logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Bartłomiej J. Kucharski OCD
O natchnieniu do dobrego życia i budowaniu mostów
Głos Karmelu
 


Wewnętrzny przełom Brandstaettera
 
Brandstaetter pisze, cytując swojego przodka: "Będziesz Biblię nieustannie czytał... Będziesz ją kochał więcej niż rodziców... Więcej niż mnie... Nigdy się z nią nie rozstaniesz... A gdy zestarzejesz się, dojdziesz do przekonania, że wszystkie książki, jakie przeczytałeś w życiu, są tylko nieudolnym komentarzem. 
 
Wśród wielu polskich twórców: poetów, pisarzy, dramaturgów, istnieje pewna szczególna kategoria artystów, którzy pragną ukazać głęboki wymiar ludzkiego życia, wymiar ducha, który zakorzeniony jest w wartościach absolutnych: Dobru, Pięknie, Prawdzie. Są wśród nich tacy mistrzowie pióra jak Cyprian Kamil Norwid, Zbigniew Herbert, Czesław Miłosz. Do tego grona największych zaliczyłbym także poetę, pisarza i dramaturga, którego twórczość jest świadectwem o mocy biblijnego Słowa. Nie ma w literaturze polskiej kogoś, kto tak jak on całe swoje twórcze dzieło podporządkowałby idei głoszenia chwały Księgi nad Księgami, jak o Biblii pisała inna poetka, Anna Kamieńska. Roman Brandstaetter, bo o nim mowa, pozostawił po sobie setki utworów przemawiających do nas językiem dostojnej i mądrej powagi, która swój poetycki blask czerpie z jasności słów Starego i Nowego Testamentu. W pierwszym okresie długiego życia, które rozpoczęło się w Tarnowie w roku 1906, Brandstaetter został przez swoich najbliższych, szczególnie dziadka Mordechaja Dawida, żydowskiego pisarza i gorliwego wyznawcę religii mojżeszowej, wprowadzony w świat biblijnych wartości. Pisze o tym w autobiograficznym wyznaniu na kartach Kręgu biblijnego, cytując swojego sędziwego przodka: „Będziesz Biblię nieustannie czytał... Będziesz ją kochał więcej niż rodziców... Więcej niż mnie... Nigdy się z nią nie rozstaniesz... A gdy zestarzejesz się, dojdziesz do przekonania, że wszystkie książki, jakie przeczytałeś w życiu, są tylko nieudolnym komentarzem do tej jedynej Księgi...”.
 
Te słowa testamentu odchodzącego z tej ziemi Mordechaja Brandstaettera zaowocowały w życiu Romana konsekwentnym umiłowaniem świętych Ksiąg. Były one dla niego nie tyle martwą literą, zapisem jakiejś bezosobowej prawdy, ale żywą historią. Obcując z nią podczas lektury, spotykał się z Osobą Boga. Najpierw był to Bóg Jahwe, jedyny Pan Izraela. Podczas pobytu w Palestynie, gdy Polska pogrążona była w chaosie wojny, a Jego bliscy w sposób bestialski byli mordowani w niemieckich obozach zagłady, Brandstaetter przeżywa wewnętrzny przełom. W twarzy Ukrzyżowanego Jezusa rozpoznaje Mesjasza i Boga. Rozpoczyna się najbardziej twórczy etap w jego życiu.

Biblio, ojczyzno moja

Po przyjęciu chrztu w Kościele Katolickim ten polski Żyd, jak zwykł o sobie mówić, powraca do ojczyzny. Powraca na cmentarzysko prochów swojej rodziny po to, by rozpocząć życie świadka. Powstają utwory, w których żar wiary w Jezusa połączony jest z umiłowaniem tradycji żydowskiej i polskiej. Wszystko zaś zanurzone jest w świetle biblijnego świata. Dostrzec możemy to w wierszu, w którym odsłania oblicze swojej duchowej tożsamości jako artysta i człowiek:
 
Biblio, ojczyzno moja,
Biblio, moja ziemio polska,
Galilejska
I franciszkańska,
O wy, Księgi mojego dzieciństwa,
Pisane dwujęzyczną mową,
Polską hebrajszczyzną,
Hebrajską polszczyzną,
Dwumową
Świętą
I jedyną.

Wszystko jest w Tobie
 
Brandstaetter przeżywał relację z Księgą jak z osobą. Jest Ona dla niego Kimś, kto może być określony mianem najświętszym i najważniejszym dla człowieka – jest jego ojczyzną. W Jej wersetach odnajduje koloryt ziemi, na której się urodził, jednocześnie poznaje dzięki Niej piękno Ziemi Jezusa i ziemi swojego ukochanego Świętego Biedaczyny z Asyżu. Ale także, co wynika z dalszych wyznań poety, z Jej kart przemawiają do niego żywe osoby proroków, świętych mężów i świętych niewiast, których głos był dla niego drogowskazem w życiu. To dzięki Biblii potrafił zrozumieć także koszmar współczesności, która przytłaczała go bezmiarem zła. I to na Jej kartach spotykał wciąż swoich Bliskich, których los, niekiedy boleśnie tragiczny, można oświetlić sensem zawartym w biblijnych opowieściach.
 
Wszystko jest w Tobie,
Cokolwiek przeżyłem.
Wszystko jest w Tobie,
Cokolwiek kochałem.
Wszystko.
 
Cały żywot własny
Człowieka,
Żyjącego w nawiedzonym przez szatana
Wieku.
Zaplątany w jego sprzecznościach,
W szaleństwach
I w kłamstwach,
Jak Absalom w gałęziach wisielczego dębu,
 
Na Tobie uczyłem się żyć.
Na Tobie uczyłem się czytać,
Na Tobie uczyłem się pisać,
Na Tobie uczyłem się myśleć (…)
 
Tych kilkanaście wersetów to szczere i proste wyznanie kogoś, kto odnalazł prawdziwą mądrość i z niej czerpał natchnienie do dobrego życia. Być może, jak stwierdza Brandstaetter, nie udało mu się w pełni z tych rad skorzystać, ale pragnie przynajmniej od Biblii nauczyć się dobrze umierać, skoro nie zawsze potrafił żyć tak, jak Ona mu to ukazywała.

O, daj nam Panie, natchnienie do wiary



 
Ten swoisty hymn do Pisma Świętego jest streszczeniem życiowego doświadczenia twórcy, który ostatnie lata przed śmiercią spędził w Poznaniu. Tam napisał swoje najwybitniejsze dzieło – powieść Jezus z Nazarethu. Imponuje ono swoim ogromem i erudycyjnym rozmachem. Brandstaetter dowiódł na kartach swojej opowieści o Chrystusie nie tylko, iż jest mistrzem słowa, ale nade wszystko pokazał niezwykle pogłębiony psychologicznie wizerunek Chrystusa. Nakreślił wspaniałą panoramę historyczną czasów, w których żył Jezus, ale przede wszystkim z żarliwą pasją oddał chwałę Temu, który w noc jerozolimską spojrzał na niego z wysokości Krzyża i zaprosił na drogę życia Ewangelią. Wielu krytyków uważa, iż dzieło Romana Brandstaettera, na tle innych utworów literatury światowej opisujących życie Mesjasza, wyróżnia się zarówno literackim kunsztem, jak i wnikliwością ukazania postaci Chrystusa. Gdyby nie śmierć autora w 1987 r., prawdopodobnie zgłoszono by Jezusa z Nazarethu na listę dzieł, za które ich twórcy zwykle dostają literacką Nagrodę Nobla. W każdym razie istniał taki zamiar. Brandstaetter otrzymał za swoją twórczość inną nagrodę, bardziej trwałą. Dowiemy się o niej, gdy znajdziemy się tam, gdzie on się teraz znajduje... Warto jednak, zanim to nastąpi, uczyć się od Mistrza Romana owocnego przeżywania własnej egzystencji w oparciu o natchnienie, jakie czerpiemy z kart Biblii. Pisał on w jednym ze swoich utworów:
 
O, daj nam Panie, natchnienie do wiary,
Albowiem wiara jest trudną twórczością,
Która wymaga czujności sumienia,
Ognia, pokory i woli, bez której
Nie ma modlitwy ani nie ma skruchy
I świadomości popełnionych grzechów.
 
Bo wiara w Ciebie winna być tworzywem,
Którym się człowiek cały wypowiada
Jak malarz w barwie jak poeta w słowie
Jak kompozytor w układaniu dźwięków.
 
Najlepszym, najbardziej płodnym i owocnym natchnieniem do wiary, o którą modli się poeta, jest serdeczna zażyłość z księgami Pisma Świętego. W nich jest twórcza moc kształtująca nasze życie na podobieństwo dzieła artystycznego. Im bardziej jesteśmy wierni biblijnej inspiracji, tym doskonalsze, pełne szlachetnego kunsztu wiary, jest nasze życie. Dowiódł tego swoją twórczością i swoim długim życiem Roman Brandstaetter.

Most między dziećmi Abrahama i uczniami Chrystusa 
 
Miał on także świadomość wyjątkowej misji, jaka została mu powierzona przez Opatrzność. Mówił o tym tuż przed swoją śmiercią: „Wielkie dziedzictwo duchowe wspólne chrześcijanom i Żydom upewnia mnie w przekonaniu, że moje "odejście" od judaizmu, moja "zdrada", jak to chcieliby widzieć niektórzy, nie jest odejściem w znaczeniu dosłownym. Ja dotykam obu krańców łuku. Ja czekam na ten Wielki Most”. Swoją twórczością budował prawdziwy most między dziećmi Abrahama i uczniami Chrystusa i ten wysiłek, choć może przez wielu niedoceniany, lekceważony i wrogo traktowany, jest jego największą zasługą. Po Soborze Watykańskim II to pragnienie budowania mostów między chrześcijanami i żydami, jakie nosił w sercu Roman Brandstaetter, stało się doświadczeniem całego Kościoła, szczególnie za sprawą Sługi Bożego Jana Pawła II. Gdy Mistrz z Poznania umierał, prosił, by do jego trumny włożono Różaniec otrzymany od Papieża. Był to z jego strony wyraz wdzięczności dla Piotra naszych czasów, który przypomniał swoją pokorną posługą chrześcijanom o istnieniu „starszych braci w wierze” i o obowiązku otoczenia ich życzliwą miłością. Dzieło Romana Brandstaettera może takiej postawy wobec żydów nauczyć. Dlatego wciąż warto sięgać po Pieśń o moim Chrystusie, Krąg biblijny, Hymny Maryjne czy Jezusa z Nazarethu, aby lepiej zrozumieć świat hebrajskiej wrażliwości.

Bartłomiej J. Kucharski OCD
Głos Karmelu 23/2008