logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Marie-Dominique Philippe OP
Pragnę - rozważania o mądrości krzyża
Wydawnictwo W Drodze
 


Ostateczne światło skierowane na tajemnicę odkupieńczego Wcielenia konkretyzuje się w pewien sposób i zostaje nam dane w krzyku "Pragnę" i w ranie serca, słowem i gestem. Krzyk pragnienia wyraża to, że Jezus idzie "aż do końca" miłości (por. J 13,1), a rana serca ukazuje w sposób widzialny, namacalny owo pragnienie miłości, pragnienie miłowania Ojca i miłowania Maryi – a więc miłowania nas..

Wydawca: W drodze
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7033-796-4
Stron: 404
Rodzaj okładki: Miękka
 
 


 

Wolność Jezusa na Krzyżu


"Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: "Pragnę"". Owo "Pragnę" Jezusa, jęk dziecka na pustyni (por. Rdz 21,16-17) jest, jak zostało powiedziane, wypełnieniem całego Pisma (J 19,28). Jakaż kryje się w tym tajemnica! Jest to inicjatywa Chrystusa dla wypełnienia Pisma, jakby ponad stanem ofiary. Jak to rozumieć?

Stan ofiary Chrystusa jest działanie m. Jest to nowy kult, nowa adoracja, w której ciało i dusza Chrystusa są włączone w pełną ofiarę, całopalną ofiarę miłości. Owa całopalna ofiara miłości nie może być jednak współmierna do miłości, jaką Chrystus żywi do Ojca, ta miłość ma w sobie bowiem coś nieskończonego. Całopalna ofiara Krzyża jest zatem nieskończona w głębokim zamyśle serca Chrystusa, lecz w swej realizacji jest nieuchronnie skończona, ograniczona. Już o tym wspominaliśmy, ale to zagadnienie warto jeszcze pogłębić.

Ciało i dusza Jezusa zostają ofiarowane, a to oznacza śmierć, rozdzielenie duszy i ciała, i to rozdzielenie gwałtowne. Krzyk "Pragnę" Chrystusa, który następuje tuż przed tym rozdzieleniem, wyraża pragnienie Jego duszy w jej wymiarze najbardziej duchowym[18]. Rzeczywiście, w duszy kryje się coś, co przekracza jej zjednoczenie z ciałem. Dusza ożywia ciało, "informuje" je, ale dusza ludzka w tym, co najbardziej ją stanowi, co w niej najbardziej duchowe, znajduje się ponad tą "informacją" ciała. W Chrystusie zaś zostaje to całkowicie przemienione przez miłość nadprzyrodzoną, pełną, niemal nieskończoną.

W krzyku Jezusa wyraża się pragnienie miłości, miłości do Ojca. Spełniając w posłuszeństwie, i to w posłuszeństwie pełnym miłości, w pełni synowskim, dzieło, które Ojciec Mu "dał do wykonania" (J 17,4), Jezus chce nam uświadomić, że Jego więź z Ojcem jest więzią czystej miłości, ponad posłuszeństwem – dzięki czemu zresztą posłuszeństwo może być całkowicie synowskie, gdyż jest owocem miłości. Miłość posuwa się dalej niż posłuszeństwo. Miłość to ofiara, dar z tego, co najbardziej nas stanowi, co jest w nas najbardziej duchowe. Dla Jezusa zaś ekstaza miłości w "Pragnę" przekracza Jego stan ofiary, sięga dalej niż Jego stan ofiary; oczywiście obejmuje cały ten stan, ale wyraża głębsze pragnienie serca Jezusa, duszy Chrystusa, Jego ludzkiej woli całkowicie przemienionej przez pełnię Jego miłości.

Dlatego krzyk "Pragnę" jest krzykiem umiłowanego Syna, "Słowa, które stało się ciałem" (por. J 1,14). W krzyku pragnienia Jezus, umiłowany Syn, Słowo, Tajemnica Ojca, wyraża swój powrót do Ojca, swoje pragnienie, by być całkowicie "w łonie Ojca" (J 1,18), by należeć bez reszty do Ojca. W całopalnej ofierze Krzyża Jezus wypełnia swą misję, przez którą uwielbia Ojca, a nas zbawia. Ponad wypełnieniem tej misji krzyk pragnienia jest najbardziej wolnym aktem, jakiego Jezus doświadczył przez całe swe ludzkie życie, w całym swym ziemskim pielgrzymowaniu.

Wolność ta (najgłębsza, najbardziej radykalna) oczywiście nie znajduje się poza miłością, właśnie bowiem w miłości wolność jest pełna (kiedy tylko coś znajdzie się poza obrębem miłości, wolność już nie jest w swym absolucie, już nie jest w swym źródle). I właśnie ku Ojcu zwraca się jedyna miłość umiłowanego Syna. Tak, że to właśnie krzyk "Pragnę" pozwala nam odkryć tajemnicę synostwa Chrystusa w tym, co w tym synostwie najczystsze, ponad ofiarą całopalną (lecz poprzez tę ofiarę)[19]. My sami niekiedy tego doświadczamy, kiedy ktoś od nas oczekuje aktu heroicznego posłuszeństwa. To się może zdarzyć! W życiu zakonnym mogą się zdarzać akty heroicznego posłuszeństwa, i dobrze jest, jeśli kilka takich aktów uczynimy w życiu. Na przykład, zostaliśmy posłani do kraju, którego nie wybraliśmy i którego języka musimy się nauczyć; a kiedy już opanowaliśmy język, kiedy nieco się oswoiliśmy z tym krajem... posyła się nas gdzieś indziej! W naszym życiu istnieją tego rodzaju akty heroiczne. Na szczęście! Kiedy bowiem spełniamy akt heroiczny, dzieje się coś tajemniczego: zostajemy wyzwoleni. I od tej chwili możemy kochać w szalonej wolności: "Pragnę".

Pragnienie serca Jezusa wyraża tę szaloną wolność, której Jezus doświadcza na Krzyżu. Całopalna ofiara Krzyża wymaga, by był On więźniem ludzi, z przebitymi stopami i dłońmi. I szatan uznaje Go za swego więźnia: odrzucony przez wszystkich, nie będzie już mógł działać, nie będzie już mógł czynić cudów ani nawracać. Kiedy jednak łaska w nas działa w całej czystości, to im mniej jesteśmy wolni od zewnątrz, tym bardziej, dzięki posłuszeństwu, poznajemy wolność wewnętrzną. Freud twierdzi, że w posłuszeństwie wszystko nas alienuje. Bynajmniej. Posłuszeństwo Bogu, a więc posłuszeństwo przeżywane w życiu zakonnym (obiecujemy posłuszeństwo Bogu, Najświętszej Maryi Pannie i Kościołowi) daje nam nową wolność. I to w każdym akcie posłuszeństwa, nawet maleńkim, byleby tylko być posłusznym prawdziwie, współdziałając – a nie tylko pozornie, mówiąc sobie po cichu: "Jakoś się urządzę, zrobię jak najmniej, ale będę posłuszny". To jest posłuszeństwo materialne, faryzejskie, gdyż nie ma w nim naszego serca. Przeciwnie zaś, kiedy d ajemy siebie w akcie posłuszeństwa, kiedy czynimy to z wielką miłością, zadanie, które widziane od zewnątrz z pozoru czyniło nas więźniami życia wspólnotowego, wyzwala nas, a to z kolei czyni nas rozumnymi. Mamy nowe, doskonalsze doświadczenie wolności.

Największym aktem posłuszeństwa, jaki spełniła ludzkość, jest akt posłuszeństwa Jezusa Ojcu, na Krzyżu. Nie może istnieć większy akt posłuszeństwa niż ten, całkowicie synowski. Jest on tak przepojony miłością, że miłość staje się najważniejsza. Pozostaje więc miłość wyzwolona ze wszystkiego i krzyk pragnienia skierowany do Ojca. Vado ad Patrem (J 14,12): w krzyku "Pragnę" Jezus idzie do Ojca. Krzyk pragnienia objawia ojcostwo.

Właśnie w krzyku "Pragnę" Chrystus objawia nam w Ojcu to, co najbardziej ojcowskie. Kiedy bowiem ojciec rozkazuje, nie jest to ojcostwo w ścisłym tego słowa znaczeniu. Ojcostwo jako takie nie zakłada autorytetu, poprzedza autorytet. Kiedy ojciec wychowuje, musi wymagać aktów posłuszeństwa, wydawać nakazy; nie stanowi to jednak pełni ojcostwa. Ojcostwo jest przede wszystkim źródłem miłości, źródłem światła, źródłem życia. Dlatego, ponad spełnionym dziełem, Jezus całkowicie zwrócony ku Ojcu wykrzykuje miłość Syna do Ojca. Oto prymat kontemplacji, absolut kontemplacji. Aby zaś kontemplacja była prawdziwa, potrzebne jest posłuszeństwo sługi, posłuszeństwo dziecka oraz posłuszeństwo przyjaciela, który w pełni wykonuje dzieło, o które go proszono, i to najlepiej jak potrafi[20]. W takiej chwili następuje, ośmielę się tak powiedzieć, jakby powiększenie naszej duszy, naszej woli, która może kochać w całej czystości. A na ziemi miłość w całej swej czystości zawsze jest krzykiem pragnienia. Radość płynąca z miłości jest czymś cudownym, ale oznacza zatrzymanie się. Jeden Bóg ma "prawo" do odpoczynku i, jak mówi Psalm, spocząć można tylko w Bogu[21]. Dopóki jesteśmy na ziemi, nie możemy w pełni odpocząć. Katarzyna ze Sieny mówi z wielką mocą, że tym, co w nas największe na ziemi, jest pragnienie, łaknienie[22]. I wszystko jest temu podporządkowane. Samo dzieło Krzyża jest podporządkowane pragnieniu serca Jezusa. Zaś w sercu samego Chrystusa, gdzie jest niemal nieskończona pełnia miłości, największy jest krzyk pragnienia, pragnienia Ojca, przyciąganie, jakiemu Ojciec poddaje cielesne serce Jezusa[23].

Bowiem właśnie przyciąganie Ojca wyraża się w krzyku "Pragnę", a poprzez ten krzyk i w nim możemy pojąć nieskończoną moc przyciągania Ojca, absolut przyciągania Ojca, który pragnie, by Jego Syn umiłowany całkowicie należał do Niego. To przyciąganie było obecne w całej ofierze Krzyża, to oczywiste, i w całym życiu apostolskim Chrystusa, i było już w całym trudzie, o który Ojciec prosił Jezusa w życiu ukrytym. W określonej chwili przyciąganie to może jednak wyrazić się w całej swej czystości i mocy: jest to krzyk pragnienia.

Oto dlaczego św. Jan podkreśla: "Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się w y p e ł n i ł o  P i s m o, rzekł: "Pragnę"". Istnieje zatem dokonanie dzieła i wypełnienie Pisma[24]. Jak to rozumieć? Pismo objawia nam tajemnicę Boga: "Bóg jest miłością" (1 J 4,8.16); i w Piśmie również ostateczne jest objawienie, że Bóg jest Ojcem, w jedynym i niepowtarzalnym ojcostwie, które jest samą miłością. Wszystko, co zostało powiedziane o Ojcu, do tego się sprowadza. "Ojciec miłosierdzia", jak się wyraził św. Paweł (2 Kor 1,3), jest źródłem wszelkiej miłości. Przyciąga – a przyciąga, ponieważ jest dobry. "Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg" (Mk 10,18; Łk 18,19), sam Ojciec jest dobry w swym ojcostwie. Dobroć Ojca, milczenie Ojca przy Krzyżu: jaka tajemnica! Milczenie Ojca gorszy, o czym dają świadectwo ludzie obecni przy śmierci Jezusa na Krzyżu: "Jeśli jesteś Synem, zejdź!" i "niech Ci Twój Ojciec pomoże!"[25] Odwołują się do wszechmocy, ale wszechmoc Ojca milczy na Krzyżu, aby istniało tylko przyciąganie Jego dobroci[26]. Jest to jakby śmierć skuteczności, wydajności, po to, by dobroć została objawiona w całej swej czystości, w całej swej głębi: "Pragnę".

Trzeba prosić Ducha Świętego, by pozwolił nam żyć tym "Pragnę" Chrystusa w modlitwie, byśmy żyli tym przyciąganiem Ojca. Ojciec nas przyciąga, i Jezus nas przyciąga swoim "Pragnę", aby nam objawić dobroć Ojca.

____________

[18] Można by się zastanawiać nad tym, w jakim znaczeniu można mówić "pragnieniu" w duszy Jezusa, skoro pragnienie samo w sobie jest miłością niedoskonałą, kiedy zwracamy się ku jakiemuś dobru, którego jeszcze nie posiadamy (zob. Pielgrzymowanie filozoficzne, s. 113-114). Jezus, który widzi Ojca ("przyszedł od Boga", nie opuszczając jednak "łona Ojca"), jest ponad wiarą i nadzieją. A jednak ma jeszcze w sobie pragnienie: "Pragnę". Cóż to za pragnienie, które nie wypływa z nadziei? To pragnienie w Jezusie wypływa z miłości. Sprecyzujmy jednak: miłość serca Jezusa sama w sobie, we właściwej sobie jakości, nie wzrasta. Miłość Chrystusa od pierwszej chwili osiągnęła szczyt. A jednak, przyjmując naszą ludzką kondycję, aby nas zbawić, jest On jakby viator, "w drodze", i w ten sposób Jego miłość może podlegać wzrostowi na poziomie Jego doświadczeni a. W tym znaczeniu pragnienia serca Jezusa nieustannie wzrastają aż po krzyk pragnienia. A Jego pragnienia wzmagają się po to, abyśmy zrozumieli, jak bardzo Jezus nas kocha, z jaką żarliwością chce nas kochać i być przez nas kochany, i w ten sposób uwielbiać Ojca. Pragnienia te nie powiększają Jego miłości, one są d l a n a s, abyśmy to my wzrastali w miłości. Bowiem bez tych pragnień, które wyraża, nie moglibyśmy pojąć siły Jego miłości, nie moglibyśmy jej odgadnąć. Pragnienia te zostaną zaś zaspokojone, jeśli mogę się tak wyrazić, przez wypełnienie woli Ojca. Jest to coś bardzo wielkiego, gdyż pozwala nam to zrozumieć, że możemy wzrastać w nadziei jedynie wtedy, gdy spełniamy wolę Ojca i to jest naszym jedynym dążeniem – "Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło" (J 4,34). Oto, co dominuje w sercu Jezusa i co powinno dominować w naszym sercu, jeśli chcemy być prawdziwymi synami Ojca.
Zwróćmy jeszcze uwagę na to, iż Jezus zaraz po określeniu, co jest Jego pokarmem, pokazuje różnicę między swoimi i naszymi pragnieniami: "Czyż nie mówicie: "Jeszcze cztery miesiące, a nadejdą żniwa?" Oto powiadam wam: Podnieście oczy i popatrzcie na pola, jak bieleją na żniwo" (J 4,35). Jezus pokazuje nam tutaj poziom pragnienia Apostołów – "Jeszcze cztery miesiące..." – i przynaglenie Jego serca: "Podnieście oczy i popatrzcie..." Jeśli nie mamy usilnego pragnienia, by trwać w zjednoczeniu z sercem Chrystusa, zawsze powiemy: "Jeszcze cztery miesiące", a więc nigdy nie zobaczymy powrotu Chrystusa! Jezus pragnie zaś, byśmy trwali w tym bezpośrednim oczekiwaniu: "Podnieście oczy i popatrzcie". Fragment ten ma dla nas wielkie znaczenie, abyśmy walczyli z letniością w nadziei i pragnieniu.
[19] Na Krzyżu zostaje nam objawiona tajemnica Syna, umiłowanego Syna, który stanowi z Ojcem jedno – "Ja i Ojciec jedno jesteśmy" (J 10,30; por. 10,38 i 14,9-10). Ta jedność zostaje nam objawiona w trudzie, w pracy - "Ojciec mój działa [pracuje] aż do tej chwili i Ja działam" (J 5,17). Na Krzyżu Jezus "pracuje" w sposób doskonały, a krzyk pragnienia oznacza spełnienie tej pracy (spełnienie w przekroczeniu). Syn objawia Ojca, spełniając to samo dzieło co Ojciec, zaś ostatecznym dziełem jest tajemnica Krzyża, która s p e ł n i a s i ę przez krzyk pragnienia i cios włócznią, ranę serca. Właśnie tutaj Jezus objawia swe synostwo w sposób doskonały.
[20] Wyjście poza samo spełnienie dzieła nie oznacza pogardy dla dzieła. Każde dzieło, choćby najmniejsze, może wielbić Ojca, wyrażać, że pragniemy Go kochać "nie (...) słowem i językiem, ale czynem i prawdą" (1 J 3,18). A jak nam mówi Jezus (Łk 19,17; 16,10; Mt 25,21-23), kiedy dobrze wykonujemy rzeczy małe. Bóg może nam ufać w rzeczach większych. Czyż sam Jezus przed posłuszeństwem Krzyża nie był posłuszny Maryi i Józefowi w bardzo drobnych sprawach?
[21] Ps 62,2: "Dusza moja spoczywa tylko w Bogu".
[22] Zob. III, s. 85 i przypis 20.
[23] "Nikt nie może przyjść do Mnie, mówi Jezus, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał (J 6,44). "A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie" (J 12,32). Jeśli zatem na Krzyżu Ojciec przyciąga ludzi do siebie w sposób najpełniejszy poprzez Jezusa, to właśnie na Krzyżu zostaje nam w sposób najpełniejszy objawione przyciąganie, jakiemu Ojciec poddaje serce Jezusa.
[24] W rzeczywistości istnieją dwa "dokonania" (19,28 i 30) i dwa "wypełnienia Pisma" (19,28 i 36). Zob. s. 46, 48, 57, 58.
[25] Por. Mt 27,43: "Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: "Jestem Synem Bożym"". Zob. także Mk 15,29-32 i Łk 23,35-36.
[26] Jezus na Krzyżu jest bardziej podatny na zranienie niż dzieciątko w Betlejem; słabość ukrzyżowanego Chrystusa dźwigającego całą nieprawość świata sięga tak daleko, że w swej ludzkiej duszy Jezus przeżywa jakby rozłąkę z Ojcem, porzucenie przez Ojca. Maryja w swej wierze i w swej nadziei musi nieść to porzucenie przez Ojca, które Jezus przeżywa w najtajniejszej głębi swego serca, i nie popada w rozpacz, wręcz przeciwnie. Gdyby przeżywała to po ludzku, popadłaby w rozpacz. Czyż rozpaczy Maryi nie budzi widok Jego stanu, Jego ograniczenia, skoro złożyła całą swą nadzieję w Jezusie? Nie tylko ludzie Go odrzucili, ale wydaje się, że sam Bóg Go odrzucił. Patrząc z zewnątrz, Bóg jakby Go odrzucił. Maryja słyszała szyderstwa katów: "Jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża!"; "Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego" (Mt 27,40-42). To nie jest nadzieja chrześcijańska, to nadzieja ludzka, która opiera się na wynikach: jeśli zejdziesz z krzyża, uwierzymy w Ciebie. Nadzieja Maryi stanowi tego przeciwieństwo: polega na dojściu do samego Ojca i zrozumieniu, że Jezus w chwili, gdy przeżywa to całkowite zawierzenie, w najtajniejszej głębi swego serca jest niesiony przez miłość Ojca do Niego. Bowiem Jezus, będąc posłusznym Ojcu, stanowi z Nim jedno. "Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca" (J 14,9). Te słowa Jezusa, wypowiedziane na krótko przed Krzyżem, na Krzyżu stają się bardziej prawdziwe niż kiedykolwiek; w chwili, kiedy woła: "Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?", Jezus w najbardziej wstrząsający sposób objawia nam miłość Ojca do Niego i do nas. Ojciec może Go o to prosić, gdyż Jego miłość do umiłowanego Syna jest miłością substancjalną, która przekracza wszystko i podejmuje wszystko od wewnątrz. A Maryja w swej wierze dziecka Ojca, w swej nadziei człowieka ubogiego, przyjmuje dar, jaki czyni Jej Ojciec ze swego Syna w tej skrajnej słabości. Może więc kochać Go w sposób jedyny i niepowtarzalny.
Istnieje tajemnicze pokrewieństwo między skrajnym ubóstwem i miłością. Aby móc prawdziwie kochać, trzeba być bardzo ubogim, a Jezus jest ubogim w najwyższym stopniu. "Ubogich zawsze mieć będziecie, aleja...". Jezus mógł to powiedzieć na parę dni przed swą Męką, gdyż miał zostać przybity do drzewa i poznać to opuszczenie przez Boga: "Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?". Jest ubogim w najwyższym stopniu, a Maryja przyjmuje Go, w tym skrajnym ubóstwie; przyjmuje Go w świetle Ojca, przyjmuje Go, kochając wolę Ojca wobec Niego i rozumiejąc, że właśnie dlatego, że się znajduje w tym skrajnym stanie, jest całkowicie niesiony przez Ojca. Wchodzimy tutaj w wielką tajemnicę Bożego ojcostwa. W tej chwili Jezus miał w swym ludzkim sercu doświadczenie ojcostwa swego Ojca, doświadczenie ostateczne, i Maryja przeżyła je razem z Nim. Maryja miała doświadczenie Ojca, który sam jest miłością i może się posłużyć nawet rozłąką, aby Jej miłość szła aż do końca, gdyż miłość Boga jest substancjalna i jest źródłem wszelkiej miłości" (zob. Vita, dulcedo et spes nostra).


1 2 3  następna
Zobacz także
Agata Jankowiak
Zacznijmy od prostego pytania: czym zajmował się Jezus podczas trzech lat swojej publicznej działalności? Pierwsza odpowiedź jest oczywista: Jezus głosił Ewangelię o Królestwie, wzywał do nawrócenia, uzdrawiał chorych i opętanych. Jednak był jeszcze drugi nurt działalności Jezusa - Jezus przygotowywał swoich uczniów do posługiwania...
 
s. Małgorzata Korniluk FMM
Trudno jest Kościołowi wytłumaczyć się z misji głoszenia Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego. Współczesny człowiek wolałby raczej umieścić Kościół obok innych religii na półeczce w wielkim supermarkecie świata. Co więcej, najlepiej, żeby chrześcijaństwo było kompatybilne z innymi religiami i filozofiami. Tymczasem misja Kościoła zupełnie nie spełnia tych oczekiwań...
 
Łukasz Wojciechowski
Moje pierwsze nabożeństwo majowe pamiętam doskonale. Miałem wtedy może 5 lat. Zabrała mnie na nie mama w piękny, słoneczny dzień. Pamiętam klęczącego kapłana w bogato zdobionej kapie i ogromną złotą monstrancję, z której spoglądał na mnie Zbawiciel.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS