logo
Wtorek, 16 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bernadety, Julii, Benedykta, Biruty, Erwina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
wywiad z bratem Luciano Manicardi
Odnaleźć podobieństwo
Głos Karmelu
 


Rozmowa z bratem Luciano Manicardi, włoskim biblistą, należącym do wspólnoty monastycznej z Bose w północnych Włoszech.

Tyle razy słyszeliśmy zdanie św. Jana: Słowo stało się ciałem. Rodzi się pytanie, które stawiamy sobie zwłaszcza przy okazji świąt Bożego Narodzenia: Biedny maleńki Jezus w szopce... ale co ja mam z tym wspólnego? Jakie znaczenie dla mojego codziennego życia ma fakt, że Słowo stało się ciałem?

Fakt wcielenia oznacza, że dla chrześcijaństwa miejscem obecności Boga jest ciało, człowieczeństwo. W wyjątkowości Jezusa z Nazaretu objawia się bowiem uniwersalna prawda, iż najbardziej godnym mieszkaniem Boga nie jest świątynia zbudowana z kamienia ludzkimi rękoma, lecz ciało ludzkie. Myślę, że w świętowaniu Bożego Narodzenia i w dostrzeżeniu narodzin Boga pośród ludzi może nam pomóc spojrzenie na tę prawdę w świetle teologii stworzenia, gdyż w opisie stworzenia stwierdza się, że człowiek został stworzony "na obraz Boga". Tekst biblijny mówi nam: Bóg rzekł: Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego nam.

A zaraz po tym dodaje: Stworzył Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył, stworzył mężczyznę i niewiastę. Nie ma już mowy o podobieństwie. Gdzie się ono podziało? Obraz jest darem Bożym, podobieństwo natomiast jest zadaniem dla człowieka. Myślę, że każdy z nas powinien nauczyć się myśleć o sobie w świetle tego twierdzenia teologicznego Księgi Rodzaju, które stanowi podstawę całej antropologii chrześcijańskiej: mamy stać się ludźmi na obraz Boży. Chrystus, Bóg, który stał się człowiekiem, narodził się w Betlejem, wzrastał, prowadził działalność publiczną, umarł i zmartwychwstał - oto człowieczeństwo Boże, człowieczeństwo, do którego jesteśmy wezwani. Wcielenie mówi mi, że moje człowieczeństwo jest miejscem, które Bóg wybrał sobie na mieszkanie. Moim zadaniem jest stawać się coraz bardziej ludzkim, na obraz tego człowieczeństwa Boga - Jezusa z Nazaretu.

W tym sensie orędzie Bożego Narodzenia nie powinno być rozumiane jedynie jako świętowanie czegoś, co zdarzyło się wiele wieków temu (choć, oczywiście, jest to też - przede wszystkim - pamiątka tego wydarzenia), ale to święto ogłasza mi również, że moja cielesność jest miejscem, w którym ma narodzić się Chrystus. Chyba św. Hieronim powiedział to zdanie, do którego nawiązywali również mistycy XV w.: "Cóż z tego, że Chrystus narodził się kiedyś w Betlejem, skoro nie rodzi się także we mnie?"

Ale jak powinniśmy rozumieć wcielenie Chrystusa? Istnieją bowiem dwie skrajne wizje, równie błędne: z jednej strony widzi się w Chrystusie Boga, który tylko "ubiera się" w ludzkie ciało, a z drugiej strony dostrzega się w Nim jedynie człowieka.

Uważam, że całe dzieje relacji Boga z człowiekiem zmierzają do wcielenia. Począwszy od stworzenia Bóg wciąż przemierza ścieżki, na których może spotkać człowieka. "Naraża się"? na odmienność człowieka, stwarzając go jako różnego od siebie, zdolnego powiedzieć Mu "nie". W ciągu całej historii narodu wybranego Bóg usiłuje nauczyć człowieka dróg miłości i życia. Z narodu wybranego narodzi się Jezus z Nazaretu. To w Nim my, chrześcijanie, widzimy pełne objawienie się Boga, który uczy nas, jak żyć.

Właśnie w noc Bożego Narodzenia słyszymy w drugim czytaniu, zaczerpniętym z Listu do Tytusa: Ukazała się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza nas, abyśmy rozumnie, sprawiedliwie i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując błogosławionej nadziei - czyli Chrystus jest Tym, który uczy nas żyć. Co oznacza to wszystko? Skoro wcielenie jest punktem szczytowym dziejów relacji Boga z ludzkością, Jego woli spotkania człowieka, mówi się nam, że prawdziwe spotkanie dokonuje się wtedy, gdy Bóg pozwala, by - używając wyrażenia św. Atanazego - w Nim zaistniała odmienność człowieka. Staje się więc jasne, że nie chodzi tu tylko o zewnętrzne przyobleczenie się w ciało, nie należy też zapominać o odmienności Boga, o Jego transcendencji, która wchodzi w to, co ludzkie. Właśnie w tym prawdziwym spotkaniu bóstwa z człowieczeństwem przejawia się specyfika i piękno chrześcijaństwa.

My również, na płaszczyźnie międzyludzkiej, gdy chcemy spotkać kogoś, z jednej strony musimy starać się "wejść całym sobą", bowiem jeśli pozostaniemy "na zewnątrz", nie dokona się żadne spotkanie, ale też z drugiej strony nie możemy "pochłonąć" drugiej osoby. Chodzi zawsze o to, by pozostać sobą, a równocześnie wchodzić coraz głębiej w drugą osobę. I dobrze wiemy, że wtedy osiągamy najwyższy stopień spotkania, gdy drugi człowiek mieszka w moim sercu; nawet jeśli jest daleko, on mieszka we mnie, ja prowadzę z nim dialog.

Nie zapominajmy, że według Czwartej Ewangelii jest to doświadczenie duchowe: Ojciec i Syn mieszkają w nas - przyjdziemy do niego i uczynimy w nim mieszkanie. Wcielenie mówi nam więc o tym, czym jest spotkanie Innego z człowiekiem. Bóg sprawił, że w Nim zaistniała odmienność człowieka i w ten sposób doświadczył rzeczywistości prawdziwie i całkowicie ludzkiej. Przeżył ją jednak - i tu dostrzegamy Bożą specyfikę Jezusa - bezgrzesznie, czyli nigdy nie naruszając solidarności z Bogiem i z ludźmi, bowiem grzech to zawsze zerwanie więzi solidarności. Ten Jezus, Bóg, który stał się człowiekiem, uczy nas, jak żyć; uczy nas drogi prowadzącej do Ojca. Moglibyśmy tu przytoczyć starożytną sentencję Ojców Kościoła: "Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem" i wyrazić ją w ten sposób: "Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się w pełni człowiekiem, człowiekiem takim, jakiego chciał Bóg, takim, jakiego ukazał nam Chrystus".

 
strona: 1 2