logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ojciec Benignus
Szatan istnieje naprawdę. Spotkałem go.
Wydawnictwo Esprit
 


ISBN 978-83-60040-89-8
Format 130x200 mm
Stron 280
Rok wydania 2009
Wydanie I
Oprawa miękka
tłumaczenie: Joanna Chapska

Kup tą książkę

 

Obecność, która przeszkadza

Od tamtego czasu wielokrotnie w nocy zakłócał mój sen ktoś, kto nie chciał, abym czuła się dobrze.
Oczywiście bardzo przykro jest opowiadać o własnym cierpieniu, szczególnie gdy ktoś nam nie wierzy, a jeszcze gorzej, gdy niemal uważa nas za osobę niezrównoważoną psychicznie. Ale rozmowa może sprawić, że poczujemy się dobrze, zwłaszcza gdy spotkamy kogoś, kto chce pomóc.

Pierwsza obecność, której doświadczyłam, objawiła się w dziwny sposób. Kiedy spałam głębokim snem, czułam szczypanie w stopy i nogi. Chciałam przekonać samą siebie, że to najpewniej sen.
Podczas kolejnych nocy zaczęłam odczuwać bardzo wyraźnie, że moje łóżko się rusza. Byłam przestraszona i przerażona jednocześnie, ale wiedziałam, że nie mogę o tym mówić, bo nikt by mi nie uwierzył. Z czasem zaczęłam mieć koszmarne sny.
Każdej nocy coraz bardziej odczuwałam obecność kogoś, kto brutalnie blokował moje nogi i ręce i nie pozwalał krzyczeć. Wszystko stało się koszmarem. Wieczorem, kiedy wchodziłam do pokoju, ogarniał mnie strach przed wejściem do łóżka.
Jak tylko przestawałam cierpieć i zmagać się z tą obecnością, wtulałam twarz mokrą od łez w złożone dłonie i, kiedy odzyskałam mowę, sięgałam po trzymany pod poduszką obrazek Ojca Pio i zwracałam się do niego z prośbą: „Ojcze Pio, czuwaj nade mną”.

Nie była to historia jednej tylko nocy. Ale to okropna historia nocy pełnej cierpienia, która powtarzała się przez wiele miesięcy. Mój system nerwowy zaczął się załamywać.

 

Chcę się powiesić

Pewnego dnia w desperacji powiedziałam do matki: „Zabiję się, chcę się powiesić na framudze drzwi kuchennych”. Z zimną i złowieszczą twarzą opowiedziałam jej, co zamierzałam zrobić: miałam postawić taboret na stole, posłużyć się sznurem od rolet, a potem wystarczyło kopnąć taboret i byłoby po wszystkim. Dodałam, że chcę to zrobić, żeby moi rodzice umarli ze zmartwienia.
Ale skąd się we mnie brało tyle złości? Może ze zmęczenia? Z desperacji? Ze strachu przed dalszym cierpieniem?

Wiedziałam, że nie dam już rady. Spoglądałam wielokrotnie na belkę w kuchni. W tej chwili przyglądałam się obojętnie scenie, którą opisałam matce. W tym samym czasie strach, że zostanę nazwana wariatką, sprawiał mi ból, a przede wszystkim wrogo nastawiał mnie do najbliższych mi osób, które mnie kochały.

Pewnego ranka popatrzyłam na krucyfiks w pokoju i zaczęłam wpatrywać się w koronę cierniową. Pomyślałam, że pragnienie odebrania sobie życia dodaje kolejne ciernie do tej korony. Zaczęłam prosić o przebaczenie, zaczęłam także prosić o przebaczenie za inne cierpienia, które wyrządziłam Jezusowi. Prosiłam także o przebaczenie Matkę Bożą za ból, który zadawałam Jej Synowi. Mówiłam dalej: „Jezu, proszę Cię, mimo wszystko nie opuszczaj mnie, pozwól mi odczuć Twoją obecność. Potrzebuję Cię teraz bardziej niż kiedykolwiek”.
W ciszy zaczęłam rozmyślać. Myślałam: życie zostało mi dane przez Boga jak pożyczka. Tylko On ma prawo odebrać je we właściwym momencie.


Prąd elektryczny, który mnie podrywał

W czasie tych dwóch lat spotykałam wielu ludzi i jak wszystkie dziewczyny w moim wieku – także wielu chłopców. Za każdym razem działo się coś dziwnego, odczuwałam nieprzyjemne wrażenie. Pomimo radości i uczucia, którym obdarowywałam jakąś osobę, szybko ją traciłam. Za każdym razem, kiedy chłopak zbliżał się do mnie, odczuwałam, że po moim ciele przebiega jakby prąd elektryczny, który sprawiał, że podskakiwałam jak konik polny. Nie umiałam sobie tego wytłumaczyć.

Początkowo nie zwróciłam na to uwagi. Ale kiedy przydarzyło mi się to z piątym chłopakiem, zrozumiałam, że nie chodzi raczej o przypadek. Do łańcucha dołączały się kolejne ogniwa.

 

Miałaś naprawdę rację

Tymczasem nocą zaczęłam żalić się szeptem. Tym zachowaniem budziłam moje siostry, które spały ze mną w pokoju. Z tego powodu postanowiłam zmienić pokój i sypiać na wersalce w salonie. Na kilka dni przed zmianą łóżka miałam dwa piękne sny. W pierwszym czułam intensywny zapach porównywalny z kwitnącym drzewem pomarańczowym. Zapach był tak silny, że aż się obudziłam. Podniosłam głowę z poduszki i rozejrzałam się dokoła: nic nie zauważyłam, niemniej jednak nadal odczuwałam przyjemny zapach. Zrozumiałam, że to nie sen. Położyłam rękę na obrazku, który trzymałam pod poduszką i powiedziałam: „Dziękuję, Ojcze Pio, że przyszedłeś do mnie”.

Następnego ranka opowiedziałam wszystko ze szczegółami mamie, która z drwiną w głosie odpowiedziała: „Co ty opowiadasz?”.
Następnego dnia to ona opowiedziała mi, że czuła w nocy woń tak silną, że się obudziła. „Miałaś naprawdę rację” – odpowiedziała.

W następnym śnie znajdowałam się na statku otulona nieprzeniknionymi ciemnościami. Nic nie widziałam, a morze było wzburzone. W jednej chwili otworzyło się niebo, z którego wydobywało się cudowne światło, oświetlające statek, morze i całe niebo. Nigdy nie widziałam tak cudownego i błyszczącego światła. Tymczasem szczelina zaczęła się poszerzać, aż wyszedł z niej anioł w kolorach tak pięknych i przyjemnych, że wręcz niemożliwych do opisania. Anioł stanął obok, a światło stawało się coraz piękniejsze. Ze światła wyszedł Jezus z chorągwią pokoju.

Wówczas powiedziałam do niego: „Proszę Cię, Jezu, powiedz coś do mnie. Dlaczego przyszedłeś z ciemności? Co mi chcesz powiedzieć?”. Gdy to powiedziałam, serce Jezusa pochłonęło cały blask i powróciły ciemności. Następnego ranka zwróciłam się do Niego tymi słowami: „Jaki sens ma to wszystko? Dlaczego odszedłeś, nic nie mówiąc?”.

Następnego wieczoru poszłam spać na wersalce w salonie przekonana, że zmieniając pokój, nie będę odczuwała tej obecności, która mnie tak dręczyła. Ale tak się nie stało. Nadal czułam się krępowana. Często wydawało mi się, że ktoś mnie podnosi z wersalki, na której śpię: tak sądziłam, ponieważ wielokrotnie słyszałam odgłos sprężyn. Z czasem zaczęłam odczuwać rękę leżącą na prawym boku: wówczas – nie wiem, dlaczego – wydawało mi się, że jest to ręka młodej osoby. Odczuwałam niewygodę i nerwowość i przekręcałam się na lewy bok ze strachu, że będę komuś przeszkadzać.

Nadeszło lato i jak co roku wyjechaliśmy do willi nad morzem. Także i tam nocą miałam wrażenie, jakby mnie ktoś szczypał, a patrząc na drzwi pokoju, zaczynałam widzieć powieszonego ojca.
Pewnego dnia powiedziałam mamie, że nie sypiam dobrze, i wyjaśniłam jej przyczyny tego. To wywołało u niej cyniczne zachowanie, powiedziała mi, że to są tylko moje wyobrażenia.


Zobacz także
Roman Konik
Kilka lat temu, mieszkając w Rzymie, miałem okazję spotkać księdza Gabriela Amortha, pracującego w kurii watykańskiej. Nie ukrywam, że przy każdej nadarzającej się okazji dążyłem do spotkania z zawsze uśmiechniętym kapłanem. Wszelki kontakt napawał mnie niewymownym optymizmem, tak jakby radosna osobowość i ogromny optymizm księdza Gabriela przechodziły bezpośrednio na mnie...
 
Roman Konik
Ludziom trzeba zawsze mówić o tym wszystkim, co stanowi treść Bożego Objawienia. Należy mówić prawdę w porę i nie w porę. Teolodzy dostrzegają dziś niepokojący fakt – coraz mniej katolików wierzy w istnienie i działanie szatana, osobowego zła. Równocześnie wzrasta liczba osób, które wierzą w złego ducha, ale oddają mu boską cześć...
 
Maciej Klimasiński
Badanie to nieodzowny element pracy lekarza. Kiedy osłuchuję pacjentów, zastanawiam się nieraz, dlaczego jestem akurat po tej stronie stetoskopu. Wierzę, że takie powołanie dał mi Bóg, a kluczem do jego właściwego wypełniania jest traktowanie każdego tak, jakby był samym Jezusem Chrystusem. Niektórzy pacjenci mają tak wiele chorób, że można by je sprawiedliwie rozdzielić na kilkoro ludzi i każdy z nich czułby się zmiażdżony. Mam ochotę uklęknąć przed takimi osobami. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS