Podeszło do Jezusa kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób (Łk 20,27-28). Powiedzmy sobie szczerze – wielu z nas na pewno chciałoby mieć możliwość podejścia do Pana Jezusa, zadania Mu pytania i – co najważniejsze – usłyszenia odpowiedzi.

Bo pytań mamy w sobie wiele. Od takich podstawowych – czy On w ogóle istnieje? Poprzez nieco mniej podstawowe, ale wciąż dotykające rzeczy podstawowych – jeśli istnieje, to czemu pozwala na nieszczęścia? Poprzez takie, które dotykają mocno naszego życia – na przykład kiedy w końcu spotka się kogoś, z kim można będzie założyć rodzinę? Czy też dlaczego ktoś zachorował i zmarł w młodym wieku? Aż wreszcie po takie, które czasem zadajemy ot tak – sztuka dla sztuki – czy Pan Bóg może stworzyć kamień, którego nie będzie mógł podnieść?

Pytań mamy w sobie mnóstwo, bo zakładamy, że to wszystko musi się dać jakoś logicznie wytłumaczyć. I – generalnie – powinno się dać wytłumaczyć. Logicznie.

Problem jednak polega na tym, że to, co my nazwiemy „logicznym wytłumaczeniem” i to, co Pan Bóg nazwie „logicznym wytłumaczeniem” to mogą być dwa zupełnie różne wytłumaczenia.

Pan Bóg mówi, że Jego myśli nie są naszymi myślami, a Jego drogi – naszymi drogami. Co więcej – w dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus mówi jasno, że po zmartwychwstaniu i my będziemy już inaczej patrzeć na wszystko. Inaczej myśleć.

Czasem jest tak, że to inne myślenie pojawia się już na ziemi. Ktoś przeżył coś trudnego, najpierw nie mógł się z tym pogodzić, a po jakimś czasie zrozumiał – patrząc na swoją historię życia – że to, co było takie trudne, było tak naprawdę Bożym błogosławieństwem.

Czasem jest tak, że nagle – z powodu jakichś doświadczeń – zaczynamy wszystko widzieć w innym świetle. Inaczej rozumieć. 

A czasem bywa tak, że choć minęło wiele, wiele czasu, to pewnych rzeczy wciąż nie rozumiemy. Co więcej – nawet gdybyśmy Pana Jezusa o to zapytali, to Jego odpowiedzi też moglibyśmy nie zrozumieć. Zawsze mnie zastanawiało, czy uczeni w Piśmie, o których czytamy, że: „Na to rzekli niektórzy z uczonych w Piśmie: "Nauczycielu, dobrze powiedziałeś", bo o nic nie śmieli Go już pytać” (Łk 20,39-40). Powiedzieli tak, bo zrozumieli odpowiedź Pana Jezusa i dlatego nie śmieli już o nic Go pytać, czy właśnie wręcz przeciwnie – nie zrozumieli z niej nic i dlatego woleli już o nic więcej nie pytać.

Czy więc w ogóle warto się nad tym wszystkim zastanawiać? Rozmyślać? Pytać? Czy w ogóle warto czytać Pismo Święte, skoro pełne jest takich niezrozumiałych fragmentów?

Przypomina mi się sytuacja, gdy uczyłam się do egzaminu i zupełnie nie mogłam zrozumieć dowodu pewnego twierdzenia. W odruchu rozpaczy postanowiłam się nauczyć go na pamięć, a wykładowcy – jeśli o niego zapyta – powiedzieć, że wprawdzie nic nie rozumiem, ale nauczyłam się na pamięć, bo jeśli mnie kiedyś oświeci – to będzie jak znalazł.

I może właśnie o to chodzi – by słuchać słów Pana Jezusa nie tylko wtedy, gdy wszystko jest jasne i zrozumiałe, ale nawet wtedy, gdy wydaje nam się, że nie rozumiemy nic. Bo kiedy przyjdzie dzień, w którym coś zrozumiemy – będzie jak znalazł. 

Może te rozmyślania nad sprawami, których nie możemy ogarnąć wcale nie są na darmo – bo uświadamiają nam, że Boża rzeczywistość jest głębsza i tak bardzo inna od tej naszej ludzkiej, ziemskiej...

Może to wszystko uświadomi nam, że w zmartwychwstanie WIERZYMY, a nie – rozumiemy go, potrafimy wyjaśnić na czym polega, wytłumaczyć na czym polega każdy paradoks i dlaczego nie jest paradoksem.

To może być trudne. To jest trudne. Ale czasem trzeba sobie powiedzieć wprost:
Wierzę w coś, choć zupełnie tego nie rozumiem.
  Wierzę, bo tak mówi Bóg. 
Wierzę, choć nie potrafię tego wytłumaczyć.
Wierzę. Po prostu. 

Agnieszka Twardowska
at6626.34@gmail.com 

***


Saduceusze generalnie odrzucają naukę Jezusa o zmartwychwstaniu ciał. Nie wierzą też w istnienie duszy nieśmiertelnej. Uważają, że śmierć ciała definitywnie kończy życie człowieka. Chcąc zaś dowieść niezgodności z Prawem Mojżeszowym tego, co Jezus głosi na temat zmartwychwstania, opowiadają Mu (raczej mało prawdopodobną) historię życia pewnej wdowy. 

Zgodnie z prawem lewiratu, zobowiązany jest poślubić ją brat zmarłego męża, kiedy nie pozostawi on po sobie potomstwa. Po to, aby ten wzbudził mu je dla zapewnienia ciągłości rodziny i zabezpieczenia dziedziczonych dóbr. Owa kobieta aż po siedemkroć zostawała wdową. I za każdym razem wychodziła potem za mąż za kolejnego z braci. Jednak na ostatku także i ona umarła bezdzietnie. Pytają Jezusa czyją zatem żoną będzie ta niewiasta przy zmartwychwstaniu, skoro siedmiu braci było jej mężami. 

Jezus potwierdzając prawdę o zmartwychwstaniu umarłych, odpowiada im, że w przyszłym świecie ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić (Łk 20,35b), jako że tam będzie życie całkowicie odmienne. A ponieważ wszyscy są dziećmi Bożymi, to i na równi z aniołami umierać już nie mogą. Także Mojżesz zapisując w Księdze Wyjścia, że Jahwe w „krzaku gorejącym” sam siebie nazywa Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba, potwierdza fakt przyszłego zmartwychwstania. Przecież ich ciała dawno już spoczywają w grobie (por. Łk 20, 36-37). A jednak życie ich trwa. Tyle, że żyją już inaczej. Żyją we wspólnocie z Bogiem. I wszyscy razem, i każdy z osobna, podobnie jak król Dawid, cześć i chwałę Mu oddają: 

Chwalę Cię, Panie, całym sercem, 
opowiadam wszystkie cudowne Twe dzieła.
Cieszyć się będę i radować Tobą, 
psalm będę śpiewać na cześć Twego imienia, o Najwyższy.
(Ps 9, 2-3)


Prawda o tym, że Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją (Łk 20,38), także znajduje tu swoje uzasadnienie. Czy wierzę w tę prawdę? A może tak jak saduceusze, zwiedziona własnym rozumem, będę wymyślała hipotetyczne sytuacje, które nijak mają się do tego, co zostało w Biblii zapisane? Uchroń mnie przed takim myśleniem, Boże!

Bogumiła Lech-Pallach, Gdynia
bogumila.lech@wp.pl 

***


Z grzechów lekkich też wypada się spowiadać – jest to rzeczą nader pożyteczną, jak tego uczy Sobór Trydencki. Co prawda grzechy te gładzi skrucha serca, modlitwa, post, jałmużna i słuchanie Mszy Świętej. Trzeba się jednak z nich spowiadać, a to z kilku powodów:

  1. Grzech, który jest lekki w naszych oczach, może być ciężkim w oczach Boga.
  2. W Sakramencie Pokuty dużo łatwiej można za te grzechy otrzymać przebaczenie.
  3. Spowiadanie się z grzechów powszednich pobudza nas do większej czujności.
  4. Uwagi spowiednika mogą się przyczynić do naszej poprawy.
  5. Rozgrzeszenie, które otrzymujemy, doda nam sił, żebyśmy mogli unikać tych grzechów w przyszłości.

św. Jan Maria Vianney, O zadośćuczynieniu, pokucie i umartwieniu

 

***

KSIĘGA I, Zachęty pomocne do życia duchowego
Rozdział XXII, O ROZWAŻANIU NĘDZY CZŁOWIEKA

1. Nędzarzem jesteś, skądkolwiek pochodzisz i gdziekolwiek się udajesz, chyba że zwrócisz się ku Bogu. Po cóż się trapisz, że nie wiedzie ci się tak, jak byś chciał i pragnął? Czy istnieje ktoś taki, kto miałby wszystko, czego zapragnie? Ani ja, ani ty, ani nikt inny na ziemi. Nie ma na świecie człowieka, który by nie zaznał cierpienia lub niepokoju, choćby był królem czy papieżem. Któż ma się tu najlepiej? Tylko ten, kto potrafi cierpieć dla Boga.

2. Głupi i słabi mówią: Patrzcie, jak temu się dobrze powodzi! Jaki bogaty, jaki wielki, jaki możny, jaki ważny! Ale spojrzyj od strony ducha, a zobaczysz, że wszystko to przemija i jest niczym 1 Kor 11,30. Jakże to wszystko niepewne i uciążliwe, bo zawsze łączy się z niepokojem i lękiem utraty.

Szczęście nie polega na posiadaniu wielu rzeczy, człowiekowi wystarczy mało. Tak, życie na ziemi jest nędzą. Im bardziej człowiek chciałby być uduchowiony, tym bardziej życie staje mu się gorzkie, bo lepiej rozumie i jaśniej widzi podstawowy błąd ludzkiej natury.

Jeść, pić, czuwać, spać, odpoczywać, pracować i ciągle podlegać koniecznościom życia to przecież jedna wielka nędza i smutek dla człowieka pobożnego, który pragnąłby się wyzwolić i uwolnić od grzechu.

3. Wielkim obciążeniem w życiu człowieka wewnętrznego są potrzeby ciała. Dlatego to Prorok błaga gorąco, aby był od nich wolny: Wyrwij mnie, Panie z więzów moich potrzeb! Ps 25(24),17. Biada tym, którzy nie znają swojej nędzy! Ale jeszcze bardziej biada tym, którzy ukochali to nędzne i kruche życie!

Niektórzy tak są przywiązani do życia (nawet jeśli zaledwie mogą się utrzymać pracą czy jałmużną), że gdyby mogli tu żyć wiecznie, nie dbaliby wcale o Królestwo Boże.

4. O niemądrzy i niewiernego serca ci, co tak głęboko pogrążyli się w sprawach ziemskich, że nic nie znają oprócz ciała! Rz 8,5. Nieszczęśni, jakże boleśnie w końcu odczują, jak liche i znikome było to, co ukochali.

Święci Pańscy i wszyscy prawdziwi przyjaciele Chrystusa nie szukali przyjemności ani blasków życia, ale z nadzieją i tęsknotą wzdychali do wiekuistej szczęśliwości.

Wznosili się swoim pragnieniem ku temu, co trwałe i niewidzialne, aby miłość do rzeczy widzialnych nie ściągnęła ich w dół. Nie trać ufności, bracie, że osiągniesz jeszcze duchową doskonałość, jeszcze czas, jeszcze pora Hbr 10,35.

5. Czemu odkładasz do jutra postanowienie? Wstań, zacznij od tej chwili, powiedz sobie: Teraz jest czas działania, teraz jest czas walki, teraz jest czas poprawy. Kiedy ci źle, kiedy cierpisz, wtedy właśnie pora zacząć wszystko od nowa.

Trzeba ci będzie przejść przez ogień i wodę, zanim wejdziesz do miejsca ochłody Hbr 10,36. Jeżeli siebie nie przełamiesz, nie pokonasz zła. Jak długo nosimy to kruche ciało, nie możemy być bez grzechu, bez smutku i bólu.

Pragnęlibyśmy odetchnąć od tej naszej nędzy, lecz skoro przez grzech straciliśmy niewinność, zgubiliśmy także prawdziwe szczęście. Musimy więc być cierpliwi i oczekiwać miłosierdzia Bożego, aż minie to, co złe, a co śmiertelne, zmazane będzie z życia Ps 57(56),2; 2 Kor 5,4.

6. O, jak wielka jest słabość ludzka, ta nieustanna skłonność do złego! Dziś spowiadasz się z grzechów, a jutro już popełniasz te same. W tej chwili obiecujesz poprawę, a za godzinę postępujesz tak, jakbyś nic nie obiecywał.

Jedno, co nam zostaje, to wielka pokora, aby nie przypisywać sobie nic wielkiego, skoro jesteśmy tak słabi i tak niestali. A nawet to, co zdobyliśmy z trudem i dzięki łasce, szybko umiemy przez niedbalstwo utracić.

7. Do czego to dojdzie na koniec, kiedy tak wcześnie tracimy żar serca? Biada nam, że tak szybko skłaniamy się do spoczynku, jakbyśmy osiągnęli już pokój i bezpieczeństwo, choć w naszym postępowaniu nie widać jeszcze śladu świętości 1 Tes 5,3. Przydałoby się wrócić na nowo do nowicjatu, by nas znów prowadzono za rękę i zaprawiano do dobrego. Może wówczas byłaby jeszcze nadzieja poprawy i duchowego rozwoju.

Tomasz a Kempis, 'O naśladowaniu Chrystusa'

***

Naucz się słuchać. Czasami okazja puka bardzo cicho.
H. Jackson Brown, Jr. 'Mały poradnik życia'