logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jerzy Mikułowski Pomorski
Samotność dobra czy zła?
Zeszyty Karmelitańskie
 


 
 Bliźni – piekło czy niebo?
 
Piekło to inni ludzie – pisał Sartre, a jego dramat Przy drzwiach zamkniętych tłumaczył, jak wielkim cierpieniem jest bycie skazanym na innych ludzi. Ale Arystoteles, komentując grecką karę ostracyzmu – pisał: ten, kto nie żyje wśród ludzi, jest albo bestią, albo bogiem. Jeżeli wziąć zwierzę za bestię, to antynomia ta wcale nie jest trafna – zwierzę to istota stadna. Jeżeli bestia to kwalifikacja moralna (a bestia jest złem wcielonym), to prowadzi nas to do samotności szatana. Czyżby to była samotność piekielna?
 
Bóg może żyć bez towarzystwa, to dalszy wniosek filozofa; bo z kim mógłby „przystawać”? Kto godzien jest Boskiego towarzystwa? Czyje towarzystwo jest Bogu potrzebne? A jednak grecki Olimp był żywą społecznością, a dla katolika „świętych obcowanie”, w które mamy wierzyć, wskazuje, że obecność innych jest Panu miła. Dla wiernych to sens niebiańskich rozkoszy. Może zatem Arystoteles powtarzał tylko swoją regułę „złotego środka”: umiarkowanie – tak w samotności, jak i w towarzystwie? Daleko byśmy w ten sposób nie zaszli, bo też filozofowie sprawy nam nie ułatwiają…
 
Uścisk dłoni Papieża
 
Jan Paweł II poszukiwał drugiego człowieka. Kontakt z nim zaczynał się od wyciągniętej dłoni. Wiem o tym dobrze, bo kiedyś jako uczestnika uczelnianej wizyty w Watykanie poproszono mnie, bym wręczył Mu prezent, który musiałem trzymać oburącz. Nie miałem więc wolnej ręki do przywitania, co zirytowało Ojca świętego; szybko musiałem więc odłożyć eleganckie pudło, by przyjąc uścisk papieża. Papieski uścisk, długi i ciepły, jego ujmowanie czyjejś dłoni w jego dwie, szukanie ciepła ludzkiego ciała, to jakby mierzenie temperatury, związane z głębokim spojrzeniem w oczy – dla potwierdzenia, czy ten sensualny sygnał nie kłamie. To wszystko nie mogło mylić: zależało Mu na obecności drugiego człowieka, bo ta dawała Mu siły; w końcu potwierdzała, że samotność dawałaby poczucie daremności Jego misji. Ileż jest w Jego metaforyce odwołań do kontaktu fizycznego, tego obejmowania wiernych, ludzkości, świata, apeli o przestrzenną bliskość („bądźcie ze mną”), pielgrzymowania do różnych miejsc, ale i spotykania tam tłumów. Papież epoki komunikacji wirtualnej walczył o realną bliskość z ludźmi.
 
Przezwyciężenie samotności jest posłannictwem Kościoła, gdyby tego nie osiągnięto, szatan by zwyciężał. Szatańska samotność.
 
Gdzie jest społeczeństwo?
 
Przez blisko sto lat (dla jednych dłużej, dla innych krócej) żyliśmy w przekonaniu, że istnieje społeczeństwo. Dziś nie jest to wcale oczywiste. Socjologia nie wypracowała tak uniwersalnych pojęć, jak: jednostka, grupa, rodzina, tłum, państwo, instytucja, masy. One były wszędzie i w każdej epoce, społeczeństwo nie; dlatego zawsze mówiąc o społeczeństwie, opatruje się je epitetem – narodowe, przemysłowe, ponowoczesne itd. Społeczeństwo wyłania się jako twór historyczny właściwy pewnemu typowi stosunków, gdy wspólne przetrwanie wymaga wysiłku wszystkich, podziału pracy i obowiązków. Dziś okazuje się to niepotrzebne, społeczeństwo utożsamiane jest z organizacją socjalną. Obecnie to ekonomika pracy wyznacza nasze prawa do porządku i opieki. Te prawa są przypisane jednostce, a nad nimi czuwa system bankowy. On to dysponuje kapitałem ekonomicznym, który nie potrzebuje już społeczeństwa – zorganizowanego kapitału ludzkiego. Ale kapitał ekonomiczny łatwo jest ukraść, zatem ktoś musi zorganizować ludzi, by pomogli go ocalić i właściwie użyć. Potrzeba więc społeczeństwa, żeby zapanował porządek. Ale czy społeczeństwo to tylko policja?
 
Z drugiej strony życie w ludzkim kolektywie, nie tym z wyboru, ale z przymusu, tak dalece nam się sprzykrzyło, tak długo było symbolem zależności i braku podmiotowości, tęsknota za indywidualistyczną samotnością była tak silna, że doczekała się swojej realizacji.
 
Życie gromadne a życie indywidualne
 
Problem życia w gromadzie i życia samotnego towarzyszy nam od urodzenia. O naszej gromadności i samotności decyduje seria wydarzeń, nad którymi mamy ograniczoną kontrolę. Czy będę miał rodzeństwo, czy też pozostanę jedynakiem? Czy moja rodzina będzie kompletna, czy śmierć lub rozwód pozbawią mnie jej ważnej części? Czy będę miał przyjaciół, czy tylko kolegów? Czy wybiorę pracę w zespole, czy będę sam rozwiązywał zawodowe problemy? Czy wytrwam długo jako tzw. singiel, czy może zwiążę się z kimś na stałe? Czy wytrwam w małżeństwie? W końcu, kto pierwszy odejdzie? Każdy taki przypadek to balansowanie między gromadnością a samotnością. Kto jest do tego najlepiej przygotowany? Nie ma na to dobrej odpowiedzi. Zdaje się, że jedynak sam uczy się rozwiązywać problemy, czy chociażby zwalczać nudę samotnej zabawy, lecz nie na darmo przedstawia się go jako osobę uzależnioną od matki, niezdolną do samodzielnego działania. Czy takie osoby zdane na starszych to te, które nie podołały samotności?
 
Może stąd wlaśnie rodzi się trwała zależność od tych, którzy odeszli. Nasi zmarli mają nad nami władzę, ponieważ przenieśli więzy gromadne poza grób. Treści tych więzów nie można już negocjować, anulować kiedyś wydanych nakazów ani ich zmienić.
 
 
1 2  następna
Zobacz także
Grzegorz Sokołowski
Gorzkie żale to szczególna modlitwa mająca na celu rozważanie męki Jezusa Chrystusa w okresie Wielkiego Postu. Zwykle jest połączona z wystawieniem Najświętszego Sakramentu i najczęściej jest to modlitwa śpiewana. Jednak nawet współcześnie jego odmawianie pozostaje typowo polskim zwyczajem...
 
Grzegorz Sokołowski

Każde dzieło – a więc i dzieło sztuki – jest owocem samoogranicze­nia. Choćby dlatego, że powstaje jako rezultat wyboru jednej drogi spośród wielu możliwych. Ale też z bardziej prozaicznego powodu – bo wymaga pracy, która w ostateczności zawsze sprowadza się do skupiania i zagęszczania, do ponawiania prób i weryfikowania ich efektów. Jednym z istotnych elementów procesu tworzenia jest od­rzucanie; jeśli w dziele czegoś jest „za dużo”, od razu postrzegamy je jako nieudane. Mówimy wtedy, że opowieść jest „przegadana”, obraz „zbyt ciężki”, utwór muzyczny „pompatyczny”, „nadmiernie rozbuchany” i tak dalej.

 
Grzegorz Sokołowski

Doświadczenie świeckich małżonków, dających życie swojemu dziecku, może zrodzić nowe pytania wobec takich tajemnic wiary, jak zbawienie dzieci, które umarły bez chrztu, grzech pierworodny czy niepokalane poczęcie Maryi. Niniejsze rozważania nie oferują pełnych odpowiedzi na stawiane pytania, zaledwie zakreślają kierunek, w jakim – jak sądzę – należałoby pójść, aby je znaleźć. Zapewne też będą rodzić kolejne pytania...

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS