DRUKUJ
 
Aneta Kania
Osiem przeszkód na drodze rozeznania duchowego
Zeszyty Formacji Duchowej
 


Przeciwko duszy, która w acedii przyjmuje beznadziejne myśli o tym, że życie mnicha jest pełne mozołu i z trudem można je znieść. „Złóż nadzieję w Jahwe i czyń, co dobre” (Ps 37, 3) (Anti VI, 14).
 
Ewagriusz nie pociesza mnicha, lecz stawia mu wymagania ufności Bogu i pełnienia dobrych czynów. Zadanie to chroni przed litością nad sobą i prowadzi od użalania się nad sobą do zaufania i oparcia się na Bogu. Długotrwałe powtarzanie tych słów prowadzi człowieka do stanu ufności. Człowiek przestaje się lękać i zaczyna się zajmować czymś innym, a nie tylko rozważaniem trudów życia. Kto tak się modli, śmiało może oczekiwać uzdrowienia przez samego Boga.
 
Przeciwko myśli acedii, która radzi szukania innej groty jako miejsca schronienia, ponieważ ta dotychczasowa (...) powoduje wszelkie choroby: „To jest moje odpoczywanie na wieki wieków, tu będę mieszkał, bom je sobie upodobał” (Ps 132, 14) (Anti VI, 26).
 
Podane słowa są słowami Boga, który upodobał sobie Syjon na mieszkanie. Mnichowi i każdemu z nas służą do pokonania pokusy ucieczki przed samym sobą. Kiedy napadają nas lęki i głowa pełna jest różnych myśli przychodzących nie wiadomo skąd i zewsząd nas atakujących, mielibyśmy ochotę na wyjście z domu, zapomnienie o tym wszystkim, co w nas siedzi i oddanie się bardziej czynnemu życiu. Ewagriusz radzi jednak, aby pozostać na miejscu i stawić czoło temu wszystkiemu, co nas niepokoi, skonfrontować się z własnymi myślami: Nie należy opuszczać celi w godzinie pokus, wymyślając rzekomo rozsądne do tego powody, ale trzeba siedzieć wewnątrz, trwać cierpliwie, przyjmować odważnie wszystkich napastników, a szczególnie demona acedii. (...) Ucieczka bowiem przed tymi zmaganiami czy unikanie walki uczą duszę nieudolności, tchórzostwa i dezercji (P 28). Wielu ojców pustyni radzi, by pozostać w celi. Można robić, co się chce, lub w ogóle nic nie robić: „Tylko oddaj swe ciało w zastaw ścianom twej celi” – tak brzmi jedna z rad. Ucieczka przed problemami niczego nie rozwiąże.  Lepsza jest otwarta konfrontacja. Tylko dzięki pozostaniu na miejscu będzie można dotrzeć do korzeni wewnętrznych problemów. Dzisiaj uciec ze swojej celi, to włączyć telewizję, radio, wziąć gazetę do ręki, poszukać rozrywki, by zapomnieć o problemie. To nie jest lekarstwem, gdyż tylko pozornie usuwa problem, nie rozwiązując go. Trwanie w takim stanie przedłuża bolesne doświadczenia acedii, nie kończy walki i nie przynosi ulgi. Nie pozwala iść do przodu w życiu duchowym.
 
Przeciwko duszy, która dopuszcza do siebie myśli acedii z powodu choroby ciała: „Będę znosił gniew Jahwe, bom przeciw Niemu zgrzeszył, aż weźmie w ręce moją sprawę i przywróci mi moje prawa; On mnie wywiedzie ku światłu i doznam Jego sprawiedliwości” (Mi 7, 9) (Anti VI, 36).
 
Takie zrządzenia losu jak choroba czy inne nieszczęście wprawiają nas w zamieszanie, ponieważ nie potrafimy sobie tego wytłumaczyć. Tutaj choroba rozumiana jest jako sprawdzian, który człowiek powinien przejść z cierpliwością. Prędzej czy później Pan Bóg przyjdzie nam z pomocą i przeprowadzi nas przez ciemny tunel w kierunku światła. Takie wytłumaczenie choroby pozwala nam znosić ją bez szemrania i na niej się wzbogacać. Boże słowa napełniają nas pewnością i zaufaniem.
 
Dalszą pomocą w walce z acedią jest myśl o własnej śmierci. „Trzeba, aby mnich ciągle trwał w gotowości, tak jakby musiał umrzeć jutro, a z kolei by tak używał swego ciała, jakby musiał żyć z nim jeszcze przez wiele lat” – mówił Makary Egipski. Myśl o śmierci pomaga w dążeniu do doskonałości, a dbanie o zdrowie fizyczne, oczywiście bez przesady, staje się elementem roztropności. Ewagriusz, jako jedną z form walki z acedią, zaleca uregulowany tryb życia. Mądry podział czasu między modlitwę a pracę, napięcie a odpoczynek, pokona ataki acedii.
 

 
 
strona: 1 2 3 4 5 6