logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ewelina Pitala
Ścieżkami wiary
Wydawnictwo JUT
 


Ścieżkami wiary to zbiór wywiadów z ludźmi powszechnie znanymi i osobami zaangażowanymi w działalność dla dobra innych. Wszyscy są katolikami – swoją wiarę wplatają w codzienne życie, problemy, radości, a także tragedie. Ich piękne i głębokie zwierzenia fascynują i wzruszają – nie są zwykłą, suchą relacją, ale świadectwem kroczenia za Chrystusem i dojrzewania w wierze.


Wydawca: Wydawnictwo JUT 
Rok wydania: 2011
ISBN: 978-83-62293-89-6
Format okładki: 125x195
Liczba stron: 456
Rodzaj okładki: Miękka
 
 


 

Każdy ma swoje Camino


Natalia Kulig – ur. w 1987 roku. Absolwentka ochrony środowiska Katolickiego Uniwersytetu  Lubelskiego. Wolontariuszka Fundacji Mam Marzenie. Odbyła pieszą pielgrzymkę do Santiago de Compostela.


Ewelina Pitala: Z jakich powodów ludzie pielgrzymują do Santiago de Compostela?

Natalia Kulig: Santiago de Compostela jest trzecim, po Jerozolimie i Rzymie, miejscem kultu chrześcijańskiego. W Composteli spoczywa ciało św. Jakuba Apostoła, który zginął śmiercią męczeńską. W średniowie – czu pielgrzymka do Santiago miała charakter głównie religijny. Obecnie powodów do przebycia tej drogi jest tyle, ilu pielgrzymów, ale cel zawsze jest ten sam – dotarcie do grobu św. Jakuba.

Wszyscy przemierzają tę samą drogę?

Do mety prowadzi wiele tras. Na wybór drogi zwykle ma wpływ czas, jaki pielgrzym jest w stanie wygospodarować. Główny szlak to właśnie ten, który przemierzyłam: Camino Frances – najstarszy i najlepiej przystosowany do potrzeb pielgrzymów. Camino Frances rozpoczyna się we Francji i liczy ok. 780 km, ale ja przeszłam "jedyne" 600 km, bo nie trzeba koniecznie zaczynać od początku.

Trudno powiedzieć, ile jest szlaków, dlatego, że zgodnie z tradycją każdy powinien zacząć camino (po hiszp. "droga") od progu własnego domu. Kiedy spojrzy się na mapę Hiszpanii przedstawiającą szlaki do Santiago, to wszystkie razem przypominają muszlę. Muszla pierwotnie była wykorzystywana jako naczynie do picia i jest symbolem św. Jakuba, który również był pielgrzymem.

Koniecznie trzeba pokonać camino pieszo?

Nie, choć zdecydowana większość caminowiczów decyduje się na pieszą wyprawę. Część pielgrzymów pokonuje drogę rowerami bądź konno. Niekiedy na szlaku można spotkać niepełnosprawnych pielgrzymów, którzy poruszają się na wózkach inwalidzkich lub na specjalnie przygotowanych pojazdach. Tak jak pozostałe rzesze pielgrzymów, niosą bądź wiozą bagaż ze sobą. Nie mają żadnej taryfy ulgowej – są bardzo zdeterminowani i podążają do celu wbrew ograniczeniom fizycznym.

Jak wygląda trasa?

Trasa jest bardzo zróżnicowana. Raz prowadzi przez ruchliwą drogę, raz z dala od cywilizacji przez las, winnice i pola słoneczników. Szlak francuski biegnie przez różne, odmienne krainy geograficzne. Po drodze mija się dziesiątki wiosek i miasteczek oraz kilka dużych miast: Pampelunę, Burgos, León, Ponferradę. Camino dla każdego ma coś dobrego – pozwala zobaczyć zabytki średniowiecznej architektury, zrobić zakupy w supermarkecie i uciąć drzemkę na łące pod drzewem...

Nawet jeśli camino jest pieszą pielgrzymką, to nie przypomina polskich pielgrzymek na Jasną Górę...

To jest kompletnie inny rodzaj pielgrzymowania. Najczęściej mamy wyobrażenie, że pielgrzymka to duża grupa ludzi, która wędrując przed siebie, śpiewa, modli się i ma jasno określony program dnia. Na camino jest zupełnie inaczej. Po pierwsze: w drodze do Santiago pielgrzymuje się w kilkuosobowych grupkach. Na trasie grupki naturalnie się rozbijają, więc większość etapów pokonuje się pojedynczo, a z towarzyszami spotyka się dopiero w albergue (po hiszp. "schronisko").

Po drugie: to, jaki przebieg będzie miał dany dzień, zależy wyłącznie od caminowicza – on decyduje, ile kilometrów przejdzie, o której godzinie wstanie, gdzie i na jak długo zatrzyma się na postój, w którym schronisku będzie nocował itd. Dużych, zorganizowanych grup jest niewiele, spotyka się je bliżej Santiago i przeważnie są to turyści, a nie pielgrzymi.

Skąd u Ciebie wziął się pomysł, aby iść do Santiago?

Parę lat temu zaprzyjaźniony ks. Kazimierz opowiadał, że był w Santiago, poszedł z grupą młodzieży z Krakowa. Słyszałam wtedy o Santiago po raz pierwszy i dla mnie to była abstrakcja. Ksiądz Kazimierz mówił, że jeszcze kiedyś się wybierze, i spytał, czy chcę dołączyć. Powiedziałam: "Ok, fajnie. Czemu nie?" i temat się skończył, poszedł w niepamięć, choć bardzo podobało mi się to, o czym mówił. Po pewnym czasie wszystko wróciło za sprawą e-maila o treści: "Puk-puk".

"Puk-puk"?

Wszystko potoczyło się w tak błyskawicznym tempie, że do tej pory nie wiem, skąd wyszła cała inicjatywa. Na wiosnę ubiegłego roku na portalu społecznościowym wysłałam do ks. Radka maila o treści "Puk-puk". Księdza Radka, który teraz studiuje w Rzymie, poznałam, kiedy pracował w mojej rodzinnej parafii. Udzielałam się wtedy w różnych ruchach kościelnych i na tej niwie wytworzyła się współpraca. Wymieniliśmy kilka maili. To był czas, gdy zauważyłam, że wpadłam w rutynę. Miałam mnóstwo różnych obowiązków: po zajęciach na uczelni jechałam na angielski, potem zajmowałam się sprawami fundacji albo chodziłam pomagać do świetlicy przy parafii. Zawsze miałam coś do zrobienia, ciągle coś się działo. Czułam się potrzebna i to było świetne.

Jednak w pewnym momencie zaczęła mnie przytłaczać świadomość, że gdy zaczyna się nowy tydzień, to z góry wiem, czego mogę się spodziewać, bo mam zaplanowany każdy dzień. Czułam, że zaczynam się wypalać. Napisałam dosłownie w trzech zdaniach ks. Radkowi, co się dzieje. On mi odpisał, że potrzebuję jakiejś odskoczni na chwilę. Faktycznie – miałam niesamowity głód życia, chciałam zrobić coś na wielką skalę. Później ks. Radek napisał, że zastanawia się, czy nie pójść w wakacje do Santiago de Compostela. W odpowiedzi napisałam: "Santiago? Bomba!". I dostałam e-mail zwrotny, w którym ksiądz pisał, że już kompletuje ekipę. Wiadomość kończyła się słowami: "Ty chyba lubisz pielgrzymować?". I tak znalazł drugiego członka wyprawy...

Szybko się zdecydowałaś, jak na tak trudną wyprawę.

Tak naprawdę jeszcze nigdy nie podjęłam tak szybko żadnej ważnej decyzji. Jednak wiedziałam, że jeżeli coś jest nieosiągalne, a nagle zaczyna być na wyciągnięcie ręki, to trzeba za tym pójść. Pamiętam, że nocami czytałam fora internetowe, świadectwa pielgrzymów, oglądałam zdjęcia i jeszcze bardziej ekscytowałam się tym wszystkim, i utwierdzałam w przekonaniu, że to jest właśnie to, czego chcę! Chciałam przejść przez camino, żeby przeżyć coś wspaniałego i sprawdzić siebie.


Zobacz także
Ela Konderak
Wiele rzeczy się przemieszało. To, co dawniej było tylko grą i zabawą, przestało tym być i zaczęło mieć walor marketingowy, polityczny, społeczny. Grę i zabawę coraz częściej traktuje się jako środek do osiągania realnych celów. Ekstremalny przypadek to operacje plastyczne, w których chcesz przyjąć czyjąś konkretną twarz.  

Z dr. Bartłomiejem Dobroczyńskim, psychologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego rozmawia Ela Konderak

 
 
Ks. Mariusz Pohl
Spotkanie i przebywanie z Jezusem, czyli to, co określamy ogólnym mianem modlitwy, należy do istoty duszpasterstwa na równi z ewangelizacją, katechezą czy sprawowaniem sakramentów. Ksiądz powinien dzielić się z Jezusem troskami parafii, pytać Go o zdanie, słuchać Jego wskazówek czy choćby skarżyć się swoimi trudnościami i niepowodzeniami. Jezus to zrozumie i zaradzi. 
 
Magdalena Urlich
Co to właściwie jest „wiara w siebie”? To głębokie przekonanie, że jesteś kimś wartościowym i kompetentnym. Że możesz i potrafisz – próbować nowych rzeczy, uczyć się, rozwijać. To poczucie, że jesteś w czymś dobry. Że sobie poradzisz. Jest tu element akceptacji siebie – dostrzegasz swoje słabości, jednocześnie uznajesz się za wartościową osobę. I coś ekstra: siła do podejmowania wyzwań, bo wierzysz, że dasz radę. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS