logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
dkn Paweł Porwit OCD
... a On nic!
Głos Karmelu
 


Abandon czyli - zawierzenie

Pewnego razu, gdy Teresa Martin z ogromnym utęsknieniem oczekiwała na pozwolenie wcześniejszego wstąpienia do Karmelu, a wszelkie podjęte już środki okazały się niewystarczające, otrzymała na pocieszenie od swojej siostry Celiny przejmujący podarunek.
Był to mały okręcik, który unosił śpiącego Jezusa. Na żaglu znajdował się napis: "Ja śpię, lecz serce me czuwa". Na burcie widniało jedno wymowne słowo: Abandon czyli - zawierzenie.

Prezent ten został podarowany Teresie z okazji Bożego Narodzenia tuż po Pasterce. Przeżywała ten czas z ogromnym rozrzewnieniem, gdyż liczyła, że tegoroczne Święta spędzi już we wspólnocie sióstr Karmelu w Lisieux. Było to dla niej bardzo bolesne doświadczenie. Gorące pragnienie serca nie mogło być wypełnione. Musiało ono czekać na pustyni zesłane na banicję samotności. Wobec takiego milczenia Boga pozostawały łzy, których nie bała się wylewać w obfitości pomimo promiennych Świąt Bożego Narodzenia. Jak sama to później wyraża w swoim rękopisie:
Jezus nie odezwał się jeszcze do swej małej oblubienicy, (...) Jego boskie oczy wciąż jeszcze były zamknięte.
Ona tak bardzo czekała, pragnęła, miała w sobie tyle entuzjastycznej nadziei, a On nic!

Łódeczka zawierzenia

Św. Teresa z Lisieux – jak prawie każdy młody człowiek – pielęgnowała w sobie piękne marzenia. Doświadczała także wobec nich brutalnej rzeczywistości niemocy ich natychmiastowej realizacji. Pomijając fakt, że była nadwrażliwa i niecierpliwa, zwyczajnie szukała potwierdzenia wobec niepewności, w której postawiła ją sytuacja bolesnego rozczarowania. Powoli traciła poczucie bezpieczeństwa. Nic jednak w tym dziwnego. Trudno jest przecież zamknąć oczy i powierzyć się komuś, kto – jak się wydaje – nie wykazuje nawet najmniejszej inicjatywy, aby być wsparciem i przewodnikiem. Tym bardziej, że Teresa była przekonana – zresztą całkiem słusznie – iż jej pragnienia są również pragnieniami Boga.

Starając się wiec je realizować pomimo wielu trudności, działała także w Jego interesie, a tymczasem On nic! Wobec swojej bezradności tak bardzo liczyła na Jego pomoc. On jednak – jak się wydawało – nie wykazywał żadnej inicjatywy. Chyba, że... no właśnie – chyba, że Jego inicjatywą w tym trudnym momencie była obecność milcząca. To przecież ona sprawia, że w spotkaniu z sercem oczekującym i otwartym rodzi się dojrzała wiara. Jest to szczególna łaska, dzięki której owo milczenie Boga staje się inspiracją i prowokacją ku temu, aby wypłynąć na bezkresne wody. W takiej sytuacji horyzont zmienia się totalnie. Tracimy z oczu orientacyjne punkty, które wcześniej były niezastąpione i trzeba sobie radzić inaczej. Naturalnie wolelibyśmy dysponować bezpiecznym potwierdzeniem w postaci przystosowanego okrętu, gdzie szalupy jakiejś alternatywnej drogi byłyby gwarancją bezpieczeństwa. Wtedy – w przypadku niepowodzenia – można się zawsze wycofać. Tymczasem dryfujemy na małej łódeczce zawierzenia i nie wiemy dokładnie, dokąd nas to zaprowadzi. Jednak, trzeba się jeszcze uczciwie zapytać: czy to wszystko, aby nie naiwne?

Ryzyko Boga

Byłoby takie z pewnością, gdybyśmy sami podejmowali ryzyko. Tymczasem, czyż milczenie Boga w sytuacjach dla nas granicznych nie jest również dramatycznym ryzykiem, które podejmuje Ojciec wobec dziecka? Czyż Jego zawierzenie nie jest o wiele bardziej ryzykowną inwestycją, z której nigdy się nie wycofuje? Przecież nie zawsze spotyka się z dyspozycyjnością radosnego dawcy. Nie jest tak – całą pewnością. Podejmuje jednak trud milczenia, którym jak kropla po kropli drąży w człowieku wspaniałomyślność wiary. Innymi słowy – jest to Jego pedagogia ufności.

Sukces ma miejsce wtedy, gdy osoba dorasta do tego, aby pozwolić milczeć Bogu, ponieważ to milczenie nie budzi już lęku, napięcia i zakłopotania. Nie ma w tym najmniejszego oskarżenia o ignorancję. Jest to milczenie w pełni akceptowane – jak w przypadku dojrzałego związku mężczyzny i kobiety, którego intymność nie wymaga zewnętrznego potwierdzenia w stylu: "Ja się tak staram, a ty nic!"

 

 
1 2  następna
Zobacz także
Fr. Justin
Niektórzy utrzymują, że Watykan powinien coś sprzedać ze swoich bogatych zbiorów muzealnych, a pieniądze przeznaczyć dla ubogich.
 
o. Stanisław Morgalla SJ
Między innymi dlatego w pierwsze listopadowe dni trudno przejść obojętnie obok cmentarzy. Jakoś wtedy nie straszą śmiercią, ale przyciągają tętniącym na nich życiem. I trudno się dziwić, bo polskim zwyczajem za dnia kwitną niczym egzotyczne ogrody pośród wszechobecnej szarej jesieni, a wieczorami przyciągają wzrok tysiącem skrzących się światełek.  
 
Sławomir Zatwardnicki

Pobożne obrazy przedstawiają go jako tego, który znajdował się przy Maryi i Jej (właśnie: Jej tylko?) Dziecku, ale w pewnym oddaleniu. Dystans ten oprócz faktu, że Józef nie zbliżał się do Maryi, czyli nie współżył z Nią, serwuje także patrzącemu na taki obraz jakieś podświadome przesłanie: jakby Józef był nie w pełni mężczyzną, ale kimś tak pobożnym – tym specyficznym rodzajem pobożności – że będącym ponad wszystkim, co ziemskie.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS