logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Mariusz Pohl
Przymnóż nam wiary
Mateusz.pl
 


Kiedy Apostołowie prosili Chrystusa: „Przymnóż nam wiary”, to prawdopodobnie nie wiedzieli, o co prosili. I to chyba chciał im uświadomić Jezus – jak wielką moc mogą otrzymać do swej dyspozycji. Oczywiście, siła ta w żadnym wypadku nie powinna służyć popisywaniu się sztuczkami typu: „Morwo, przesadź się w morze”. Chrystus to nie David Coperfield: nie chce nas zabawiać, lecz zbawiać. I tak samo Kościół: nie jest instytucją rozrywkową ani magiczną pałeczką, lecz środowiskiem życia duchowego i drogą do Boga
 
W tym życiu i drodze, czynnikiem najważniejszym jest właśnie wiara. To dzięki niej możemy przebyć dystans nieporównanie większy i bardziej nieprawdopodobny, niż z parku na środek morza. Albowiem przepaści między doczesnością, a wiecznością nie da się pokonać w żaden dostępny człowiekowi sposób. Tylko Bóg może nas tam przenieść. O tym cudzie myślał Jezus, ale by się on urzeczywistnił, trzeba wiary o wiele większej niż ziarnko gorczycy. I to wiary właściwie rozumianej.
 
Zauważmy, że Jezus nawet u Apostołów nie znalazł takiej wiary. Chociaż przebywali oni z Nim na stałe, słuchali Jego nauk, byli świadkami Jego cudów – nie wystarczyło to jednak nawet na jedno ziarenko wiary. W porównaniu z nimi, my bylibyśmy zupełnie bez szans. A więc widocznie nie o taką wiarę chodzi, bo nikogo nie byłoby na nią stać. Nie ma być ona naturalnym osiągnięciem czy zasługą człowieka, lecz darem Bożym. Dopiero po Zesłaniu Ducha Świętego stała się ona udziałem Apostołów.
 
I na takiej samej zasadzie może być naszym udziałem. Bóg daje ją każdemu, kto chce. Ale trzeba wyraźnie Bogu okazać swoją wolę przyjęcia daru wiary. Po prostu, człowiek musi zadecydować, że chce wiary, że potrzebuje Boga i Jego daru. Pierwszy impuls pochodzi zawsze od Boga i jest udziałem każdego, komu tylko przyjdzie do głowy choćby cień myśli o Bogu. Decydujące znaczenie ma wtedynasza reakcja: jeśli odpowiemy pozytywnie, rozpocznie się proces przymnażania wiary; jeśli człowiek swoją decyzją odrzuci Boży dar, wtedy łaska wiary zmarnuje się, jak ziarno, które pada na skałę.
 
I dlatego człowiek ponosi odpowiedzialność za to, co zrobi z darem wiary: wykorzysta go czy zmarnuje. Jeśli wykorzysta, i to pierwsze ziarenko wiary zakorzeni się w jego sercu, rozpoczyna się proces ugruntowania i wzrostu wiary. W procesie tym najważniejsza jest modlitwa. I to w różnorakim znaczeniu: jako czytanie, rozważanie i studiowanie Słowa Bożego, jako osobista rozmowa z Bogiem, trwanie we wspólnocie modlitwy czyli uczestnictwo w zgromadzeniu eucharystycznym, ufne przedstawianie Mu swoich potrzeb, szczególnie w zakresie dóbr nadprzyrodzonych.
 
Wejście na tę drogę pomnażania wiary jest obowiązkiem każdego wierzącego. W przeciwnym razie wiara – pozbawiona wzrostu i rozwoju – staje się martwa. Niestety, wielu chrześcijan trwa w stagnacji, poprzestając w zasadzie tylko na chrzcie i formalnych, pobożnościowych gestach. W dodatku wydaje się im, że to bardzo dużo, że i tak robią Panu Bogu wielką łaskę, że Bóg ani Kościół nie mają prawa wymagać niczego więcej, tylko cieszyć się z tego, co jest.
 
A może i my należymy do ich liczby? Może i nam wydaje się, że to Pan Bóg powinien biegać koło nas i dostosować się do naszych życzeń i rozmaitych „ale”, że to my możemy dyktować warunki, a Pan Bóg ma je spełnić, jeśli Mu na nas zależy? Warto się zastanowić, kto w naszym życiu jest ważniejszy: moje „ja” czy Bóg? Od tego zależy wszystko.
 
ks. Mariusz Pohl

fot. GregMontani Greece
Pixabay (cc) 
 
Zobacz także
Jakub Kołacz SJ
Śpiewane w naszych kościołach od przeszło trzech wieków nabożeństwo Gorzkich żali jak żadna inna modlitwa przenosi nas duchowo tysiące lat wstecz do Jerozolimy, w której przebywał razem ze swymi uczniami znany wszystkim w tamtych czasach Nauczyciel z Nazaretu. Niewiele wcześniej wjechał do miasta na osiołku, a Jego przybycie spontanicznie zamieniło się w manifestację uwielbienia dla Boga, który nawiedził swój lud.
 
Lidia Molak
Józefa określa w Biblii bardzo ważne słowo: cadyk, czyli „sprawiedliwy”. Oznacza ono człowieka, który nie tylko przestrzega prawa, ale też wsłuchuje się w słowo Boże i domyśla się, czego Bóg pragnie. Jego zażyłość z Bogiem wywołuje w nim czułość na najdrobniejsze nawet odruchy woli Bożej, które nie są wprost wyrażone – bo wiadomo, że Bóg czasem czegoś pragnie, ale tego nam nie mówi i trzeba się domyślać.

Syn Boży w płaszczyźnie ludzkiej był przygotowany przez Józefa – i jego zawód – do tworzenia zupełnie nowego domu: domu Bożego, budowli duchowej – mówi o. Augustyn Pelanowski OSPPE w rozmowie z Lidią Molak
 
 
s. Ewa Maria od Męki Pańskiej OCD

O jakim „dziś” mówi nam Chrystus? Wróćmy do początku odczytanej przed chwilą perykopy ewangelicznej. Święty Łukasz wyznaje: postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil (…) abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk. Tymi słowami wskazuje, jak ogromne znaczenie ma poznawanie Jezusa: Jego życia, Jego Osoby. Wtedy, gdy odnajdziemy w Chrystusie Tego, który kierowany Duchem Miłości, Jego mocą wkracza w nasze życie, będziemy mogli dostrzec prawdę o Jego zbawczym działaniu w nas.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS