. Dostęp do naszej głębokiej tożsamości otrzymujemy jedynie dzięki światłu Bożej obecności, w spojrzeniu, jakim ogarnia nas nasz Ojciec. Poznanie to ma dwa aspekty, negatywny i pozytywny: początkowo jest bowiem trudne do przyjęcia, z czasem jednak okazuje się wielkim dobrodziejstwem. W dalszej części omówię je szerzej, teraz zapowiem w paru słowach.
Aspekt negatywny dotyczy naszego grzechu, przeraźliwej nędzy, które widzimy wyraźnie dopiero w świetle Bożej obecności. Przed Nim bowiem nie ostoi się żadne kłamstwo, na nic zdadzą się rozmaite wybiegi czy usprawiedliwienia, opadnie każda maska. Jesteśmy zmuszeni uznać, kim jesteśmy, z naszymi zranieniami, słabościami, niespójnością, egoizmem, zatwardziałością serca czy tajonymi układami ze złem. Zostać poddanym mocy słowa Bożego to poważna sprawa:
Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Nie ma stworzenia, które by dla Niego było niewidzialne; przeciwnie, wszystko odkryte jest i odsłonięte przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek. (Hbr 4, 12-13)
Bóg jest czuły i miłosierny, toteż wydobywanie na jaw prawdy o nas samych dokonuje się stopniowo, w miarę jak stajemy się zdolni ją przyjąć. Jest to możliwe także dlatego, że gdy Bóg pokazuje nam nasz grzech, jednocześnie objawia swoje przebaczenie i miłosierdzie. Odkrywamy naszą smutną kondycję grzeszników i nasze całkowite ubóstwo. Spostrzegamy, że mamy jedynie to, co otrzymaliśmy od Boga, a jeśli coś otrzymaliśmy, to z czystej łaski, tak byśmy absolutnie niczego nie mogli sobie przypisać ani czymkolwiek się chlubić.