DRUKUJ
 
Karolina Zalewska
Singlowanie z wyboru
List
 


 
 Wycieczka po Kołobrzegu: przewodnik prowadzi na Wyspę Solną i przy źródełku obrzydliwie pachnącej i jeszcze gorzej smakującej słonej wody zachęca: „Dawne przekazy głoszą, że kto napije się wody, wkrótce wyjdzie za mąż”. Grupa nastoletnich dziewcząt w błyszczących bluzeczkach rzuca się czym prędzej po wodę. Grupa singli uśmiecha się tylko kąśliwie z założonymi rękami...
 
Takich ludowych wierzeń i zaklinań – przed staropanieństwem zwłaszcza – słyszy się jeszcze wiele. Wystarczy wybrać się na wakacje na wieś do babci, by w ciągu tygodnia nauczyć się nie siadać na rogu stołu itd... Jeszcze kilka(naście) lat temu stan cywilny „wolny/a” przyprawiał panny i kawalerów o dreszczyk negatywnych emocji. Przede wszystkim zaś stanowił poważne strapienie dla starszych członków rodziny kawalera czy też panny, którzy czasem gorączkowo zajmowali się poszukiwaniem odpowiedniego kandydata na przyszłego męża lub żonę swych już przecież dwudziestoletnich pociech. Swataniem parano się od stuleci, a w latach 60. zeszłego wieku biura matrymonialne, jak chociażby słynna warszawska „Syrenka”, przeżywały pełnię rozkwitu i szczyciły się bogactwem ofert dla swej klienteli (odsyłam do komedii „Nie lubię poniedziałków”).
 
Ponure wieczory starej panny
 
Widmo pozostania starym kawalerem lub starą panną straszyło nie tylko koszmarem samotności, ale też koszmarem dewaluacji w społeczeństwie, w którym cały przemysł rozrywkowy nastawiony był głównie na dostarczanie przyjemności parom. W książce „Psychologia rodzaju” Linda Brannon przytacza wypowiedź pewnej Amerykanki, która wprost „nienawidziła być dziewczyną a potem kobietą”, wyruszającą codziennie w pościg za wymarzonym mężczyzną, stosując przy tym taktykę niewinnej, lecz uwodzicielskiej kokietki. No bo jak żyć samemu w społeczności, kiedy większość wokół wrzuca cię do jednego worka z etykietką życiowej fajtłapy albo zrzędliwej baby, której „przydałby się chłop na polepszenie humoru”...
 
Wyobrażenia związane z pojęciami określającymi samotne kobiety i mężczyzn nie są, jak się okazuje, równorzędne. W grę wchodzą bowiem stereotypy, a nawet uprzedzenia wypracowane przez kulturę i przyswajane przez pokolenia. I tak kawalerem miał być przystojny młodzian: dzielny rycerz o czystym sercu, szlachcic, ułan czy wreszcie student. Silny i aktywny. W sam raz obiekt westchnień dla młodych, długowłosych dziewcząt w powabnych sukienkach, wyśpiewujących marzenia o miłości. Delikatnych i raczej pasywnych. Sytuacja zmienia się diametralnie wraz z dodaniem określenia „stary”. Stara panna to już brak powabu, a tylko ponura samotność, długie nudne wieczory. A jak nauczycielka, to zawsze czepliwa i narażona na kpinki przesyłane liścikami po klasie. Stary kawaler to stateczny mężczyzna, często pod krawatem, oblany litrami wody kolońskiej. Bywa że zagląda w anonse matrymonialne i szuka „miłej pani do wspólnych podróży”. Jak łatwo się domyślić kobiety, o wiele wcześniej niż mężczyźni otrzymują nieszczęsny przydomek „stara”. Właściwie jeszcze dziś w małych społecznościach starą panną jest dziewczyna powracająca po studiach do domu bez obrączki na palcu. Kadencja kawalera trwa do trzydziestki, a czasem i dłużej.
 

 
strona: 1 2