DRUKUJ
 
Ks. Mariusz Berko
Polski grzech niewdzieczności
materiał własny
 


 
 W ten listopaowy wieczór pragnę zatrzymać się na chwilę razem z wami moi rodacy... Nasze cmentarze jeszcze po trochę zasypane śniegiem, gdzie niegdzie z zapalonym zniczem i jeszcze żywymi kwiatami. Dzień coraz krótszy, deszcze i ciemność... A i to co widzimy i słyszymy przez to "magiczne okno na świat", jest coraz bardziej przygnębiające. Tyle beznadzieji... A ja zawsze kiedy przyjeżdżałem z okropnie brudnej i zaśmieconej "faveli" w Brazylii, chodziłem po polskich miasteczkach w te deszczowe dni, z nieustannym zachwytem na twarzy. Wszystko wywoływało mój uśmiech; że płytki nowe na Rynku; że w wiejskim kościele wszyscy tacy wystrojeni i pachnący; że drogi zawsze zakorkowane, bo tyle samochodów mają rodacy; że wnuki uczą babcię obsługiwać "komórkę", bo na komputerze już nie chce nic ruszać; że sąsiedzi mają nowe drzewko i trawę ostrzyżoną w ogrodzie; że w starym domku, gdzie mają siedmioro dzieci, wszyscy patrzą z ciekawością w stary telewizor i mają suche i czyste ubrańka; że w drewnianym domku babcia kroi chleb, robiąc nożem krzyż ... Tyle było zawsze szczęścia w moim sercu, widząc moją ojczyznę i moich rodaków.
 
Bo na faveli, dzielnicy zabudowanej barakami, byle jak i z byle czego zrobionych; gdzie żyje ok.20 tysięcy ludzi i są tylko wąskie ścieżki przeorane ściekami; gdzie codzienny kryminał rozgrywa się przed barakiem, z krwią i śmiercią "na żywo"; gdzie babcie boją się swych wnuków, bo w chwili złości mogliby je zastrzelić; gdzie nikt nie wychodzi na Rynek, bo to świat policji i mafii; gdzie w kościele garstka odważnych i półnagich dzieci; gdzie wszyscy żyją jednen na drugim i nawet małe drzewko nie ma miejsca by przeżyć; gdzie nóż nigdy nie kroi chleba, bo go nie ma... a często wbija się w ludzkie ciało, bo smierć jest jak sąsiad za ścianą; gdzie dzieci walczą z psami o kawałek suchego miejsca pod mostem...
 
Tak wiem, że to nie do końca prawdziwy obraz świata, ale znam te dwa światy i wiem, że ta różnica jest wielka. Jakże jednak inne odczucia miałem, kiedy patrzyłem na ludzkie twarze, słuchałem rozmów. W mojej ojczyźnie, tylu smutnych, zawiedzionych. Tak wiele słów o biedzie, o beznadziejności i, że "u nas w Polsce jest już tak samo jak na faveli w Brazylii". Dzieci, które nie umieją się dzielić niczym i zawsze o coraz większych wymaganiach, niezadowolone i złe. Młodzi, których ideały to komputerowa przemoc...
 
A na faveli dzieci uśmiechają się do wszystkich dorosłych. Pomagają sobie , dzielą cukierka na cztery części, żeby i inne miały... A staruszki, które samotnie mieszkają w baraku, przez który przepływają ścieki i setki szczurów i gryzoni, mówią mi, obejmując z czułością, że "dzięki Bogu żyjemy i nie jest najgorzej".
Zawsze zastanawiałem się w czym leży ta różnica. Wizualnie Polska to kraj bogaty, to ludzie eleganccy, mający co jeść, nawet jeśli podajemy jakieś przypadki dzieci i rodzin niedokarmionych (nawet w najbogatszym kraju świata są tacy), zarobki jedne z większych w świecie (nawet jeśli jedne z najmniejszych w Uni Europejskiej, to w skali świata jesteśmy u szczytu)...
 
 
 
strona: 1 2 3