logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Beata Legutko i Marta Wielek
Włącz myślenie
List
 


W nauczaniu Kościoła za moment, w którym budzi się sumienie, uzna­je się ukończenie siedmiu lat...

To jest norma prawna. W prawie cywilnym jest granica osiemnastu lat; można już wtedy gło­sować itd. Wiadomo jednak, że rozwój osobni­czy jest bardzo różny. Znam ludzi, którzy mają 60 lat i nadal nie powinni głosować.

A dlaczego człowiek w ogóle oce­nia swoje postępowanie ze względu na jego wartość etyczną? Nie wy­starczy ocena jego skuteczności, zastosowania? Do czego mu to jest potrzebne?

Pan Bóg, stwarzając nas, dał nam pewien układ orientacyjny w świecie, nie tylko tym fi­zycznym, ale również moralnym. W tym sen­sie sąd sumienia można interpretować jako głos Boży, ale nie chodzi o to, że Pan Bóg stoi obok mnie i szepcze mi przez anioła stróża do ucha, co robić.

Sumienie jest nam potrzebne, żebyśmy w ogóle byli ludźmi. Być człowiekiem oznacza kierować się w życiu nie odruchami, ale świa­domością. W związku z tym każdy nasz czyn jest oceniany, bo może albo pomnożyć dobro, które jest w świecie, albo je umniejszyć.

To znaczy, że Adam w raju też miał sumienie?

Oczywiście. Został stworzony na obraz i podo­bieństwo Boże, czyli został obdarzony zarów­no rozumnością, jak i wolnością.

Po co mu było potrzebne sumie­nie przed grzechem? Nie było jeszcze zła…

Ale był wolny, czego dowodem jest to, że uległ grzechowi. Zależało mu na kobiecie – może­my tu poczynić różne rekonstrukcje pseudopsychologiczne...

Coś się zmieniło w naszym sumie­niu po grzechu pierworodnym?

Przed grzechem sumienie nie podlegało roz­maitym zakłóceniom podczas oceny postę­powania pod względem etycznym, ale także praktycznym. Bóg chciał dać człowiekowi kompas etyczny. Ponieważ nastąpiło zabu­rzenie, kompas działa w polu, które zakłóca jego funkcjonowanie, i nie zawsze wskazuje północ; są rozmaite odchylenia.

Potrzeba teraz mądrości, rozumu praktycz­nego, aby pomimo tego umieć się poruszać w świecie i odczytywać dobrze wskazania kompasu. Inaczej mówiąc, potrzebna jest roz­tropność. W języku polskim słowo to odsyła do czasownika „tropić", czyli trafić na trop jakiejś zwierzyny. Roztropność polega na umiejętno­ści prawidłowego tropienia. Chodzi o to, by nie trafić na mylny trop, który mnie prowadzi w krzaki, ale na taki, który prowadzi do poszuki­wanej zwierzyny. Roztropność to umiejętność zastosowania niezmiennych zasad etycznych w zmiennej sytuacji.

Trochę to skomplikowane...

Sumienie ma rozstrzygać w konkretnych sytu­acjach. Wartości stanowią pewną obiektywną tablicę: dobre, lepsze itd. Konkretne sytuacje stawiają nas jednak wobec konkretnych wy­zwań. Dobro, które powinienem wybrać w jednej sytuacji, nie jest dobrem, które muszę wybrać w innej sytuacji. Życie etyczne nie po­lega na tym, że funkcjonuję jak czołg, który jedzie po wszystkim i miażdży wszystko, co spotka na drodze, także innych ludzi. Mam do tego prawo, bo jestem cnotliwy? Nic podob­nego.

Człowiek sumienia jest jak amfibia, która dostosowuje się do warunków terenowych. Przypuśćmy, że trzeba rozstrzygnąć jakiś bar­dzo trudny konflikt międzyludzki. Mogę dążyć do moralnego luksusu i kogoś bardzo surowo ocenić. Osiągnę tylko taki skutek, że ten ktoś się odwróci i nic w swoim postępowaniu nie zmieni. Roztropność każe mi wtedy mówić tak, aby słowa trafiły do tego człowieka. Przykła­dowo na czyjś postępek reaguję emocjonalnym gniewem. To zrozumiałe, ale roztropność podpowiada mi, że jeżeli ja do kogoś zwra­cam się z gniewem, to on mi nie odpowiada na to, co ja mu mam do przekazania w sensie etycznym, tylko reaguje na mój gniew obroną i w ogóle nie przyjmuje tego do wiadomości. Nieustannie wybuchają spory w domach, bo ludzie mówią sobie prawdę dopiero wtedy, gdy się pokłócą. Wyciągają wtedy wszystko, nawet pretensje sprzed lat. Po co? Nie po to, żeby powiedzieć prawdę, ale po to, żeby zniszczyć drugiego człowieka. Prawda też może być niszcząca. Od tego mamy rozum, czyli sumie­nie, żeby rozstrzygnąć, kiedy prawda buduje, a kiedy niszczy; żeby w tym konkretnym mo­mencie zdecydować, czy powiedzenie jej rze­czywiście coś buduje.
 
Zobacz także
Sławomir Rusin

Ludzie żyją w określonej kulturze, posługują się pewnym kodem kulturowym, ale coraz częściej go nie rozumieją. Trzeba zadać pytanie, na ile człowiek, który funkcjonuje w świecie kulturowo chrześcijańskim, zdaje sobie sprawę, że jest ochrzczony i co to dla niego osobiście znaczy. Jeśli nie ma tej świadomości, to znów pojawia się niebezpieczeństwo ideologizacji religii. 


Z ks. abp. Grzegorzem Rysiem, historykiem Kościoła, rozmawia Sławomir Rusin.

 
Krzysztof Kosiec

Mikołaj Sęp Szarzyński pisał: „Dałbym ci serce moje, ale nic cudzego / Nie chcę dać, tyś jest panem, nie ja, serca mego / Owo zgoła ledwie wiem, coś by dać. Bo moim / Co może być, ponieważ sam nie jestem swoim?”. Czytając ten wiersz dzisiejszy człowiek zirytowany nim może zapytać: Czyż to nie ja jestem panem swego serca?

 
Paweł Milcarek
Mam przyjaciela-architekta. Kilka lat temu, gdy jeszcze nie był tak wziętym fachowcem, otrzymał duże i dobrze płatne zamówienie. Miał zaprojektować kompleks budynków z przeznaczeniem medycznym. Mój przyjaciel był bardzo rad z tego, że trafił mu się tak dobry kontrakt. Jednak gdy mimochodem powiedziano mu, że chodzi o centrum zapłodnień in vitro coś go tknęło...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS