DRUKUJ
 
Siostry z Przasnysza
Rozpoczynając życie zakonne...
materiał własny
 


Rozpoczynając życie zakonne...
 
„Mnie zaś dobrze jest być blisko Boga,
W Panu wybrałem sobie schronienie,”
(Ps. 73,28)
 
Werset ten stał mi się bardzo bliski, gdyż odzwierciedla w sposób jakże prosty i delikatny pragnienie życia kontemplacyjnego – życia, które zawsze w jakiś sposób mnie intrygowało i pociągało. Cały czas jednak decyzja o podjęciu takiego „wyzwania” pozostawała odległa i niemalże nieosiągalna. Trudno było bowiem pojąć cichy i prawie niedosłyszalny w zgiełku spraw tego świata głos Chrystusa oraz swoją ludzką naturą przyjąć wezwanie. Zawsze podchodziłam do tego z niedowierzaniem – jak Bóg może zapraszać do takiego życia właśnie mnie, przecież jest tyle wspaniałych, świętych osób, które zapewne o wiele lepiej sprawdziłyby się w roli mniszki klauzurowej… Z takim przeświadczeniem odsunęłam więc od siebie słodkie szepty Ducha Świętego i zaczęłam poszukiwać Woli Bożej w zgromadzeniach czynnych. Nigdy nie mogłam jednak znaleźć odpowiedniego i zawsze pragnęłam czegoś innego, właściwie sama bojąc się przed sobą przyznać, że Pan Bóg ma już dla mnie drogę i tak cierpliwie oraz pokornie na nią zaprasza.
 
Poza tym wciąż nie byłam w stanie powiedzieć, czy to, co tak ciągle szamoce się w mojej duszy, to rzeczywiście głos Pana, czy tylko moje własne pragnienia i sympatie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że przecież Bóg przemawia do człowieka poprzez pragnienia jego serca i właśnie tą drogą objawia Swoja Wolę i zaprasza do radosnej współpracy.
 
Dobrze pamiętam jedne rekolekcje, na które pojechałam pełna nadziei, ze w końcu będę mogła spokojnie zastanowić się nad dalszą drogą życia i dobrze „przemodlić” decyzję. Pan Bóg jednak postanowił inaczej i akurat wtedy całkowicie zniknęła owa – towarzysząca mi już tak długo – potrzeba serca i nie byłam w stanie w ogóle modlić się w intencji rozpoznania powołania. Sytuacja była to nader dziwna i – można powiedzieć – dramatyczna, ale to właśnie ona pozwoliła mi uświadomić sobie, że myśli o zakonie mogą być rzeczywiście drogowskazami. Bez nich bowiem miałam odczucie, jakby dla mnie jednej już nie było żadnej drogi, żadnej misji – zupełna pustka.
 
Po tej próbie Pan nie pozostawił mnie jednak samej i znów łagodnie zapraszał, by być w końcu tylko dla Niego. Patrząc teraz na to wszystko z perspektywy czasu, doskonale widzę, że Bóg rzeczywiście przychodzi „nie przez wicher ogromny i nie przez ogień”, ale daje znać o Swej Woli w lekkim powiewie, delikatnie – tak, by w żaden sposób nie pogwałcić naszej wolności i pozwolić podjąć w pełni świadomą decyzję.
 
Trudno jest oczywiście porzucić rodzinę, przyjaciół, przerwać studia, ale czy przecież Apostołowie nie pozostawili wszystkiego dla Jezusa? Oni też zdawali sobie sprawę ze swoich ułomności – „Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny” (Łk 5,8) – powiedział św. Piotr, ale poszli za swoim Mistrzem mimo wszystko i wbrew wszystkiemu.
 
Życie w klasztorze kontemplacyjnym, to życie blisko Chrystusa – zaspokaja ono wszystkie potrzeby kochającego serca, bo czyż nie pragniemy być jak najbliżej swojego Ukochanego?
 
Tak bardzo cieszę się, ze Bóg pozwolił mi w taki sposób służyć Sobie i Kościołowi – w życiu ukrytym, prostym i cichym, ale tak mocno przenikniętym Jego obecnością. Czas podejmowania decyzji i rozpoznania powołania był okresem pełnym niepewności, lęku i niezdecydowania, ale wiem, że nie było w tym nic przypadkowego i małymi kroczkami Pan doprowadzał mnie na ścieżkę, którą dla mnie przeznaczył.
 
Dziś, rozpoczynając dopiero życie zakonne, mogę śmiało powiedzieć za św. Augustynem, iż „niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Tobie, Panie”, bo Wola Boża jest zawsze najlepsza, nikt  bowiem nie troszczy się o nas tak jak Ojciec.
 
siostra z Przasnysza
e-mail:
klaryskikapucynki@wp.pl
 

***
 

Gdzie bije dzwon?
 
A bije na pewno!!!
Albo inaczej: ktoś puka do Twoich drzwi (cały czas zresztą), ale drzwi nie zostały otwarte, bo ciągle nie wiadomo, Kto puka. Ale puka do konkretnych drzwi - nie innych tylko Twoich... Dlaczego?... Nie wiem.... Ty też nie wiesz... Bo to jest Jego tajemnica.
Dlaczego puka?... Bo kocha, a nie jest kochany.
 
Im więcej czasu spędzamy z Kimś tym bardziej poznajemy Go i nasza miłość wzrasta. Ważny jest moment w powołaniu, w którym odkryjemy twarz Tego, Który puka do naszych drzwi. Kiedy odkryjemy, że jest to Żywy Bóg?
Znacznie łatwiej jest otworzyć drzwi i zaprosić Gościa do swego domu i radować się z Nim, kiedy oczami WIARY odkryjemy, Kim jest tajemniczy Przybysz...
Czy dzwon na wieży bije przez przypadek? Czy raczej oznajmia, że wkrótce ma rozpocząć się Eucharystia?...
 
"Uczyńcie Eucharystię centrum swojego życia." - tak powiedział Jan Paweł II, święty Papież. A jeśli Tajemniczy Przybysz zaprasza Cię na spotkanie Eucharystyczne, to czy miałabyś odwagę przyjąć Jego zaproszenie?...
 
I krok po kroku na Eucharystycznym szlaku życia, co dzień coraz bardziej odkrywać, Kim jest Ten, który pukał, a jest obecny pod kruchą Hostią. Miłość wzrasta wraz z poznaniem Osoby, a On mówi: "Ja Jestem"... Czy chcesz Go najpierw lepiej poznać, by Twoje serce biło dla Niego, a kiedyś zobaczyć Go na własne oczy i radować się przez całą wieczność, że odważyłaś się skorzystać z cichego zaproszenia Jego miłości?...
 
siostra z Przasnysza
e-mail:
klaryskikapucynki@wp.pl