logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Barbara Chyrowicz SSpS
Tolerancja musi boleć...
Więź
 


Czy takie „nowe widzenie” może się pojawić w sferze moralności? Widzenie pewnie tak, tyle że w moralności chodzi o praxis. Jeśli zatem mówić o przełomie, to byłby to w istocie nieustanny przełom – jak nieustanny kryzys chrześcijaństwa, o którym pisał Leszek Kołakowski , albo jak ewangeliczna idea nieustannego nawracania się... Z moralnością jest trochę tak jak ze sztuką – wirtuoz fortepianowy niekoniecznie gra dzisiaj lepiej niż sto lat temu. Artysta malarz wieków średnich i współczesnych mogą wykazywać ten sam geniusz – czasy się jednak zmieniły, inaczej będą go zatem realizować. Zmieniają się obyczaje – zmieniają się też związane z nimi normy. Czy również normy moralne? Czy można powiedzieć, że „dzisiaj jest inaczej”?
 
Inaczej, czyli lepiej?
 
Jeśli rozumiemy różnicę pomiędzy postępem naukowym a rozwojem moralnym, możemy sobie darować dyskusję przynajmniej z jednym z argumentów, jakie zwolennicy aborcji kierują pod adresem obrońców życia, a mianowicie zarzutem zacofania, obskurantyzmu i braku otwartości na dokonujące się zmiany. W dziedzinie moralności „nowe” niekoniecznie znaczy „lepsze”. Normy moralne to nie to samo co normy obyczajowe. Zwyczaje i obyczaje są kwestią konwencji, zmieniają się podobnie jak społeczno-kulturowe uwarunkowania, którym są w dużej mierze podporządkowane. Podstawą formułowania norm moralnych są natomiast wartości, które nie podlegają historycznym zmianom. Życie ludzkie było fundamentalną wartością człowieka zarówno kilka wieków temu, jak i dzisiaj, chociaż kiedyś rygory związane z jego poszanowaniem zdawały się mniejsze.
 
Niegdyś nie kontestowano poddawania wrogów fizycznym torturom, jeśli tylko w taki sposób można było uzyskać cenne dla prowadzenia działań wojennych informacje; nie kontestowano też kary śmierci. Zmiana normy musiałaby się zatem wiązać albo ze zmianą samej wartości, albo też ze zmianą rozumienia wartości. Czy wartość ludzkiego życia uległa w ciągu minionego wieku jakiejś istotnej zmianie? Nie sposób tego dowieść. A rozumienie tej wartości? Wydaje się, że tak. Zdecydowane odrzucenie stosowania tortur i odstąpienie w większości państw od stosowania kary śmierci zdają się wskazywać na wzrost naszej moralnej wrażliwości na wartość ludzkiego życia.
 
Novum zapisanego w art. 3 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka „prawa każdego człowieka do życia” wydaje się tkwić w słowie „każdy”. Nie negowano wszak nigdy prawa do życia bliskich, przedstawicieli tego samego narodu, rasy czy religii. Inaczej rzecz wyglądała w relacji do „obcych”: wrogów, innowierców i złoczyńców. Za niezmiernie zawstydzający można by uznać fakt, że ludzkość potrzebowała blisko dwóch tysiącleci po narodzeniu Chrystusa i doświadczenia dwóch nader okrutnych wojen, by w końcu przyznać, że żadnego człowieka nie wolno wykluczać spod prawa ochrony do życia. Słowo „każdy” oznacza przecież, że prawo to odnosi się do swoich i obcych, zdrowych i chorych, starszych i młodszych – także nienarodzonych.
 
Skoro każdy ma prawo do życia, to jeśli tylko potrafimy zweryfikować życie jako ludzkie, winniśmy je chronić. Życie człowieka przed narodzeniem nie jest już dla nas dzisiaj tajemnicą – poszczególne fazy rozwojowe zostały nazwane i opisane. Wiemy, jak rozwija się człowiek, i wiemy, że to człowiek; nikt inny, tylko człowiek, chociaż na próżno dopatrywać się będziemy ludzkich kształtów w kilkudniowym, a nawet kilkutygodniowym zarodku. Nie przypomina jeszcze człowieka – to jeden z powodów, dla których tak łatwo odmawiamy mu czasem człowieczeństwa. Okazuje się bowiem, że zauważona wcześniej większa niż w minionych wiekach wrażliwość na wartość ludzkiego życia nie dotyczy wszystkich, że progres z jednej strony oznacza regres z drugiej.
 
Jakkolwiek bowiem problem aborcji nie jest nowy, to przecież nie uznawano jej wcześniej za dobre rozwiązanie problemu niechcianej ciąży, nie usprawiedliwiano moralnie i prawnie. Czy należy zatem rozumieć, że przez wieki tkwiliśmy w błędzie co do wartości życia nienarodzonych i dopiero miniony wiek, dumny wiek naukowych osiągnięć w naukach szczegółowych, przyniósł nam w tej kwestii „oświecenie”? Czy coś się istotnie zmieniło oprócz tego, że nienarodzeni tracą życie w sterylnych warunkach, a matka dostaje od lekarza „skierowanie na zabieg”?
 
Dzisiaj jest rzeczywiście inaczej – inaczej, bo wiemy, jak rozwija się człowiek przed narodzeniem; inaczej, bo samotna matka nie jest już dzisiaj napiętnowana społecznie; inaczej, bo medycyna radzi sobie coraz lepiej ze śmiertelnością niemowląt; inaczej, bo istnieją instytucje pośredniczące w adopcji niemowląt... Nie „musimy” niszczyć życia. „Nieproszony gość”, któremu odmawia się prawa do wejścia do ludzkiej społeczności, należy już wcześniej do ludzkiego gatunku. Nie zmienimy tego faktu, nazywając go płodem. W terminologii medycznej płód to przecież człowiek na etapie prenatalnego rozwoju. Dzisiaj jest inaczej, ale czy lepiej?
 
Argumenty i wrażliwość
 
Jeśli zwolennik aborcji nie chce podważać przyjętej za oczywistą normy nakazującej szanować ludzkie życie – a najczęściej nie chce! – to musi wskazać na racje, które w określonym przypadku podważają nie samą normę, ale wartość życia istoty, do której norma jest odnoszona, albo też wskazać, że norma „nie zabijaj” w odniesieniu do nienarodzonego jeszcze człowieka może zostać uchylona na rzecz innej normy lub prawa, dotyczących bądź jego samego (tutaj pojawiają się koncepcje wrongful life – polegające, najogólniej mówiąc, na próbie dowiedzenia, że lepiej jest się nie urodzić niż żyć w stanie fizycznej lub psychicznej ułomności) bądź matki (najczęściej przywoływane jest prawo matki do autonomicznej decyzji o urodzeniu dziecka).
 
W dyskusjach na temat normatywnego statusu człowieka na poszczególnych etapach rozwoju prenatalnego (zarodka, a potem płodu) obrońcy życia wykazują niewystarczalność argumentów wykluczających uznanie jego ludzkiego i zarazem osobowego charakteru. Zwolennicy aborcji przeciwnie: uznają, że mówienie o osobowym charakterze człowieka na wczesnych etapach rozwoju jest przedwczesne. Problem w tym, że rozwój prowadzący do urodzenia się dziecka nie może być inny jak tylko ludzki. Jeśli na skutek błędów natury genetycznej lub strukturalnej nie dojdzie do poronienia, urodzi się człowiek – nikt inny! Od momentu zaistnienia w formie pierwszej komórki nowego organizmu zarodek posiada tę samą naturę – „z natury rozumną”, chociaż upłynie wiele czasu, zanim będzie zdolny do rozumnej i wolnej ekspresji. Istotom posiadającym rozumną naturę przypisujemy status osób! Mógłby ktoś powiedzieć, że to trywialne, ale czy doprawdy potrzeba wyrafinowanych argumentów, żeby wypowiedzieć prostą prawdę o potrzebie szacunku dla życia nienarodzonych?
 
Zobacz także
Jacek Ponikiewski
W Holandii, Wielkiej Brytanii, czy Niemczech, dzieci z Zespołem Downa są zabijanie seryjnie. Tylko co dziesiąta matka, która nosi w sobie dziecko dotknięte tą przypadłością, decyduje się urodzić. Państwo laickie dehumanizuje takie dziecko uznając, iż miano obywatela, a także człowieka, otrzymuje się o wiele później.
 
Krzysztof Jasiewicz
Przeczytałem kiedyś w instrukcji NKWD, opatrzonej nadzwyczajnymi klauzulami tajności, że funkcjonariusz musi wyczuć moment, w którym potencjalny agent potrzebuje w sumieniu już tylko alibi dla samego siebie, by zdradzić. Należy mu wówczas powiedzieć, że to, co robi, z pewnością nie jest donoszeniem, tylko rodzajem jakiejś misji, posługi, ważnej działalności społecznej...
 
o. Serafin Tyszko OCD
Temat kontemplacyjnej samotności jest tematem nie bardzo nadającym się do pisania czy mówienia. Powinno się mówić na ten temat niezwykle powściągliwie, wręcz szeptać, nie ma tu bowiem jakichś „wygadanych” ekspertów...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS