logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Marie-Dominique MOLINIÉ OP
Walka Jakuba
Wydawnictwo Karmelitów Bosych
 
okładka


Czy można żyć z Bogiem?
Czy można żyć bez Boga?

Nie umiemy kochać Boga, ponieważ nie wiemy, że Bóg kocha nas. A nie wiemy, że Bóg nas kocha, bo sami Go nie kochamy. Objawienie próbuje wyrwać nas z tego błędnego koła. Żywot człowieka spowija wiele ciemności. Jednak Bóg, który zna naszą nędzę, z nieskończoną cierpliwością stara się nas wychowywać i doprowadzić do tego, że Go pokochamy.

 
 

Wydawca: Wydawnictwo Karmelitów Bosych
Rok wydania: 2017
ISBN:978-83-76044-29-3
Format:125x195
Stron:165
Rodzaj okładki:Miękka

 
Kup tą książkę  
  
 

 
Rozdział II - NADSTAWIĆ DRUGI POLICZEK
 
Jedynie w świetle pierwszego przykazania odkrytego w jego metafizycznych korzeniach możemy pojąć drugie i stwierdzić, że jest podobne do pierwszego. Dopóki nasza relacja z Bogiem oparta jest na sprawiedliwości - albo nawet na miłości, niemającej jednak wymiaru całkowitego oddania siebie - słowa Chrystusa: "Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego" (Mt 22, 39) z pewnością będą dla nas problemem nie do pokonania.
 
Pochylmy się zatem nad spostrzeżeniem, które nasuwa się jako pierwsze; nie oddaje ono całej głębi drugiego przykazania, ale pozwala domniemywać, do jakiego stopnia jest nierozłączne z pierwszym. Jako obłudną lub rozpaczliwą można określić postawę człowieka, który uważając siebie za centrum świata, stara się pomimo wszystko przyznać Bogu w swoim sercu miejsce pierwsze, honorowe; bliźniemu zaś miejsce równorzędne, czyli oddać mu sprawiedliwość.  Mowa tutaj o sprawiedliwości powodowanej miłością w rozumieniu poszanowania prawa oraz uczciwości wobec bliźniego. Zauważmy, że sprawiedliwość w stosunku do Boga, określana jako cnota religijności, również wypływa z miłości. Taka postawa może jednak prowadzić do zakłamania i impasu. Chrystus objawił nader konkretne i piękne owoce miłości braterskiej; również w tym celu, aby [na zasadzie kontrastu] przestrzec nas przed pewnym zagrożeniem. Jeśli pragniemy szczerze i prawdziwie miłować innych [31], musimy przy pomocy miłości Boga wyjść poza własne "ja" i przestać uważać siebie za centrum; zwłaszcza w obszarze dotyczącym naszego głębokiego jestestwa, czyli miejsca, w którym "zakwas przenika do ciasta".
 
W przeciwnym razie nie uda się miłować bliźniego aż do końca, czyli nadstawiając mu drugi policzek. I pomimo naszych bardziej lub mniej szczerych wysiłków będziemy zdolni kochać jedynie tych, którzy nas kochają, i czynić dobrze tym, którzy nam dobrze czynią. Natomiast od innych odwrócimy się plecami, niewykluczone, że jednocześnie podejmując uczynki miłosierdzia, wszakże nie biorąc przy tym pod uwagę, że obłożnie chory nie potrzebuje naszych pomarańczy - on potrzebuje naszej miłości. Podtrzymuję zatem moje wcześniejsze twierdzenie, że nigdy nie będziemy w stanie mu jej dać, jeśli nie potraktujemy serio wynikającego z pierwszego przykazania zaproszenia do całkowitego oddania się Bogu.
  
"Przypominasz mi malutkie dziecko, które zaczyna wstawać o własnych siłach, ale jeszcze nie umie chodzić. Chcąc wyjść na piętro do mamy, podnosi nóżkę, by wejść na pierwszy stopień. Daremny trud! upada za każdym razem, nie może zrobić ani kroku. Zgódź się być małym dzieckiem; pełniąc wszystkie cnoty, ty podnoś tylko stale nóżkę, aby wejść na pierwszy stopień świętości. Nie uda ci się wejść nawet na niego, ale Bóg wymaga od ciebie jedynie dobrej woli. Wkrótce zwyciężony twymi daremnymi wysiłkami, zejdzie sam, weźmie cię w ramiona i uniesie na zawsze do swego Królestwa" (Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Dzieje duszy, tłum. Karmelitanki Bose, Kraków 2013, s. 397). 
 
W oczach Boga i Kościoła istnieje przepaść pomiędzy rzeczywistym zamiarem, który kończy się skądinąd z góry przewidzianym niepowodzeniem, a brakiem głębszego zamysłu, który nie podejmuje żadnej próby, pod pretekstem, że to na nic się nie zda. (Faktycznie, w oczach świata przepaść dzieli nie wysiłek z jednej strony i brak wysiłku z drugiej, ale starania, które okazują się bardziej owocne, od nadaremnych). Nie chciałbym, aby rzesze chrześcijan, którzy zgodzili się na absolutny prymat miłości Boga i którzy szczerze ubolewają nad niemożnością wprowadzenia w czyn realnego pragnienia "oddania swojego życia za tych, których kochają", zniechęciły się z powodu tych słów, które w rzeczywistości nie do nich są adresowane. Nikt tak naprawdę nie wie, czy jest bardziej godny miłości, czy też nienawiści. Ale właśnie dlatego nie należy uważać za brak miłości sił przeszkadzających w objawieniu się jej i uczynieniu pierwszego kroku w kierunku
braterskiej miłości.
 
(...)
 
DLA LUDZI TO NIEMOŻLIWE
 
Wiele bardzo szlachetnych dusz dociera do tego punktu i z mocą uświadamia sobie, iż wystarczy miłować, bo na tym opiera się całe Prawo i Prorocy. Rozumieją, że w pewnym sensie to uwalnia od odpowiedzialności, bowiem: "Kochaj i rób, co chcesz!". 
 
Niektórym wydaje się, że kochają prawdziwie, robią to jednak tanim kosztem; istnieje zatem ryzyko, że staną się faryzeuszami, gdyż w rzeczywistości nawet nie próbują szczerze miłować. Jeśli natomiast naprawdę się staramy, rezultat jest oczywisty; to jeden z najpewniejszych owoców życia duchowego i wszelkich poszukiwań doskonałości, które polegają również na bezlitosnej eksploracji zadziwiającego oporu, jaki stawiamy miłości. Ludzie dobrej woli po pewnym czasie zaczynają dostrzegać prawdę, ale ciągle jeszcze ulegają iluzji, że mogą osiągnąć zamierzony cel dzięki swoim dobrym uczynkom: hojności, wyrzeczeniom, ofiarom. Są to początkujący, pelagianie [38], którym należy wybaczyć, pod warunkiem, że nie trwają zbyt uparcie przy swoich złudzeniach.
 
Inni natomiast starają się podejmować różne wysiłki, aby odkryć bezmiar miłości, i w końcu muszą uznać, że w istocie są do tego całkowicie niezdolni. W głębi serca przeczuwają wówczas obecność najwyższego sędziego - mówi o nim Max Scheller - który stwierdza: "Nie kochasz". Dlatego sentencja św. Augustyna obraca się przeciwko nim, pogrążając ich w absurdalnym świecie Kafki: gdybyś kochał, mógłbyś czynić, co byś chciał, ale skoro nie kochasz… rób, co chcesz, bo i tak nie unikniesz potępienia.
 
Ci udręczeni chrześcijanie, wśród których znajdują się również protestanci, przyznajmy uczciwie, stale dopuszczają się Piotrowej zdrady. To zresztą dotyczy nas wszystkich. Niestety, wielu tłumi tę prawdę, i nie dopuszczając jej pod osąd sumienia, uparcie wypiera głos owego wewnętrznego sędziego. Ludzie ci, aby zagłuszyć nękające ich wyrzuty sumienia, podejmują różnorakie działania, czasem nawet szlachetne, wszem i wobec deklarując przy tym, że chrześcijaństwo nie jest wcale takie trudne, że wystarczy służyć innym, bez poszukiwania jakiejś wyrafinowanej duchowości, dobrej dla tych, którzy nie mają nic innego do roboty. Podobna postawa nieudolnie skrywa wypierany i podszyty lękiem gniew, który w oczach wielu czyni chrześcijaństwo, będące religią otwartą i wielkoduszną, czymś nader smutnym i przytłaczającym [39].
 
Te osoby katujące się własną udręką, której zresztą zaprzeczają, nie chcą przy tym dopuścić do ujawnienia udręk innych. Nie mogliby znieść przejawów własnej męczarni, bo podważyłyby sens ich działalności dobroczynnej, tak straszliwie jałowej i powierzchownej (powodowanej gorliwością, która ma za cel uchronić ich złudzenia przed klęską). Broniąc siebie, potępiają innych i oskarżają ich o powierzchowność; tym samym jednak nie dają sobie szans, aby stanąć w prawdzie i wypłynąć na głębię.
 
Być może podobna postawa zagroziłaby nawet św. Piotrowi, gdyby nie jego niezmierna miłość do Jezusa. To ona pomogła mu się ukorzyć po tym, jak zdradził Mistrza. Trzeba bowiem, abyśmy w końcu uświadomili sobie, że zdradzamy Miłość i że ci, którzy ją odrzucają, ryzykują wielki upadek na wzór zdrady Piotrowej. Oby nam wszystkim ten dobitny przykład posłużył za przestrogę.
_________________________________

[31] Osiągnięcie tego celu nie leży w zasięgu naszych możliwości; niemniej możemy pragnąć tego żarliwie. Przy czym jest bardzo prawdopodobne, że stanie się to prawdziwą udręką, gdyż: "Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, najmniejszego ze wszystkich nasion" (por. Mt 13, 31-32), a liczne moce toczą w nas walkę, aby przeszkodzić wzrostowi tego ziarna miłości. 
[38] Pelagiusz uważał, że nawrócenie zależy wyłącznie od naszej woli. Jego doktryna nie jest jeszcze zupełnie zapomniana; dość trafnie streszcza ją popularne przysłowie: "Dla chcącego nic trudnego!". 
[39] "Gdyby ludzie wiedzieli, ile zgubnych uczuć wyrasta z niesamolubstwa, to nie zalecaliby go tak często z ambony. […] Ona jest tego rodzaju kobietą, która żyje tylko dla innych - tych innych możesz zawsze poznać po zaszczutym wyrazie twarzy" (C.S. Lewis, Listy starego diabła do młodego, tłum. S. Pietraszko, Poznań 2005, s. 126). 

Zobacz także
Michał Bondyra
SMS-y, billboardy, telewizyjne spoty, Internet, komunikatory i cyberprzestrzeń – takich możliwości głoszenia Chrystusa nie miał ani św. Paweł, ani św. Franciszek Ksawery. Czyż nie byłoby zatem grzechem z nich nie skorzystać? Absolutnym hitem religijnego marketingu było to, co wydarzyło się przed pięcioma laty w Singapurze...
 
Milton Zonta SDS

Podobnie, jak wszyscy ludzie, o. Franciszek Jordan budował swoje życie, ukierunkowywał swoje apostolstwo, wzrastał w świętości, krok po kroku, powoli… „jak jutrzenka, która wschodzi i wtedy staje się w pełni światłem dnia” (DD I 54). W istocie bowiem odpowiedź każdego z nas na powołanie nie wyczerpuje się w młodości, ale raczej jest czymś, czego należy szukać w ciągu całego naszego życia.

 
Katarzyna Jabłońska
Wielka mistrzyni modlitwy, św. Teresa z Avila, uważała, ze celem chrześcijanina jest znajdowanie Boga pośród garnków i rondli. „Św. Teresa — pisze autor Odnaleźć schronienie — utrzymuje, że dar kontemplacji nie czyni nas świętymi, źródłem świętości jest bowiem udzielana w codziennym życiu odpowiedź na kontemplację...”
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS