DRUKUJ
 
o. Innocenzo Gargano
Dialog międzyreligijny
Posłaniec
 


Dialog międzyreligijny
 
Mnich, kameduła, przełożony Wspólnoty San Gregorio al Celio w Rzymie, o. Innocenzo Gargano jest jednym z inicjatorów “monastycznego dialogu międzywyznaniowego” i jednym z organizatorów systematycznie odbywających się spotkań liderów różnorodnych wspólnot religijnych. Zapytano go o refleksję na temat przyszłości dialogu międzyreligijnego w świetle deklaracji Dominus Jesus: o jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła wydanej przez Kongregację do Spraw Doktryny Wiary. Zainteresowanie o. Gargano dialogiem zrodziło się w okresie Soboru na kanwie studiów, których pogłębienie dokonało się podczas jego pobytu w USA. Nalegania, najpierw ze strony włoskich wspólnot prawosławnych i protestanckich, a następnie ze środowiska hebrajskiego i orientalnego (wschodniego), “zmusiły” mnie do jeszcze głębszych poszukiwań słuszności mojej wiary. Jeśli jestem “w zgodzie z moim Panem – wyjaśnia o. Gargano – kogo mam się lękać?” Harmonia z Panem, w komunii z moim Kościołem katolickim, zakorzeniała się i ciągle zapuszcza korzenie przez modlitwę i to czyni mnie wolnym w dialogu ze wszystkimi.
 
Czy słusznym jest stwierdzenie, że lęk przed dialogiem międzyreligijnym rodzi się z przekonania, że prowadzi on, jeśli nie do utraty własnej wiary, to z pewnością do jej relatywizacji?
 
o. I.G.: Może lęk rodzi się z tego, że jesteśmy zbyt mało religijni. Jestem przekonany, że monastycyzm stanowi integralną część apostolatu Kościoła, począwszy od wspólnoty Jerozolimskiej. Jeśli dla wierzącego liczy się tylko Jezus ukrzyżowany i zmartwychwstały to wszystko inne jest przejawem Jego panowania. Zatem nie mogą to być niepokoje czy korzyści wynikające z chęci panowania ekonomicznego, politycznego lub kulturalnego. Kościół jest nasieniem, które przynosi owoc, jeśli pozwoli się “skruszyć”. Jak Jezus, który z wysokości krzyża pociągnął wszystkich do Siebie. Jeśli ktoś boi się dialogu, to znaczy, że nie zaakceptował jeszcze do końca w swoim życiu tajemnicy krzyża Chrystusa.
 
Czy potwierdzenie tożsamości katolickiej zamyka dialog?
 
o. I.G.: Przeciwnie, otwiera go na nowo. Ci, z którymi się spotykam, chcą, żebym był katolikiem, ponieważ pragną prawdziwego rozmówcy. Kto jest chory na prozelityzm i sądzi, że może wykorzystać dyspozycyjność drugiego, bardzo szybko się zorientuje, że pomylił rozmówcę. Kto naprawdę angażuje się w dialog, jest zazwyczaj szczęśliwy w własnej tożsamości i z możliwości konfrontowania jej z tożsamością kogoś innego.
 
Czy stwierdzenie jedyności Chrystusa może stanowić problem w dialogu z wiernymi innych religii?
 
o. I.G.: Jeśli i oni wierzą głęboko we własną tożsamość religijną, to nie czują się obrażeni, kiedy ukazuję im moją tożsamość. Czują się natomiast dotknięci, i ja też bym się tak czuł, jeśli ktoś prezentuje postawę prozelitystyczną. Należy zdecydowanie rozróżnić świadectwo a prozelityzm, który jest błędnym rozumieniem misji, ponieważ identyfikuje się z dążeniem – mniej lub bardziej ukrytym – do panowania nad innymi. Taka postawa rodzi oczywiście nieporozumienia i konflikty niezmiernie trudne do pokonania.
 
Kościół katolicki uważa tych, którzy autentycznie szukają Boga, za ewentualnych “współtowarzyszy podróży”. Czy taka postawa Kościoła przeszkadza w dialogu?
 
o. I.G.: Jeśli to stwierdzenie rozumiemy jako: “wszyscy będziecie naszymi”, to wydaje mi się, że popadamy w prozelityzm. Jeśli natomiast okazujemy głęboki szacunek wobec tych, którzy szczerze szukają Boga, to również inni akceptują, zazwyczaj z pogodą ducha, naszą pozycję. My jesteśmy przekonani, że prawdą jest Chrystus i że szukanie prawdy oznacza szukanie Chrystusa objawionego w pełni w naszym Kościele. Jednakże potrzebna jest postawa szacunku wobec przedstawicieli innych religii. W Piśmie Świętym Izajasz tajemniczo mówi o tym, że na końcu czasów dotrzemy na górę Pana; każdy swoją drogą. Jest jednak fundamentalny warunek, z którym należy się liczyć: nie można mylić chrześcijańskiego przesłania – historycznego i wcielonego w historycznej linii, która od Abrahama dochodzi do punktu kulminacyjnego w Jezusie z Nazaretu – ze zwykłym przesłaniem mitycznym lub filozoficznym. W tym przypadku bylibyśmy na złym tropie! Powiedziawszy to, powtarzam: Nie mamy prawa osądzać nikogo, kto jest przekonany o własnym powołaniu poza naszą drogą. Tylko Bóg zna serce człowieka.
Dialog prowadzi do wzrostu, jeśli nie jest przejawem synkretyzmu.
 
***
 
Siostra Filomena Cirella, kamedułka ze wspólnoty monastycznej św. Antoniego pustelnika w Rzymie, pogłębiająca swoją wiedzę biblijną w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie, jest zaangażowana w monastyczny dialog ekumeniczny.
 
Czy według Siostry dialog międzywyznaniowy kryje w sobie niebezpieczeństwo synkretyzmu?
 
s. F.C.: Nigdy, jeśli dobrze rozumie się słowo dialog jako spotkanie się dwóch różnych osób o jasno określonych rysach tożsamości. To nie ujmuje nic dialogowi, co więcej taki dialog jest okazją do wzrostu dla obu stron. Jeśli dialogując dochodzi się do zamieszania, to najczęściej z powodu niejasno określonych stanowisk, przekonań, tożsamości osób dialogujących.
 
Deklaracja Dominus Jesus o jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła posłuży według Siostry otwieraniu się Kościoła w dialogu czy raczej zamyka Kościół na dialog?
 
s. F.C.: Żyjemy w czasie, kiedy określenie własnej tożsamości jest dla wielu poważnym problemem, dlatego łatwo można wywołać zamieszanie. Jeśli ktoś jest “pomieszany” sam w sobie, w dialogu wywoła jeszcze większe zamieszanie, stąd ważnym jest, kto dialoguje. Jeśli natomiast, rozmówca posiada jasno określoną i pogłębioną znajomość własnej tożsamości, dialog pomaga mu do wzrostu i do umocnienia własnej tożsamości. Myślę, że dokument Dominus Jesus jest jasnym określeniem tożsamości katolika i wobec tego wspomaga go w dialogu z przedstawicielami innych religii, jest pomocą dla katolika żyjącego w społeczeństwie pluralistycznym. Jeśli ktoś jest autentycznie zaangażowany w dialog, otrzymał od Kościoła jeszcze jeden impuls, by go kontynuować. Dotknięci mogą się czuć ci, którzy popadali w synkretyzm. Ufam, że deklaracja Kościoła również dla nich nie będzie zamknięciem się w dialogu, ale okazją do refleksji nad własną postawą w dialogu, oczyszczeniem się z synkretyzmu, by kontynuować dialog we wspólnym poszukiwaniu prawdy. Kościół, dostrzegając w swej tożsamości aspekt “uniwersalności”, otwiera się w dialogu a podkreślając prawdę o “jedyności” zbawczej Chrystusa i Kościoła, określa własną tożsamość, co czyni dialog ten jeszcze bardziej autentycznym.
 
rozmawiała: Barbara Basamon
 

Synkretyzm – próba pogodzenia, a nawet wymieszania różnych zasad i praktyk. Może zachodzić między religiami, filozofiami, a także wewnątrz samego chrześcijaństwa. Zamazuje różnice pomiędzy religiami, podkreślając jednostronnie i często powierzchownie podobieństwa, nierzadko pozorne. Ma charakter upraszczający, deformujący oraz wybiórczy. Kościół przestrzega przed niebezpieczeństwem synkretyzmu, którego nie należy mylić z ekumenizmem.
 
Prozelityzm – w przeszłości był często synonimem ewangelizacji. Dzisiaj ma niemal zawsze znaczenie ujemne i oznacza zmuszanie ludzi lub manipulowanie nimi tak, żeby przyjęli taką a nie inną wiarę. Przeciwko tej odmianie prozelityzmu wystąpił Sobór Watykański II.