DRUKUJ
 
Małgorzata Mierzwa-Hudzik
Nie mogę wziąć urlopu
Magazyn Salwator
 


By świętować, trzeba mieć na to czas
 
 Od czasów starożytnej Grecji święto było czasem oddanym wspólnej celebracji Boga. Antyczne święta służyły również odpoczynkowi, zabawie, przebywaniu ze sobą.
Znaczenie świętowania nie zmieniło się przez te kilka tysięcy lat – dalej w wolnym czasie spotykamy się, oddajemy rozrywce. Zmieniły się tylko zewnętrzne warunki. Nadal częstym składnikiem zabawy jest alkohol; greckie amfiteatry zostały zastąpione wpierw budami teatralnymi, a dziś multikinami; tryumfalne pochody ku czci bogów zmieniły się w procesje ku czci Matki Bożej, a dyskoteki zajęły miejsce rytualnych tańców. I tak samo chodzi nam o cześć oddawaną Bogu, odpoczynek, zabawę i spotkanie.
 
Przede wszystkim: by świętować, trzeba mieć na to czas. To, z pozoru prozaiczne stwierdzenie, okazuje się nieraz magicznym zaklęciem uniemożliwiającym nam odpoczynek.
"Nie mogę wziąć urlopu, tyle mam jeszcze do zrobienia", "przecież nie mogę tak sobie odpoczywać – marnuję wtedy cenne godziny", no i najbardziej popularne "odpocząłbym, gdybym tylko miał na to czas". Cóż, jeśli my nie mamy czasu, to czas ma nas. Co ważne, zarządzanie czasem jest rodzajem gry o sumie zerowej. To znaczy, że jeśli poświęcę czemuś więcej czasu, będę miała go mniej na inne rzeczy.
 
Za mało czasu
 
Odpoczynek jest tak samo ważnym zajęciem jak wszystkie inne. Po to, żeby działać, potrzeba nam również momentu przystanięcia, złapania dystansu, zastanowienia się, co jest naprawdę ważne. I właśnie po to potrzebujemy wolnego czasu. Prawdopodobnie, jeśli skarżymy się, że mamy za mało czasu, zajmujemy się rzeczami, które nie należą w ogóle do naszych obowiązków – które spokojnie moglibyśmy przekazać innym (o ile oczywiście nie mamy przekonania, że bez nas nic się nie uda – ale wtedy powinniśmy się zgłosić po pomoc) albo rzeczami, które są nieistotne i bez których doskonale możemy się obejść. Największymi pożeraczami czasu, jakie znam, są telewizor i Internet, w grę wchodzą również długie rozmowy telefoniczne. Może być też tak, że po prostu – jesteśmy źle zorganizowani.
Szefowie największych koncernów, tak samo jak Jan Paweł II czy Matka Teresa, zwykli mawiać, że im więcej mają do zrobienia, tym więcej potrzebują wolnego czasu i modlitwy.
 
Aby zapomnieć?
 
Jeśli chodzi o pozostałe składniki świętowania, można rozróżnić zabawę ludyczną, której celem są:trans, ekstaza, zapomnienie, i nieco bardziej wyrafinowaną, zaspokajającą również wyższe potrzeby, choćby i estetyczne. Lubimy się bawić w ładnych, urządzonych ze smakiem lokalach, w towarzystwie ludzi, z którymi dobrze się czujemy. Jeśli potrzebujemy zabawy po to, aby zapomnieć – znaczy to, że nie jest z nami najlepiej.
Zabawa owszem, służy oderwaniu się od codzienności, lecz nie kosztem "odlotu". Zabawa aż do zapomnienia służy nam (najprawdopodobniej) do ukrycia wewnętrznego bólu.
 
Po co więc nam zabawa?
 
Pewnie po to, żeby wyjść poza utarte schematy codziennych zachowań i pokazać się, nawet samemu sobie, z innej strony. Zobaczyć, że można inaczej żyć, że nasze codzienne problemy nie wyczerpują możliwości, które oferuje nam życie, że można się poczuć inaczej ze sobą, poczuć się dobrze w swoim ciele. Ono nie jest stworzone do siedzenia w miejscu, wyłącznie czytania książek i pisania na komputerze. Nasze ciało jest stworzone do ruchu, do przemieszczania się, do ekspresji naszych przeżyć. Szczególnie dobry jest tu taniec, w którym można wyrazić bardzo wiele, i uczuć, i myśli, i czego jeszcze człowiek zapragnie.
 
Dla wielu sióstr zakonnych i księży, z którymi pracuję, odkrycie swojego ciała, jego potrzeb i możliwości jest wielkim przeżyciem mającym również skutki duchowe. Przecież nasze ciało to świątynia Ducha Świętego. Zaniedbane świątynie marnieją i przestają spełniać swoją funkcję. A o ileż bardziej dotyczy to naszego ciała, które nie jest czymś zewnętrznym wobec nas – to jesteśmy my sami.
 
Małgorzata Mierzwa-Hudzik