logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Mateusz Łuksza OP
Uczucie jak każde inne
Miesięcznik W drodze
 


Czasami reagujemy złością nieadekwatną do sytuacji. Ktoś zwraca uwagę na jakiś drobiazg, a ktoś inny reaguje na to agresją. Dwie strony czują wtedy, że jest w tej złości jakaś nieproporcjonalność.
 
Myślę, że mówimy o sytuacji, w której ktoś ma kłopot z wyrażaniem złości, więc dużo się w nim jej gromadzi i następuje efekt uwolnienia: kropla przelała kielich. Wtedy za byle co wylewa się na czyjąś głowę wiadro pomyj. Są też osoby, które w diagnostyce psychologicznej nazywamy narcyzami. Często nawet delikatne zachowanie, które jakoś narusza obraz osoby narcystycznej, powoduje nieadekwatny wybuch złości. Ma on ochronić tę osobę przed groźnym dla niej dysonansem między realnym a idealnym obrazem siebie. Ma stanowić barierę przed informacjami, które mogą naruszyć równowagę między tymi obrazami. To także komunikat: uważaj, jeżeli będziesz próbował mnie krytykować, to możesz się spotkać z tym, że cię zniszczę. Można z tego wnioskować, jak kruchy jest pozytywny obraz siebie narcystycznych osób.
 
Jak się przed takim atakiem obronić?
 
Osoby, które mają poczucie własnej wartości, zdają sobie sprawę, że ten atak złości nie jest związany z ich zachowaniem, czują, że problem leży po stronie atakującego, nie tracą oparcia w sobie. Mogą powiedzieć: przesadzasz, nie podoba mi się, że tak reagujesz, kiedy ja ci coś życzliwie próbuję powiedzieć. Natomiast osoby o niskim poczuciu wartości mogą zostać przez taką złość zdominowane, a nawet zniszczone. Natychmiast szukają w sobie powodów tej złości, chociaż nie zrobiły nic złego, i myślą: pewnie coś zrobiłem, że ten ktoś tak się strasznie wkurzył. Często odczuwają tak osoby, które w życiu doświadczyły przemocy. Gdy ktoś na mnie wrzeszczy, kulę się i natychmiast przyjmuję, że zrobiłem coś złego. 
 
Rozmawiamy o tym, że wyrażanie złości może być pozytywną siłą w naszym życiu, ale jak się uczyć dobrze wyrażać złość? Który etap życia jest w tej nauce najważniejszy?
 
Każdy, a zwłaszcza dzieciństwo.
 
Chyba niewielu rodziców uczy swoje dzieci wyrażania złości.
 
Rodzice przeważnie tego nie uczą. Wielu z nich nie doświadczyło dobrych sytuacji związanych z wyrażaniem złości – stąd nie są dobrymi nauczycielami. Większość czuje się zagrożona, kiedy dzieci mówią o swojej złości, gdyż uważają, że jeśli na to pozwolą, to stracą autorytet. Nie spotkałem chyba rodziców, którzy powiedzieliby: Cieszę się, synu, że powiedziałeś, iż jesteś na mnie zły w tej sprawie. Albo: Dobrze, że mówisz o swoim niezadowoleniu. 
 
A tymczasem ważne jest, by dzieci się nauczyły mówić o swojej złości, niezadowoleniu, gniewie. Chroni je to przed magazynowaniem w sobie niewyrażonej złości, która może się zmienić w przekonanie, że ja jestem złym człowiekiem, skoro – pomimo zakazu – pozwalam sobie na złość i krzywdzę kochających mnie rodziców.
 
Jak sobie poradzić ze złością?
 
Przede wszystkim trzeba zrozumieć i przyjąć, że jeśli jestem zły, to nie znaczy, że jestem złym człowiekiem. Złość jest takim samym uczuciem jak każde inne; ważne jest jednak, co z nim robię, jak je wyrażam. Doświadczenie, zwłaszcza terapeutyczne, pokazuje, że gdy osoba nieśmiała i zahukana zaryzykuje i wyrazi złość, ludzie zaczynają ją cenić, lubić.
 
Często złościmy się na naszych rodziców. Z jednej strony wiemy, że mamy ich czcić i troszczyć się o nich, a z drugiej strony nie zawsze nam to wychodzi. Złościmy się i natychmiast czujemy się winni. 
 
Takie zachowanie może się pojawiać u osób, które mają kłopoty z odseparowaniem się od rodziców. Mają np. obowiązek przyjeżdżać do rodziców i zapewniać ich swoim przyjazdem o miłości do nich. Rodzice, którzy boją się opuszczenia, boją się, że tracą znaczenie w życiu dzieci, odwołują się do różnego rodzaju norm i egzekwują określone zachowania: Powinieneś o nas dbać – tyle dla ciebie zrobiliśmy, powinieneś być, powinieneś nas odwiedzać. Próbują wzbudzać w dzieciach poczucie winy, a ono leży bardzo blisko złości. Jeśli kogoś narażamy na częste poczucie winy, to nie możemy się dziwić, że ten ktoś często się na nas złości. Dzieci, także te dorosłe, wyrażają tę złość, uciekając od rodziców, unikając kontaktów przez zasłanianie się ciężką pracą, trudnymi czasami. Czym jeszcze bardziej wzmacniają lęki rodziców.
 
Ale chyba nie zawsze poczucie winy jest negatywne. Czy można byłoby jakoś rozdzielić: dobre poczucie winy i takie, które mnie niszczy, które będę musiał odreagować?
 
Poczucie winy ma także pozytywny aspekt. Często, chcąc nie chcąc, krzywdzimy ludzi. Jeśli mam poczucie winy, bo wiem, że komuś przeze mnie stała się krzywda, wtedy to uczucie może być bardzo konstruktywne. Mogę przeprosić, przyznać się do błędu, spróbować coś naprawić. Doświadczyć, że nie jestem taki doskonały. I to jest OK. Natomiast jeśli ktoś ma nieustanne poczucie winy, że cokolwiek zrobi, to krzywdzi, bardzo szybko zrodzi się w nim złość. Wina wynika bowiem z różnych norm, a także idealnych i nierealistycznych wyobrażeń na swój temat. Ciągle się czuję winny i niezadowolony, ciągle nie dorastam do tego, czego ludzie ode mnie oczekują, ciągle czuję, że kogoś krzywdzę. To musi zrodzić we mnie frustrację. Pojawia się wtedy błędne koło, bo gdy przeżywam złość, to wydaje mi się, że jeszcze bardziej krzywdzę innych, dlatego muszę tę odczuwaną złość w sobie zamknąć. Magazynowanie złości rodzi lęk: coraz bardziej się boję, że będę krzywdził innych tymi negatywnymi uczuciami, które w sobie noszę. W końcu tej nagromadzonej złości jest we mnie tak dużo, że wybucham agresją. I tu błędne koło się domyka, bo własna agresja potwierdza posiadany negatywny obraz siebie.
 
Jak się uwolnić z tego błędnego koła?
 
W błędne koło wpadamy wtedy, kiedy bojąc się reakcji otoczenia, chcemy nadmiernie kontrolować naszą złość. Danie sobie prawa do tego, żeby ją wyrażać, zgoda na to, że nikt nie jest doskonały, pozwoli nam tego uniknąć.

Rozmawiał Mateusz Łuksza OP
W drodze 10 (494)/2014
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
br. Wojciech Czywczyński OFMCap
Aby śpiewać chorał, trzeba mieć pewne przygotowanie pod względem technicznym i wokalno-artystycznym, muszą być bowiem spełnione konkretne, zewnętrzne parametry, takie jak: poprawna dykcja, intonacja, poprawne frazowanie, prowadzenie dźwięków. Jednak to wszystko nie jest celem, lecz środkiem.
 
Z ks. dr hab. Mariuszem Białkowskim, semiologiem i gregorianistą, rozmawia br. Wojciech Czywczyński OFMCap
 
Bartosz Bartosik, Ewa Buczek

Milenialsom zarzuca się, że są roszczeniowi i traktują swoją pracę czysto utylitarnie. A co jeśli oni jedynie wracają do zdrowego poziomu, który my po 1989 r. tak bardzo przekroczyliśmy? Nasz nadwiślański kapitalizm wprowadził kult wiecznej gonitwy, przekonanie, że musisz zostawać po godzinach.

 

Z Łukaszem Komudą i Olgą Gitkiewicz rozmawiają Bartosz Bartosik i Ewa Buczek 

 
Błażej Matusiak OP
Najpiękniejsze w Stabat Mater jest to, co najprostsze: wypowiedzenie uczuć cierpiącego człowieka. Przed nami staje obraz matki; nie Królowej nieba i Pani świata, jak w poprzedzającym sekwencję śpiewie Alleluja: "Stała święta Maria, Królowa nieba i Pani świata, obok krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, boleściwa". Ten, który umiera, to Jednorodzony Syn Boga...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS