logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ojciec Benignus
Szatan istnieje naprawdę. Spotkałem go.
Wydawnictwo Esprit
 


ISBN 978-83-60040-89-8
Format 130x200 mm
Stron 280
Rok wydania 2009
Wydanie I
Oprawa miękka
tłumaczenie: Joanna Chapska

Kup tą książkę

 

Bóg otworzył mi drzwi

Moja siostra (ta, która znalazła się w szpitalu z powodu problemów neurologicznych) przez kilka miesięcy chodziła na spotkania modlitewne i czuła się bardzo dobrze; już nie odczuwała bólów głowy; jej twarz stała się radośniejsza niż zwykle. Kobieta, którą spotkałam w szpitalu, także w tej kwestii miała rację.

Ja także zaczęłam uczęszczać na te modlitewne spotkania, ale jakiekolwiek rezultaty w moim przypadku pojawiły się bardzo późno. Bóg jednak otworzył przede mną drzwi, pozwolił mi spotkać chłopaka, „cudownego lekkoducha”, o oczach tak radosnych i pięknych, jakich nie widziałam nigdy wcześniej. Opowiedział mi o swojej siostrze.

Ta dziewczyna, będąca w moim wieku, w przeszłości przez jakieś dwa lata miała podobne problemy jak ja. Słuchałam z wielką uwagą opowieści chłopaka, mając nadzieję, że on dostrzeże mój problem i nie będę musiała o nim opowiadać. Kradłam z jego oczu, a nie z ust, każdą najdrobniejszą sylabę. Kiedy skończył opowieść, powiedziałam mu, że ja także mam problemy.
Tymczasem nasza przyjaźń się umacniała, często rozmawialiśmy przez telefon, wychodziliśmy razem. Nie myślałam, żeby wykorzystać naszą znajomość, aby pomóc sobie.

W tym okresie obecność, którą odczuwałam, stawała się coraz intensywniejsza. Wieczorem, kiedy kładłam się do łóżka, mój spokój był cały czas zakłócany. Wydawało się, jakby ktoś za wszelką cenę chciał zrobić sobie trochę miejsca obok mnie, by spać, i mnie popychał. Wówczas przesuwałam się, robiąc wolne miejsce. Rano budziłam się nerwowa i zmęczona. Jeśli decydowałam się nie ruszyć, zajmując całą przestrzeń łóżka, czułam, że się duszę.

Pewnego wieczoru, wchodząc do łazienki po ręczniki, usłyszałam lament jakiejś osoby: to był głos młodego mężczyzny. Przekonałam się, że ręka, którą odczuwałam na plecach, to była jego ręka i to on domagał się miejsca w moim łóżku. Było mi źle dlatego, że on też czuł się źle.
Przypomniałam sobie, że w przeszłości odczuwałam bóle kręgosłupa i porażenie prądem za każdym razem, kiedy jakiś chłopak mnie obejmował; działo się tak za przyczyną nękania mnie przez tego młodzieńca.

Następnego wieczoru poczułam w pokoju tę samą obecność, z którą miałam do czynienia w łazience dzień wcześniej. Tym razem młodzieniec płakał. Zostawiłam zatem dużą część łóżka wolną i zaczęłam się modlić, dopóki nie zasnęłam.


Musisz pójść do ojca Benignusa

W następnych dniach znowu spotykałam tego chłopaka, tego „cudownego lekkoducha”; od razu zrozumiałam, że ta jasność w oczach nie zdradzi mnie. Opowiedziałam mu ze szczegółami wszystko, co mi się przydarzało, ale ze strachu nie wspomniałam o nawiedzającej mnie obecności.
On od razu okazał gotowość i serdeczność, chociaż na początku nie przyjmowałam jego pomocy, zasłaniając się wyjaśnieniami, że chodzę na spotkania modlitewne.

Pewnego wieczoru spotkaliśmy się na pogawędkę. Bardzo źle się czułam i wiedziałam, że jeśli popatrzy w moje oczy, to na pewno zrozumie mój dramat. Po jakiejś chwili podniósł delikatnie moją twarz, popatrzył mi w oczy i powiedział: „Nadal jest z tobą źle. Musisz pójść do ojca Benignusa. On może ci pomóc”.

Zalałam się łzami. W jednej chwili „lekkoduch” ryzykował nienawiść z mej strony, ponieważ nie oczekiwałam od niego potwierdzenia złej sytuacji, a tylko odrobiny komfortu. Może gdyby podarował mi odrobinę komfortu i nie zmuszał do stawiania czoła rzeczywistości, sytuacja miałaby inny przebieg. Pożegnałam go i poprosiłam o numer telefonu do wspomnianego ojca.

Tego wieczoru położyłam się do łóżka z sercem na ramieniu. W nocy miałam proroczy sen. Śniło mi się, że znajdowałam się w jakiejś świątyni na modlitwach z siostrą. W pewnym momencie zwróciłam się do zakonnika i poprosiłam: „Proszę się pomodlić w mojej intencji”. Powiedział mi wówczas, że ja jestem w dobrej sytuacji, że to moja siostra potrzebuje modlitwy, ponieważ jest z nią źle. Tymczasem we śnie widziałam siostrę leżącą na ziemi, przytrzymywaną przez trzy osoby, samych mężczyzn. Krzyczała jak oszalała. Ów zakonnik nie mógł do niej podejść, ponieważ krzyczała, jakby ją torturowano. Przed sobą zauważyłam coś czerwonego: może ścianę albo okno. Serce ściskało mi się z żalu, gdy patrzyłam na cierpienia siostry. Od jej krzyku mało mi nie popękały bębenki w uszach.

Następnego ranka porozmawiałam z mamą, mówiąc, że z jedną z nas jest źle i potrzebuje pomocy.
Dużo myślałam o tym śnie, ale nie zrozumiałam dobrze jego znaczenia. Zaczęły mi się nasuwać różne pytania: czy osoba, z którą było tak źle, to moja siostra? Co ja robiłam w tym śnie? Kim był ten zakonnik i ci ludzie? A co znaczył kolor czerwony?

Tymczasem przyjaciel przekazał mi numer telefonu do ojca Benignusa. Pamiętam, że była to środa 6 marca 2002 roku. O godzinie 12.30 zadzwoniłam, telefon odebrał jakiś młody człowiek, powiedziałam mu, że chcę rozmawiać z ojcem Benignusem. Zapytał mnie: „Dlaczego chcesz z nim rozmawiać?”. Od razu zapytałam, z kim rozmawiam. Przedstawił się: „Jestem o. Francesco Pio”.

Zapytał mnie ponownie, dlaczego chcę rozmawiać z ojcem Benignusem, i wówczas opowiedziałam mu pokrótce moje problemy. Wówczas zakonnik powiedział mi, że ojciec Benignus przyjmuje umówione osoby i będę musiała długo czekać na spotkanie z nim; ale później, wyczuwając grozę sytuacji, powiedział, że on może mnie przyjąć, i umówił się ze mną na następny dzień na godz. 16.00.

Odłożyłam słuchawkę i skontaktowałam się z przyjacielem. Opowiedziałam mu o rozmowie telefonicznej, a on zaproponował, że ze mną pójdzie. Nie przyjęłam propozycji, okłamując go, że chcę pójść z matką. A tak naprawdę bałam się, że może się coś stać podczas spotkania z o. Francesco Pio; przede wszystkim obawiałam się, że moja zbyt gwałtowna reakcja wywołana modlitwami ojca oddali go ode mnie.

Opowiedziałam potem matce, że przypadkiem dowiedziałam się o ojcu Benignusie, że zadzwoniłam do niego, ale rozmawiałam z o. Francesco Pio, umawiając się z nim na spotkanie.
Dodałam, że mimo uczęszczania do grupy modlitewnej nadal jest ze mną źle i że jutro, 7 marca, idę na spotkanie z zakonnikiem na godz. 16.00. Matka popatrzyła na mnie i tonem dodającym otuchy powiedziała, że pójdzie tam ze mną.


Zobacz także
ks. Andrzej Grefkowicz
Ludzie są zainteresowani swoją przyszłością. W tym, że chcieliby być zawsze przygotowani na wydarzenia, które nastąpią, nie należy się dopatrywać niczego złego – mówi ks. Andrzej Grefkowicz, egzorcysta z Archidiecezji Warszawskiej. Jednak istotne jest pytanie, gdzie sięgają, aby dowiedzieć się o tym, co przyniesie przyszłość...
 
ks. Andrzej Grefkowicz
Pojechałam na modlitwę wstawienniczą do egzorcysty, ale trwała ona bardzo krótko, bo demon od razu się ujawnił. Wtedy te wszystkie problemy zaczęły narastać – nie mogłam w ogóle wejść do kościoła, nie potrafiłam się modlić, często mówiłam językami, których nigdy się nie uczyłam, miałam wstręt do wszystkiego, co poświęcone, ściągałam obrączkę, krzyżyk, nie umiałam wypowiedzieć choć słowa modlitwy...
 
Ks. Jan Sikorski
Jestem proboszczem jednej z warszawskich parafii. Mam tę przyjemność, że św. Józef jest jej patronem. Jak wiemy, w Piśmie Świętym nie zanotowano ani jednego jego słowa, ale zdziałał dużo i działa do dzisiaj. Myślę, że to, co stało się w parafii, którą mam radość reprezentować, jest jego wielkim, cichym dziełem...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS