logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jacek Salij OP
Wspaniałość Sądu Bożego
Idziemy
 


Warto tu jeszcze odnotować, że ewangeliczny termin „koniec świata”, jaki pojawia się w przypowieściach Pana Jezusa, w swoim greckim oryginale ma głębię, której brak jego polskiemu odpowiednikowi. Synteleia znaczy bowiem raczej ‘uwieńczenie’, ‘dopełnienie’ niż ‘koniec’. Zatem Dzień Sądu będzie nie tyle dniem „końca świata”, ile jego dopełnienia.
 
Gospodarz czekający na żniwa musiał na początku swoje pole obsiać. Podobnie świat dlatego zmierza do swojej ostatecznej dojrzałości, że jego Stwórca nadał mu taki właśnie kierunek rozwoju. Można powiedzieć, że dzieje wszechstworzenia to jedno niedające się przez ludzki umysł ogarnąć gigawydarzenie. Jego początkiem był Boży zamysł miłości, dzięki któremu wszystko zostało powołane do istnienia – a jego uwieńczeniem będzie doprowadzenie tego zamysłu do idealnie zrealizowanego końca, do pojawienia się „nowego nieba i nowej ziemi, w których będzie mieszkała sprawiedliwość” (2 P 3,13).
 
Autorowi Apokalipsy wyraźnie zabrakło słów, ażeby dostatecznie wyrazić swój zachwyt dla ostatniego kształtu dzieła Boskiego Artysty, jakie ujrzymy w Dniu Sądu:
 
„A wszelkie stworzenie,
które jest w niebie
i na ziemi, i pod ziemią, i na morzu,
i wszystko, co w nich przebywa,
usłyszałem, jak mówiło:
«Zasiadającemu na tronie
i Barankowi
błogosławieństwo i cześć, i chwała, i moc, na wieki wieków!»
A czworo Zwierząt mówiło: «Amen».
Starcy zaś upadli i oddali pokłon”
(Ap 5,13-14).
 
Analogiczną strukturę ma Boży zamysł wobec każdego z nas. Każdy z nas jest nie tylko członkiem swojej rodziny i różnych innych społeczności, do których należymy. Jestem nie tylko cząstką swojego pokolenia i całej ludzkości, nie tylko cząstką wszechstworzenia. Mnie i każdego z nas Bóg ukochał odrębnie, dla mnie samego. Ukochał mnie, zanim jeszcze zaistniałem, i właśnie dlatego, że mnie ukochał, ja zaistniałem. Apostoł Paweł mówi o tym na początku Listu do Efezjan: „W Chrystusie Bóg wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem”.
 
I to jest zamierzony przez wcześniejszą ode mnie Bożą miłość do mnie mój cel ostateczny: mam być przez całą wieczność święty i nieskalany przed Bożym obliczem! Ja, obecnie wciąż jeszcze grzeszny i ułomny, na Sądzie Ostatecznym ukażę się jako Boże arcydzieło! Bóg ma nas miliardy i miliardy, a każdy ze zbawionych ujawni się wówczas jako niewyobrażalnie oryginalne i niepowtarzalne arcydzieło Bożej miłości! Arcydzieło osobowe, nieporównywalne z dziełami ludzkich artystów. Osoba zaś może osiągnąć piękno wręcz olśniewające – jeżeli od samego Boga nauczy się odnajdywać samą siebie poprzez bezinteresowne dawanie siebie. Takim właśnie pięknem zajaśnieją zbawieni na Sądzie Ostatecznym.
 
A jednak boimy się tego sądu!
 
A jednak Sąd Boży budzi lęk. Sam Pan Jezus ostrzegał nas, że na tym sądzie niektórzy zostaną odrzuceni i usłyszą: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was” (Mt 25,12), „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!” (w. 41). Budzące dreszcz sformułowania na temat tego sądu znajdziemy również w listach apostolskich: „Oto przez swoją zatwardziałość i serce nieskłonne do nawrócenia skarbisz sobie gniew na dzień gniewu i objawienia się sprawiedliwego sądu Boga” (Rz 2,5; por. 2 P 3,7).
 
Ponadto niepokoją nas jeszcze inne pytania: Owszem, liczymy na Boże miłosierdzie, ale czy Bóg odpuści nam również te grzechy, których sobie nie uświadamialiśmy? A jeśli nawet w sakramencie pokuty Pan Jezus przebaczył mi moje grzechy, to czy na tym sądzie nie będę jeszcze raz zdawał z nich rachunku, zwłaszcza jeżeli ich konsekwencją były niedające się naprawić krzywdy? I jeszcze jedno pytanie: Czy zbawieni mogą się spodziewać, że grzechy, które im Bóg przebaczył, będą zapomniane i nikt nie będzie o nich wiedział?
 
Zacznijmy od ostatniego pytania. Niektórzy święci, zanim stali się prawdziwymi przyjaciółmi Boga, dopuścili się wielkich grzechów, a nawet zbrodni. Dawidowi mało było tego, że uwiódł cudzą żonę, to jeszcze zabił podstępnie jej męża. Piotr zaparł się swojego Mistrza, zaś Maria Magdalena prowadziła życie tak bardzo grzeszne, że Ewangelista nie próbował tego nawet opisywać, użył tylko mocnego sformułowania, że dzięki Panu Jezusowi „opuściło ją siedem złych duchów” (Łk 8,2). Wszyscy troje zostali wielkimi świętymi, a w niebie niewątpliwie cieszą się z tego, że rokrocznie z tysięcy ambon opowiada się o ich grzechach, bo przecież opowiada się zarazem o ich nawróceniu i doznanym przez nich Bożym miłosierdziu.
 
Otóż zbawienie polega na tym, że będę bez reszty przeniknięty miłością Bożą: sam będę cały i bez reszty wart miłości i będę kochał wszystkich i wszystko, co jest warte miłości. Znikną więc powody, dla których cenimy sobie wysoko możność zachowania w ukryciu różnych prywatnych naszych spraw. Nawet zła, którego dawniej się dopuściłem, nie będę się wówczas wstydził, bo przecież zostało ono przezwyciężone. Zło odpokutowane, wybaczone i zastąpione jeszcze większym dobrem, nie jest już przedmiotem wstydu, bo pamięć o nim cała jest przepojona radością i wysławianiem miłosierdzia Boga, który nie dopuścił do mojej zguby.
 
Jednak fakt faktem, że niektóre biblijne wypowiedzi na temat Sądu Bożego budzą w nas wręcz przerażenie. Otóż przypomnijmy ogólny ton, w którym została nam ogłoszona Dobra Nowina. Ewangelia jest jedną wielką obietnicą zbawienia i wezwaniem do tego, żeby się na nie otworzyć. „Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło” (Łk 19,10) – mówił o swojej misji Pan Jezus. Przypowieść o synu marnotrawnym i o Pasterzu poszukującym zagubionej owieczki, i duchowa obietnica zawarta w Chrystusowych uzdrowieniach, i konkretny los ocalonej przez Niego cudzołożnicy, i licznych celników, i łotra wraz z Nim ukrzyżowanego, a przede wszystkim sama Jego śmierć i zmartwychwstanie – wszystko to świadczy o Jego nieskończonym
miłosierdziu.
 
Zatem wszystkie trudne wypowiedzi Pana Jezusa, mogące budzić lęk, a nawet przerażenie, rozumiemy autentycznie dopiero wówczas, kiedy rozpoznamy w nich słowo miłości. Kiedy mówił On o tym, że na Sądzie Bożym mogę zostać potępiony – to w tym celu, żeby mnie to absolutnie nie spotkało, żeby mnie przed tą straszną ewentualnością uchronić.
 
Kiedyś wielkie wrażenie wywarło na mnie kazanie na temat Sądu Bożego, jakie wygłosił starszy mój współbrat, o. Rajmund Koperski. Na swoim sądzie – mówił – Bóg zada każdemu z nas jedno jedyne pytanie: „Czy ty mnie kochasz?”. Kłamstwo i udawanie będą na tym sądzie niemożliwe, tam człowiek będzie mówił czystą prawdę. Ci, którzy na pytanie: „Czy ty mnie kochasz?” odpowiedzą: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham” (J 21,16) – od razu znajdą się wśród zbawionych. Pozostałych Bóg zapyta: „Czy przynajmniej pozwolisz Mi, abym Ja ciebie kochał?” Ci, którzy na to pytanie odpowiedzą: „tak” – pójdą do czyśćca, gdzie miłość Boża będzie ich ogarniała coraz więcej, aż cali i bez reszty rozkochają się w swoim Bogu i Zbawicielu, i staną się zdolni do przebywania przed Bożym obliczem twarzą w twarz. Strach pomyśleć, że ktoś nawet na to pytanie mógłby odpowiedzieć aroganckim „nie!”.
 
Wydaje mi się, że ujęcie to wręcz świetnie streszcza biblijną naukę o Sądzie Bożym.
 
Jacek Salij OP
Idziemy nr 8 (440), 23 lutego 2014 r.

fot. Keoni Cabral Mana'olana 
Flickr (cc)  
 
Zobacz także
Jo Hermans

Od początku istnienia chrześcijaństwa wyznawcy Chrystusa zmuszeni byli płacić życiem za swoją wiarę. Historia Kościoła naznaczona jest krwią męczenników. Na przestrzeni stuleci męczeństwo nie oznaczało jednak dla wierzących ani wyroku losu, który w pewnych okresach historycznych stawał się nieuchronny, ani też znoszenia bezcelowego cierpienia, które nikomu by nie służyło. Rozumiane było natomiast jako ideał: najbardziej radykalna możliwość naśladowania Chrystusa.

 
ks. Paweł Kłys
W powołaniu kapłańskim ukrytych jest wiele różnych dróg do jego realizacji. Wśród nich należy zauważyć tę wyjątkową, jaką jest głoszenie Słowa Bożego. Dokonuje się ono na różne sposoby. Pierwszym podstawowym jest głoszenie Słowa Bożego w świątyni podczas sprawowania sakramentów świętych. Głoszenie i wyjaśnianie go w kazaniach i homiliach. Drugim, równie ważnym, jest katecheza – i temu tematowi chciałbym dziś poświęcić trochę miejsca. 
 
s. Maria, kapucynka
Pewnie wiele osób zastanawiałoby się dzisiaj, dlaczego młode dziewczyny porzucają ten świat i podejmują życie kontemplacyjne w zakonach klauzurowych. Przecież nasze czasy oferują tyle dróg wyjścia, jest mnóstwo ciekawych kierunków studiów, każda może znaleźć ten, w którym będzie się spełniać. Możemy bez większych problemów wyjeżdżać za granicę, zarabiać pieniądze, zwiedzać piękne miejsca i podążać drogą kariery i sukcesu...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS