logo
Piątek, 11 lipca 2025 r.
imieniny:
Benedykta, Kariny, Olgi – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Grzegorz Mielniczuk, Dorota Mazur
(Nie)codzienna wierności miłości
materiał własny
 


 
Z o. Grzegorzem Mielniczukiem, sercaninem białym, duchowym formatorem stypendystów Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia, rozmawia Dorota Mazur
 
 Na początku Ojca drogi z Fundacją Dzieło Nowego Tysiąclecia…
 
… był piękny dzień (uśmiech). I to całe dwa i pół roku temu. Fundacja wystosowała do mojego Prowincjała prośbę o oddelegowanie kapłana do pracy z młodzieżą. Tenże zaczął więc rozgłaszać tę prośbę wśród naszych ojców, sercanów białych. Podjąłem więc tę myśl, zgłaszając swoje chęci do tej pracy.
 
Został więc pewnie Ojciec od razu skierowany do podjęcia tego Dzieła?
 
Niezupełnie. Usłyszałem: Nie, nie, ty masz studia doktorskie… Jednak po kilku miesiącach zmienił się prowincjał i nowowybrany – na moje szczęście – oddelegował mnie do pracy w Fundacji. I tak od lipca 2006 rozpocząłem pracę formacyjną w Fundacji, obejmując ją po o. Tomaszu Zamorskim OP.
 
Jakie cele (politykę) obrał sobie Ojciec dla rozwoju Fundacji?
 
Podjąłem pewne novum wynikające z potrzeby czasu. Znaki czasu wymusiły pójście w pewnym kierunku. Kiedy bowiem Fundacja była zakładana w 2001 roku, przyznawano stypendia 500 uczniom gimnazjów i liceów. Fundacja jednak się rozrastała i osiągnęła obecnie liczbę 2000 stypendystów. I wtedy nadszedł nowy kolejny etap: stypendyści licealiści stali się studentami, którzy wymagali nowego spojrzenia i stworzenia dla nich przestrzeni rozwoju.
 
Pojawiło się wówczas kolejne wyzwanie?
 
Specyfika gimnazjalistów i licealistów jest taka, że mieszkają w swoich, najczęściej małych, miejscowościach czy wioskach, które są rozrzucone po całej Polce. Formacja dla nich oparta jest o spotkania wspólne w czasie obozów w lecie i w czasie ferii zimowych. Możliwe są także spotkania w ciągu roku w ich własnych diecezjach. Największym jednak problemem jest ich oddalenie od siebie.
 
Ze studentami było pewnie inaczej?
 
Studenci wyjechali ze swych miejscowości i zaczęli życie w dużych ośrodkach akademickich. I to właśnie stanowiło novum, na które pragnęliśmy odpowiedzieć.
 
Jaką drogą wówczas Ojciec poszedł?
 
Stworzyliśmy plan, który wymaga wieloletniej realizacji. Każdy, kto miał do czynienia z tworzeniem planu formacyjnego wie, że budowanie skutecznego projektu zabiera od 10 do 12 lat. Zrobiliśmy rozeznanie punktu wyjścia. Podstawą stało się to, iż stypendyści są wiernymi świeckimi w Kościele i w takim właśnie kierunku powinna pójść ich formacja.
 
Chodziło zatem o uniwersalizm duchowości świeckich?
 
Tak. Są różne duchowości: dominikańska, sercańska, karmelitańska… My szukaliśmy czegoś pośrodku. Działo się to także przy drugim założeniu: wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z ludźmi zdolnymi i inteligentnymi. To implikowało jeden z ważnych celów: pomoc w kształtowaniu intelektu z założeniem rozwijania także czynnika ludzkiego i duchowego przy wchodzeniu w dorosłe życie.
 
Pomóc w wejściu w życie dorosłe…. Jak tego dokonać?
 
Przede wszystkim chodzi o wyrównanie braków związanych z wywodzeniem się z małych wiosek, czy miejscowości. Trudności w dostępie do kultury, mniejsze możliwości rozwoju talentów, cech osobistych, ograniczone możliwości poznawania świata. Chcemy więc tym zdolnym, młodym ludziom pomóc w wyrównaniu ich szans względem młodych z miast.
 
Takim sposobem ukazania świata, pięknego świata, stał się tegoroczny obóz studentów stypendystów w Borowicach (Karkonosze) z hasłem Bądź dla… Skąd takie właśnie hasło?
 
Zaistniał kiedyś pomysł, by stypendyści z danego miasta zaczęli tworzyć wspólnoty. Warto zaznaczyć, że wspólnota, to zupełnie coś innego niż duszpasterstwo akademickie. Wspólnota skupiona jest wokół pewnej idei, wizji czy misji. Tutaj tym, co scala stał się Jan Paweł II i Fundacja, jako żywy pomnik. Przez rok obserwowaliśmy studentów i zauważyliśmy, że w momencie przyjazdu do dużego miasta czują się oni częstokroć zagubieni, szukają kogoś obok. Pomyśleliśmy, by właśnie we wspólnocie stypendystów danego miasta mogli się wzajemnie wspierać, ale zarazem mogli się duchowo formować. Dlatego zeszłoroczny obóz odbył się pod hasłem Idź! i miał on poderwać studentów do tego, by zechcieli coś ze swoim życiem zrobić: by zechcieli wstać, pójść i przynieść konkretny owoc ze swojego życia.
 
 
1 2  następna
Zobacz także
Ks. Adrian Sajnoga SDS, ks. Bartłomiej Król SDS
Ks. Adrian Sajnoga SDS święcenia kapłańskie przyjął w szpitalu w Katowicach z rąk ks. bpa Józefa Kupnego w dniu 3 czerwca 2006 roku. Na początku maja, kończąc praktykę duszpasterską w parafii NMP Matki Zbawiciela w Mikołowie, trafił do szpitala z podejrzeniem sepsy. Tutaj odprawił rekolekcje przed święceniami, w czasie których dowiedział się, że zachorował na białaczkę...
 
Ks. Adrian Sajnoga SDS, ks. Bartłomiej Król SDS
Często ludzie, którzy wracają do wiary, mówią mi tak: "Wy, księża, nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak trudno jest człowiekowi niewierzącemu przyjść do Kościoła. Kiedy byłem niewierzący, bałem się nawet wejść do budynku kościelnego - Kościół wydawał mi się czymś przestarzałym, czułem się w nim obco, ożywały we mnie różne przesądy antykościelne". Otóż żeby zobaczyć i docenić wspaniałość wiary oraz to, jak wielkim darem Bożym dla nas jest Kościół, trzeba po prostu wejść do środka. Dobrze oddaje to metafora witraża. Z zewnątrz witraż wydaje się bezsensowną plątaniną szkła, ołowiu i kurzu. Dopiero kiedy jesteśmy w kościele i z tej perspektywy patrzymy na witraż, możemy zachwycić się jego pięknem...
 
Maria Dorota Kowalska

"Krzywda" to – po "miłości" i "nienawiści" – słowo od wieków najbardziej ważkie dla stosunków międzyludzkich. Oznacza niesprawiedliwie wyrządzoną szkodę. Zawinioną przez kogoś utratę dobra materialnego lub moralnego, duchowego. Jeśli czyni się to świadomie i z rozmysłem, jest to grzechem (grzech jest krzywdą wyrządzoną jeśli nie komuś, to zawsze sobie, swojej duszy). Są wielkie krzywdy ważące na losie i życiu człowieka. Są i te "małe", powszednie. 

 

___________________