logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Marta Brzezińska
Z Wandą Półtawską w jednym pokoju
Fronda
 


Bohaterka filmu

O planie filmowym w jednym pokoju, dokumencie, nad którym pracowała cała "armia aniołów" a bohater jest tylko jeden i scenariusza, który może napisać jedynie życie.

Jeden pokój. Dosłownie, bo cały film nakręcono w jednym pomieszczeniu. I w przenośni, bo nikt tak jak ona nie walczył u boku Jana Pawła II o pokój na świecie.

Tytuł zaproponowała ona sama. Bohaterka filmu. Ale czy na pewno bohaterka? - Skarbcie sobie skarby w niebie – przypomina ewangeliczne wskazanie Wanda Półtawska i podkreśla, że to Duch Święty tak naprawdę jest pierwszoplanową postacią dokumentu. A owoce Jego działania w każdej minucie filmu są tego najlepszym dowodem.

Już samo powstanie „Jednego pokoju” reżyser postrzega za niemalże cudowne działanie. Produkcja filmu trwała ponad trzy lata. Był to czas niezwykłego trudu ale też wiary, że nauczanie Jana Pawła II, którego niestrudzonym nośnikiem od pięćdziesięciu lat jest dr Półtawska, ma wielki i niepodważalny sens – podkreśla Paweł Zastrzeżyński, reżyser „Jednego pokoju”.

Pacjenci dr Półtawskiej

- To był cudowny proces mojej przemiany. Przez cały czas realizacji filmu działy się niezwykłe rzeczy. Ale najpierw to ja musiałem się przemienić, a dopiero potem zrobić film – mówi Zastrzeżyński. Ma bardzo osobiste podejście do projektu. - Ona zobaczyła, że mi także potrzebna jest pomoc. Że najpierw mi trzeba pomóc. Więc na początku traktowała mnie trochę jak swojego pacjenta – wspomina.

- Na początku nawet nie wiedziałem, kto to jest Wanda Półtawska. Mój znajomy poradził mi, żebym odezwał się do kogoś z jej bliskiego otoczenia, bo do niej samej ciężko się przebić. Ja jednak napisałem list. Po trzech miesiącach odpisała i zaprosiła mnie do siebie – mówi reżyser.

Dokładnie tego samego dnia, kiedy ekipa miała rozpocząć zdjęcia do filmu, rozpętała się dziennikarska nagonka na Wandę Półtawską. Było to związane z promocją książki „Beskidzkie rekolekcje”, której wydanie zbiegło się w czasie z rozpoczęciem prac nad dokumentem. - Bałem się do niej jechać. To wszystko działo się tak szybko. Obawiałem się więc, że jak do niej pojadę, to zastanę tłum dziennikarzy – relacjonuje Zastrzeżyński.

Istniała obawa, że w takiej sytuacji Półtawska w ogóle nie zgodzi się na realizację filmu. Początek kręcenia „Jednego pokoju” zbiegł się w czasie niemal idealnie ze szkalującymi ją publikacjami w prasie. - Byliśmy więc świadkami, jak pani Wanda każdego dnia odbiera po kilkanaście telefonów od dziennikarzy. Bałem się, że będzie miała tego dość i nie dopuści do siebie ekipy filmowej – opowiada mężczyzna. - Ale byliśmy jakby zupełnie spoza układu. Pochodzę z Beskidów, z maleńkiej miejscowości, więc jestem kompletnie spoza tego świata, spoza medialnego szumu. Dlatego zaprosiła nas do siebie i obdarzyła ogromnym zaufaniem – dodaje.

Czy okoliczności te wpłynęły na pracę ekipy? - To była wielka lekcja modlitwy dla nas wszystkich – wspomina reżyser. Lekcja przeznaczona nie tylko dla samej Półtawskiej, ale dla całej ekipy filmowej. - Osobiście nie mogłem uwierzyć, że można tak kłamać. To, czego wtedy doświadczyłem to była obserwacja kłamstwa w jego najczystszej formie. Nie rozumiem, jak można było tak atakować człowieka. Zwłaszcza, że to było takie nadmuchane, cała sprawa wkrótce zupełnie przycichła. To był bezsensowny atak – mówi Zastrzeżyński.

Jak znosiła to sama dr Półtawska? Czy dawała po sobie odczuć, jak wielkie cierpienie ją spotkało? - Ona się jeszcze modliła za tych ludzi. Zupełnie jak Jan Paweł II. Nie pozwalała nikomu powiedzieć złego słowa na ich temat. Ona pokornie milczała – wspomina reżyser. Jej postawa to jedyna rzecz godna zapamiętania w całej tej nagonce.

Cud za cudem

Paweł Zastrzeżyński wiele razy podkreśla, że powstanie tego filmu mimo tak wielu trudności to po prostu cud. Jego zafascynowanie tym projektem i entuzjazm, jaki z niego emanuje, aż razi, kiedy z nim rozmawiam. Zaczynam to rozumieć, kiedy opowiada mi historie, które wydarzyły się na planie dokumentu. Trudno filmu o tylu cudach nie nazwać cudownym.

- Realizując ten dokument patrzyliśmy, jak na naszych oczach dzieją się cuda. Można by je długo wymieniać. Te duże, spektakularne, i te zupełnie małe, "po cichu" - opowiada Zastrzeżyński. Zapytany o konkret opowiada mi o nawróceniu operatora filmowego Romualda Lewandowskiego. Pod wpływem charyzmatu dr Półtawskiej oraz atmosfery na planie filmowym, mężczyzna przeżył duchową przemianę. Po 13. latach życia w związku niesakramentalnym postanowił wziąć ślub ze swoją partnerką, Julią. Kobieta pojawiła się na planie filmu niespodziewanie. Do przyjęcia sakramentu dodatkowo zmotywowała ją choroba, ponieważ cierpi na nowotwór. Lekarze określali jej stan jako beznadziejny. Romuald był niezwykle przygnębiony chorobą żony. Jednak praca na planie filmu stała się dla niego czasem swoistych rekolekcji. Po roku miał powiedzieć, że to, co wydarzyło się w pokoju pani Wandy, to były rekolekcje jego życia.


 

 
1 2  następna
Zobacz także
Filip Musiał
Pokolenie II Rzeczpospolitej było wychowane do wolności. Ci, którzy wywalczyli niepodległość w 1918 r., i ci, którzy się w wyzwolonym kraju urodzili, wierzyli, że suwerenność jest warta ceny życia. Swe przekonania udowodnili w czasie wojny polsko-bolszewickiej lat 1919-1920, stanęli też w obronie Ojczyzny we wrześniu 1939 r. Zajęcie ziem polskich przez wojska III Rzeszy i Związku Sowieckiego nie oznaczało dla nich końca walki. 
 
Filip Musiał
Włoskie miasto Siena, położone w Toskanii na trzech malowniczych wzgórzach, jest słynne w całym świecie nie tylko ze wspaniałej średniowiecznej architektury, "piazza del Campo" i św. Katarzyny, lecz przede wszystkim z Eucharystycznego cudu, nieustannie trwającego od 1730 r. Wbrew wszelkim prawom fizycznym i chemicznym, 223 Hostie, które zostały konsekrowane 14 sierpnia 1730 r. do dzisiejszego dnia zachowują zadziwiającą świeżość, nie ulegając nawet w minimalnym stopniu procesom psucia...
 
ks. Jacek Siepsiak SJ

Dobra sztuka powinna poruszyć, ale nie może być jedynie prowokacją i happeningiem. Ze sztuki powinno coś wypływać. Nie mam tu na myśli morału, bo ludzie najczęściej tani moralizm odrzucają. Sztuka powinna uwrażliwiać na piękno, sprawiać, że zaczynamy sobie zadawać ważne pytania. Nie może natomiast ranić i pozostawiać po sobie pustki...

 

Z Dariuszem Reguckim, reżyserem, scenarzystą i kompozytorem rozmawiał Jacek Siepsiak SJ

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS