logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Christoph Theobald
Rozeznawanie powołania. Odkrycie, wybór, rozwój
Wydawnictwo W Drodze
 


Czy ono na nas „spada” z nieba i jesteśmy „skazani” na określoną rolę społeczną, bez możliwości decydowania?
A może podejrzewamy Boga o to, że zamierza nas „wcisnąć” w przygotowany z góry życiowy gorset?
Jak szukać i znaleźć swoje miejsce w życiu?
 
Odpowiedzi na te pytania pomaga znaleźć książka Christopha Theobalda – oryginalna i głeboka, odpowiednia na czasy przemian, jakie obecnie przeżywamy. Uczy nas, jak mamy odkrywać w naszym życiu chrześcijańskie powołanie „bycia człowiekiem”, meżczyzną czy kobietą, i dostrzegać bogactwo powołań osobistych, które rodzą się w Kościele. 
 

Wydawca: W drodze
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-7033-828-2
Stron: 280
Rodzaj okładki: Miękka

 
Kup tą książkę 
 
 

 

Wprowadzenie

Ta książka ma już długą historię; wiele zawdzięcza grupom formacyjnym ROC (Association Roche-Colombe), utworzonym w roku 1998 przez Édouarda Pousseta i Marie-Jo Deniau [1]. Wiele razy odkładana, została wreszcie ukończona pod wpływem listu jednego z przyjaciół, który napisał do mnie przed kilkoma tygodniami:


Drogi Christofie,

chciałbym podzielić się z Tobą zdumiewającym doświadczeniem, które bardzo mnie ucieszyło, a jednocześnie skłoniło do postawienia wielu pytań… Kiedy w pewną lipcową niedzielę wybrałem się do kościoła w jednym z wiejskich departamentów na południu Francji, dowiedziałem się, że ksiądz, administrujący dziesiątką kościołów, miał wypadek. W tych letnich miesiącach było już zbyt późno, aby znaleźć zastępstwo. Wierni, zarówno mieszkańcy regionu, jak i goście przebywający tu na wakacjach, zebrani, aby przeżyć tak przez wszystkich oczekiwany moment spotkania i skupienia, znaleźli się bez swojego pasterza. Nawa starego wiejskiego kościoła, wspaniale odrestaurowanego przez gminę, była wypełniona; wszyscy czekali. Głos zabrała kobieta, która wyjaśniła sytuację. To właśnie ona, z prostotą, ciepłem i spokojem prowadziła przez cały czas modlitwę. W pierwszych ławkach po prawej mały chór, pod kierunkiem mężczyzny po pięćdziesiątce, pomagał zebranym w śpiewie.


Modliliśmy się, śpiewaliśmy Gloria i słuchaliśmy czytań w wykonaniu osób, które, jak się wydaje, przygotowały się do tego. Po Ewangelii animatorka i jej mąż, gitarzysta prowadzący chór, krótko opowiadali o rekolekcjach w Aubrac[2], w których uczestniczyli wraz z młodzieżą chrześcijańską; ktoś inny dorzucił kilka słów komentarza na temat Słowa Bożego, i, po wyznaniu wiary, modlitwie wstawienniczej (dobrze przygotowanej) i tradycyjnej zbiórce pieniężnej, zapadła wielka cisza… Potem zostaliśmy poproszeni o powstanie, zaśpiewaliśmy Ojcze nasz i otrzymaliśmy komunię, której towarzyszyła muzyka wprowadzająca w nastrój medytacji. Zebrani znów pogrążyli się w ciszy… Animatorka wypowiedziała modlitwę końcową; z ambony dzieliła się ze zgromadzonymi kilkoma nowinami. Gdy przebrzmiały ostatnie dźwięki śpiewu końcowego, nawę wypełnił radosny zgiełk.

Przeżyłem trzy kwadranse niespotykanej intensywności duchowej. Wyraźniej niż kiedykolwiek uświadomiłem sobie, jak pewnie każdy z zebranych, że nawet w sytuacji nieobecności swojego pasterza ta wspólnota nadal istnieje. Odczuliśmy, może jeszcze silniej w tak delikatnej sytuacji, co te niedzielne zgromadzenia mają w sobie zdumiewającego, a nawet cudownego.

Muszę Ci wyznać, że w żadnym momencie nie złapałem się na wewnętrznym zrzędzeniu na sytuację w Kościele i brak księży albo na szukaniu innych możliwych rozwiązań, które pozwalałyby sterować tą coraz trudniejszą sytuacją duszpasterską. Ogarnęło mnie raczej głębokie wzruszenie, byłem pełen podziwu dla tych ludzi, którzy od razu wiedzieli, co należy zrobić. Odczuwałem wielką wdzięczność dla nieobecnego kapłana: to jego sposób prowadzenia wspólnoty sprawił, że wydarzenia tego niedzielnego poranka stały się możliwe. A w tle uczucia cichej radości narzuciły mi się inne pytania: czego dowodzi zdolność tej grupy wiernych do tak właściwej reakcji? Co uczyniło ją możliwą i co będzie jej sprzyjać w przyszłości?

Z góry dziękuję, że któregoś dnia przekażesz mi swoje refl eksje na temat mojego opowiadania. Z wyrazami przyjaźni
Sylvain

W ostatnich latach nasze Kościoły diecezjalne czy lokalne poświęcały wiele energii na zmianę struktury swoich terytoriów duszpasterskich i na dostosowanie jej do liczby będących do dyspozycji księży. To operacja niezbędna i skomplikowana, której skutkiem jest jednak często wewnętrzna rezerwa, a nawet zniechęcenie ze strony osób odpowiedzialnych oraz wiernych. Od pewnego czasu nurtuje mnie pytanie, które powróciło przy okazji listu Sylvaina: czy wystarczająco uważnie wsłuchujemy się w to, co Bóg chce nam rzeczywiście powiedzieć poprzez tę próbę? Czy, przynajmniej w części, przywiązanie do utrwalonego obrazu Kościoła nie jest duchowym zagrożeniem? Bardziej fundamentalnie – czy nasze wyobrażenie „powołania” i „powołań” nie jest zbyt nieostre, abyśmy potrafi li je rozpoznać, gdy pojawia się dziś w naszych wspólnotach? Od pewnego czasu planowałem, że zastanowię się nad tym głębiej. List Sylvaina spowodował, że zdecydowałem się napisać tę książkę.

Chciałbym, aby Rozeznawanie powołania stanowiło mój wkład w poszerzanie spojrzenia na podstawy duchowe naszej wspólnej natury ludzkiej i Kościoła, który działa w jej służbie. Moim zamierzeniem jest przetarcie drogi dostępu do jego bogatych zasobów, sprawdzenie, co otrzymaliśmy już zupełnie bezinteresownie, zanim zrobiliśmy cokolwiek dla stworzenia projektów duszpasterskich i wprowadzenia ich w życie. To właśnie stara się nam wytłumaczyć apostoł Paweł, używając metafory wiejskiej – „pola”, albo miejskiej – „budowy”. Dane jest nam, jak mówi, sadzić i podlewać, jeżeli nie zapominamy, że tym, „który daje wzrost, [jest] Bóg” (1 Kor 3,7)[3]. Możemy z pewnością być dobrymi architektami i budować, musimy jednak stale pamiętać o tym, że „nikt […] nie może położyć innego fundamentu oprócz tego, który jest już położony” (1 Kor 3,11). Jakie to „pole” zostało nam dane? Jakie są te „fundamenty już położone”? Oto pytania, na które chciałbym odpowiedzieć.

Termin „powołanie” oznacza dokładnie bezinteresowny dar, ten nieustannie odnawiany zasób energii, który nie przestaje zasilać głębi natury ludzkiej i Kościoła. Przez długi czas uwaga skierowana była raczej na jego aspekt społeczny, w pewien sposób na widoczny rezultat procesu, podczas gdy sam proces jako taki pozostawał ukryty. Mówimy: „on ma powołanie, ona ma powołanie”, w domyśle – powołanie kapłańskie lub zakonne, „ale ja go nie mam...”. Czy dzisiaj nie powinniśmy skoncentrować się raczej na doświadczeniu, które się za nim kryje? Zapominamy, że w tym słowie, którym określa się potocznie rodzaj „posiadania”, zawiera się także „działanie”. W doświadczeniu powołania to sam Bóg jest tajemniczym podmiotem aktu wezwania ( vocare) – nazywanego „powołaniem”. To On zwraca się do każdego z nas jako do „podmiotu” zdolnego słyszeć i „być posłusznym” (od łacińskiego: oboedire), co mocno podkreślano w niedawnej przeszłości, mniejszą wagę przywiązując często do „słuchania”, na którym opiera się wszelkie prawdziwe „posłuszeństwo”. To elementarne doświadczenie naszej wiary, słuchanie wezwania Boga, musi z pewnością kształtować się i rozwijać w Kościele, ale tak jak „pole” oczekujące na uprawę lub „fundamenty” przygotowane pod budowę. W naszym duszpasterstwie zbyt często zapominamy, że jeżeli chcemy pójść dalej, najpierw powinniśmy zidentyfi kować doświadczenie wezwania, w pewien sposób je „oswobodzić”, żeby uczynić je widocznym i czytelnym.

Aby widzieć problem jaśniej, musimy sprecyzować słownictwo stosowane w odniesieniu do powołania i wezwania, wprowadzić niezbędne rozróżnienia i zrozumieć doświadczenie lub doświadczenia, do których się te słowa i rozróżnienia odnoszą. Moim celem jest pomóc czytelnikowi w znalezieniu dostępu do tej sfery i rozpoznaniu własnego powołania, jakiekolwiek by ono było. Wymaga to także refl eksji na temat kryteriów czy reguł jego rozpoznawania. Nic więc dziwnego, że moje słowa nawiązują do wcześniejszych rozważań na temat „duszpasterstwa obdarzającego życiem” [4]. Metafora obdarzania życiem, „płodności”, jest innym, bardziej pierwotnym sposobem wyrażenia sedna wszelkiego doświadczenia „powołania”: i tu, i tam chodzi o to, aby nie zatrzymywać się na poziomie refl eksji teoretycznej, ale aby proponować sposób działania. Doświadczenie duchowe człowieka, o którym będziemy tu mówić, jest wynikiem przenikania się pewnego sposobu czytania Pism, szczególnie Ewangelii, i spojrzenia nowymi oczami na swoją własną egzystencję. Ten sposób myślenia ożywia także głęboko pedagogikę chrześcijańskiego wtajemniczenia, której ostatnie ofi cjalne dokumenty Kościoła na temat katechezy [5] dostarczyły nowego impulsu.

Rozpoczniemy naszą drogę od spotkania z kilkoma postaciami biblijnymi Starego i Nowego Testamentu; poprosimy je o wprowadzenie nas w doświadczenie słuchania, jedynego sposobu identyfi kowania Tego, którego nazywamy Bogiem, właśnie dzięki Jego „Głosowi” (rozdział 1). Będziemy wówczas mogli, w drugim etapie, odróżnić „powołanie człowieka” od „powołania chrześcijanina”; o tym zasadniczym rozróżnieniu przypomniał Sobór Watykański II. Pozwoli nam ono na opisanie fundamentalnej struktury ludzkiej egzystencji, rozpiętej pomiędzy narodzinami a śmiercią, na usytuowanie w niej doświadczenia słuchania i tego, co usłyszymy, na pokazanie, że człowiek potrzebuje postaci, z którymi może się utożsamiać, aby móc nadać kształt swojemu życiu i spotkać wreszcie Jezusa Chrystusa, który wprowadza nas w ostateczne wymiary naszego „formowania” na obraz Boga. Iść za Nim albo Go naśladować to dwa nowotestamentowe sposoby opisania Chrystusowego lub mesjańskiego powołania chrześcijanina (rozdział 2).

W oparciu o Pierwszy List do Koryntian i inne teksty Nowego Testamentu wprowadzimy następnie nowe rozróżnienia, opisujące różnorodność form, w jakich urzeczywistnia się powołanie chrześcijanina. Będziemy musieli opowiedzieć o wezwaniach indywidualnych jako o różnych sposobach oddania siebie i wyjątkowych darów, które otrzymaliśmy, w służbę innych, za każdym razem w społeczeństwie i w łonie Kościoła. Nie zapomnimy też, wśród wielu innych, o wezwaniu do bycia pasterzem, które otrzymało w Kościele szczególny status. Choć doświadczenie powołania łączy każdego z nas intymną i wyjątkową więzią z Bogiem, nie zawsze jest ono wolne od iluzji i wymaga potwierdzenia przez innych, zwłaszcza w momencie, gdy wpisuje się w określoną rolę społeczną. To tajemnicze połączenie między duchowym „odbiorem” wezwania i jego braterskim rozpoznaniem przez Kościół zachęca do spotkania z kilkoma postaciami biblijnymi i uświadomienia sobie ich wielkiej różnorodności kulturowej. Rozbieżność między indywidualnymi przeżyciami duchowymi i kryteriami stosowanymi tu i teraz przez Kościół i społeczeństwo bywa niekiedy próbą, której trudności nie zamierzamy przemilczać. Pokażemy przede wszystkim, w jaki sposób ta „niezgodność”, charakterystyczna dla „międzyepoki” czy okresów gwałtownych przemian kulturowych, może prowadzić do odkrycia nieznanych dotąd źródeł czy zasobów (rozdział 3).

Poszukiwanie własnego powołania wymaga dzisiaj z pewnością precyzyjnego poglądu na to, czym ono jest w swoich najróżniejszych wymiarach, ale także uświadomienia sobie wyborów duchowych, jakie za sobą pociąga. Tę drogę poszukiwania po omacku i rozróżniania wyznacza praktyka; spróbujemy wytyczyć jej najważniejsze etapy (rozdział 4). Na zakończenie wrócimy do wspólnot chrześcijańskich, o których nietrwałości we współczesnym świecie przypomniał w swoim liście Sylvain, i zastanowimy się nad sposobami, w jakie „wzywają” swoich członków zależnie od ich powołania.

Czy nie jest dla nich zagrożeniem fakt, że kierując się sprzeciwem wobec sytuacji odbieranej jako pilna i nadzwyczajna, dla wprowadzenia w czyn swoich projektów duszpasterskich zbyt często rekrutują dawnych i nowych przybyszów, nie interesując się przede wszystkim osobami i wyjątkowymi darami, w jakie każda z nich została wyposażona? Zgoda na zmianę kierunku naszych dążeń i naszych zwykłych sposobów działania wymaga bez wątpienia umiejętnego dostosowania kryteriów wyboru do rzeczywistości każdej wspólnoty i „przetłumaczenia” czy przeniesienia na poziom zespołu „znaków nawigacyjnych” odnoszących się do poszukiwań indywidualnych. Elementem tej zmiany jest uznanie wszystkich osobistych powołań za wyraz naszego powołania otrzymanego przy chrzcie i z tego tytułu za służbę zawsze absolutnie niepowtarzalnemu powołaniu człowieka, powołaniu tych wszystkich kobiet i mężczyzn, których spotykamy na co dzień. Wspólnota, która zaczyna dostrzegać to tajemnicze bogactwo, ukryte nie tylko w niej samej, ale także w jej otoczeniu, buduje na niewzruszonym fundamencie i uprawia pole, którego tajemnicza urodzajność jest gwarantowana przez Boga (rozdział 5).

Dedykuję tę książkę tym, którzy brali udział w formacji ROC i jej towarzyszyli lub nadal towarzyszą, z daleka lub z bliska: Édouardowi Poussetowi (†), Marie-Jo Deniau, Denise Vicat i jej mężowi, Évelyne Slove, Patrickowi Goujon, Brigitte Freté, jak również Dominique Andrade, Philippe’owi Bacq i Odile Ribadeau-Dumas, Claire-Anne i Jeanowi-Bernardowi Baudin, Philippe’owi Charru, Marice i Bertrandowi Thomas z Chartreuse de Sélignac i wielu innym osobom z sieci Roche Colombe. Specjalne podziękowania dla Agnes Rochefort-Turquin za jej roztropne uwagi i wysiłek powtórnego czytania tekstu.

Montreal, 4 października 2008 – dzień św. Franciszka z Asyżu 16

___________________
Przypisy:

[1] Formacja humanistyczna, duchowa i intelektualna dla studentów i dorosłej młodzieży rozpoczynającej życie zawodowe, proponowana wraz z siecią Association Roche-Colombe; M.-J. Deniau i C. Theobald, „Quand le gout de l’Évangile suscite des choix d’existence. Parcours de formation pour de jeunes adultes” (Gdy rozmiłowanie w Ewangelii kieruje wyborami życiowymi. Droga formacyjna dla młodych dorosłych), w: P. Bacq i C. Theobald (red.), Une nouvelle chance pour l’Évangile. Vers une pastorale d’engendrement (Nowa szansa dla Ewangelii. Ku duszpasterstwu obdarzającemu życiem), Lumen Vitae–Novalis–Atelier, Bruksela–Montreal–Paryż 2004, s. 185–200.

[2] Nazwa regionu na południu Francji – przyp. tłum.

[3] Wszystkie cytaty z Pisma Św. z: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, opracował Zespół Biblistów Polskich z inicjatywy Towarzystwa Św. Pawła, Edycja Św. Pawła, Częstochowa 2009 – przyp. tłum.


[4] P. Bacq i C. Theobald (red.), Une nouvelle chance pour l’Évangile..., s. 185–200. Zob. także P. Bacq i C. Theobald (red.), Passeurs d’Évangile. Au-tour d’une pastorale d’engendrement (Przekazujący Ewangelię. Wokół duszpasterstwa obdarzającego życiem), Lumen Vitae–Novalis–Atelier, Bruksela–Montreal–Paryż 2008; C. Theobald, Transmettre un Évangile de liberté (Przekazywać Ewangelię wolności), Bayard, Paryż 2007.


[5] Konferencja biskupów Francji, Texte national pour l’orientation de la catéchese en France et principes d’organisation (Tekst ogólnokrajowy na temat ukierunkowania katechezy i zasad organizacyjnych), Bayard–Fleurus-Mame–Cerf, Paryż 2006.


Zobacz także
Justyna Nowak
Adam Chmielowski Urodził się w rodzinie zubożałej szlachty 20 sierpnia 1845 r. w Igołomii koło Krakowa. Jako siedemnastolatek przyłączył się do powstania styczniowego. W bitwie pod Mełchowem odniósł ciężką ranę - granat strzaskał mu nogę. Odtąd nosił protezę. Trafił do niewoli, ale udało mu się z niej uciec. Wyjechał do Paryża. Po amnestii wrócił do Warszawy i rozpoczął studia malarskie...
 
ks. Cezary Korzec

Dla osoby obytej z Pismem Świętym albo tekstami liturgicznymi dzisiejsza lekcja może wydawać się prosta i bardzo zrozumiała. Sens pierwszej części dzisiejszej lekcji rozpoczynającej się od słów „Duch Pański nade mną” łatwo jest wyczerpać stwierdzając, że w tymi samymi słowami inauguruje swoją działalność publiczną w synagodze w Nazarecie Jezus (por. Łk 4,16). 

 
Andrzej Koprowski SJ
W Europie narasta kryzys więzi międzyludzkich i umiejętności rozmawiania, ale też różnienia się. Jakby znikł fundament, na którym się stoi, o który można się oprzeć, który daje poczucie sensu i tożsamości, identyfikacji samego siebie we wspólnocie; odniesienia dla wszelkiego wartościowania i budowania przyszłości...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS