DRUKUJ
 
ks. Michał Piela SDS
W cieniu Krzyża
materiał własny
 


 
Cierpienia Ojca Franciszka Marii od Krzyża Jordana widziane w świetle jego osobistej przemiany.
 
Wywiad z ks. Michałem Pielą SDS, postulatorem sprawy beatyfikacji Sługi Bożego O. Franciszka Marii od Krzyża Jordana - założyciela Salwatorianów
 
 B. J.: Księże Michale, na często rozpowszechnianej podobiźnie Ojca Jordana z modlitwą o jego beatyfikację, jeden ze współbraci odkrył ciekawe zjawisko. Kiedy przysłoni się połowę twarzy zobaczymy Ojca Jordana uśmiechniętego i pełnego radości, kiedy przysłoni się drugą połowę oczom naszym ukazuje się człowiek dotknięty wielkim cierpieniem. Można więc powiedzieć, że w życiu każdego człowieka pojawiają się radości i cierpienia. Czy według badań księdza w życiu naszego Ojca Założyciela więcej było radości czy cierpień?
 
M. P.: To jest bardzo cenne pytanie. Wspomniana fotografia Ojca Jordana jest ostatnią fotografią zrobioną w Rzymie. Ojciec Założyciel po ponad połowie swojego życia spędzonego w Rzymie (36 lat), musiał udać się do Szwajcarii w maju 1915 roku z powodu przystąpienia Włoch do działań wojennych w I Wojnie Światowej. Jeden z naszych braci zakonnych wykonał to zdjęcie na tarasie Domu Macierzystego, ponieważ było ono potrzebne do paszportu. To zdjęcie najpełniej ukazuje drogę ludzką i duchową Ojca Franciszka Marii od Krzyża i jego niespotykany rozwój osobowości. Otóż jedna strona twarzy pokazuje bardzo pozytywne nastawienie Założyciela do życia, jego miłość wielkich ideałów ludzkich i religijnych. Bardzo liczne świadectwa złożone w latach czterdziestych ubiegłego wieku, zaraz na początku procesu beatyfikacyjnego, poświadczają, iż był to człowiek niezwykłej dobroci, otwarcia na drugiego człowieka, jego duchowe potrzeby, a zwłaszcza przeogromnego pragnienia zbawienia wszystkich dusz. Znakiem wspomnianej dobroci Ojca Jordana jest fakt, iż ukierunkował on całą swoją energię w stronę Najwyższego Dobra. Jak pokazuje jedno z najnowszych badań osobowościowych Ojciec Jordan był pasjonatem, a więc istniała poważna możliwość, że jego energia mogła rozwinąć się w stronę agresji i przemocy. Tak się jednak nie stało. Wszyscy świadkowie w procesie beatyfikacyjnym jednomyślnie stwierdzają, że w kontakcie z Ojcem Jordanem odczuwali jego ojcowską miłość, dobroć i wielką troskę o nich, nawet w bardzo drobnych sprawach.
 
No, ale mamy mówić o cierpieniu. Najpełniej wyraża je właśnie ta druga strona twarzy Ojca Jordana ze wspomnianej wyżej fotografii. Założyciel zbliża się już do końca swojego życia, które naznaczone zostało mocnym stygmatem cierpienia. On sam był świadomy tej drogi cierpienia wskazując wiele razy na wybór swojego imienia zakonnego Franciszek Maria od Krzyża. Dla nas salwatorianów cennym dziedzictwem stało się jego bardzo znane powiedzenie, że :”wielkie rzeczy powstają w cieniu krzyża”. Był więc Ojciec Jordan świadomy swojej drogi cierpienia, którą podejmował świadomie i  z pomocą łaski Bożej przemieniał nieustannie, docierając w końcu do niezwykłego wzrostu duchowego i przemiany swojego charakteru. Była to jego droga do świętości.
 
Tak więc reasumując, możemy odpowiedzieć następująco na wyżej postawione pytanie: Niewątpliwie w życiu Ojca Założyciela zdecydowanie więcej było cierpień, napięć, prawdziwej, trwającej długie lata, walki o najwyższe ideały i wartości ludzkie i religijne.
 
 
strona: 1 2 3 4