DRUKUJ
 
s. Urszula Kwaśniewska SP
Wejść do Bożej Rodziny...
eSPe
 


Wejść do Bożej Rodziny...
 
Oddajmy ten czas Bogu, aby mógł sam działać, tak jak On chce działać w nas, abyśmy uwierzyli, że On ma dla nas pełen miłości plan zbawienia, byśmy uwierzyli, że jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi. Chcę na początku posłużyć się słowami, które wypowiedział o. Robert Faricy SI:
Panie Jezu! Przyjdź teraz do mojego serca, przyjdź do wszystkich ciemnych zakątków mojego serca, do miejsc, do których nawet boję się zaglądać. Przyjdź do miejsc, których się wstydzę, w których panuje poczucie winy, przygnębienia, do miejsc, które są wciąż pełne gniewu i lęku. Przyjdź do miejsc pełnych dumy i pychy, przyjdź do miejsc, w których rozpoczynają się moje pokusy. Uzdrów mój opór przed Tobą. Uzdrów mnie i objaw mi Ojca. Amen.
 
Czy poczułeś się kiedyś zaproszony do wejścia do Bożej Rodziny? Nie na chwilę, nie po to, aby tam stać pod ścianą, aby z zazdrością patrzeć jak ONI się miłują, ale po to, byś mógł czuć się jej członkiem, czuć się przez Nich kochanym? Dużo wiemy o Bogu, znamy wiele mądrych słów z książek, z katechez, ale jakże niewielu z nas ma mocne – osobiste doświadczenie Boga Ojca, Ojca kochającego, dającego bezpieczeństwo, ale przede wszystkim dającego miłość i życie. Taka jest bowiem Jego natura – Ojciec daje Życie, i to nie jednorazowo, kiedyś na początku mojego istnienia, daje mi je nieustannie uzdalniając mnie do przeżycia każdej chwili. Jeżeli żyję, to znaczy, że On tego chce, że mnie przy życiu podtrzymuje. Nieważne co się dzieje, On zawsze mnie podtrzymuje! Ta pewność dodaje mi odwagi, bo Ojciec nie wypuszcza mnie ze swojej ręki. Obecność Ojca jest dla mnie największą łaską. Ona ma moc przemieniania mego serca.
 
Bóg „lubi” się wcielać. Mistrzowie życia duchowego mówią jasno: Bóg przyszedł do ludzkości poprzez wcielenie 2000 lat temu, ale od tamtego czasu nieustannie wybiera okazję do tego, aby być przy nas, wcielając się w sytuacje dnia codziennego. Jest Bogiem historii, to znaczy działa w historii życia każdego z nas. Jak zatem Go dotknąć? Spotykamy Go dotykając własnego życia, własnych problemów, relacji, własnych ran i ciemnych stron naszego życia. Można doświadczyć Boga Ojca poprzez przywoływanie Jego miłosierdzia, szczególnie do miejsc, gdzie czujemy się słabi, grzeszni, gdzie panuje przygnębienie, cierpienie, gdzie nie ma w nas życia. Trzeba te miejsca odważnie Bogu oddać. Bóg może mi objawić swe oblicze miłości, może być Ojcem właśnie przez dotykanie mnie podczas oddawania Mu mnie samego. Przez taki czuły dialog możemy doświadczyć, że jesteśmy kochani mimo wad i słabości, mimo grzechu oraz możemy poczuć smak błogosławieństwa, jakiego Pan nam udziela właśnie wtedy, gdy stajemy przed Nim słabi i grzeszni. Daję Mu bowiem wtedy możliwość objawienia miłości, wtedy, gdy oddaję Mu moje grzechy. Bóg zabliźnia rany – które krwawią, w których my nie czujemy się kochani. Jego spojrzenie to spojrzenie miłości, a nie potępienia. Jego spojrzenie leczy, ale to nie wszystko, byłoby to zbyt płytkie, gdyby na tym miało się skończyć. Jego miłość przemienia i objawia nasze nowe miejsce, naszą godność, nasze powołanie do bycia przy Nim, z Nim i do współpracowania z Nim w Jego planie. Czy właśnie tak Go odbierasz? A jeżeli nie, to Bóg zaprasza Cię do nowego etapu drogi – chce ci dać nowość życia dziecka Bożego. Nic nie jest tak ważne jak to, abyś uwierzył, że On patrzy na ciebie wyjątkowo, bez potępienia, czule, z miłością, miłosierdziem i tęsknotą. Kim więc jestem w oczach Bożych? Proś Ducha Świętego, aby objawił ci Jego spojrzenie, byś sam spojrzał na siebie tak, jak patrzy na ciebie Bóg.
 
WAŻNE NIE TYLE JEST TO
 
że ja Ciebie szukam
ale że Ty mnie szukasz na moich drogach życia (Rdz 3,9),
 
że ja Cię wzywam po imieniu,
ale że Ty wyryłeś moje imię na swych dłoniach (Iz 49,16),
 
że ja wołam do Ciebie, choć nie umiem sprecyzować nawet słowa,
ale że Ty wstawiasz się za mną w nieustannych błaganiach, których nie można wyrazić nawet słowami (Rz 8,26),
 
że ja mam plany wobec Ciebie,
ale że Ty mówisz do mnie, bym poszedł za Tobą (Mk 1,17),
 
że ja Ciebie rozumiem,
ale że Ty mnie poznałeś i zrozumiałeś do głębi (1 Kor 13,12),
 
że ja o Tobie mądrze mówię,
ale że Ty żyjesz we mnie i objawiasz to na swój sposób (2 Kor 4,10),
 
że ja staram się Ciebie kochać całym sercem i ze wszystkich sił,
ale że Ty mnie kochasz całym sercem i ze wszystkich swoich sił (J 13,1),
 
że ja staram się siebie pobudzać do życia,
ale że Twój ogień rozpala mnie od środka (Jer 20,9).
 
Bo, jakże człowiek mógłby Cię szukać, wzywać, kochać... gdybyś Ty pierwszy nie wzywał, nie szukał, nie kochał? Niech moim ostatnim słowem będzie wdzięczność. To mój najlepszy sposób, aby Ciebie spotkać.
 
s. Urszula Kwaśniewska SP