DRUKUJ
 
Michał Gryczyński
Święta, święta i po świętach
Przewodnik Katolicki
 



 
 Niepowtarzalny urok polskich obchodów świąt Bożego Narodzenia przez wieki wywierał wpływ na wiarę, kulturę i obyczaje. Byłoby dobrze, gdyby wiele z nich nadal towarzyszyło naszemu świętowaniu Narodzenia Pańskiego. Może więc spróbujemy podczas rodzinnych spotkań przy świątecznym stole powspominać, jak nasi przodkowie obchodzili przed laty te piękne dni.
Data świąt Bożego Narodzenia była od początku umowna, bo przecież nie jest znany dokładny dzień narodzin Zbawiciela.
 
Dlaczego właśnie 25 grudnia?
 
Pierwotnie Boże Narodzenie obchodzono 6 stycznia i dopiero w IV w. datę tę przesunięto na 25 grudnia, dzień przesilenia zimowego. Egipcjanie, Grecy i Rzymianie w dniu 6 stycznia obcho­dzili święta narodzin bóstw roślinności, m.in. Dionizosa i Ozyrysa; w Grecji wierzono, że Dionizos przemienia wtedy wodę w wino, a w Aleksandrii - sławiącej bożka wieczności Eona - święcono wody Nilu. W dniach pomiędzy 17 a 24 grudnia w Rzymie obchodzono Saturnalia, a w Grecji - Kronia; oddawano wówczas cześć legendarnym władcom "złotego wieku" Saturnowi i Kronosowi. Natomiast 25 grudnia obchodzono - z rozkazu cesarza święto państwowe - dzień narodzin "niezwyciężonego Słońca", a po nich uroczystości noworoczne: w Rzymie - Calendae Januarae, a w Grecji - Kalandas.
 
Chrześcijaństwo zrodziło się na terenach należących do Imperium Rzymskiego, toteż nie dziwi wpływ rozmaitych wierzeń, obrzędów i obyczajów na rytuały wprowadzane przez Kościół, który - zamiast z nimi walczyć - nadał im charakter chrześcijański. Najstarszym świadectwem obchodzenia Bożego Narodzenia 25 grudnia jest wzmianka w "Calendas Januarii Natus Christus in Bethlehem Judae", czyli w chronografie rzymskim - kalendarzu z 354 r. Przed wiekami święta trwały aż osiem dni, od XVII wieku o połowę krócej, a od 1775 r. dwa dni.
 
Dwanaście "świętych wieczorów"
 
Od wieczoru wigilijnego aż do Trzech Króli trwały "święte wieczory", podczas których śpiewano pieśni o Narodzeniu Pańskim, czyli kolędy, wysłuchiwano opowieści z dawnych czasów i odwiedzano się nawzajem po domach. Unikano przy tym wszelkiej pracy po zachodzie słońca, aby się np. podczas motania nici "nie zamotał" do wsi jakiś wilk. W niektórych regionach obwożono w tym czasie na saniach bał­wana ze słomy, który potem musiał zginąć - jak wiosenna Marzanna - w płomieniach ognia albo w topieli. Złorzeczono mu przy tym: "Niech cię czort zabierze!", w nadziei na rychłe roztopy.
 
Wigilia i święta były czasem swoistych "Zaduszek", ponieważ wierzono, że dusze zmarłych przodków nawiedzają domy. Ilekroć więc zasiadano do stołu, klaskano w dłonie, aby przypadkiem nie zająć miejsca, na którym wypoczywać mogła przybyła duszyczka. A po jedzeniu pozostawiano na stole trochę potraw dla zmarłych, aby i oni mogli w nocy skosztować świątecznych specjałów. Po wieczerzy na stole kładziono chleb, na nim nóż, a na nożu opłatek. Dopiero blisko Trzech Króli sprawdzano, czy na nożu nie pojawiła się rdza; jeśli była od strony chleba, to zanosiło się na kiepskie plony żyta, a jeśli od strony opłatka - mizerne miały być zbiory pszenicy.

Sądzono, że dzień wigilijny decyduje o najbliższych dwunastu miesiącach, aż do następnej Wigilii. Okres pomiędzy Wigilią a Trzema Królami nazywano "dwunastnicą" i na jego podstawie prognozowano pogodę na cały rok. I to szczegółowo, ponieważ z każdej ćwiartki kolejnej doby przewidywano klimat na poszczególne, następujące po sobie tygodnie roku.
  
 
strona: 1 2