logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Joël Pralong
Terapia dla duszy
Wyd Marianow
 


"Z kart tej książki przebija światło – pisze kard. Henri Schwery – które można dostrzec tylko nocą..."

Największa ciemność to samotność, a każdy nosi lęk przed odrzuceniem. Okoliczności życiowe tylko utwierdzają nas w tym strachu, co często prowadzi do zamknięcia się w sobie. Ale Bóg, będąc Miłością większą od naszych słabości, chce pochwycić zranionego psychicznie człowieka i wydobyć na powierzchnię. 
 

Wydawca: PROMIC
Wydawnictwo Księży Marianów
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7502-319-0
Format: 116x190
Stron: 200
Rodzaj okładki: Miękka

 
Kup tą książkę 
 
 

 

Lęk szkołą zawierzenia


GDYBYM MIAŁ WYMIENIĆ jedno nieznośne uczucie wspólne wszystkim osobom, które cierpią na zaburzenia psychiczne, to najbardziej właściwym byłby zapewne lęk. Ten przytłaczający ciężar występuje zarówno u osób cierpiących na nerwice, jak i psychozy [1].

Lęk, który w grece ma wspólny rdzeń z takimi słowami, jak "ściskać", "dusić", wskazuje, że człowiek stał się przedmiotem napaści. Lęk jest pozytywną, emocjonalną reakcją na krzywdę, sposobem obrony, ujawnienia przeciwnika: "Twoje słowa głęboko mnie zraniły, czekam na wyjaśnienia!". Wystarczy jasno postawić sprawę, by wewnętrzne ciśnienie opadło.

Lęk tłumiony, który pozostaje "w środku", drąży duszę, podsuwa złe, obsesyjne myśli, które mogą prowadzić do depresji. Depresja działa jak zawór bezpieczeństwa, przez który może ujawnić się to, czego nie da się wypowiedzieć. Przytoczę słowa Izabeli, która tak opisuje swoją depresję:
 

Byłam dzieckiem nadwrażliwym. Przejmowałam się każdą, nawet najbardziej niewinną uwagą, najbardziej błahym zdarzeniem. Nie umiałam puścić mimo uszu żadnego krytycznego słowa, które potrafiło dręczyć mój umysł całymi godzinami. Płakałam z byle powodu. Okropnie mi brakowało pewności siebie. Poślubiłam człowieka równie słabego jak ja, co nie ułatwiło sprawy! Na tle przesadnej wrażliwości pojawiły się u mnie wzmagające się z czasem lęki związane z brakiem pewności siebie. Tym, co ostatecznie zburzyło moją kruchą równowagę, były przedłużające się nieobecności mojego męża z powodów służbowych. To sprawiło, że czułam się niezdolna stawić czoła własnym obowiązkom. Najprostsza praca wysysała ze mnie całą energię. Paraliżował mnie strach, że nie potrafię, że nie dam rady dokończyć, że wszystko robię źle, że nie umiem zająć się dziećmi. Lęk powstrzymywał mnie przed podejmowaniem inicjatyw i odbierał mi chęć do życia. Tak znaczne ubytki energii doprowadziły mnie do stanu takiego przemęczenia, że w ogóle nie miałam już siły zajmować się domem. Mój mózg przestał cokolwiek rejestrować. Nie potrafiłam już wykonać najdrobniejszego kroku do przodu, jakbym straciła orientację. Szłam do kuchni, a kiedy stawałam w progu, to nie wiedziałam, po co przyszłam. Im bardziej byłam świadoma moich obowiązków, tym bardziej czułam się bezradna, a do tego miałam poczucie winy, które strącało mnie na samo dno piekielnej otchłani. Chciałam samotnie skulić się w jakim kącie, schować przed wzrokiem ludzi, którzy tylko pogłębiali moje poczucie winy. Nie ma niczego gorszego, niż słyszeć od ludzi ze swojego otoczenia: "Otrząśnij się, przecież masz wszystko, co potrzebne do szczęścia. Rusz się, zrób coś itp.". W końcu to niezrozumienie dopełniło dzieła i kompletnie się załamałam. Widziałam już tylko jedno wyjście: samobójstwo. I wtedy zabrano mnie do szpitala na leczenie psychiatryczne, które trwało dwa miesiące.

Na płaszczyźnie duchowej, chociaż nie mogłam się modlić ani myśleć o Bogu, nieustannie odczuwałam w duszy Jego obecność. Kiedy nie mogłam już chodzić, miałam wrażenie, że ktoś mnie niesie w swoich ramionach. Nie zbuntowałam się przeciwko Bogu, nie oskarżałam Go o to, że niczego dla mnie nie uczynił. Przeciwnie, niosła mnie wiara. W miarę wychodzenia z mojego piekła miałam coraz większe pragnienie modlitwy, wysławiania, uwielbiania Boga.
 

To świadectwo jest ważne, by zrozumieć dalszą części tej książki. Izabela wspomina, że już od wczesnego dzieciństwa była osobą nadwrażliwą. Na delikatnej tkance jej osobowości zaszczepiły się coraz bardziej paraliżujące ją lęki, będące źródłem przemęczenia i utraty kontroli nad sobą.

W pewnym momencie Izabela nie wytrzymuje i pogrąża się w depresji, której sama opisuje typowe objawy [2]. Nawet jeśli część jej dolegliwości da się racjonalnie wytłumaczyć, to ich głębokie przyczyny pozostają dla nas ukryte. Należy również odnotować, że nie ucierpiała jej percepcja obecności Boga. Wiara nawet pomogła jej powrócić do normalnego życia.

Według współczesnej psychologii dziecko już w łonie matki może odczuwać lęk z powodu odrzucenia lub braku miłości. Potem równie decydująca będzie akceptacja dziecka przez otoczenie, a zwłaszcza przez matkę, lub jej brak, a co za tym idzie, uczucie bycia kochanym lub odrzucenia. Również traumatyczne przeżycia emocjonalne, doświadczenie rozłąki, takie jak strata matki w przypadku Teresy z Lisieux, rozwód rodziców itp., nie pozostają obojętne dla naszego stanu emocji i ducha. Nasza przeszłość bardzo wpływa na sposób, w jaki radzimy sobie z naszym lękiem. Ostatecznie każdy lęk ma swoją historię, często dla nas nieprzeniknioną.

Jest bardzo wiele form lęku. Oto najważniejsze z nich:

- Lęk przed winą ogarnia człowieka, który popełnił jakiś zły czyn. Sumienie nie daje mu spokoju, dopóki nie naprawi swojego występku lub nie poprosi o wybaczenie;
- Lęk przed sądem Bożym występuje, kiedy Bóg jest postrzegany jako bezlitosny Sędzia narzucający surowe ograniczenia moralne, których należy przestrzegać, by osiągnąć zbawienie. Tak właśnie postrzegano Boga w czasach św. Teresy;
- Lęk wynikający z poczucia winy, chociaż nie został popełniony żaden karygodny czyn. Ta forma lęku pochodzi ze zranień wyniesionych z dzieciństwa, spowodowanych surowym wychowaniem, lub z przeżycia emocjonalnej traumy. Chorego prześladuje poczucie, że nikt go nie kocha i że to on jest wszystkiemu winien. Nie ma za grosz do siebie zaufania i nawet się nie lubi. Nieustannie męczą go i prześladują żale i urazy;
- Lęk pyszałka i egoisty, którzy boją się stracić uznanie i szacunek. A także związany z egocentryczną i pełną pychy postawą lęk przed utratą wartości materialnych, potęgi, władzy;
- Lęk przed utratą i brakiem, zawodem miłosnym, porzuceniem – związany z żalem i żałobą;
- Lęk typu egzystencjalnego, coś w rodzaju smutku, utraty smaku życia u osób, dla których życie straciło sens i cel. Kiedy marzenia i wielkie plany już zostaną zrealizowane, a entuzjazm twórczy ustępuje miejsca monotonii, wówczas okazuje się, że nie ma już po co żyć.

Lęk jest wyrazem utraty przez człowieka sensu – komentuje takie rozważania doktor Louis Masquin. – Zapomniawszy o Bogu, utraciwszy wyczucie tego, co boskie, zagubiliśmy nasz cel: być kochanym i w zamian kochać [3].

W tych różnych formach wyraża się jedna i ta sama rzeczywistość: fundamentalny lęk przed tym, że nikt nas nie kocha, lęk przed odrzuceniem. Czy tylko przez ludzi, czy także przez Boga?


_____________________
Przypisy:

  [1] Psychiatria rozróżnia chorych na nerwice, którzy są świadomi swoich zaburzeń i robią wszystko, żeby się wyleczyć, oraz chorych na psychozy, którzy nie są świadomi swojej choroby. Ci ostatni cierpią na poważne zaburzenia zachowania (delirium, halucynacje) i tracą kontakt z rzeczywistością. Żyjąc we własnym świecie, najczęściej wcale nie współpracują z lekarzem albo bardzo rzadko. Do pierwszej kategorii należą na przykład osoby cierpiące na depresję, lęki, obsesje. Natomiast do drugiej zaliczają się chorzy na schizofrenię, depresję maniakalną, hipochondrię, paranoję. Jednak granica między psychozą a nerwicą nie zawsze jest sztywna.

  [2] Bez wchodzenia w szczegóły przedstawię krótką listę symptomów depresji nerwowej: cierpienie psychiczne jest nieznośne, towarzyszy mu upośledzenie psychoruchowe, które zamienia człowieka aktywnego we wrak, którego jedynym pragnieniem jest schronienie się we własnym łóżku. Stopniowo niepokój chorego rośnie aż do pojawienia się lęku z całym jego zwykłym bagażem: zasznurowane gardło, zaciśnięty żołądek, ciężar przygniatający piersi, przemożne zmęczenie. Pesymizm zabarwia wszystko nawet nie na szaro, lecz na czarno, czyniąc przyszłość kompletnie nieprzeniknioną. Uczucie niepokoju wywołuje głębokie niezadowolenie i prowadzi do samooskarżania i obwiniania się bez żadnych konkretnych powodów. Częsty niepokój, stres i zmęczenie wpływają na zaburzenia snu, życia seksualnego i relacji z ludźmi.

  [3] Louis Masquin, Vivre l'angoisse autrement, Éditions des Béatitudes, Nouan-Le-Fuzelier 2006, s. 90.


Zobacz także
ks. Marek Dziewiecki
Świętość rodzi się z miłości. „Miłość jest duszą świętości” (KKK 826). Święty to ktoś, kto odkrył, że jest kochany przez Boga. Bezwarunkowo i nieodwołalnie. I że – jeśli zechce – to z pomocą Boga może stać się podobny do Tego, który jest Miłością. Święty jest pewien tego, że Bóg stworzył świat z nicości, ale nas – ludzi – uczynił z Miłości, czyli z samego siebie, na swój obraz i podobieństwo...
 
Ks. Mariusz Pohl
Przez wieki wypracował wiele adwentowych elementów: Msza roratna dla dzieci z lampionami i losowaniem figurek, wieniec adwentowy z czterema świecami, rekolekcje i spowiedź adwentowa, dobre postanowienia, różne formy umartwień i samodyscypliny. Przynosi to najczęściej doskonałe owoce. Dzięki temu przeżycie Pasterki będzie prawdziwą eksplozją radości. 
 
ks. Mieczysław Maliński
Człowiekiem, który odegrał w życiu Jezusa olbrzymią rolę, nie do przecenienia, był Jego kuzyn Jan Chrzciciel. Można sobie jakoś wyobrazić ich braterskie współdziałanie. Choć Jan prowadził życie pustynne, wszystko wskazuje na to, że – prawie równolatkowie – spotykali się oni po wiele razy. Do rozpaczy doprowadzały ich zabobon i ciemnota ludu, w które wciągnęli go faryzeusze...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS