logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Andrzej Czaja
Sobór Watykański II w testamencie
Pastores
 


Jestem przekonany – napisał Jan Paweł II – że długo jeszcze dane będzie nowym pokoleniom czerpać z tych bogactw, jakimi (...) Sobór XX wieku nas obdarował. Jako Biskup, który uczestniczył w soborowym wydarzeniu od pierwszego do ostatniego dnia, pragnę powierzyć to wielkie dziedzictwo wszystkim, którzy do jego realizacji są i będą w przyszłości powołani” (Testament, 4). Jak rozumieć te słowa?
 
Z papieskiego zapisu wyłania się jednoznaczne przekonanie o wielkim bogactwie Soboru i o konieczności dalszego pomnażania jego znajomości i recepcji. O tym zadaniu Papież wielokrotnie mówił i pisał.
W liście Novo millennio ineunte wskazał na Sobór jako wielką łaskę i zarazem niezawodną busolę wskazującą Kościołowi drogę w nowym stuleciu (zob. 57). Nie może więc dziwić, że jako współtwórca soborowego dzieła powierzył nam w swoim testamencie jego dalszą realizację.
 
Dla księży, ten zapis oznacza bardzo konkretne wyzwanie do podjęcia dzieła recepcji Soboru we wszelkich wymiarach życia Kościoła. Oznacza to najpierw potrzebę lepszego zaznajomienia się - nas samych i wiernych powierzonych naszej pasterskiej trosce - z myślą Soboru, a co za tym idzie, formacji w duchu soborowych założeń, ponieważ recepcji nie można ograniczać do poziomu realizacji „litery” jego uchwał. Trzeba recepcji z myślą o aggiornamento Kościoła, a tego nie sposób dokonywać na drodze statycznego przytaczania tego, co wypracowano i uchwalono 40 lat temu. Trzeba mieć świadomość, że żyjemy w zmieniającym się świecie, w którym coraz bardziej dochodzą do głosu nowe punkty odniesienia i trzeba je uwzględnić w wychodzeniu do dzisiejszego człowieka, oczywiście z poszanowaniem prawdy objawionej. Równocześnie nie można lekceważyć tych głosów, które zgłaszają potrzebę rewizji dotychczasowej recepcji soborowych ustaleń. Odbija się w nich coś z postawy kard. Josepha Ratzingera, który w 1985 roku w Raporcie o stanie wiary postulował, aby przyjrzeć się temu, w jakim stopniu poszczególne etapy reformy liturgicznej były rzeczywistym udoskonaleniem, a nie raczej banalizacją liturgii. Chodzi o to, aby w poszukiwaniu większej wierności początkom tradycji liturgicznych nie dokonywać pochopnej recepcji przez pomijanie tradycji drugiego tysiąclecia. W samym procesie recepcji Vaticanum II trzeba też widzieć podstawową zasadę życia Kościoła, związaną z funkcjonowaniem zmysłu wiary całego ludu Bożego (zob. KK, 12).
 
Zasadniczym przedmiotem recepcji powinna być wypracowana przez Ojców Soboru dojrzała wizja Kościoła – otwartego, wspólnotowego i służebnego. Jak do tej pory wciąż za mało owocowania w Kościele w Polsce takiego modelu życia i posłannictwa.
 
Nasz Kościół jest zbytnio zajęty sobą, nadto zainteresowany umacnianiem swych struktur i instytucji, a za mało uwagi zwraca na człowieka. Nawet wśród pasterzy nie ma jasnego widzenia, po co Kościół, a jeśli już duszpasterz wie, że chodzi przede wszystkim o zbawienie człowieka, że człowiek jest drogą Kościoła, to często nie umie tego należycie przełożyć na funkcjonowanie parafii i całego duszpasterstwa. Chodzi tu o błędne rozkładanie akcentów, marnowanie wiele energii na sprawy drugorzędne, a jednocześnie bylejakość w sprawowaniu liturgii i głoszeniu słowa Bożego. Chodzi też o brak większego zatroskania o to, aby różnorakie formy duszpasterstwa czy instytucje naprawdę służyły wzrostowi komunii człowieka z Bogiem i ludzi między sobą, i nie przybierały karykaturalnych kształtów. Czymże bowiem są wielkie egzaminy przed udzieleniem sakramentu bierzmowania przy równoczesnym braku wdrożenia bierzmowanego w misterium, którego ma dostąpić, albo czym jest wznoszenie monumentalnych świątyń i zatroskanie o złocenia wielokroć większe niż o gromadzenie ludu Bożego wokół Chrystusa? Popełniamy dziś błąd młodego Franciszka z Asyżu, gdy odnowę Kościoła mylimy z restaurowaniem świątyń.
 
Kolejne zaniedbanie recepcji soborowego modelu Kościoła ujawnia się w tym, że zarówno w przeżywaniu wiary, jak i kształtowaniu życia eklezjalnej wspólnoty ciągle dominuje actio nad contemplatio. Pociąga to za sobą akcyjność naszego duszpasterstwa, to znaczy funkcjonowanie od akcji do akcji. Brakuje większej świadomości, iż najgłębszym misterium Kościoła jest trwanie człowieka w Chrystusie, jak latorośl wszczepiona w winny krzew, i że Kościół najbardziej jest nie tam, gdzie się organizuje, reformuje, rządzi, tylko w ludziach żywej wiary. Ciągle jeszcze nie znajdują zastosowania w naszej codzienności zasadnicze elementy eklezjologii communio. Brakuje świadomości, że więź człowieka z Bogiem i ludzi między sobą jest w swej istocie darem udziału w życiu Bożym, że spoiwem tej wspólnoty jest jeden i ten sam Duch Święty w Chrystusie i w nas (od dnia chrztu), że urzeczywistnia się ona przede wszystkim w przyjmowaniu z wiarą Boskich darów i w dzieleniu się nimi z innymi. Bez tego typu świadomości i odpowiedniej formacji nie da się zmobilizować wiernych do korzystania ze stołu słowa Bożego i skarbnicy sakramentów.
 
 
1 2  następna
Zobacz także
Kazimierz Tomaszewicz SVD

Gdy miałem 5 lat, rodzice wyemigrowali z Wileńszczyzny na Warmię. W 1974 roku, po 28 latach od repatriacji, już jako kapłan, pojechałem odwiedzić moją chrzestną. Jadąc w rodzinne strony, nie przewidywałem, co Pan Bóg dla mnie przygotował. Wyjazd był wyprawą w nieznane. Przepełniał mnie wielki lęk. Już na granicy w Kuźnicy Białostockiej zapaliło się pierwsze „czerwone światełko”, gdy zabrano mi książeczkę do nabożeństwa z dużym drukiem, a z obrazków pozwolono zabrać po jednym z każdego rodzaju (a miałem ich około 20).

 
Kazimierz Tomaszewicz SVD
Istotą kontrreformacji nie było sprzeciwianie się luteranizmowi i innym odłamom protestantyzmu, ale reforma Kościoła, by przekonywująco ukazać prawdę i piękno katolicyzmu. Dziś nierzadko można przeczytać, że Luter chciał dobrze. Widząc rażące nadużycia w Kościele, pragnął jego reformy. Władze kościelne potraktowały go jednak w sposób lekceważący i niesprawiedliwy, oskarżając o herezję. Nic dziwnego, że Luter się oburzył i zareagował, być może przesadnie...
 
ks. Dariusz Madejczyk

Są w życiu takie zdarzenia czy rozmowy, które zapadają nam głęboko w pamięć. Mogą być nawet bardzo prozaiczne, niewiele znaczące, a jednak zostawiają pewien ślad, dobre wspomnienie, budzą szacunek, który pozostaje na zawsze. Wszystko dlatego, że są wyraziste jak… szczypta soli. Mają w sobie ten smak, którego nie da się zapomnieć i którego potrzebujemy, żeby całe życie nabierało smaku – jak potrawy, które potrzebują soli, by wydobyć z nich to co najlepsze.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS