DRUKUJ
 
o. Piotr Krupa OCD
Szkoła walki duchowej, czyli o zmaganiu się z Bogiem
Głos Karmelu
 


Szkoła walki duchowej,
czyli o zmaganiu się z Bogiem
 
Biada mi, matko moja, żeś mnie porodziła, męża skargi i niezgody dla całego kraju. Nie pożyczam ani nie daję pożyczki, a wszyscy mi złorzeczą (Jr 15,10).
 
Dzisiejszy świat poszukuje drogi wiodącej do doskonałości. Tego pragnienia człowiek nigdy nie będzie mógł się pozbyć. To takie nasze szczęście w nieszczęściu. Ale jak sobie radzi świat? Szuka w religiach wschodu natchnienia, człowieka, który gardzi bólem, cierpieniem, jest ponad wszystkim, co doczesne. I choć wielu współczesnych guru wykrzywia prawdziwy sposób myślenia kultury Dalekiego Wschodu, bardzo dużo ludzi, także chrześcijan, daje się uwieść.
 
Gdy patrzę na posąg Buddy i krzyż Chrystusa, widzę różnicę. Chciałbym tak jak Budda być panem życia, umierać z uśmiechem na ustach, w stanie nirwany, całkowicie zanurzony w sobie. Ale Chrystus, jedyny prawdziwy Pan Życia i Śmierci, obdarza nas wspanialszą drogą. Drogą całkowitej ofiary z siebie, ekstazy – wyjścia z siebie, z własnego egoizmu i odnalezienie siebie w Bogu, w Łonie Ojca. Tylko to cierpienie...
 
Jeśli chcesz zostać świętym, nie ominie Cię droga Chrystusa. Jest to wielki przywilej – mieć udział w Jego cierpieniu, żeby mieć też udział w Jego chwale (por. Rz 8,17). Możesz cierpieć w rozpaczy lub w nadziei, wybór należy do ciebie. Nie ma innej możliwości, także sama Biblia opisując losy powołanych przez Boga ludzi, nie tuszuje ich trudności, walki i zmagania się z Bogiem.
 
Chciałbym zaproponować Ci, drogi czytelniku, mały eksperyment. Chcesz powalczyć z Bogiem? Chcesz poczuć słodki smak zmiażdżenia z Jego ramion pełnych mocy, jak doświadczył tego Jakub (por. Rdz 32,25-33)? A może wydaje Ci się, że jesteś gotowy do pełnienia Jego woli jak Izajasz? Nie zapominaj, że i on poddał się oczyszczeniu, gdy anioł żarzącym węglem dotknął jego ust (por. Iz 6,1-8). Dopóki nie poddasz się Bogu w walce, nie poznasz, na jak wiele Cię stać. Twoim powołaniem nie jest siedzenie w pozycji lotosu jak Budda i rozpływanie w „harmonii wszechświata”. Twoim powołaniem jest los dwóch świadków z Apokalipsy św. Jana (por. Ap 11,1-13).
 
Skoro jesteś gotów, to proponuję Ci prawdziwą walkę. Nie musisz oglądać kolejnych programów z serii reality show. Weź Pismo i módl się, a poznasz smak walki. Codzienne, wytrwałe czytanie i modlenie się Słowem to prawdziwa szkoła życia. Jeśli chcesz przemodlić temat zmagania z przyjęciem powołania, proponuję Ci tzw. „Księgę wyznań Jeremiasza”. Są to fragmenty 15, 10-21; 17, 14-18; 18, 18-23; 20, 7-18 z Księgi proroka Jeremiasza. Są to konkretne fragmenty z Pisma Świętego, które możesz rozłożyć na kolejne dni modlitwy.
 
Jak zadać pierwszy „cios”? Wołaj o Ducha, módl się gorąco w sercu, by On Cię prowadził w tej walce, byś był wyczulony na Jego natchnienia i wskazówki. Proś też o pomoc Maryję, Ona nauczy Cię, jak zachowywać i rozważać w sercu Słowo. W miejscu cichym i spokojnym, nie tak jak na ringu. Bez tłumu – myślisz, a co z całym Niebem, które przygląda się Twej codziennej walce. Jest to walka ukryta, a jednak jawna wobec aniołów, świętych i Boga! Znajdź czas (najmniej 15 minut) i miejsce.
 
Czytaj uważnie, walcz z brakiem skupienia. Nie uderzaj na oślep, lecz stosuj taktykę uników. Wracaj do tekstu, jeśli zgubiłeś jego główną myśl . Możesz go przepisywać lub uczyć się na pamięć. Kształtuj go, krusz, czytaj tak, jakby to do Ciebie mówił Bóg, a nie do Jeremiasza. W słowo proroka włóż Twoje uczucia, przeżycia, serce. I bądź czujny. Serce, to najzdradliwsze „miejsce” na ziemi, które jedynie Bóg może zgłębić, ono zareaguje na Słowo. Jeśli nie teraz, to może w ciągu dnia lub po wielu dniach, w chwili całkowicie niespodziewanej.
 
Ty musisz wypracować własny styl walki. Bądź gotowy na zmiany, elastyczność, dopracowanie taktyki. Ale jedna ważna uwaga – żeby wygrać, trzeba przegrać! Bzdura?! Spójrz na krzyż. Szatan i jego pachołki myśleli, że wygrali, nie wiedząc, że patrzą na znak swej klęski. Pozwól się ukrzyżować, wejdź w trud modlitwy i życia Bożego, a już teraz wśród cierpienia i zmagania, będziesz miał udział w chwale Chrystusa. Upodabniając się do Jego śmierci, dojdziesz do pełnego powstania z martwych (por. Flp 3,10). Chrzest to początek, zadatek, a jednak już pełnia zwycięstwa.
 
Po modlitwie podziękuj. Nie nam oceniać wyniki, nie mamy dobrego rozeznania i obiektywnego spojrzenia. Zostaw to Bogu. Ucz się zawierzenia. A jeśli będzie Ci się wydawać, że taka walka jest zbyt męcząca, że z Bogiem trudno jest walczyć, to pomyśl, ile On się z Tobą nabiedził przez te 15 minut, żebyś dopuścił do siebie jedno, najważniejsze dla każdego człowieka zdanie: „Kocham Cię i chcę, byś był ze Mną na wieczność”.
 
Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść; ujarzmiłeś mnie i przemogłeś. Powiedziałem sobie: Nie będę Go już wspominał, ani mówił w Jego imię! Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień, żarzący się w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem (Jr 20,7.9).
 
o. Piotr Krupa OCD