logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Bill Hybels
Potęga Bożego szeptu
Wydawnictwo Esprit
 


Wydawca: Esprit
Rok wydania: 2011
ISBN: 978-83-61989-62-2
Format: 130x200
Stron: 340
Rodzaj okładki: miękka


 

ROZDZIAŁ 1

Jak poważnie traktować swoją nowo odkrytą wiarę?

Następnego lata powierzyłem swoje życie Chrystusowi. Choć na obóz młodzieży chrześcijańskiej do Wisconsin jeździłem już jako kilkulatek, dopiero w wieku siedemnastu lat, gdy po raz kolejny stanąłem na znanym mi wzgórzu, naprawdę połączyłem się z Bogiem. W niczym niezmąconej ciszy późnych godzin nocnych słowa Listu do Tytusa, których jako uczeń niedzielnej szkółki musiałem nauczyć się na pamięć, na nowo zaistniały w mojej świadomości:

"[...] nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym" (Tt 3, 5). W tej krótkiej chwili Bożego oświecenia usłyszałem spokojny, cichutki głos Pana. W Jego szepcie dała się słyszeć miłość tak czysta i głęboka, tak wszechogarniająca i prawdziwa, że zacząłem się zastanawiać, czy nie wyobrażam sobie tego wszystkiego.

Wróciłem do swojego domku, obudziłem przyjaciół i wyciągnąłem ich z łóżek.

- Nie znam słów, które wyraziłyby to, co właśnie wydarzyło się w moim sercu - wydyszałem. - Ale poczyniłem krok w wierze i zaprosiłem Boga do swojego życia - tak naprawdę. Na zawsze. Przyszedł i sprawił, że wewnątrz czuję się zupełnie inny.
Moi nieprzytomni kompani patrzyli na mnie wzrokiem, który mówił, że nie jest to wystarczająco dobry powód, aby przerywać im sen. Wiedziałem jednak, że moje serce przepełnione jest prawdą. Przecież nie wymyśliłem tego, co przydarzyło mi się na wzgórzu. Decyzja, którą podjąłem, nie podlegała dyskusji, była niezaprzeczalna i dobra. Nigdy później nie oglądałem się za siebie.

Krótko po tym nagłym nocnym przypływie łaski zacząłem bić się z myślami - jak poważnie powinienem traktować swoją nowo odkrytą wiarę? Zrozumiałem, że Jezus umarł za mnie na krzyżu, wybaczył mi grzechy i obiecał miejsce w Niebie. Zrozumiałem nawet, że dobrze byłoby poświęcić kilka minut na czytanie Biblii, odmawianie modlitw i zaangażowanie się w życie Kościoła. Jednak realizując te zachowawcze plany, wciąż słyszałem o ludziach w moim wieku, którzy całe swe życie powierzyli Bogu. Pełni oddania i poświęcenia, pozwalali, by wiara rzutowała na ich moralność, relacje, gospodarowanie pieniędzmi, a w pewnych przypadkach także na życie zawodowe, co mnie wydawało się lekką przesadą.

Bóg szeptał do mnie w moich latach chłopięcych, ucząc mnie, jak właściwie postępować. Szeptał do mnie też w slumsach w Kenii, zachęcając, bym przywiązywał wagę do cierpienia za każdym razem, gdy je dostrzegę. Szeptał do mnie i w Wisconsin, prosząc, abym powierzył Mu całe swoje życie. Szeptał do mnie wciąż i wciąż, w dodatku coraz bardziej regularnie. Stawałem się coraz bardziej świadomy faktu, że potrzebne jest mi Boże oświecenie.

Chciałem być całkowicie otwarty na Boga, ale nie potrafiłem pogodzić się ze swoimi grzechami. Odkąd pamiętam, zawsze budząc jednocześnie strach i podziw, stąpałem bardzo twardo po ziemi, która to cecha kazała mi racjonalnie uzasadniać złe uczynki i przedstawiać je w pozytywnym świetle. Mam skłonność do usprawiedliwiania swoich zachowań, gdy przekraczam granicę, której zdecydowanie nie powinienem przekraczać. Chcę pozostać w miejscu, gdy Bóg prosi mnie, abym się przesunął; chcę skręcić w prawo, gdy Bóg sugeruje, abym skręcił w lewo; chcę mówić, co myślę, gdy czuję, że milczenie byłoby w tym momencie lepszym pomysłem.

Bóg mobilizował mnie, bym dotrzymywał słowa, powstrzymywał się od wydawania sądów i szukania zemsty. "Kochaj swoich przyjaciół" - szeptał, gdy tylko atmosfera stawała się gorąca. "Za zło nie złem odpłacaj, ale dobrem".

"Naprawdę, Panie?" - zastanawiałem się wtedy.

Zachodziła obawa, że oddając się Bogu z jeszcze większym zaangażowaniem, sprawię, że tego rodzaju przekomarzania przybiorą na sile. Chciałem usłyszeć głos wprost z Niebios, odkąd byłem w drugiej klasie, ale teraz, gdy głos ten słyszałem często - i wielokrotnie był on w opozycji do moich zwyczajowych reakcji na różne wydarzenia - zacząłem ponownie się zastanawiać nad swoją dziecięcą prośbą.

Mniej więcej w tym czasie podszedł do mnie starszy chrześcijanin i zaoferował, że kupi mi obiad. Byłem nastolatkiem, a przy tym oszczędnym Holendrem, więc nad ofertą darmowego posiłku długo się nie zastanawiałem.

Pięć gryzów hamburgera później mężczyzna powiedział:

- A więc, Bill, wszystko wskazuje na to, że będziesz kontynuował rodzinny interes. Jest to oczywiście rozsądny wybór, chciałbym ci jednak zadać pewne pytanie. Co zamierzasz zrobić ze swoim życiem, aby trwało wiecznie? Nie mam wątpliwości, że zarobisz mnóstwo pieniędzy i wiele osiągniesz - kontynuował mężczyzna. - Bystry z ciebie chłopak i prawdopodobnie, czego byś się nie tknął, to będziesz lepszy niż inni. Jestem tylko ciekaw, czy zdołasz dokonać czegoś, co przeżyje i ciebie, i wszystkie twoje ziemskie osiągnięcia.

Za każdym razem, gdy wgryzałem się w hamburgera, patrzyłem mężczyźnie w oczy, starając się dokładnie przeżuwać, by nie musieć odpowiadać. Jak zareagować na taki osąd? Byłem tylko nastolatkiem, a nastolatki z zasady interesują się tylko trzema rzeczami: jedzeniem, przygodami i dziewczynami. Ja wprawdzie interesowałem się także Bogiem, ale czy można to było traktować poważnie?

Mężczyzna, niezrażony, mówił dalej:

- Co zrobisz, aby służyć ludziom? Ludzie bowiem, a nie towary, otrzymują życie wieczne…

Czując, że pytania nie ustaną, dopóki z mojej strony nie pojawi się choćby cień odpowiedzi, wymamrotałem kilka słów, by mieć go już wreszcie z głowy. A efekt tego pozornie darmowego obiadu był taki, że przez pozostałą część wieczoru nie potrafiłem uwolnić się od słów, które usłyszałem.

Gdy kilka godzin później dowlokłem się do łóżka, wyraźnie czułem Bożą obecność. Zupełnie jakby Bóg wszedł do mojego pokoju, usiadł na brzegu materaca i spowity ciemnością powtórzył słowa starszego człowieka: "Co zamierzasz zrobić ze swoim życiem, jedynym, które masz?". Czułem, że szepcze: "Czym będziesz w obliczu wieczności? Szybsze samochody, więcej gotówki, zabawki - wszystko to straci znaczenie, gdy umrzesz".

Patrzyłem w sufit i czułem, że dni poświęcone poszukiwaniu przygód prześlizgują mi się przez palce niczym ziarenka piasku. Znalazłem się w sytuacji, w której musiałem wybrać: czy chcę sam tworzyć i kontrolować swoją przyszłość, czy też decyduję się na nieprzewidywalne życie, którego stery powierzę Bogu. Nie miałem nawet pewności, jak owo "sterowanie" ma wyglądać, ale byłem niemal przekonany, że Bóg wykorzysta moje zamiłowanie do zabawy i adrenaliny w sposób bardziej nieoczekiwany, niż mógłbym przypuszczać.

Przypomniałem sobie wtedy ostatnie słowa swojego towarzysza.

- Bill, postawię przed tobą zadanie - powiedział, zanim odszedł. - Dlaczego nie miałbyś powierzyć Bogu całego swojego życia. Dlaczego nie miałbyś Mu w pełni zaufać? To właśnie wyzwanie dla Ciebie: daj Mu pełne przyzwolenie na kierowanie swoim życiem - każdą sferą twojego życia - dopóki nie zawiedzie twojego zaufania. Wtedy będziesz zwolniony. Jednak dopóki tak się nie stanie, daj Bogu całkowitą kontrolę. Wciskaj pedał gazu tak mocno, jak tylko możesz, i bądź w pełni otwarty na Pana. Przekonaj się, dokąd cię to zaprowadzi. Mam przeczucie, że nigdy tej decyzji nie pożałujesz.

W ciszy mojego pokoju słowa mężczyzny wciąż powracały, za każdym razem zyskując na sile. Myśl, że warto byłoby się przekonać, co Bóg może zrobić z moim życiem, rzeczywiście była intrygująca. Dokąd mnie pokieruje? Kim miałbym według Niego zostać? Mogłem przecież zrezygnować, gdy tylko spartaczy swoją część umowy.

Gdy tak leżałem, przeformułowałem wyzwanie, które postawił przede mną tamten człowiek, na wyzwanie rzucone bezpośrednio Bogu: "Chcesz całkowicie pokierować moim życiem, Boże? Dobrze. Zobaczmy, co potrafisz".


Zobacz także
o. Grzegorz Błoch OFM
Badania naukowe obejmują pewien wycinek rzeczywistości materialnej i doświadczalnej. Nauka ma swoje naturalne granice, poza które nie może wychodzić. Nie zaspokaja ona wszystkich pragnień i potrzeb obdarzonego intelektem człowieka. Człowiek ograniczający się wyłącznie do nauki, posiada niepełną wiedzę o realnym świecie...
 
Tomasz Dekert

Kościół ukazuje nam istotę sakramentu pokuty i pojednania w szerokiej perspektywie wezwania do nawrócenia. W adhortacji apostolskiej Reconcilatio et paenitentia Jan Paweł II pisze, że sakrament spowiedzi jest odczytaniem na nowo wezwania do nawrócenia, z którym do współczesnego człowieka zwraca się Bóg. Owo nawrócenie,metanoia, jest postawą, która charakteryzuje całość życia chrześcijańskiego.

 
Krzysztof Guzek
Bóg się nie narzuca jak pstrokate billboardy na ulicach miast i hałaśliwe promocje w sieciach handlowych. Dlatego też, by Go odkryć potrzeba trochę zwolnić, wyciszyć się. Bo Bóg obecny jest w prostocie, ciszy i ubóstwie, a nie w przepychu, wrzawie i luksusie. Boże Narodzenie pokazuje czułe oblicze Boga...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS