DRUKUJ
 
Danuta Witkowska
Pasja zwyczajnego człowieka
Przewodnik Katolicki
 


 
 Chrześcijanie wyrażają swoją wiarę na różne sposoby. Jedni poświęcają życie Bogu, nakładając habit zakonny, inni wybierają życie kapłańskie. Ogromna większość to jednak ludzie świeccy, starający się przestrzegać Dekalogu.
Wśród nich są tacy, których życie z pozoru wydaje się bardzo zwyczajne. Pracują, utrzymują rodziny i wychowują dzieci. Przepełnia ich jednak wielka wiara w Boga, którą wyrażają na swój, często nietypowy sposób.
 
Tworzyć ku chwale Boga
 
Tadeusz Janas, mieszkaniec Dobrej (małego miasteczka położonego na peryferiach Wielkopolski) na pozór niczym się nie wyróżnia. Przez większość swojego życia ciężko pracował, aby utrzymać rodzinę. Cały czas przyświecał mu jednak ważny dla niego cel: „wyrażać wiarę poprzez tworzenie konkretnych rzeczy ku chwale Boga”. A cóż może być bardziej charakterystycznego dla chrześcijan niż krzyż? Tadeusz jest ślusarzem, wykonuje i stawia metalowe krzyże. – Mam ogromny szacunek do krzyża, symbolu chrześcijaństwa. Jest on dowodem ogromnego cierpienia, a zarazem wielkiej miłości, jaką Bóg nam okazał, poświęcając swojego Syna dla odkupienia naszych grzechów – mówi.
 
11 listopada 1966
 
W tym roku mija 40 lat, od kiedy na ziemi rodziców, którzy mieszkali wśród łąk i lasów (Kolonia Spicymierz), gdzie do najbliższego kościoła było ok. 3 km, postawił swój pierwszy krzyż. Bardzo chciał, aby w pobliżu było miejsce kultu, przy którym mogliby się modlić. Postawienie krzyża bez zezwolenia w roku 1966 było przedsięwzięciem bardzo niebezpiecznym i prawie niemożliwym. Poza tym dla wierzących ten rok był w Polsce niezwykły. Ku rozpaczy władz komunistycznych z wielkim zaangażowaniem całego społeczeństwa obchodziliśmy 1000-lecie Chrztu Polski.
 
Tadeusz Janas postawił swój krzyż w nocy... 11 listopada 1966 roku. Być może był to przypadek, że dzień ten zbiegł się z datą odzyskania przez Polskę niepodległości, tak bardzo negowaną przez ówczesne władze. Materiał na krzyż przytwierdził do roweru i nocą zawiózł do umówionego wykonawcy, mieszkającego ok. 15 km od jego wsi, gdyż nie miał jeszcze wtedy własnego warsztatu. Gdy krzyż był już gotowy, należało dokładnie zaplanować jego transport i montaż. Było to bardzo skomplikowane. Tadeusz poprosił o pomoc swojego znajomego, Józefa Pacześnego z Turku. – Powiedziałem mu, czym to grozi i co ryzykuje. On jednak stwierdził, że cel jest ważny, a ryzyko się nie liczy i zgodził się bez wahania. Przy ówczesnych środkach lokomocji pozostawał im tylko wóz konny. Krzyż transportowali „na raty”, przez dwie noce. – Chyba Pan Bóg czuwał nad nami. Nikt i nic nam nie przeszkodziło. Do krzyża przytwierdzona jest tabliczka z napisem „Pomnik 1000-lecia Chrześcijaństwa, fundator... R.P. 1966”.
  
 
strona: 1 2 3