logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Bogdan Czupryn
Specyfika młodości a potrzeba charakteru
Cywilizacja
 


 Nie trzeba zapewne nikogo specjalnie przekonywać o niepowtarzalnej wartości młodości. Wracamy do niej z tęsknotą. Chcielibyśmy ją zachować na zawsze; „młodym być i więcej nic” – słyszymy w jednej ze starych piosenek. Młodością ducha mierzymy wartość życia; „mimo upływu lat zachował młodość ducha” – mówimy z satysfakcją, a czasami z zazdrością. Najważniejsze wymiary młodości pragniemy zachować do końca swoich dni. Musimy jednak w tym miejscu przypomnieć następującą prawidłowość: aby coś zachować, trzeba najpierw to właściwie posiąść.
 
Budowanie młodości musi być zatem przedmiotem autentycznej troski, zaś refleksja nad młodością nie tylko służy tym, którzy ją aktualnie osiągają, czy przeżywają, ale każdemu, kto chciałby młody duchem pozostać na zawsze. Czym jest młodość i dlaczego takim szacunkiem i pragnieniem ją otaczamy? Co należy zrobić, aby ją osiągnąć i ożywiać nią całą swoją egzystencję?
 
Aby na te pytania odpowiedzieć, trzeba spojrzeć na młodość w perspektywie osobowego rozwoju człowieka. To pozwoli nam nie tylko scharakteryzować młodość, ale również zrozumieć, dzięki czemu można ją skutecznie osiągać i zachować. W tym kontekście ujawni się zatem znaczenie charakteru, jako istotnego narzędzia budowania młodości.
 
Młodość jako fundament osobowego dojrzewania
 
Zarówno przednaukowa refleksja porównawcza, jak również podstawowe doświadczenie siebie ujawniają człowieka jako osobę. Być osobą, to znaczy obiektywnie istnieć jako świadomy siebie podmiot, który poprzez faktycznie powodowane działania kształtuje siebie oraz otaczającą go rzeczywistość. Świadomość siebie wiąże się z wymiarem rozumienia. Być świadomym siebie, to nie tylko wiedzieć, kim jestem jako ten oto konkretny człowiek, co robię i gdzie się znajduję, ale to ostatecznie wiedzieć, kim jestem jako obiektywna rzeczywistość*[1]. Człowiek jest osobą w rozwoju. Mamy zatem prawo uznać osobowy rozwój jako obiektywny sens ludzkiej egzystencji; po to żyjemy, aby stawać się bardziej osobą, to znaczy bardziej siebie rozumieć, bardziej siebie kształtować, bardziej sobą dysponować i bardziej za siebie odpowiadać[2]. Tak rozumiany rozwój osiągamy poprzez obiektywną prawdę, rzeczywiste dobro, autentyczne piękno i prawdziwą miłość. A zatem człowiek żyje sensownie, tzn. realizuje obiektywny cel swego istnienia, gdy otwiera się na obiektywną prawdę, gdy czyni rzeczywiste dobro, doświadcza autentycznego piękna i prawdziwie kocha. Postępując w ten sposób nie tylko bardziej staje się osobą, ale również bardziej staje się sobą, to znaczy aktualizuje swoją niepowtarzalną indywidualność[3]. Trzeba przy tym pamiętać, że rozwój osobowy, inaczej niż fizyczny – a pewnie też i psychiczny – nie przebiega po sinusoidzie. To znaczy: nie ma punktu najwyższego (swoistego apogeum), po którym zaczyna się spadek. Jeżeli już chcielibyśmy odwołać się jakiegoś wykresu, to najlepiej byłoby posłużyć się linią – może nie zawsze prostą – ale za to ciągle wznoszącą się w górę. Rozwój osobowy oczywiście posiada swoje wypełnienie, ale trudno mówić o czasowym spełnieniu, po którym z konieczności przychodzi regres.
 
Dla całości tej krótkiej prezentacji warto jeszcze przypomnieć, że osobowe istnienie stanowi podstawowy wyraz właściwej człowiekowi transcendencji, natomiast osobowy rozwój to jedyna droga jej wypełnienia. Podstawą transcendencji, a więc również podstawą osobowego rozwoju, jest poznanie; w zależności od tego, co i jak poznajemy, tak wybieramy czy też przeżywamy zachwyt nad poznawaną rzeczywistością. Trzeba jednak bardzo jednoznacznie podkreślić, że nie każde poznanie buduje prawdziwą wielkość człowieka czyli aktualizuje właściwą mu transcendencję, tak jak nie każdy fundament gwarantuje bezpieczne zamieszkiwanie w domu. Słabe fundamenty prędzej czy później dadzą o sobie znać. Najpiękniejszy dom bez solidnych fundamentów, zamiast poczucia bezpieczeństwa, stanie się źródłem niepokoju, a nierzadko również nieszczęść. Rzeczywistym fundamentem autentycznej wielkości człowieka jest poznanie realistyczne, a więc takie, w którym zmierzamy do ujęcia obiektywnej prawdy o świecie i o sobie. Chodzi więc o poznanie, w którym odczytujemy prawdę z obiektywnej rzeczywistości, a nie tworzymy jej w oparciu o własne myśli. Człowiek musi usytuować się w obiektywnym świecie rzeczy, aby mógł odczytać obiektywną prawdę o sobie i na niej budować właściwą sobie wielkość. Otwarcie na obiektywną rzeczywistość stanowi zatem konieczny warunek faktycznego osobowego rozwoju.
 
Świadomość tych podstawowych prawd z antropologii filozoficznej pozwala nam dokonać w miarę wszechstronnego rozeznania młodości. W perspektywie osobowego rozwoju nie należy jej ujmować jedynie w wymiarze czasowym, choć z racji praktycznych taka identyfikacja staje się bardzo użyteczna. Nie powinniśmy jednak poprzestać na stwierdzeniu, że młodość to określony czas w życiu człowieka, który stanowi pomost pomiędzy dzieciństwem a dorosłością. W perspektywie całościowej wizji człowieka jako osoby, młodość ujawnia się jako postawa szczególnego samozaangażowania na rzecz budowania fundamentów pod dojrzałe życie osobowe. A skoro fundamentem osobowego rozwoju jest poznanie prawdziwościowe – o czym wyżej była mowa – mamy prawo powiedzieć, że młodość to postawa szczególnego otwarcia na prawdę i prawdziwość. Szczególność tej postawy wyraża się w swoistym zafascynowaniu obiektywną rzeczywistością, w tym zwłaszcza rzeczywistością drugiego człowieka. Jednym z ważniejszych przejawów tej otwartości jest uwrażliwienie na prawdę i prawdziwość, co sprawia, że młodzież bardzo emocjonalnie reaguje na wszelkie przejawy sztuczności i zakłamania.
 
 
 
1 2 3 4  następna
Zobacz także
Grzegorz Bernard Błoch OFM
Wokół żłóbka z Synem Bożym odgrywa się ciągle dramat, który trwa od czasów proroków i w który jakoś uwikłani jesteśmy i my żyjący współcześnie. Nie chodzi tu bowiem o jakieś przyznawanie się tylko do wiary w Boga-Człowieka i Jego Kościół, ale o coś bardziej podstawowego: o życie z Bogiem lub bez Niego...
 
Grzegorz Bernard Błoch OFM
Oto świat przyjmuje swego Zbawiciela, kwilącego kładzie na sianie w chłodnym zakamarku groty lub stajni. Owija Go w cokolwiek, bo nie ma pieluszek. Na powitanie wysyła delegację złożoną z pasterzy. Niższych rangą już nie było. Jezus jako Bóg mógł się pojawić między nami w dowolny sposób, jako człowiek dojrzały, w kwiecie wieku, dobrze wykształcony, znający języki… Bez traumatycznych przeżyć z dzieciństwa i wspomnień wygnańczego losu w obcym kraju. Ale On właśnie to uznał za jakąś wartość. Przyjął nasze ludzkie ciało jako bezbronne dziecko nastawione na branie.
 
Grzegorz Bernard Błoch OFM

Na początku miałem przekonanie, że kiedy zacznę zarabiać dużo pieniędzy i osiągnę wielki sukces zawodowy, reszta spraw sama się załatwi. Najczęściej jednak człowiekowi, który ciężko pracował i swoje osiągnął, brak na końcu poczucia szczęścia.

 

Z aktorem Lechem Dyblikiem o wcielaniu się w rolę rozmawia Damian Strączek

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS