logo
Wtorek, 16 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bernadety, Julii, Benedykta, Biruty, Erwina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Andrzej Siemieniewski
Rola modlitwy w dojrzewaniu do przebaczenia
Zeszyty Formacji Duchowej
 


Jako i my odpuszczamy naszym winowajcom

Dobrze znana jest nam wszystkim prawda wiary: przebaczenie jest wymogiem chrześcijańskiego życia. Dobra Nowina ogłoszona dwadzieścia wieków temu przez Jezusa Chrystusa zawierała bardzo wyraźne wezwania w tym względzie. Nasz Mistrz nakazał swoim uczniom modlić się do Boga tak: "Przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili" (Mt 6, 12). Ci, którzy poszli za Jezusem, mieli jak gdyby powoływać się przed Bogiem na swój własny wzór: "Panie, skoro nam kazałeś przebaczać, więc i Ty nam przebacz". Nakaz ten został w ewangelicznym tekście wzmocniony dalej bardzo wyraźnym uszczegółowieniem nie dopuszczającym już żadnej metaforyzującej drogi interpretacji: 
 
"Jeśli przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień" (Mt 6, 14-15). 
 
Tak samo też z pewnością należy rozumieć słowa Ewangelii mówiące o wstępnym warunku modlitwy do Boga: "Najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim" (Mt 5, 24). Nie można modlić się do Ojca w niebie żyjąc jednocześnie w nieprzebaczeniu wobec współbraci na ziemi. Katechizm Kościoła Katolickiego doda do tego jeszcze inne precyzyjne ujęcie wymagającego wezwania Chrystusowego, ponieważ "zachowanie przykazania Pana ma polegać na żywym i pochodzącym z «głębi serca» uczestniczeniu w świętości, miłosierdziu i miłości naszego Boga" (KKK 2842). W takim kształcie przebaczenie wygląda bardziej na warunek modlitwy, niż na jej rezultat. 

Chrześcijanie myślą o swojej wierze jako o wezwaniu do zgody, miłości i przebaczenia, jako o porywającym apelu do zmiany relacji między ludźmi opartych wcześniej na odwecie i wyrachowaniu. Często jednak bywa tak, że ewangeliczne wezwanie do przebaczenia wygląda porywająco tylko tak długo, dopóki nie zderzy się z kłopotami życiowymi, które nieuchronnie przyniosą ze sobą doświadczenie niezmiernej trudności w przebaczaniu. Prośba modlitewna, aby Bóg przebaczał nam "tak, jak i my przebaczamy", może przemienić się wtedy niemal w ściąganie na własną głowę przekleństwa i kary Bożej. Jeśli bowiem ja sam osobiście doświadczę życiowej niemożliwości odpuszczenia doznawanej krzywdy – może jakiejś niesprawiedliwości doznawanej wielokrotnie, może przez czas dłuższy, może systematycznie od lat – czy moja modlitwa nie stanie się wtedy wzywaniem Boga, aby tak samo i On nie udzielił mi odpuszczenia moich win? "Przebacz nam, jak i my przebaczamy" zamieniłoby się wtedy nieuchronnie w: "nie przebaczaj nam, Panie, skoro i my przebaczać nie potrafimy".
 
Nigdy nie widzieli, żeby ktoś kochał nieprzyjaciela

Przebaczenie jest, być może, najrzadziej spotykaną z chrześcijańskich cnót. Owszem, przebaczenie króluje w natchnionym tekście biblijnym. René Girard, francuski antropolog religii, nawrócony trzydzieści lat temu na chrześcijaństwo w wyniku doznanego cudu uzdrowienia, które zbiegło się u niego z intelektualnym odkryciem specyfiki Pisma Świętego, w udzielonym przez siebie wywiadzie twierdzi, że to właśnie idea przebaczenia doznanego zła stanowi osnowę biblijnego natchnienia. "W mitach ofiara jest zawsze winna. Mity są opowiadaniami z punktu widzenia katów, podczas gdy Biblia przyjmuje punkt widzenia ofiary. Abel jest niewinną ofiarą Kaina [1]."

Łatwiej jednak czytać historię zbawienia napisaną z punktu widzenia skrzywdzonego, łatwiej teoretycznie zapoznać się z narracją zawartą w natchnionym tekście, trudniej natomiast wprowadzić to nauczanie w praktykę własnego życia. W życiu zwykle lepiej udaje się stosowanie nauki pogańskiego mitu, w którym winny jest zawsze ktoś inny, a nigdy – ja sam.

Kiko Argüello, założyciel i lider neokatechumenatu, katolickiego ruchu odnowy przeżycia chrztu, wskazywał już wiele lat temu w swoich katechezach na jedną z przyczyn utraty przez chrześcijaństwo życiowej energii w zlaicyzowanych społeczeństwach Zachodu: "Wiecie, dlaczego ludzie już nie są chrześcijanami? Bo nigdy nie widzieli, żeby ktoś kochał złego, nieprzyjaciela. Nawet ty nigdy tego nie widziałeś w całym twoim życiu!".

Ta poruszająca konstatacja może deprymować; może jednak mieć uzdrawiający efekt, jeśli dopomoże do przypomnienia sobie prawdziwej treści Dobrej Nowiny, takiej, jaka zapisana jest w Piśmie świętym, choćby była niewygodna i rzeczywiście nadzwyczaj rzadko praktykowana, również nieczęsto przez nas samych. "Przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy".

Współczesnemu chrześcijaninowi pewne pocieszenie może przynieść świadomość, że wiele z wartości dominujących w świecie ma zakorzenienie w ewangelicznym wezwaniu do przebaczenia i w dążeniu do współczującego utożsamienia się z ofiarą. Są to takie wartości jak wolność jednostki, zniesienie niewolnictwa i różnych rodzajów poniżającej służby czy troska o ofiary przemocy w skali globalnej. Wartości te zostały wprawdzie często zupełnie zlaicyzowane i zatarto ich ewangeliczne korzenie, a jednak są one owocem globalizacji świata wartości judeo-chrześcijańskich [2]

Wezwanie do przebaczenia ma moc najpotężniejszego świadectwa wiary, również jako znak sprzeciwu. Wiedzą o tym obdarzeni głęboką intuicją chrześcijańską pisarze, skoro Henryk Sienkiewicz w Quo vadis opisał bezwarunkowe przebaczenie wielkich krzywd jako jedyne narzędzie mogące skłonić do wiary wyrachowanego cynika, nie posiadającego żadnych skrupułów. Słowo, które przygarnęło nawet największego grzesznika do Jezusa Chrystusa, brzmiało "Przebaczam!", a było to słowo wypowiedzane przez człowieka, który doznał najwięcej krzywd z jego ręki. O mocy przebaczenia zmieniającego bieg historii wiedzą również pasterze Kościoła, skoro jako jedyną drogę do pojednania po okropnościach II wojny światowej wybrali szlak wskazany drogowskazem, na którym napisane było: "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie". 

Ogólny wzrost świadomości współczucia i przebaczenia, jakkolwiek ważny, jest jednak pokrzepieniem tylko do pewnego stopnia. Zadanie osobistego przebaczenia i darowania tych win, które mnie osobiście dotykają, pozostaje ciągle wielkim i trudnym wyzwaniem dla każdego z nas. Przede wszystkim dlatego, że zadanie to sprzeciwia się podstawowym odruchom "tego świata", a wskutek swej niezwykłości zderza się ze światową mądrością życiową. Ale, jak przypominał D. Bonhoeffer, "«nadzwyczajność» jest wyróżnikiem chrześcijaństwa; z tego powodu chrześcijaninowi nie wolno być takim jak świat; [...] nadzwyczajność to miłość do tego, który nikogo nie kocha i którego nikt nie kocha" [3].
 
Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni

W Jezusowym wezwaniu do przebaczenia dochodzi do spotykania egzystencjalnej niemożliwości przebaczenia (gdy sprzeciwia się ono odruchom ludzkiej natury) z faktyczną jego możliwością (gdy doświadczamy go jako darowanej przez Boga łaski). Pomimo nieprawdopodobieństwa powodzenia w wysiłku przebaczania, po ludzku tylko rzecz biorąc, czasem jednak wysiłek ten zostaje zwieńczony sukcesem. Ma to nieodmiennie wszelkie znamiona cudu, a więc interwencji Bożej łaski w to, co bez dopuszczenia Boga do głosu musiało by zakończyć się klęską. 
 
Cud taki bywa doświadczeniem naszej codzienności. Oto na przykład małżeństwo czekające na kolejną, tym razem decydującą już rozprawę rozwodową, znajduje się wbrew swym uprzedzeniom i wbrew podjętym wcześniej decyzjom na weekendowych rekolekcjach "Dialogu małżeńskiego". Następuje cud pojednania. 
 
Wiara w to, że cuda takie są możliwe, sięga samych początków historii chrześcijańskiej. W wielu religiach przypomnienie momentu początkowego, wspomnienie chwili założycielskiej bywa okazją do chlubienia się militarnymi sukcesami pierwszych zwolenników nowej wiary lub ich niezwykłą mądrością duchową. Zupełnie inaczej ma się sprawa z uczniami Jezusa. Właśnie początki ich historii duchowej bazują na przebaczeniu i bez niego byłyby zupełnie niemożliwe. Chrześcijaństwo od samego początku wskazuje na moc przebaczenia. "Kiedy [Paweł] przybył do Jerozolimy, próbował przyłączyć się uczniów, lecz wszyscy bali się go, nie wierząc, że jest uczniem" (Dz 9, 26). Dlaczego? Bo za dobrze pamiętali czas, kiedy ten sam człowiek, wtedy jeszcze znany pod imieniem Szawła, "siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich" (Dz 9, 1). Przełom w sytuacji nowej wiary, otwierający bramę do spektakularnych sukcesów apostolskich, stworzyła właśnie postawa przebaczenia: "Dopiero Barnaba przygarnął go i zaprowadził do Apostołów [...] Dzięki temu przebywał z nimi w Jerozolimie" (Dz 9, 27).
 
1 2  następna
Zobacz także
Karolina Polak

Żadna inna książka ani księga nie mówi o miłości więcej niż Pismo Święte. W Biblii słowo miłość jest wielokrotnie odmienione przez wszystkie przypadki. Skoro pada ono tak często, musi być niezwykle ważne w oczach Boga. Warto przyjrzeć się, do jakiej miłości zachęca nas na kartach Pisma Świętego sam Jezus.

 
Paweł Hańczak OCD

Św. Teresa chce nam pokazać, jak przy pomocy pokory oczyścić i naprostować postawę wobec Boga i siebie samych, a w konsekwencji uporządkować własne życie uczuciowe. Rozwija się ona w nas wówczas, gdy uznamy we własnym sercu i potwierdzimy  życiową postawą, że Bóg jest wszystkim, że od Niego pochodzi wszelkie dobro, że sami z siebie nic nie możemy uczynić i że nie jesteśmy samowystarczalni. Święta wie, że nawet wśród osób pobożnych rozpowszechniło się wiele fałszywych koncepcji dotyczących pokory...

 
Andrzej Jędrzejewski
Tak sobie myślę od czego zależy decyzja o nawróceniu? Na pewno od wielu czynników, ale sądzę, że także od pracy. Od pracy wkładanej w to, w jakim "środowisku" przebywa nasza dusza i całe nasze życie emocjonalne. Proponuję zastanowić się, rozważyć czy mamy czas w grafiku dnia codziennego na aktywność w sferze duchowej?...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS