logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Wojciech Żmudziński SJ
Pomnik nie może być autorytetem
Pastores
 


Matka czternastoletniej Magdy wróciła do domu ze szkolnej wywiadówki, gdzie przez godzinę słuchała wykładu zaproszonego gościa. Tematem był „Autorytet u dzieci i młodzieży”. Usiadła z córką przy stole i zapytała: „Czy masz w życiu kogoś, kto jest dla ciebie autorytetem?”. Na co Magda odpowiedziała pytaniem: „A w twoim życiu, mamo, jest ktoś taki?”.
 
„Moim największym autorytetem — kontynuowała mama — jest papież Jan Paweł II. Za każdym razem, gdy widzę go w telewizji, jak przemawia, poszłabym za każdym jego słowem. A gdy przyjechał do Gdyni, ty pewnie tego nie pamiętasz, to przez cały rok żyłam pełna energii i odzyskałam sens wszystkiego, co robię”.
 
„A moim autorytetem jest islandzka piosenkarka i aktorka Björk” — rzekła Magda.
 
„Ty chyba, dziecko, żartujesz. Przecież znasz ją tylko z MTV i jakiegoś filmu.”
 
„A ty znasz Papieża osobiście?”
 
Dwa rodzaje autorytetów
 
Powyższa rozmowa matki z córką uświadomiła mi, że są dwa rodzaje autorytetów moralnych: ten „na odległość” i ten wypływający z głębokiej relacji osobistej. Mama Magdy znała Papieża jedynie z telewizji i wielkiego spotkania z mieszkańcami Trójmiasta. Podobnie jak Magda, która swojego idola oglądała na ekranie i na wielkim koncercie w Gdyni. Obie nie miały obok siebie nikogo, kto byłby dla nich żywym przykładem codziennego, godnego pozazdroszczenia, wartościowego życia. Zadałem sam sobie pytanie: „Czy jest w moim życiu ktoś, kogo znam osobiście i o kim mógłbym powiedzieć, że jest moim autorytetem? Czy jest ktoś, kto wpływa na moje życie swoimi postawami? Czy istnieje taka osoba, z którą relacja zmienia mnie na lepsze, motywuje, wzbudza pragnienie do naśladowania jej?”. Przypomniałem sobie wiele osób, które spotkałem na drodze swojego życia. Każda z nich odegrała w moim osobistym wzrastaniu jakąś rolę, ale czy dziś, jako wychowawca, mam wokół siebie autorytety, z którymi pozostaję w głębokiej, osobistej relacji? Dopóki nie odpowiem sobie na to pytanie, nie powinienem dziwić się brakiem takich autorytetów wśród młodzieży. Moja pierwsza rada dla każdego pedagoga, wychowawcy, rodzica brzmi: nie proponuj młodemu człowiekowi jedynie autorytetów „na odległość”, bo nie wytrzymają one konkurencji młodzieżowych idoli z MTV; staraj się zbudować z nastolatkiem głęboką więź, w której ty będziesz dla niego autorytetem.
 
Pytania czy odpowiedzi
 
Pragnąc być wychowawcą z autorytetem, stajemy przed trudnym zadaniem towarzyszenia młodemu człowiekowi w odkrywaniu świata i nadawaniu znaczenia jego codziennym działaniom. Trudno nie ulec pokusie wskazywania palcem na gotowe odpowiedzi, gdy brakuje nam czasu i cierpliwości. „Tak mówi Kościół, w naszej rodzinie zawsze tak było, przecież to jest oczywiste, tak się po prostu nie robi i koniec dyskusji.” Często, z lęku przed błędami, jakie mogą popełnić dzieci, sami odpowiadamy na nurtujące je pytania i cieszymy się, że myślą tak jak my. Ciekawe jak długo będą podobne do nas? Za każdym razem, gdy zastanawiam się, czy potrafię zadawać istotne pytania swoim uczniom, przypomina mi się pewna historyjka obrazkowa. Jej bohaterem jest Snoopy. Przedziera się przez tłum ludzi niosących transparent z napisem: „Jezus jest odpowiedzią”. Staje przed wielkimi literami transparentu i odzywa się zdumiony: „A jakie jest pytanie?”. Komuś, kto „zna” odpowiedzi na wszystkie pytania, trudniej być autorytetem dla młodego pokolenia niż komuś, kto zadaje nawet bardzo trudne pytania. To pytania, a nie odpowiedzi, zmuszają do refleksji. Jeden z narkomanów leczący się w katolickim ośrodku dla narkomanów powiedział, że Bóg jest dla niego najwspanialszym pytaniem, jakie sobie podczas wychodzenia z nałogu postawił. Z tego pytania czerpie do dziś siłę w przezwyciężaniu trudności.
 
Można byłoby sporządzić całą listę możliwych konsekwencji stałego dawania uczniom gotowych odpowiedzi: agresja, bunt, niedojrzałość, wygodnictwo, uciekanie przed życiem, zależność od innych, brak poczucia własnej wartości i wolności, nuda, frustracja, huśtawka nastrojów, brak umiejętności budowania partnerskich kontaktów, brak odporności na stres, bezradność, lęk, apatia, osamotnienie, aspołeczność, brak ciekawości świata, nieumiejętność podejmowania decyzji, postawa roszczeniowa (egoizm, pretensje do innych), brak odwagi życiowej, brak zainteresowania skutkami własnych decyzji, brutalna konfrontacja z rzeczywistością, brak aktywności i twórczego myślenia, bezmyślność, uległość, nieumiejętność zaspokajania własnych potrzeb, pesymizm, zachwianie poczucia własnej tożsamości, nieudolność.
 
Do niemal każdego z tych haseł można dodać historię niejednego człowieka, który pogubił się w życiu. Niezaradny, czekający na gotowe, znudzony życiem młody człowiek to produkt wielu dyrektywnych metod wychowawczych.
 
Filozofia sukcesu
 
Jednak najbardziej powinni się o swoje dzieci obawiać rodzice, którym się wszystko w życiu udaje. Marek odpowiadając na pytanie: „Dlaczego zaczął ćpać?”, opowiedział mi o swoim ojcu i jego ciągłych sukcesach. Już w szkole podstawowej matka pokazywała mu szkolne świadectwa ojca, wyróżnienia, jakie zdobywał, i dawała wyraz swojemu niezadowoleniu, gdy Marek przynosił ze szkoły oceny dostateczne. Ojciec nigdy nie przyznawał się do porażek i dawał siebie za przykład człowieka, któremu się w życiu powiodło. „Jak będziesz pracował tak jak ja, to też do czegoś dojdziesz” — mówił.
 
strona: 1 2 3