logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Mauro Orsatti
Wystarczy tylko miłość
Wydawnictwo Salwator
 


 

 
Wystarczy tylko miłość
 
Sąd Ostateczny
(Mt 25,31-46)
 
Miłość jest często używanym słowem i uczuciem, które najbardziej elektryzuje życie człowieka. Dobrze więc poświęcić mu należytą uwagę. Tym bardziej, że w tym pojęciu kryją się również zdradzieckie nieporozumienia. Nowy Testament kilka razy powraca do tego tematu w niezwykłych i niezapomnianych fragmentach. Wystarczy wspomnieć „Przypowieść o dobrym Ojcu” św. Łukasza, „Hymn do miłości” św. Pawła i cały Pierwszy List św. Jana. Również św. Mateusz ma swój barwny wkład, który teraz omówimy na podstawie sceny Sądu Ostatecznego.
 
Motyw ten przedstawiony jest na obrazach Michała Anioła, z fascynującymi potężnymi aranżacjami wyobrażającymi chwałę zbawionych i dramat potępionych. Sztuka i literatura omawiają go obszernie. Św. Mateusz skupia się raczej na postaci Chrystusa, który mówi o tym, co jest bardziej miłe Bogu: szlachetne i bezinteresowne działanie na rzecz potrzebujących, w których ukrywa się Chrystus. Miłosierdzie należy praktykować w życiu prostymi i zrozumiałymi gestami, wykorzystując niezliczone ścieżki, które splatają się we wspólnej codziennej egzystencji. Nieraz wystarczy uśmiech, by poruszyć struny miłosierdzia. Napisano, że nikt nie jest tak bogaty, by nie potrzebował uśmiechu i nikt nie jest tak biedny, żeby nie mógł go podarować innym.
 
Św. Mateusz radzi ludziom, jak uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek i zachęca ich, by zdecydowanie wyruszyli naprzeciw Chrystusowi, idąc ścieżkami codziennych potrzeb swoich bliźnich. Tekst ma pobudzić do właściwego działania, nie do popierania bezowocnej ciekawości; raczej w mądry sposób przywiązać do teraźniejszości, niż ukierunkować w stronę przyszłości; staje się bardziej pobudzającym zaproszeniem niż odtworzeniem beznamiętnej dokumentacji fotograficznej, ubranym w obrazy, które pomagają spojrzeć na swoje życie w świetle miłości.
 

Tekst
 
31 „Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. 32 I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. 33 Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. 34 Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: «Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!
35 Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
36 byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie».
37 Wówczas zapytają sprawiedliwi: «Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? 38 Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? 39 Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?» 40 A Król im odpowie: «Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili». 41 Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: «Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!
42 Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a nie daliście Mi pić;
43 byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a nie przyodzialiście mnie;
byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie».
44 Wówczas zapytają i ci: «Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?» 45 Wtedy odpowie im: «Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili». 46 I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego”.
 

Kontekst i struktura fragmentu
 
Jezus zaangażował się głęboko, by przekazać uczniom swoją naukę. Św. Mateusz zebrał ją i podzielił na pięć wielkich mów. W piątej, obejmującej rozdziały 24-25, Jezus mówi, na różny sposób, o postępowaniu chrześcijanina i potrzebie czujności. Fragment o Sądzie Ostatecznym kończy tę część nauczania i całą działalność publiczną Jezusa i przygotowuje przejście do opowiadania o męce. Jako przypieczętowanie całej mowy niesie w sobie jasne i mocne przesłanie: dobroczynność jest istotą chrześcijańskiego życia i autentyczną formą czujności.
 
Rozmyślaniu nad podniosłym obrazem towarzyszy prosta i zwięzła narracja, która wprowadza dwie grupy osób, rozwijając się w podwójny dialog prowadzący do ostatecznego wniosku. Chrystus, główna postać dominująca nad całym obrazem, pojawia się na samym początku. Przedstawiony jest jako siedzący na tronie i otoczony aniołami. Jako boski sędzia oceniający postępowanie ludzi góruje nad wszystkimi (w. 31). Wszyscy stoją przed Nim, podzieleni na dwie grupy; jedna znajduje się po Jego prawej stronie, druga po lewej (w.32-33). To różne rozmieszczenie pozwala przypuszczać, że czeka ich odmienny los. W centralnej części opowiadania znajduje się dialog między Chrystusem i jednym z członków obu grup będący uzasadnieniem tego różnego przyporządkowania. Dialog tworzy elegancką konstrukcję, zbudowaną na zasadzie symetrii i przeciwieństwa, która zawiera następujące elementy:
 
Grupa z prawej strony  -  Grupa z lewej strony
Wstęp: w. 34a -  Wstęp: 41a
Aprobata: w. 34b - Potępienie: w. 41b
Uzasadnienie: w. 35-36  - Uzasadnienie: w. 42-43
Obiekcja: w. 37-39  -  Obiekcja: w. 44
Odpowiedź: w. 40 - Odpowiedź: w. 45
 
W zakończeniu następuje egzekucja wydanego wyroku, która ma charakter ostateczny i nieodwracalny (w.46).
 

Krótki komentarz
 
Wyobrażenie sądu Bożego na końcu historii było znane i kultywowane w środowisku żydowskim. Jezus proponuje więc stary temat, modyfikując jego formę i treść, a także sprawiając, że staje się dzięki temu nowy i oryginalny.
Żydzi oczekiwali sądu Bożego, tutaj natomiast przedstawiony jest sąd Syna Człowieczego, czyli samego Jezusa. Według Żydów sąd był podwójny: dotyczył Izraela i reszty innych narodów. W pierwszym przypadku był on pozytywny, w drugim negatywny. Teraz podziały znikły, przywileje zostały anulowane i wszyscy bez różnicy muszą stanąć przed sędzią, który stosuje jednolite kryterium.
 

Sceneria
 
Nie należy sądzić, że św. Mateusz przedstawia sensacyjny reportaż o końcowych wydarzeniach historii, niezwykłą kronikę opatrzoną kilkoma ciekawymi „fotografiami”. Nie podąża też śladem oryginalnych wizji z żydowskiej apokaliptyki, która spekulowała na ten temat. Chociaż czerpie z wyobrażeń pochodzących z biblijno-żydowskiego obszaru, by zobrazować swoją myśl, jego opis charakteryzuje się zwięzłym ujęciem. Podniosłość nie przeistacza się nigdy w pompatyczność ani tym bardziej w ekscentryczność. Pod powściągliwą formą św. Mateusz ukrywa mocne przesłanie o wyjątkowej wartości.
 
Jezus jest przedstawiony jako Syn Człowieczy – ten przydomek upodobał sobie w swoim życiu najbardziej. Już nie jest pokornym, ubogim i cierpiącym Synem Człowieczym, którego często spotyka się w Ewangelii, ale Synem Człowieczym, który posiada boskie cechy. Przychodzi w chwale, w towarzystwie aniołów, siedząc na tronie sędziowskim. To właśnie te atrybuty, które określają Boga, zostają teraz przydzielone Jezusowi. Sam to zapowiedział: „Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi i wtedy odda każdemu według jego postępowania” (Mt 16,27). Fakt, że wszystkie narody, bez różnicy, zostają wezwane na sąd, wyraża powszechny charakter sceny i pełną władzę, dzierżoną przez Chrystusa.
 
Jeszcze przed wydaniem wyroku ludzie zostają podzieleni na dwie grupy. Jest tutaj wzmianka o palestyńskim zwyczaju oddzielania owiec od kozłów, łatwo rozpoznawalnych po kolorze, w pierwszym przypadku białym, w drugim brunatnym. Również umieszczenie ludzi po prawej i lewej stronie ma znaczenie, które umyka zachodniej mentalności. Instynktownie widzimy tutaj zabarwienie polityczne, które w tym przypadku nie ma oczywiście zastosowania. Dla Żydów prawica była stroną szczęścia i życia, być może dlatego, że to prawa ręka trzymała miecz i wyrażała siłę i wigor. Również w stosunku do Boga mówi się: „Prawica Twa, o Panie, starła nieprzyjaciół” (Wj 15,6). Kto stoi na prawo, stoi po stronie pewności, pierwszeństwa i życia.
 
W tamtej kulturze nie szanowano „mańkutów”, którzy zresztą również przez nas nie byli jeszcze do niedawna zbyt mile widziani (trzeba było pisać „dobrą rączką”, czyli prawą). Język włoski zachował negatywne znaczenie lewej strony2. W niektórych krajach np. w Indiach wielkim nietaktem jest podanie czegoś lewą ręką. Można by kontynuować tę listę.
 
Istnienie dwóch grup, jednej po prawej, drugiej po lewej stronie boskiego sędziego tworzy napięcie w czytelniku, który jeszcze nie zna powodu, jaki doprowadził do tego rozróżnienia. Tak więc ważna jest wiedza o tym, według jakich kryteriów zostały wydzielone obie grupy. Dialog, który następuje potem, wyraźnie to uzasadnia.
 

Kryterium oceny
 
Życie ludzkie analizowane jest według jednego kryterium: pomocy potrzebującym. Czy jest on głodnym, spragnionym, przybyszem, nagim, chorym, uwięzionym, zawsze chodzi o fizyczną potrzebę, której trzeba wyjść naprzeciw.
Pomoc bliźniemu nie była czymś nowym, bo tradycja biblijna nieprzerwanie ją zalecała.
[Prawdziwy post]
dzielić swój chleb z głodnym,
wprowadzić w dom biednych tułaczy,
nagiego, którego ujrzysz, przyodziać
i nie odwrócić się od współziomków.
(Iz 58,7)
 
Zaskakująca nowość tkwi w fakcie, że pomoc bliźniemu jest tutaj jedynym kryterium oceny. Na pierwszy rzut oka wydaje się ono zbyt zawężone. Ewangelia Mateusza określiła wiele walorów, które mogły być przyjęte jako równorzędne kryteria: błogosławieństwa (por. 5, 3-12), rezygnacja z ziemskich dóbr i rodzinnych związków (por. 10,37) i inne. Są to wszystko niewątpliwe walory, ale być może nie posiadają tego charakteru syntezy i uniwersalności, który ma kryterium zastosowane przez Jezusa.
 
Koncentrując uwagę na pomocy bliźniemu, wyrażonej kilkoma aktami miłosierdzia, Jezus potwierdza prymat miłosierdzia, co ma ścisły związek z nauką przewijającą się w całej Ewangelii. Chodzi o gesty troskliwości w stosunku do drugiego człowieka, potrzebującego, które urzeczywistniają wymagania nakazu miłości:
Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy. (Mt 7,12)
 
Wybór tego kryterium niesie za sobą korzyść: nikt nie jest wykluczony, bo wszyscy mają możliwość spotkania potrzebującego człowieka, któremu mogą okazać zainteresowanie i ofiarować konkretną pomoc. Poza tym wszyscy są potencjalnymi potrzebującymi, którzy oczekują czyjegoś troskliwego i bezinteresownego wsparcia, nawet gdyby miało to być tylko podziękowanie, komplement, uśmiech, aprobata. Świat staje się wtedy jedną wielką rodziną, w której wszyscy mogą i muszą sobie pomagać. W obliczu dobra upadają i znikają uprzedzenia i podziały. Braterstwo przestaje być tylko pustym słowem czy utopią i dąży do tego, by stać się namacalną rzeczywistością. Na drodze dobrych uczynków wszyscy ludzie okazują się równi.
 

Ewangelia pragmatyczna?
 
Dzień po dniu każdy tworzy swoje jutro, zbudowane ze szczęścia lub z nieszczęścia. Przyszłe życie nie będzie kwestią przypadku ani wygraną na loterii, zależną tylko od kaprysu losu, ale będzie zależeć wyłącznie od indywidualnych czynów. Ten, kto będzie dobrze postępował i troszczył się o potrzebującego brata spotkanego na swojej drodze, zostanie nagrodzony, w przeciwnym razie zasłuży na karę. Czy możemy zatem wnioskować, że mamy do czynienia z Ewangelią pragmatyczną, bo opartą na «działaniu», na gestach współczucia i miłosierdzia, na dobrych uczynkach?
 
Nie można zaprzeczyć, że namawianie do działania jest nieustanne, niemalże uporczywe i można odnaleźć ten motyw na całym teologicznym i duchowym szlaku św. Mateusza. Jest to działanie przeciwstawione intencjom, jałowym uczuciom, które co najwyżej są w stanie zaowocować potokami słów, a nigdy nie mogą stać się cząstką przeżytego życia. Przypowieść o dwóch synach odrzuca łatwe słowa bez pokrycia, promując natomiast odważne, chociaż poprzedzone wahaniem działanie:
28 „Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: «Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy». 29 Ten odpowiedział: «Idę, panie», lecz nie poszedł. 30 Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: «Nie chcę». Później jednak opamiętał się i poszedł. 31 Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca?” Mówią Mu: „Ten drugi”. (Mt 21,28-31)
Potokowi licznych słów i niewielu czynów przeciwstawione zostaje konkretne i widoczne działanie.
 
W działaniu może brakować słów, ale nie motywacji. Należy poważnie wątpić, czy ktoś dobrze postępuje, jeśli przychodzi z pomocą potrzebującemu, kiedy jest do tego zmuszony z jakiegoś powodu. Kiedy Ewangelia namawia do działania, chce walczyć z bezowocnymi słowami, nie wyklucza motywacji, którą wręcz zakłada. Altruistyczna postawa jest epifanią, prawdziwym ukazaniem nowego serca, widocznym szczytem zanurzonej góry lodowej, widzialnym znakiem niewidzialnej rzeczywistości. Ewangelia nie tyle jest apologią czynów, ile raczej właściwą oceną całego człowieka, który myśli, kocha, decyduje i działa. Aktywność przychodzi jako ostatni i konieczny krok w długiej wędrówce. Według starego przysłowia, w którym „czyny świadczą o człowieku”, nie można mówić o szlachetnym czynie, jeśli szlachetnym nie jest jego sprawca. Uwaga koncentruje się więc na całej osobie, zdolnej zamienić w konkretny gest uczucie przechowywane w sercu i umyśle.
 

Anonimowi chrześcijanie?
 
Nie brakuje czytelników, którzy po przeczytaniu tego fragmentu wysnuwają wniosek o konieczności czynienia dobra, niekoniecznie będąc chrześcijanami. Najważniejsze – utrzymują – jest to, by postępować szlachetnie, niezależnie od religijnego wyznania i samej wiary chrześcijańskiej. Pytanie sprawiedliwych: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie?” (w.37) wydaje się potwierdzać ich racje: nikt nie spostrzegł, że pomaga Chrystusowi w głodnym bracie.
 
Ta propozycja nie przekonuje, bo zdanie „wszystko, co [nie] uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście [nie] uczynili” (w. 40.45) jest ważnym znakiem chrystologicznym. Staje się wręcz elementem odróżniającym i przydającym oryginalności całej scenie sądu. Nie chodzi tylko o to, żeby dobrze postępować. Chodzi o to, by w pewien sposób zaczerpnąć z jedynego źródła miłości, którym jest sam Bóg. Musimy sobie uzmysłowić, że nie mówi się tutaj o zwykłej, niewymuszonej wspaniałomyślności; nie wystarczyłaby też powierzchowna filantropia, by zostać zaliczonym do wybranych. Byłoby bardzo dziwne i równie nielogiczne, jeśli Jezus poświęciłby swoje życie ukazywaniu miłości Ojca, a także nauczaniu nowego prawa, a na końcu wszystko zostałoby odłożone na bok, prawie zapomniane, bo przysłonięte „dobrymi uczynkami”. Powtórzmy: Ewangelia nigdy nie nakłaniała do działania oderwanego od człowieka, a dobry człowiek nie może pomijać Boga, „jedynego Dobrego” (Mt 19,17).
 
Jest tu mowa o nadprzyrodzonej miłości. Jak więc mogą ją posiąść ludzie, którzy nie uznali Jezusa i nie zdawali sobie sprawy, że spotykają Go w innych ludziach? Odpowiedź tkwi w uniwersalnym charakterze zbawczej działalności Jezusa. W swoim Pierwszym Liście apostoł Jan stwierdza: „Każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga” (1 J 4,7). Chociaż apostoł mówi o chrześcijanach, nie jest wykluczony, a wręcz pożądany, powszechny zasięg nauczania o miłości. J. Bonsirven pisze:
Bez wątpienia list pozostaje w kręgu braterskiego miłosierdzia wśród chrześcijan; jednak jego wymowa jest naprawdę uniwersalna.
 
Każdy człowiek może czerpać, nawet nie w pełni świadomie, ze skarbu miłości Jezusa. Złożył On ofiarę ze swojego życia dla wszystkich ludzi: „On bowiem [Jezus] jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko nasze, lecz również za grzechy całego świata” (1 J 2, 2). Jeśli chcemy mówić o anonimowych chrześcijanach, to są oni anonimowi dla innych ludzi, a może nawet dla samych siebie, ale nie dla Jezusa, który pomyślał również o nich i uczynił ich uczestnikami swojej miłości.
 
Nasuwa się inna refleksja. Ci, których Chrystus przyjmuje jako błogosławionych, nazwani są „sprawiedliwymi” (w. 37.46). Określenie to przywołuje nową sprawiedliwość ogłoszoną przez Jezusa i konieczną, by stać się częścią królestwa Bożego: „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 5,20). Sprawiedliwość ta polega zasadniczo na wypełnianiu woli Ojca, tak jak to robił Jezus. Ta wola została w syntetyczny sposób sformułowana w przykazaniu miłości, które św. Mateusz (22,37-40) przedstawia jako jedyne, chociaż w dwóch częściach:
Będziesz miłował Pana Boga swego. [...] Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy.
Chodzi o jedną miłość i jej dwa przedmioty, jeden widzialny, drugi niewidzialny, jeden ludzki, a drugi boski. S. Kierkegaard pisze:
Dwa od zawsze oddzielone od siebie światy, boski i ludzki zderzyły się ze sobą w Chrystusie nie po to, żeby eksplodować, ale żeby się uścisnąć.
 
To oznacza, że nie można naprawdę kochać człowieka nie kochając równocześnie Boga i odwrotnie, kto kocha Boga, dociera też do brata. To spotkanie jest możliwe w Chrystusie, prawdziwym człowieku i prawdziwym Bogu, powszechnym bracie. W ten sposób dowiadujemy się, że każdy gest autentycznego miłosierdzia wobec potrzebującego brata jest gestem, który Jezus traktuje jako uczyniony dla Niego.
 

Chrystus i najmniejsi
 
Nie odnajdujemy w tekście żydowskiego partykularyzmu, który zakładał surowe traktowanie innych narodów. Nie zastosowano też podziałów klasowych. Każdy gest pomocy skierowany do „jednego z tych braci moich najmniejszych” (w. 40) jest przyjęty i doceniony.
 
Kto korzysta z tej pomocy? Wszyscy, którzy znajdują się w potrzebie, bez żadnych wyróżnień. Potrzeba lub cierpienie, pod postacią głodu, pragnienia, nagości lub jakakolwiek inna, jest wystarczającym powodem, by brat przejawił zainteresowanie i inicjatywę. Jezus utożsamia się z wszystkimi, którzy cierpią, bo solidaryzował się zarówno z grzesznikami jak i ze wszystkimi tymi, których dotknęło cierpienie. Przypomina o tym ewangelista, przytaczając tekst proroka Izajasza:
On wziął na siebie nasze słabości
i nosił nasze choroby.
(Mt 8,17, por. Iz 53,4)
 
Cała działalność Jezusa i Jego nauka są spełnieniem słów Izajasza. Jezus przyszedł dla wszystkich, ale upodobał sobie najmniejszych, słabych, odrzuconych, tych którzy się nie liczą. Dla nich ułożył najpiękniejszą mowę pochwalną, w postaci błogosławieństw. Z nimi się utożsamia i każdy gest dobroci pod ich adresem traktuje jako uczyniony w stosunku do Niego.
 
Fragment jest nasycony intensywnym zabarwieniem chrystologicznym: to Chrystus sądzi, On nagradza lub karze, to przyjęcie lub odrzucenie przez Chrystusa jest determinujące. W każdej myśli przewodniej pytania czy scenicznego obrazu, Chrystus jest punktem odniesienia.
Sąd Ostateczny wydaje się straszny nie tyle przez początkową prezentację, odpowiadającą wschodniemu gustowi, ile z powodu finału, w którym zostaje wydany ostateczny i nieodwołalny wyrok. Będzie on pocieszający głównie dla czyniących dobro.
 
Dla wszystkich staje się bodźcem do spieszenia z pomocą bliźniemu, żeby nikt nie został złapany na fatalnym „nie wiedziałem”. Słowa są w porządku i czasem są potrzebne, chociaż nie zawsze. Ziarna słów muszą rozwinąć się w owoce faktów. Teraz wszyscy są poinformowani, nie będzie niemiłych niespodzianek, pod warunkiem, że miłość do Chrystusa wcieli się w miłość do braci. Wtedy zabrzmi zaproszenie sędziego:
Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata. (w.34)
Sąd Boży ostatecznie kończy historię, którą każdy zbudował.
 

Pytania o życie i na życie
 
1) Czy w moim życiu skupiam się na własnych problemach, rodzinie i pracy, czy też jestem otwarty i dostrzegam potrzeby innych? Czyje szczególnie?
2) Czy jestem gotowy poświęcić czas i pieniądze, by pomóc innym? Kiedy i co konkretnie robię? Czy jestem zadowolony z tego, co robię i z tego, kim jestem, a może przeczytany właśnie fragment Ewangelii podpowiada mi jakiś nowy kierunek? Jaki?
3) Czy troszczę się o to, by moje działania wypływały z wewnętrznych pobudek, głębokich motywacji, by eliminowały niektóre zachowania i wzorce, które mogłyby być poszukiwaniem poklasku? Czy poszukiwanie Chrystusa w moim bracie popycha mnie do działania? Czy wymagam czegoś w zamian za swoje działanie?
4) Czy jestem gotowy rozpoznać i właściwie ocenić dobro, niezależnie od tego, skąd pochodzi, czy jestem zwolennikiem teorii walki klas, nisko ceniącym wartość innych?
5) Czy jednoczę się z innymi, żeby uczynić moją interwencję bardziej dogłębną i wartościową, czy kocham indywidualizm? Czy należę do jakiejś grupy parafialnej (diecezjalnej, wolontariuszy)? Jaki wkład wnoszę do grupy? Czego się uczę od grupy i co od niej otrzymuję?
6) Czy nauczyłem się z ewangelicznego fragmentu, aby budować swoją przyszłość dzień po dniu, żyjąc z innymi i dla innych? Czy miłość jest sensem mojego życia?
 

Modlitwa
 
O Jezu, uniwersalny bracie,
który uczyniłeś gorzkim doświadczenie cierpienia,
żyłeś czyniąc dobro
i umarłeś za wszystkich ludzi.
Spraw, byśmy byli uważni na potrzeby innych,
wrażliwi, by zrozumieć,
gotowi, by ulżyć innym w potrzebie,
żeby nasz świat
stał się miejscem braterstwa
i wzajemnego zrozumienia.
Troska o innych będzie krokiem przybliżającym do Ciebie;
spotkanie z Tobą będzie krokiem zbliżającym do innych.
Pomóż nam realizować każdego dnia
jedyne wielkie przykazanie.

Zobacz także
ks. Zbigniew Woźniak

Słowo „czuwać” ma wiele odniesień. Najpierw znaczy ono po prostu „nie spać”, „odmawiać sobie snu” lub „otrząsnąć się ze snu”. Czuwa się po to, by dłużej pracować (Mdr 6, 15) lub by nie dać się zaskoczyć wrogowi (Ps 127, 1). Czuwać więc to „walczyć ze zmęczeniem, lenistwem, opieszałością”. Dalej to „uważać na coś”, „strzec czegoś” albo „pilnować”. To „trzymać się z uwagą wytyczonego kierunku lub celu”. W duchowym kontekście modlitwy brewiarzowej czuwanie Godziny czytań nosi znamiona wielu tych znaczeń.

 
s. Rita Hilbrycht
Nie ma życia konsekrowanego z wyboru, jeśli wcześniej nie było daru Ojca udzielonego za sprawą Ducha Świętego. Spotykam się z młodymi ludźmi w różnych stronach Polski i czasem zadaję im pytanie: "co wiecie o życiu księży lub sióstr zakonnych?". Niezmiennie pada odpowiedź: "nie mogą współżyć!" i "nie mogą mieć dzieci". Niekiedy z sugestywnym dodatkiem: "no, to znaczy – nie powinni!". 
 
ks. Tomasz Stroynowski
Wielu ludzi podejmuje szczere wysiłki, aby zbliżyć się do Boga, a jednak, chociaż są religijni i pobożni odczuwają głęboki niedosyt, mają poczucie braku, którego nie potrafią jasno opisać ani scharakteryzować. Czują jakąś pustkę i bezradność. Noszą w sobie wielkie niezaspokojone pragnienie doświadczenia bliskości Boga. Może to jest także twoje pragnienie, może patrząc lub słuchając ludzi, którzy głęboko przeżywają swoją wiarę zastanawiasz się dlaczego życie religijne nie każdemu się udaje?
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS