logo
Wtorek, 16 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bernadety, Julii, Benedykta, Biruty, Erwina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Waldemar Meyka OMI
Opowieści ze Wschodu
Różaniec
 


Na dobre i na złe

Płakałam i modliłam się, w nocy nie spałam. Umocniona łaską z nieba, podjęłam decyzję, której się bałam. Pojedziemy razem! Nikt i nic nas nie rozdzieli. Będziemy razem na dobre i na złe, tak jak ślubowaliśmy w kościele. Dla ocalenia rodziny przyjęłam obywatelstwo radzieckie, oddałam polski dowód… Pozwolono nam wziąć 100 kg bagażu na 4 osoby. Byliśmy bez grosza. Wsiedliśmy do pociągu i opuściliśmy Polskę, moją Ojczyznę, wyjeżdżając w "nieznane". Przyjechaliśmy do rodzinnej wsi męża, w obwodzie dniepropietrowskim. Tu mieszkaliśmy 89 dni. Nie znałam języka rosyjskiego. Pierwsze dwa tygodnie praktycznie przepłakałam. Mąż był dla mnie dobry, nigdy nie pił alkoholu, choć w pracy zachęcano go. Teściowa się dziwiła, że on taki inny - co się z nim w tej Polsce stało - że nie pije? Wkrótce przeprowadziliśmy się do miasta Krzywy Róg. To wielki przemysłowy ośrodek. Praca, chleb, można było przeżyć… Mąż pracował na budowie. Ja nie musiałam pracować zawodowo, mąż nie chciał. Zajmowałam się domem.

Jaki Bóg jest wierny!

Dzisiaj jestem już wdową. Mój mąż zmarł kilka lat temu. Pod koniec życia ciężko chorował, wymagał szczególnej troski w dzień i w nocy. Teraz jestem już starszą panią, żyjącą samotnie daleko od Ojczyzny. Pyta mnie Ojciec, czy tęsknię. Tak, tęsknię! Często oglądając album ze zdjęciami, zamyślę się, popłaczę. Chciałabym jeszcze pojechać do Polski choćby na kilka dni, zobaczyć moje miasto Warszawę. Tam z pewnością wiele się zmieniło. Może bym spotkała kogoś znajomego?… Może ktoś jeszcze żyje? Ale czy byśmy się rozpoznali?… Czy żałuję tej decyzji sprzed lat? Nie, nie żałuję! Mam świadomość, że zwyciężyłam, że udało się ocalić nasze małżeństwo i rodzinę. Byliśmy razem do końca.

Dzisiaj mam w sercu pokój i radość. I jeszcze jedno: jakże się cieszę, że jesteście - wy, kapłani, siostry zakonne z Polski (są też siostry nazaretanki). Jeszcze 20 lat temu nie przypuszczałam, że tu, w Krzywym Rogu, będzie zbudowany kościół katolicki. Nie spodziewałam się, że zobaczę na ulicy księdza katolickiego w sutannie, siostrę w habicie; że doczekam czasów, kiedy będę mogła uczestniczyć we Mszy świętej, spowiadać się i przyjmować Komunię świętą. Jaki Bóg jest dobry, jaki Bóg jest wierny! Nie zapomniał o mnie nawet tu, w Krzywym Rogu - kończy swoje opowiadanie pani Krystyna. Spoglądam na nią z wielkim szacunkiem i dziękuję za świadectwo życia, tak bardzo potrzebne nam, żyjącym w "nowoczesnej" Polsce, gdzie ewangeliczne spojrzenie na małżeństwo i rodzinę coraz bardziej spychane jest na margines życia.

Najważniejszy był dla niej Chrystus

Będąc w Polsce, chętnie opowiadam o nieżyjącej już mojej parafiance, pani Mariannie. Chlubiła się tym, że - podobnie jak Jan Paweł II - urodziła się w 1920 r. Pochodząca z Kresów Wschodnich, nie przeniosła się do Polski, pozostała wraz z rodzicami na swoim. Myśleli, że jakoś da się przeżyć. Po wojnie jednak nastąpiła zmiana granic, a wraz z tym zmiana całego życia. Zamieniono im dowody osobiste i zafundowano dziesiątki lat ateistycznej formacji - dziesiątki lat życia bez Eucharystii i pozostałych sakramentów. Wtedy dom był świątynią - progiem, na którym zatrzymywał się ateizm. Gdy w Krzywym Rogu powstała parafialna wspólnota, pani Marianna była jedną z pierwszych, która dołączyła do małej grupy katolików. Regularnie w każdą niedzielę przyjeżdżała na Eucharystię.

 

 
strona: 1 2 3