logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jacek Święcki
Szlakiem wód oczyszczenia
Mateusz.pl
 


Czy jest to kolejny „turystyczno-pielgrzymi kicz”? Mimo wszystko nie powiedziałbym tego. Kana uświadamia nam dogłębnie, jak kończy każda ludzka miłość, jeśli brak w niej Chrystusa, jeśli nie ożywia jej sakramentalna łaska. Sześć kamiennych stągwi przypomina nam o stworzeniu człowieka szóstego dnia, który, według żydowskiej tradycji, zdążył upaść jeszcze w tym samym szóstym dniu. Jego serce jest odtąd kamienne (por. Ez 36,25-26), a jego życie duchowe polega przede wszystkim na nieustannym oczyszczaniu się z licznych win. Widać to szczególnie dobrze w relacjach pomiędzy mężem i żoną, gdzie literalnie realizuje się bolesna konsekwencja grzechu popełnionego przez Prarodziców: Ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą. (Rdz 3,16b).
 
Na weselu w Kanie Jezus zapowiada wielkie oczyszczenie, jakiego wkrótce dokona w Ofierze Paschalnej, a którego konsekwencją będzie także radykalne uzdrowienie relacji małżeńskich. Naturalne związki zaczynają się w zauroczeniu, przypominającym upicie się dobrym winem, lecz potem wino to staje się coraz gorsze – i w końcu zaczyna go brakować (por. J 2,10). Związki, w których jest obecna jego łaska, doznają cudu dobrej przemiany i zachowują najlepsze wino wzajemnej miłości aż do końca. Duch Święty, dający radość i pokój, zastępuje nieuporządkowane szaleństwo zmysłów, z którego trzeba się nieustannie oczyszczać i które pozostawia w ludzkich sercach straszliwe nieraz zranienia.
 
Uzdrowienia w jerozolimskich sadzawkach
 
Z Galilei powróćmy z powrotem do Jerozolimy, do dwóch sadzawek, gdzie Jezus dokonał dwóch wielkich uzdrowień. Każde z nich dokonało się w zupełnie inny sposób. Zadziwiający może się wydawać fakt, że przy uzdrowieniu paralityka leżącego obok sadzawki Betesda (por. J 5,1-16) Jezus nie wrzuca go tam przy pierwszym poruszeniu wody tak, jak ten go o to prosi. Woli tego dokonać wyłącznie poprzez swoje słowo, przez wyraźny rozkaz: Wstań, weź swoje łoże i chodź! (J 5,8).
 
Kontekst tej sytuacji łatwo nam umyka. Dziś możemy w tym miejscu zwiedzać pieczołowicie odsłonięte ruiny dużego pogańskiego kompleksu świątynnego poświęconego Asklepiosowi, pogańskiemu bożkowi uzdrowienia. Woda w sadzawce nie pochodziła ze źródła, lecz była zwykłą deszczówką. Anioł, który poruszał wody Betesdy (aram. Bet-Chesda to Dom Miłosierdzia), był wysłannikiem miłosiernego Boga, który pragnie uzdrawiać nawet pogan, bo leżą oni przed Owczą Bramą niczym owce bez Pasterza (por. Za 10,2). Jezus dokonuje zatem uzdrowienia Izraelity, który szukał ratunku u pogańskiego bóstwa, i który potem doniesie na niego do władz żydowskich! Możemy być tylko porażeni tak wielką dobrocią i tak bezinteresownym współczuciem Syna Bożego dla kogoś, kto mimo doznania tak wielkiej łaski nie zszedł w gruncie rzeczy z drogi niewiary i nieufności do Boga Izraela.
 
Inaczej się to przedstawia w przypadku uzdrowienia ślepego od urodzenia w wodach sadzawki Siloe (por. J 9,1-7). Była ona usytuowana w najniższym punkcie miasta w obrębie ówczesnych murów, a jej wody pochodziły z zewnętrznego źródła Gichon. Dziwna hebrajska nazwa sziloach znacząca dosłownie posłany (por. J 9,7), znajduje wyjaśnienie w fakcie, iż woda z ukrytego głęboko w ziemi źródła Gichon była posyłana do sadzawki Siloe wykutym w skale podziemnym korytarzem. Ów akwedukt powstał w VIII w. pne z inicjatywy judzkiego króla Ezechiasza, aby zapewnić mieszkańcom Jerozolimy wodę w przypadku dłuższego oblężenia miasta (por. 2Krn 32,30). Dlatego właśnie prorok Izajasz, ganiąc brak wiary swych rodaków w obliczu nadchodzącego zagrożenia najazdem asyryjskim, mówi: lud ten wzgardził wodą Siloe, co płynie łagodnie (Iz 8,6a). Siloe jest bowiem dla niego znakiem Bożej Obecności i Opatrzności, miejscem udzielania się Bożej mocy i łaskawości.
 
Jezus najpierw pomazuje oczy niewidomego błotem zmieszanym ze śliną nawiązując tym samym do sceny stworzenia pierwszego człowieka ulepionego z gliny (por. Rdz 2,7) i powołanego do istnienia przez słowo (Rdz 1,26). Lecz potem, zamiast tchnąć weń ducha, każe niewidomemu obmyć się w sadzawce Siloe. Gdy ten z kolei otrzymuje wzrok, widzi więcej niż tylko świat wokół siebie. Rozpoznaje bowiem w Jezusie Mesjasza i oddaje mu pokłon (por. J 9,35-38), do czego nie są zdolni widzący ów znak ludzie. Cud ten głosi nam do dziś, że przez chrzest, to jest obmycie w zdroju posłanego do nas Ducha Świętego, otrzymujemy nowy zmysł wzroku, który umożliwia nam oglądanie samego Boga i rozpoznawanie jego znaków. Głosi oczyszczenie stwarzające nas na nowo!
 
Dziś Siloe jest tylko ogrodzonym pólkiem, a nie sadzawką. Nieopodal można jednak podziwiać kanał, który doprowadza do niego wodę, a najodważniejsi mogą nawet zaryzykować przejście podziemnym korytarzem od źródła Gichon. Palestyńczycy, obecni właściciele miejsca, obawiają się rychłego wydziedziczenia, jako że władze izraelskie chcą tam wkrótce przywrócić starożytną sadzawkę w ramach rekonstrukcji miasta Dawidowego. Z determinacją informują zwiedzających, że tu jest arabska wioska Silwan (nazwa najwyraźniej pochodząca od Siloe), a nie rezydencja żydowskiego króla.
 
Umycie nóg w Wieczerniku
 
Na końcu naszego szlaku wstąpmy jeszcze do pomieszczenia, w którym chrześcijańska tradycja sytuuje Wieczernik, choć żadnych twardych dowodów archeologicznych na to nie ma. Do miejsca, gdzie dokonały się trzy wielkie wydarzenia historii zbawienia: Ostatnia Wieczerza, ukazanie się Zmartwychwstałego i Zesłanie Ducha Świętego. Dziś jest to niewielka sala o gotyckim sklepieniu, zbudowana przez krzyżowców. Ponieważ jest ona położona bezpośrednio nad cenotafem (symbolicznym grobem) króla Dawida, dziś stanowi własność lokalnej gminy żydowskiej. Niewielki mihrab (miejsce oznaczające kierunek Mekki) przypomina także i to, że od czasów tureckich był tu niewielki meczet. W intencji pokojowego współistnienia trzech monoteistycznych religii wywodzących się z pnia Abrahama pośrodku sali ustawiono współczesną rzeźbę wyobrażającą drzewo oliwne. Nie można tu jednak odprawiać żadnych nabożeństw – poza ściśle reglamentowanymi wyjątkami.
 
Być może tu właśnie Jezus pokornie umył swym uczniom nogi przed uroczystym sederem – żydowską wieczerzą paschalną – aby mogli mieć z nim udział (por. J 13,4-10). Nie ograniczył się jednak tylko do tego: zaszokowanym uczniom wyjaśnił swój gest w taki sposób:
 
Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie „Nauczycielem” i „Panem” i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem. (J 13,12b-15)
 
W tym geście Jezus nie dokonuje bynajmniej chrztu Apostołów, bo mówi im wyraźnie, że już są wykąpani i czyści dzięki słowu, które do nich wypowiedział (por. J 13,10 i 15,3). Wydaje się, że chodzi mu przede wszystkim o wezwanie uczniów do ofiarnej i bezinteresownej służby, bo on sam przecież powiedział, że nie przyszedł po to, aby jemu służono, ale po to, aby służyć (por. Łk 22,26). Jest to służba niebacząca na wszelkie poniżenia i „utratę twarzy”.
 
Ale jest jeszcze coś więcej. Umycie nóg jest wszak uznanym gestem gościnności (por. Rdz 18,4). Jeśli zaś czyni to sam syn gospodarza, a nie sługa, oznacza to niewątpliwie szczególny sposób uczczenia gości i okazania im miłości (por. Łk 7,44). Wszak Jezus to samo uczyni swoim wiernym uczniom na swoje powtórne przyjście: przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał (Łk 12,37b). Dlatego właśnie u progu Królestwa, które nadchodzi wraz z ustanowieniem Eucharystii, Syn Boży w prostym acz niewysłowionym geście wprowadza Apostołów do domu Ojca na zgotowaną im ucztę. W ten sposób oczyszcza także ich umysły i serca na przyjęcie prawdy, że wielkość Boga tkwi w jego pokorze, w tym, że zniża się on w swej miłości do poziomu stworzeń, które podtrzymuje w istnieniu.
 
Jeśli chcesz możesz mnie oczyścić
 
Czy nie po to udajemy się do Ziemi Świętej, aby lepiej poznać Boga i głębiej rozumieć jego Słowo? A ono mówi nam, że tylko ci szczęśliwi widzą Boga, których serce jest czyste (por. Mt 5,8). Nawiedzając tyle różnych miejsc, w których Jezus dokonywał tak różnych oczyszczeń i uzdrowień, nie sposób nie zauważyć jak bardzo my sami ich potrzebujemy. Jeśli na podobieństwo ewangelicznego trędowatego poprosimy go o to z ufnością (por. Mk 1,40-42), on z pewnością pochyli się nad nami z miłością. Zastanówmy się już teraz, jeszcze zanim się tam znajdziemy, o co go wtedy będziemy prosić.
 
Jacek Święcki
 
fot. Didgeman Church window 
Pixabay (cc)   
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
Ks. Mariusz Pohl
Żydzi nie rozumieli, co chciał im powiedzieć Jezus. A właściwie coś tam piąte przez dziesiąte chwytali, ale nie potrafili tego złożyć w jedną całość, albo – co jest chyba bardziej prawdopodobne, nie chcieli tej całości zaakceptować. Wynikało z niej bowiem, że Jezus jest kimś więcej niż tylko człowiekiem. Dowodów i argumentów na to było sporo. To nie znaczy, że były one absolutnie pewne i przekonywujące; przecież Apostołowie też nie mieli stuprocentowej pewności. 
 
Tadeusz Basiura
Nie ma człowieka, który nie dźwigałby swojego życiowego krzyża. Życie obarcza go różnorakimi ciężarami – bardzo wielkimi: śmierć w rodzinie, choroba, kalectwo, nieco mniejszymi: brak pracy, brak pieniędzy, samotność, jak i tymi całkiem małymi: zawód miłosny, awaria samochodu, nagana od szefa, deszczowy urlop...
 
Joanna Mazur

Nadzwyczajni szafarze zanoszą Jezusa do tych, którzy sami nie mogą do Niego przyjść. Rozmawiają, pocieszają i umacniają. Nie wszyscy jednak otwierają przed nimi drzwi. Jedni traktują to jako normalność. Drudzy zmieniają kolejkę, w której czeka się na przyjęcie Komunii Świętej. Nadzwyczajnych szafarzy Komunii Świetej przybywa, a w niektórych diecezjach jest ich już więcej niż księży. To dzięki nim chorzy w domach mogą w pełni uczestniczyć w Eucharystii nawet co tydzień. Często jednak liczba szafarzy przewyższa liczbę zgłoszonych chorych. Dlaczego?

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS