logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Józef Augustyn SJ
Sam nigdy nie wytrzeźwieję
Życie Duchowe
 


Jak odnajduje się w tym Pańska rodzina?

Swoją działalność prowadzę już od dwudziestu lat. Żona pomaga mi i wspiera mnie. Razem organizujemy też rekolekcje w ośrodkach odwykowych czy prelekcje na temat trzeźwości dla młodzieży. Na początku lat dziewięćdziesiątych dwa lata szukałem kogoś, kto razem ze mną chciałby mówić w ośrodkach odwykowych o Jezusie. Pierwsze rekolekcje odbyły się w 1995 roku, w Gorzycach na Śląsku, gdzie do dziś są regularnie organizowane co dwa miesiące. Rekolekcje prowadzimy też w innych miastach: w Krakowie, w Łomży, w Suwałkach.

A Państwa dzieci?

Mamy dwóch synów: dwudziestodwuletniego i piętnastoletniego. Synowie wychowali się w tym, więc dla nich w agroterapii nie ma niczego dziwnego. Myślę, że dzięki temu są bardziej wrażliwi na cierpienie drugiego człowieka. Starszy syn studiuje nawet resocjalizację. W przyszłości chce moją działalność kontynuować i rozwijać.

Jest Pan bardzo zaangażowany w pomoc osobom uzależnionym: okazuje im Pan wiele troski, czasu, serca. Spontanicznie rodzi się pytanie o powody tego zaangażowania.

Ja sam jestem osobą uzależnioną. Jestem alkoholikiem. W zeszłym roku minęło dwadzieścia lat, odkąd zaczął się mój proces trzeźwienia. Bo to jest proces, który nadal trwa. Sam więc to przeżyłem – przeżywam i wiem, jak cierpi osoba uzależniona. To jest moje główne źródło wiedzy o alkoholizmie i metodach leczenia.

Nie chcę się usprawiedliwiać, bo przeszłość mnie nie tłumaczy, ale daje mi głębokie zrozumienie siebie. Gdy miałem trzynaście lat, mój ojciec pił z moim trenerem, a ja piłem z moimi kolegami, naśladując dorosłych. W siedemnastym roku życia byłem już alkoholikiem. Dzisiaj nie mam żalu do nikogo, ale wiem, jak ważna jest odpowiedzialność rodziców i wychowawców. Moi synowie nie piją. Celowo to podkreślam, aby pokazać, jak istotne jest środowisko rodzinne w wychowaniu dzieci.

Pan mówi: "Jestem alkoholikiem", choć już od dwudziestu lat nie pije. W grupach Anonimowych Alkoholików jej członkowie także w ten sposób się przedstawiają. Skąd zwyczaj tego nieustannego przypominania światu o tym? Czy to jest potrzebne?

Światu może nie, ale sobie tak. Światu nie muszę o tym przypominać i mówię o swoim uzależnieniu, tylko jeśli potrzebne jest moje świadectwo. Natomiast sobie muszę to powtarzać codziennie, bo muszę nieustannie o mojej chorobie pamiętać. Wspominałem już wcześniej, że alkoholikiem jest się do końca życia. Nie piję dwadzieścia lat, ale tak naprawdę jeden kieliszek dzieli mnie od tego, który dopiero wchodzi na drogę abstynencji. Dlatego codziennie sięgam po Dwadzieścia cztery godziny. To książeczka, w której zawarte są myśli na każdy dzień dla trzeźwiejących alkoholików.

Jezus powiedział do paralityka: Wstań, weź swoje nosze i chodź (J 5, 8). Dla mnie tymi noszami jest choroba alkoholowa. To, co mogło być moim przekleństwem, stało się błogosławieństwem, bo kiedy wszedłem na drogę trzeźwości, wszedłem też na drogę rozwoju duchowego. W 1994 roku pierwszy raz przyjechałem na rekolekcje ignacjańskie do Czechowic-Dziedzic, by bliżej poznać świat modlitwy. Miałem za sobą trzy lata trzeźwości, ale moje życie modlitewne i sfera duchowa były zaniedbane. I tak zaczęło się moje nawrócenie. Za to dziękuję Panu Bogu.

Nie napawa mnie dumą to, co robiłem w przeszłości, ale nie wstydzę się tego, kim jestem, bo dzięki temu także pomagam innym.

Jest Panu łatwiej pomagać, bo z autopsji zna Pan mechanizmy obronne stosowane przez uzależnionych.

Trudno oszukać trzeźwiejącego alkoholika. Ja po prostu widzę pewne chwyty już "na dzień dobry": magiczne zapewnienia, obietnice bez pokrycia, zaprzeczenia. W przeszłości robiłem to samo. Widzę także, kiedy u osoby uzależnionej proces trzeźwienia się zatrzymuje. Ktoś w dalszym ciągu nie pije, ale jest to już tylko abstynencja, a nie trzeźwość. Brakuje zmiany mentalności i postawy życiowej. Jako terapeuta, ale też jako właśnie alkoholik Waldek, rozpoznaję tych, którzy trzeźwieją, i tych, którzy są abstynentami. Tylko że bycie abstynentem to za mało.

Nie wierzy Pan w prawdziwe wyjście z uzależnienia bez zmiany życia.

Bez tego człowiek z jednego uzależnienia popada w inne. To mechanizm kompensacji. Alkoholik przestaje pić, ale staje się pracoholikiem, seksoholikiem, uzależnionym od Internetu, jedzenia czy czegokolwiek innego. Jest więc abstynentem, ale nie jest trzeźwy. Trzeźwość to głębsza świadomość siebie, przemiana życia i wartości. To po prostu nawrócenie.
 
poprzednia  1 2 3 4 5
Zobacz także
Justyna Siemienowicz
Czym jest mądrość serca? Autor Listu do Efezjan pisał o „pełnych światła oczach serca” (Ef 1,18). Jaka to głęboka i piękna intuicja! Światłe, oświecone oczy serca – tym właśnie jest nadzieja. 

Z ks. Wacławem Hryniewiczem OMI rozmawia Justyna Siemienowicz
 
Antoni Skowroński
Mając wiarę, że nad każdym z nas czuwa Bóg i wszystkie nasze sprawy są w Jego rękach, mamy – niemal automatycznie – także i nadzieję… Wydaje się jednak, że nie zawsze te dwie cnoty idą ze sobą w parze. Większość ludzi przyznaje się do wiary, ale też jednocześnie powiedzenie o nadziei – matce głupich jest bardzo popularne.
 
ks. Jacek Siepsiak SJ
Wspólnota Kościoła posługuje się mediami i dostrzega, że są szansą w komunikacji ze współczesnym człowiekiem. Ale stara się też oddziaływać na nie, chociażby przez różnego rodzaju zasady etyczne, które zaszczepia w mediach poprzez swoje komunikaty. I tu widziałbym też zadanie dla rzecznika prasowego. Dziennikarze są przecież dla niego naturalnym środowiskiem, w którym żyje i pracuje. W tych kontaktach z jednymi dziennikarzami rozmawia się łatwiej, z innymi trudniej. 
 
Z ks. Józefem Klochem, długoletnim rzecznikiem Konferencji Episkopatu Polski, rozmawia Jacek Siepsiak SJ
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS