logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Danuta Piekarz
Oglądaliśmy Jego chwałę
Głos Karmelu
 


Nieraz zadaję sobie pytanie, co myśleli trzej apostołowie (Piotr, Jakub i Jan), gdy Jezus zabrał ich na wędrówkę na wysoką górę (nawiasem mówiąc, żaden Ewangelista nie pisze nam, że był to Tabor: tę informację podaje nam Tradycja, zresztą bardzo prawdopodobna). 

Gdy Bóg wybiera...

Może tak wyobrażali sobie następne godziny: "On pewnie będzie modlił się przez całą noc, a my przynajmniej trochę zdrzemniemy się spokojnie, daleko od tłumu... Ale po co wychodzić tak wysoko, czy On nie może modlić się na jakimś małym pagórku?". W każdym razie nie przypuszczam, by trzej uczniowie spodziewali się tego dnia jakichś szczególnych przeżyć; kto wie, może było bardzo gorąco i nieszczególnie uśmiechała im się górska wspinaczka? Może trochę żałowali, że są tą "trójką wybranych do zadań specjalnych"? Bycie wybranym nie zawsze łączy się od razu z korzyściami, wygodami (chyba najlepszym przykładem są dzieje narodu wybranego...). Bo Bóg, gdy wybiera, oddziela od innych ludzi i prowadzi w górę, nie mówiąc od razu, czemu ma służyć ta dziwna wędrówka. 

Dlaczego właśnie ci trzej mieli być świadkami trzech wyjątkowych chwil w życiu Mistrza (poza omawianą tu sceną towarzyszyli Mu przy wskrzeszeniu córki Jaira i podczas konania w Ogrójcu)? Możemy próbować odpowiedzieć na to pytanie: Piotr – Skała, na której został wzniesiony Kościół; Jan - uczeń umiłowany, wreszcie Jakub – pierwszy męczennik spośród apostołów. A może lepiej nie odgadywać, szanując tajemnicę wyborów Tego, który – gdy wybiera – nie musi tłumaczyć się nam ze swoich decyzji. 
 
Syn Boży modli się za człowieka

Początkowo nic nie zapowiadało, że ten dzień miałby odcisnąć się w ich pamięci, wszystko działo się zgodnie z przewidywaniami: On pogrążył się w modlitwie, oni – w błogim śnie. Tak samo będzie w tę straszną noc w Ogrodzie Oliwnym, ale wtedy to smutek i przerażenie przed nieznaną przyszłością każą im schronić się za zasłoną snu. Tak już jest na tym świecie: człowiek śpi, a Syn Boży modli się za człowieka, by nie przespał tego, co najważniejsze. 

Oni jeszcze wtedy nie rozumieli, co czeka ich w Jerozolimie, do której zmierzał ich Mistrz. Nie rozumieli, choć On na różne sposoby zapowiadał im nadchodzące straszne chwile. Wiedział, że dla nich będzie to szok. Wiedział, że widok Ukrzyżowanego zburzy ich oczekiwania związane z Jego osobą: kto to widział, żeby Mesjasz umierał haniebną śmiercią niewolnika! Czyż w Prawie nie było jasno napisane: "Zawieszony na drzewie jest przeklęty przez Boga" (Pwt 21, 23)? Oni byli synami Izraela, oczekującymi na Mesjasza – Króla, który zaprowadzi sprawiedliwość; na Mesjasza, który będzie wspaniale królował, wspierany Bożą mocą, a nie umrze skazany na śmierć za bluźnierstwo! 
  
Jak można przygotować człowieka na to, że w gruzach legnie jego  dotychczasowy świat i rządzące nim prawa? Właśnie dlatego On przyprowadził ich na górę, by przynajmniej tych trzech jeszcze mocniej pociągnąć do siebie, zachwycając ich blaskiem Bożej chwały i przekonując ich argumentem, który przynajmniej dla nich, religijnych Żydów, musiał być wymowny – jeśli nie od razu, to  przynajmniej później. 

Zwycięski Chrystus

A oni spali... aż obudziły ich odgłosy rozmowy. Ich Mistrz z kimś rozmawiał, ale jakże niezwykle wyglądał: twarz jaśniała jak słońce, odzienie lśniło niezwykłą bielą (warto zauważyć, że śnieżnobiałe szaty w Nowym Testamencie wiążą się ze zmartwychwstaniem: w Ewangeliach noszą je aniołowie ogłaszający niewiastom zmartwychwstanie, a w Apokalipsie, poza aniołami – zwycięski Chrystus i ci, którzy do Niego należą). 

Ten Mistrz, którego twarz była tak często utrudzona, opalona słońcem, teraz jaśniał Bożym blaskiem świętości i zwycięstwa i rozmawiał z dwiema wyjątkowymi postaciami sprzed wieków: Mojżeszem i Eliaszem. Skąd uczniowie wiedzieli, że to właśnie oni? Nie sądzę, by mieli przy sobie "typowe rekwizyty", jak widzimy to w dziełach sztuki: Mojżesz z tablicą Dekalogu, Eliasz w prorockim płaszczu. Poznali tożsamość towarzyszy Jezusa raczej słuchając ich rozmowy. O czym rozmawiali? Tylko św. Łukasz poda nam pewną informację: "mówili o Jego odejściu, którego miał dopełnić w Jeruzalem" (Łk 9, 31). A zatem Mojżesz i Eliasz rozmawiali z Jezusem o Jego męce i zmartwychwstaniu! Mojżesz, który przekazał Izraelowi Boże Prawo, i Eliasz, wielki prorok, wiedzą o Misterium Paschalnym Jezusa! Inaczej mówiąc: Prawo i Prorocy wiedzą o Mesjaszu cierpiącym i zwycięskim. 

Oto dlaczego Mojżesz i Eliasz ukazali się uczniom: by kiedyś mogli utwierdzić się w przekonaniu, że te szokujące, wręcz skandaliczne wydarzenia, które stały się udziałem ich Mistrza, były zgodne z nauką Prawa i Proroków. Bowiem dla Izraelitów tylko to ma znaczenie religijne, co jest zapisane w Świętych Księgach. Jeśli jakiś fakt był nie wiadomo jak niezwykły, a nie mieścił się w Piśmie, nie miał znaczenia religijnego. Pobożni Żydzi mawiali wręcz: "Czego nie ma w Prawie, tego nie ma w świecie". Zatem znaczenie religijne pewnych faktów można było potwierdzić jedynie za pomocą cytatów z Pism. 

Później, po zmartwychwstaniu, sam Jezus w podobny sposób będzie tłumaczył swoją mękę uczniom idącym do Emaus: "zaczynając od Mojżesza, poprzez wszystkich proroków, wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego" 
(Łk 24, 27). 

Wtedy jednak, słuchając Mojżesza i Eliasza, uczniowie zapewne niewiele zrozumieli z tej rozmowy: cóż mogło dla nich oznaczać to tajemnicze "odejście"?! Był to też pewnie jeden z powodów, dla których Jezus na razie nakaże uczniom milczenie o Jego przemienieniu: nie można świadczyć o czymś, czego się zupełnie nie rozumie! 

Na razie musiał im wystarczyć Jego blask, Jego piękno. Tak – tam, na górze uczniowie mogli naprawdę zachwycić się Jezusem, by przylgnąć do Niego całym sercem. Bo jakże można iść "na całego" za kimś, kto nas nie fascynuje, nie zachwyca? (Tę prawdę pięknie rozwinął Jan Paweł II w adhortacji Vita consecrata, gdzie porównuje osoby konsekrowane do uczniów na górze: to ci, którzy dostrzegli blask oblicza Jezusa i zachwycili się Nim). 
 
Chwilo, trwaj!
 
Nic dziwnego, że Piotr chciałby zatrzymać czas tego spotkania – chwilo, trwaj! "Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy, rozbijemy trzy namioty..." Dobrze nam przy Tobie, gdy widzimy Twoje piękno... (Jakże inaczej się zachowają, gdy jedynym blaskiem, jaki ujrzą w Ogrodzie Oliwnym, będzie błysk mieczy strażników!) A gdyby kogoś nie przekonało nawet niebiańskie piękno, prawda o Jezusie otrzymuje ostateczne, niepodważalne potwierdzenie: uczniów otacza obłok, jeden z typowych znaków objawienia się Boga w Starym Testamencie, a z obłoku rozlega się głos: "To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie!". Sam Ojciec wyraźnie mówi, że słowa Syna zasługują na wiarę; że On chce, byśmy słuchali Syna! Widzieć blask Syna i słyszeć głos Ojca... Jakiegoż potwierdzenia można jeszcze oczekiwać?! Wszystko już zostało ukazane i powiedziane, choć w tak zwięzły sposób. Dlatego ta niezwykła scena kończy się tak nagle: "Nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa" (Mk 9, 8). 

Zniknął Mojżesz, Eliasz, obłok, blask... Wszystko było jak dawniej... Ale czy na pewno? Niektórzy komentatorzy ciekawie interpretują to ostanie cytowane zdanie: gdy ktoś raz zachwyci się obliczem Jezusa, gdy ktoś ujrzy na Jego twarzy blask Bożej chwały, odtąd już "nie widzi nikogo przy sobie, tylko samego Jezusa"; albo raczej: w każdym i we wszystkim dostrzega Jego oblicze: "kto Ciebie, Boże, raz pojąć może, ten nic nie pragnie ni szuka". 

Skończyła się cudowna chwila, trzeba zejść, wrócić z Góry Przemienienia do zwykłej codzienności. I my czasem doświadczamy czegoś podobnego: odprawiliśmy piękne rekolekcje, wydaje się, że jednym palcem dotknęliśmy nieba... a tu czeka brutalna rzeczywistość. Jeden z komentatorów nazwał to trafnie: "dramat asfaltu". Miną pobożne uniesienia, bo są tylko uczuciami, ale czy rzeczywiście "wszystko jest tak jak przedtem", nawet jeśli nasze uczucia, nasza duchowa apatia zdaje się to sugerować? Czy można zejść z Góry Przemienienia nie będąc przemienionym? 

Pewna kobieta wyrzucała swemu mężowi, że nie zapamiętał ani słowa z niedzielnego kazania. A on odrzekł: "Popatrz na tę sałatę, którą umyłaś: nie została na niej ani kropla wody... ale sałata jest czysta!". 
 
Warto wpatrywać się z zachwytem w oblicze Chrystusa. Piękne uczucia przeminą... ale serce będzie bardziej czyste. 
 
Danuta Piekarz
 
Zobacz także
Alicja Gębarowska
Czy oglądając kolorowe świąteczne wystawy, „Mikołajów” w czerwonych kubraczkach witających nas nieomal na każdym rogu i w każdym sklepie, zastanawiamy się w ogóle, jak ważny czas, poprzedzający Święta Bożego Narodzenia, przeżywamy w Kościele? Czy trwający właśnie adwent ma dla nas jeszcze jakiekolwiek znaczenie?
 
ks. Eugeniusz Zarzeczny MIC
Jest w naszym myśleniu jakaś pogarda dla Tomasza. Określiliśmy go mianem „niewiernego”. Jakby inni apostołowie byli wierni… Wszyscy uciekli i nawet po zmartwychwstaniu, widząc Jezusa, nie potrafili uwierzyć. Jezus sam zachęcał ich, by Go dotknęli, by zjedli z Nim posiłek. Jednak żaden z nich nie był na tyle odważny, by wyrazić swoją niewiarę.
 
Monika Białkowska
Jak odróżnić ideologię od człowieka, nawet jeśli ją wyznaje? Jak ocalić tego, który cierpi z powodu homoseksualnych skłonności i nie chce promować żadnej ideologii? Jak potępić ideologię, ocalając człowieka? Proponuję krótkie ćwiczenie z wyobraźni. Pisząc kilka tygodni temu o klerykalizmie, usłyszałam masę przykrych słów od księży, którzy poczuli się urażeni. Nie pisałam o nich personalnie. Ich samych traktowałam z szacunkiem. Odnosiłam się jedynie do obiektywnego zła, szeregu zachowań o charakterze ideologicznym, które zapewne oni sami również by potępiali...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS