logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Stanisław Morgalla SJ
Po drugiej stronie kratek, czyli tajemnice konfesjonału
List
 



Najbardziej znaną tajemnicą konfesjonału jest tajemnica spowiedzi.
Znaną, ale czy największą? Szczerze wątpię. To raczej złudzenie w stylu: zakazany owoc zawsze kusi najbardziej. Znacznie bardziej intrygujące od tego, co mówi się w konfesjonale (tj. od tajemnicy spowiedzi), jest to, co się tam w sposób niewidoczny dla oka dokonuje, tj. odpuszczenie grzechów.

Spowiadanie jest zajęciem monotonnym: te same słowa, gesty, emocje, i to z obu stron. Przypomina to trochę odmawianie różańca: penitenci, niczym bliźniaczo podobne paciorki, przesuwają się przez konfesjonał, ale podobnie jak w różańcu za każdym razem rozważana jest inna tajemnica.

Tajemnice radosne

Jaki jest najbardziej radosny moment w życiu spowiednika? Oczywiście taki, gdy nie ma "nic do roboty". Nie chodzi jednak o pustki w konfesjonale. Wprost przeciwnie, rzecz dotyczy sakramentu pokuty w pełnym tego słowa znaczeniu, gdy penitent w najwyższym stopniu spełnia warunki dobrej spowiedzi. Nie mam na myśli spowiedzi z pobożności, tj. spowiedzi osób, które nie popełniły żadnego grzechu ciężkiego i właściwie nie potrzebują rozgrzeszenia.

Nie myślę też o tych spowiedziach, które nazwałbym "rytualnymi", w których po książeczkowym wyznaniu grzechów penitent oczekuje książeczkowej odpowiedzi, najlepiej w rozpoznawalnej sekwencji: pokuta, rozgrzeszenie i rytualne opukanie konfesjonału. Znajomy zapomniał kiedyś o tym ostatnim i dopiero po wyspowiadaniu kolejnego penitenta zauważył, że poprzedni ciągle jeszcze klęczy z drugiej strony. Gdy zdziwiony zapytał o powód, usłyszał dosadny wyrzut: To czemu k... nie pukasz?.

Radosne tajemnice konfesjonału to spowiedzi z miłości. Tym różnią się od innych, że penitenci, wyrażając skruchę i żal i wyznając ciężkie przewinienia, często po wielu latach, czynią to nie tak jak inni z lęku przed karą, ale z miłości do Boga i ze świadomością, że zranili Jego miłość. W takich chwilach spełniają się Jezusowe słowa, że więcej jest radości z nawrócenia jednego grzesznika niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia (por. Łk 15, 7).

Tajemnice światła

W różańcu tajemnice światła obejmują publiczną działalność i nauczanie Jezusa, w ciemnościach konfesjonału dotyczą zrozumienia tego nauczania i jego wykładni w Kościele. Pomimo katechezy w szkołach religijna wiedza katolików jest słaba. Dlatego konfesjonały często muszą przeistaczać się w szkolne ławki, przy których wyjaśnia się kwestie najbardziej podstawowe.

Przyznam szczerze, że nieraz już w trakcie wyznania grzechów chciałoby się zareagować na religijną ignorancję penitenta i krzyknąć: Więcej światła! Kto wie, czy nie byłoby to dobre duszpasterskie rozwiązanie, zwłaszcza dla tych kapłanów, którzy łatwo tracą cierpliwość i krzykiem lub połajankami próbują komuś wbić do głowy niewygodne prawdy wiary. Możliwość wykrzyczenia frustracji sprawiłaby, że negatywne uczucia znalazłyby neutralne ujścia, a penitent myślałby, że kapłan aktem strzelistym modli się do Boga o pomoc przede wszystkim dla siebie.

Wielką łaską Boga jest znaleźć takie słowa i takie emocjonalne nastawienie, które sprawi, że penitent poczuje się przyjęty i zaakceptowany niczym syn marnotrawny. W konfesjonale można, a nawet trzeba obosieczny miecz Słowa Bożego schować lub przekuć na lemiesze. Czy nie na tym polega sakrament miłosierdzia? Nieraz zadziwiała mnie siła prostych słów o Bożej miłości, cierpliwości i wierze w człowieka, wypowiedzianych z miłością. W takiej atmosferze z pewnością łatwiej zrozumieć kolejne prawdy wiary lub odkryć atrakcyjność naśladowania Jezusa.

Tajemnice bolesne

Spowiedź zawsze boli, choć inaczej boli penitenta, a inaczej spowiednika. Oglądanie ciemnej strony ludzkiej natury nie ma w sobie nic pociągającego czy fascynującego. Zło nie przestaje być szpetne i odrażające nawet wtedy, gdy ozdobione jest piękną narracją. Nadmierne wielomówstwo czy oratorskie popisy są zwykle przejawem niedojrzałości penitenta. Barwny kontekst, wszystko wyjaśniające okoliczności, szerokie opisy wydarzeń dobre są w książkach, w konfesjonale najczęściej brzmią jak niepotrzebne usprawiedliwienie. Źle dzieje się zwłaszcza wtedy, gdy niedojrzałość z jednej strony spotyka się z niedojrzałością z drugiej, tj. gdy spowiednik niepotrzebnymi pytaniami prowokuje do niepotrzebnych zwierzeń, zwłaszcza w sferze seksualnej. W spowiedzi, niczym pierwsi ludzie z raju, stajemy nadzy wobec drugiego człowieka i Boga i dla nikogo nie jest to przyjemne. Jesteśmy - mówiąc nieco mniej biblijnie - wystawieni na zranienie, dlatego tak ważny jest szacunek, troska i dobroć spowiednika.

Spowiadanie jest niebezpiecznym zajęciem: nie można bezkarnie słuchać o cudzej niegodziwości. Jeśli kapłan beztrosko podchodzi do spowiedzi, jest to pierwszy sygnał ostrzegawczy, informujący o zaniku głębszej wrażliwości. Łatwo wtedy rani się innych i traci rozeznanie, co jest dobre, a co złe. W konfesjonale łatwo bowiem o zgorszenie; ludzka niegodziwość może tak spowszednieć, że przestaje się na nią reagować, a nawet bezwiednie stopniowo zaczyna się jej ulegać.
Moim zdaniem, tylko kapłani są zdolni do popełnienia tajemniczego grzechu przeciwko Duchowi Świętemu. Tylko oni posiadają konieczną do tego wiedzę i tylko oni obcują tak blisko z tym, co najbardziej święte z jednej, a grzeszne i plugawe z drugiej strony. Jeśli zanika duchowa wrażliwość i czujność, można zagubić granice między dobrem i złem, a nawet poczuć się Bogiem. Czyż faryzeizm nie był od początku przypadłością ludzi religii?

Wszelka beztroska w konfesjonale (np. łatwość udzielania rozgrzeszenia innym lub "rozgrzeszanie" siebie) jest przejawem głębokiego zagubienia. Świadczy ona o tym, że zapomina się o cenie, którą zapłacił Jezus za łaskę tego sakramentu. Jedynie nosząc w sobie Jezusową mękę i śmierć, można sprawować należycie ten sakrament i doświadczyć w sobie i w innych cudu zmartwychwstania.

Tajemnice chwalebne

O tajemnicach chwalebnych spowiedzi będzie krótko. Otwierają nas one na podwójną tajemnicę: na eschatologiczne "już" i "jeszcze nie" Królestwa Bożego. Konfesjonał stoi na granicy światów i przez jego kratki, niczym przez ramię Pana Boga, można zerknąć w przyszłość. Doświadczyłem tego kilkakrotnie, spowiadając osoby umierające. Nic bardziej nie wycisza lęku przed tym, co po drugiej stronie życia niż pokój i wewnętrzna radość ludzi pojednanych przed śmiercią z Bogiem. Nie zmienia to jednak faktu, że tajemnica, nawet odrobinę odsłonięta, nadal pozostaje tajemnicą.

Jak to jest słuchać spowiedzi? - pytają mnie czasem znajomi. Odpowiedź nie jest prosta, bo rzeczywistość konfesjonału jest złożona. Jest w kratkę - odpowiadam zgodnie z prawdą. - Raz jest radośnie, innym razem boleśnie, raz dusza śpiewa, a innym razem płacze.
Zawsze jednak jest interesująco, bo interesujący i niepowtarzalny jest każdy człowiek. Chodzi o to, by indywidualne tajemnice ludzi na nowo zanurzyć w życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. W tym tkwi sens spowiedzi. Przecież w Chrystusie żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (por. Dz 17, 28).

o. Stanisław Morgalla SJ

 
Zobacz także
o. Stanisław Morgalla SJ
Częstą barierą przed wyznaniem grzechów w konfesjonale jest wstyd lub lęk. Przyznanie się do winy zawsze wiele nas kosztuje i jest krępujące. Trudno sobie wyobrazić, że ktoś o zdrowych zmysłach będzie beznamiętne wyznawał własne słabości czy niegodziwości. Uczuć w konfesjonale nie unikniemy. Moim zdaniem one są cennym wzmocnieniem wyznania grzechów i żalu za nie...
 
o. Stanisław Morgalla SJ
Za nami radość Zmartwychwstania, poprzedzający ją Wielki Post, rekolekcje. I długie kolejki do spowiedzi. Niektórzy do konfesjonału idą z wielką chęcią oczyszczenia. Niektórzy mówią "Ostatecznie Wielkanoc, więc wypada pójść." I z ciężkim sercem ustawiają się w sporym ogonku. A u jeszcze innych rodzi się sprzeciw...
 
Elżbieta Chowaniec
Kiedyś doszłam do wniosku, że nie lubię, gdy ktoś na ulicy błaga mnie o parę groszy. Odarty, brudny, zaniedbany – zapewne ma gorzej niż ja, ale bardzo tego nie lubię. Za rogiem czai się następny i jeszcze jeden. Mówi, że głodny, a gdy odejdę zabije swój głód kilkoma łykami sfermentowanych owoców, a przy okazji, powoli zabije też siebie. Po co mam w tym uczestniczyć? Odrzucają mnie twarze z przytwierdzonym, niechcianym uśmiechem. Usta, które wypowiadają kilka wyuczonych zdań i ręce, co potrząsają przed nosem puszką...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS