logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Joël Pralong
Terapia dla duszy
Wyd Marianow
 


"Z kart tej książki przebija światło – pisze kard. Henri Schwery – które można dostrzec tylko nocą..."

Największa ciemność to samotność, a każdy nosi lęk przed odrzuceniem. Okoliczności życiowe tylko utwierdzają nas w tym strachu, co często prowadzi do zamknięcia się w sobie. Ale Bóg, będąc Miłością większą od naszych słabości, chce pochwycić zranionego psychicznie człowieka i wydobyć na powierzchnię. 
 

Wydawca: PROMIC
Wydawnictwo Księży Marianów
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7502-319-0
Format: 116x190
Stron: 200
Rodzaj okładki: Miękka

 
Kup tą książkę 
 
 

 
Lęk drogą ufności i ofiarowania


LĘK JEST "WĄSKĄ BRAMĄ" proponowaną każdemu chrześcijaninowi, który pragnie znaleźć życie i być zbawionym. W języku greckim lęk określa się niekiedy także jako "wąska brama". Jezus prosi nas, byśmy przechodzili przez "wąską bramę" (Mt 7, 13-14). Zatem lęk otwiera przejście do światła!

I Teresa pociąga nas za sobą, byśmy weszli do światłości. Pomiędzy śmiercią swojej mamy a łaską Bożego Narodzenia roku 1886 święta doświadcza bardzo ciężkich chwil głębokiego lęku, a nawet pogrąża się w depresji, będącej jednym z przejawów "dziwnej choroby". Potem męka skrupułów jeszcze bardziej zaciska obręcz.

W czasie tej długiej zimy Teresa zostaje oczyszczona, uwolniona od przesadnej wrażliwości, którą pogłębiła jeszcze śmierć jej matki, Zelii Martin, oraz miłości własnej, zawsze ujawniającej się przy choćby najmniejszej przeciwności. Pod lodowatą skorupą ziarno umiera dla siebie i przygotowuje się do wypuszczenia z ziemi łodyżki obiecującej nowe owoce.
Pod skruszoną skorupą świadomości dusza Teresy lśni jak diament, utrzymując ją w świetle nadziei. Na początku Rękopisów autobiograficznych Teresa łączy swoje doświadczenia z pierwszymi oczyszczeniami zesłanymi przez Boga:

 
Wkrótce jednak miał nastać nowy okres, w którym już wówczas, w dzieciństwie, miałam zostać wrzucona w tygiel utrapień i cierpień; dzięki temu mogłam być złożona w ofierze Jezusowi przed czasem (Rkp. A 12r, s. 49).

 
Doświadczenia te mają ją stopniowo wydobyć z "powijaków dzieciństwa", uczynić z niej osobę dojrzałą w wierze, zwróconą ku Jezusowi, uczynić z niej apostoła, którego powołaniem jest ratowanie dusz. Bez interwencji Boga ktoś o tak bardzo poranionej osobowości mógł się kompletnie w życiu zagubić. Niedługo po wstąpieniu Teresy do Karmelu ojciec Pichon, który bada jej duszę, oświadcza jej bez ogródek: "Podziękuj Dobremu Bogu za to, co dla ciebie czyni, gdyż gdyby cię opuścił, byłabyś małym demonem, a nie aniołem" (Rkp. A 69v, s. 155).

Ze zdziwieniem odkrywamy w pismach Teresy pewien pociąg do odczuwania cierpienia. Nazajutrz po swojej Pierwszej Komunii Teresa notuje:

 
Cierpienie zaczęło mnie pociągać, zaczęło mieć urok, który mnie zachwycał, choć go nie znałam. Dotąd cierpiałam, nie kochając cierpienia, od tego dnia poczułam do cierpienia prawdziwą miłość (Rkp. A 36r-v, s. 90).

 
Ten fragment wiele tłumaczy. Święta nie kocha cierpienia dla przyjemności, co byłoby masochizmem, lecz dlatego, że cierpienie odrywa ją od tego wszystkiego, co ją oddala od Boga. Cierpienie, które normalnie sprawia, że instynktownie zamykamy się w sobie, w niej wzbudza odruch powierzenia się Ojcu. W ten sposób droga pełna lęków otwiera się na światło. To samo dotyczy miłości tworzącej się między ludźmi, która musi się ukształtować w tyglu cierpienia, jeśli chce pozostać otwarta na swój obiekt. Zwłaszcza na początku osoba, która kocha, pragnie zawładnąć ukochanym, zawłaszczyć go dla swojej przyjemności i zaspokojenia potrzeby miłości. To się zawsze kończy rozczarowaniem, ponieważ drugi człowiek nie jest tym, kim chcę, żeby był. Rozczarowanie, jeśli nie doprowadzi do zerwania i zamknięcia się w sobie, to oczyszcza egocentryczne spojrzenie, by zwrócić je na drugiego człowieka. Cierpienie nie jest celem samym w sobie, lecz narzędziem, które oddziela miłość od otoczki egoizmu. Jest podobne do rzeźbiarza, który szlifuje i dłutuje kamień, by wydobyć z niego jakąś postać, konkretne oblicze.

Na końcu Rękopisu A Teresa potwierdza:
 

[...] już nie pragnę cierpienia ani śmierci, choć kocham i jedno, i drugie. Pociąga mnie tylko miłość [...]. Tamtych długo pragnęłam, przeszłam przez wiele utrapień, już myślałam, że dobijam do Nieba [...]. Teraz wiedzie mnie tylko ufność, nie potrzeba mi innej busoli! (Rkp. A 83r, s. 180).
 
Cierpienie, zamiast przejść w rozpacz, wykuwa dźwignię zawierzenia, ufne oddanie się w ręce Ojca. Jeśli pacjent w chorobie nie potrafi wyzwolić się z własnego lęku, to nie zdrowieje. Jeśli pozwoli, by przeniknął weń promień Bożej miłości, otwiera się przed nim nowa droga, pełna nadziei. Widzi, że nie jest sam, że jest Oblicze, które zwraca go ku temu, co poza nim, jednocześnie nad nim czuwając. Wówczas ściskająca go obręcz lęku się rozluźnia. Doświadczenie pielęgniarza, a następnie kapłana nauczyło mnie, że chory, który daje się ogarnąć i przygarnąć przez Bożą miłość, może pogodnie przeżywać swój stan, dzień po dniu, nie martwiąc się zbytnio o dzień jutrzejszy. Ktoś większy i silniejszy od niego niesie go w swoich ramionach, niezależnie od tego, jak się zakończy jego choroba. Diament może błyszczeć całym swoim blaskiem.

Wyżej przytoczyłem słowa Teresy: "dzięki temu mogłam być złożona w ofierze Jezusowi przed czasem". Kilka miesięcy po odkryciu "małej drogi", której sednem jest zawierzenie, Teresa otrzymuje natchnienie, by ofiarować się Miłości miłosiernej na ofiarę całopalną. Ten dar jest czymś więcej niż ufne zawierzenie. Jest całkowitą ofiarą osoby, która nie zatrzymuje dla siebie absolutnie niczego. Przez swój akt ofiarowania Teresa oddaje się Miłości, postanawiając czynić wolę Boga bez zastrzeżeń aż po męczeństwo.

Przeżywana w ten sposób ofiara ratuje dusze. Święta opowiada nam, jak tuż po otrzymaniu łaski Bożego Narodzenia dzięki modlitwom i ofiarom otrzymała łaskę nawrócenia dla zbrodniarza Pranziniego w dniu jego egzekucji (Rkp. A 45v-46r, ss. 108-109). Wobec otrzymanego znaku, kiełkuje w niej pragnienie ofiarowania się Bogu:
 
Ach, od czasu tej niezwykłej łaski moje pragnienie ratowania dusz wzrastało z każdym dniem, wydawało mi się, że słyszę, jak Jezus mówi do mnie to samo, co powiedział do Samarytanki: "Daj mi pić!". Była to prawdziwa wymiana miłości; duszom dawałam krew Jezusa, Jezusowi ofiarowałam te same dusze, ożywione Jego boską rosą (Rkp. A, 46v, s. 109).
 
Teresa, poruszona miłością Ojca, któremu powierza się bez granic, patrzy na ofiarę jak na wymianę miłości między Jezusem a samą sobą, dokonującą się, by ratować dusze. Nie ma w tym ani upodobania do bólu, ani masochizmu, lecz sama miłość, która udziela się w sposób całkowicie wolny.

Jeśli ufność uwalnia od lęku, to ofiarowanie się Bogu z miłości i całkowicie bezinteresownie, w zjednoczeniu z ofiarą Chrystusa, ratuje dusze. Nie chodzi tu przede wszystkim o to, by w zamian otrzymywać miłość, lecz o Boga samego, o to, by Go cieszyć, "sprawiać Dobremu Bogu przyjemność", jak ujmuje to Teresa. Bezinteresowny dar z siebie na co dzień dokonuje się przez rzeczy małe. Teresa mówi nam o tym w wierszu zatytułowanym Rzucać kwiaty:
 
Jezu, miłości moja! U krzyża podnóża
Lubię co wieczór rzucać kwiaty świeże!...
Rzucać kwiaty to nieść Ci w ofierze
Największe bóle, najcichsze westchnienia.
I wielkie szczęście, drobne poświęcenia
I smutki życia, jego niepokoje:
To kwiaty moje!...
Rzucać kwiaty! Mój Jezu, o! to broń potężna,
Gdy nawracać grzeszników i walczyć chcę mężna,
To wiem, że pewne jest zwycięstwo moje,
Gdyż Ciebie, Jezu, ja zawsze rozbroję
Kwiatami!
 
Nasze ludzkie cierpienia, lęki, powszednia nędza, wszelkie przewinienia i nieszczęścia, a w końcu wszystkie spotykające nas przeciwności są niczym suche drewno gotowe do wrzucenia z absolutną ufnością w płomień ofiarny. Bowiem:
 
Ofiarować Bogu nasze nieszczęścia to wielbić Go, sprawiać Mu przyjemność; dawać Mu okazję, by mógł ukazać cechę, którą chlubi się najbardziej: swoje miłosierdzie. Ofiarujmy Mu nasze nieszczęścia, by się od nich wyzwolić, by się uwolnić i wyzdrowieć; nie dlatego, żebyśmy na to zasługiwali, lecz żeby dać miłości Bożej okazję, by ukazała się taką, jaka jest: miłosierną [6].

 
Sposobem na to, by się nie poddać tym nieszczęściom i nie upaść, zwłaszcza kiedy sprawy przyjmują zły obrót, jest ofiarowanie, ofiarowanie i jeszcze raz ofiarowanie.

Miłosierdzie, zawierzenie, ufność w miłość, ofiara – to gwiazdy błyszczące na ciemnym niebie tego ponurego czasu, to kłosy brzemienne w ziarno. Pola się złocą, gotowe na żniwa.

_______________________
Przypisy:

  [6] Louis Liagre, Retraite avec sainte Thér?se de l'Enfant-Jésus, Éditions des Annales, Lisieux 1987, ss. 50-51.

Zobacz także
Teresa Tyszkiewicz
Chrześcijaństwo i polskość wydały w ciągu historii wspaniałe dzieła i wspaniałych ludzi. Wielu z nich czcimy już na ołtarzach. O innych przetrwała wdzięczna pamięć. Jedną z takich postaci, w życiorysie których szczególnie splotły się dzieje narodu z dziejami Kościoła, był Karol Bołoz Antoniewicz...
 
Aneta Pisarczyk
Życie można przeżywać, można je także odgrywać. Można starać się żyć w zgodzie ze sobą, można też chować się za kolejnymi maskami i funkcjami. Czy nadal posiadamy dziecięcą zdolność do prostego i zwyczajnego wyrażania siebie? Czy pozwalamy sobie na spontaniczność i autentyczność w kontaktach z innymi? I przede wszystkim, czy my sami mamy jasność, co do tego kim jesteśmy? 
 
Ks. Marian Piątkowski
Poddajemy się przygnębieniu, bo żyjemy w trudnych czasach, czarno widzimy przyszłość, nie potrafimy podjąć cierpienia, nawet małego, nieustannie narzekamy. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych młodzież powtarzała w piosence: "Źle było, źle będzie, w Polsce, zawsze i wszędzie...". Jeszcze nie tak dawno mówiliśmy: "Bylibyśmy szczęśliwi, gdyby był chleb z solą i woda, byle byśmy mieli wolność i prawdę"...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS