DRUKUJ
 
Jacek Święcki
Francja - postchrześcijańskie społeczeństwo ateistyczne: Jak do tego doszło?
Apologetyka
 


Następnie Joanna doprowadza do sakry króla Karola VII w Reims. Francja jest uratowana nie tylko jako niepodległy kraj, ale przede wszystkim jako „najstarsza córka Kościoła”. Zostaje uratowane jej powołanie, aby wprowadzać, jako chrześcijańskie społeczeństwo, Boży ład na ziemi. Ale sama Joanna, schwytana przez Anglików i właściwie opuszczona przez króla, którego zaprowadziła na tron, ginie spalona na stosie w wyniku sfingowanego przez Anglików wyroku inkwizycji. Papież, na prośbę króla Francji, szybko anuluje ten wyrok, ale pozostaje po całej sprawie pewien niesmak. Dla tradycji laicko-republikańskiej Joanna stanie się typową ofiarą inkwizycji i jako „Marianna” będzie wyobrażeniem Wolności wiodącej lud na barykady.
 
3. Faza druga: od renesansu do kryzysu społecznego w XVIII wieku
 
Francja wychodzi z wojny stuletniej osłabiona i jakby zagubiona. Przestaje być miejscem promieniowania atrakcyjnej cywilizacji – i sama zaczyna fascynować się odradzającą się we włoskich miastach-państwach neopogańską kulturą starożytnych. I to nie tylko w dziedzinie sztuki, ale przede wszystkim w dziedzinie prawa rzymskiego, które stoi w głębokiej opozycji do kultury prawnej średniowiecza. Odtąd coraz częściej francuscy królowie zaczynają widzieć siebie bardziej w roli rzymskich cezarów niż katolickich władców, którym powierzono dbanie o rozwój zupełnie nowej cywilizacji opartej na Chrystusie.
 
Na renesans nakłada się reformacja, która ponownie stawia przed Francją dylemat potwierdzenia jej duchowej tożsamości. Co prawda, doktryna Lutra nie ma tu wielu zwolenników, ale równocześnie budzi o wiele bardziej radykalne odpowiedzi na kryzys władzy papieskiej z XV wieku i upadek obyczajów w Kościele. Jan Kalwin, głoszący zbawienie poprzez predestynację suwerennej łaski Bożej, zyskuje wielu zwolenników, których przezwano wkrótce hugenotami. Sam musi wprawdzie uciekać do Bazylei i potem do Genewy przed gniewem króla, niemniej francuskie wydanie jego dzieła Instytucja chrześcijańska jest już powszechnie znane w całej Francji. Spory wyznaniowe doprowadzają w końcu do wojny domowej, której kres kładzie konwersja przywódcy hugenotów, Henryka z Nawarry, na katolicyzm w zamian za koronę oraz edykt z Nantes ustanawiający tolerancję religijną (1596).
 
Oficjalnie Francja dalej pozostaje wierna Rzymowi, ale zmienia się jej serce. Jej katolicyzm zaczyna z wolna coraz bardziej przypominać zwalczany kalwinizm. W 1638 roku biskup Jansenius z Flandrii publikuje dzieło o nauce św. Augustyna, w którym co prawda broni wszystkich katolickich praktyk, lecz równocześnie przemyca w niej kalwińską doktrynę predestynacji i absolutnej suwerenności Boga, która zupełnie przesłania Jego miłość. I znów doktryna ta uzyskuje mnóstwo zwolenników, nawet wśród wielu biskupów. Potępiana wielokrotnie przez Rzym, oficjalnie jest zarzucona, ale nieoficjalnie ma w dalszym ciągu ogromny wpływ na cała praktykę duszpasterską przez całe następne 300 lat. Jansenizm głosi Boga surowego i sprawiedliwego, który zbawia lub potępia człowieka jak Mu się to tylko podoba. Uważa ponadto ludzką naturę za kompletnie zepsutą, każde pożycie seksualne – nawet w małżeństwie – za grzech i wręcz zakazuje przystępowania do Komunii św. częściej niż nakazane przez Kościół „raz na rok, koło Wielkiej Nocy”. W zamian za to mnoży przeróżne formy adoracji Najświętszego Sakramentu. Zachęca do cierpiętniczych praktyk wynagradzających i wręcz zakazuje zbytniej radości i śmiechu. Odsądza od czci i wiary całe połacie kultury, takie jak teatr, balet, muzykę itp. Nie interesuje się też sprawiedliwością społeczną, bo świat to przecież domena diabła i nie warto się nim interesować; w końcu to ma się dobrze powodzić tylko predestynowanym do zbawienia, a nie wszystkim. Za wszystko mają wystarczyć jedynie dzieła charytatywne.
 
To wszystko doprowadzi powoli społeczeństwo francuskie do przekonania, że chrześcijaństwo polega na moralnym rygoryzmie i jest przeciwne ogólnie uznanym wartościom humanistycznym.
 
Mniej więcej w tym samym czasie działa wielki francuski filozof i matematyk René Descartes, czyli Kartezjusz, mający ogromny wpływ na cały dalszy rozwój cywilizacji europejskiej. Jego słynne powiedzenie Cogito ergo sum („Myślę więc jestem”) rujnuje w gruncie rzeczy całą chrześcijańską antropologię. Źródłem godności człowieka staje się odtąd jego zdolność do analizowania swoich myśli, logicznego rozumowania i jasnego wyrażania idei. Bóg przestaje być Osobą związującą się z człowiekiem przymierzem miłości, a staje się czymś w rodzaju „Doskonałego Bytu”, nadającego kształt wszystkim ludzkim myślom. Ludzkie ciało zostaje sprowadzone do roli maszyny i pozostaje tylko luźno powiązane z intelektem. Takie podejście z czasem przyczyni się do faworyzowania wszelkiej pracy umysłowej (nawet głupiej i niepotrzebnej) kosztem pracy fizycznej (choćby nawet wymagającej dużych kwalifikacji).
 
Kartezjusz jako pierwszy odkrył rolę nauk matematycznych w poznawaniu i przekształcaniu świata, co rzeczywiście świadczy o jego swoistym geniuszu. Niemniej to wielkie odkrycie doprowadziło go do zupełnie błędnej teorii poznania, w której to nie umysł kształtuje swoje idee poprzez pokorną i długotrwałą obserwację rzeczywistości, ale rzeczywistość jest w jakiś sposób organizowana przez umysł i jego wrodzone idee. Jeśli w przypadku Boga możemy rzeczywiście uznać, że boski Logos (Słowo) stwarza świat, to takiej mocy nie mają przecież żadne ludzkie koncepcje. Owszem, w przypadku nauk przyrodniczych, tam gdzie panuje pełny determinizm, modele matematyczne są bardzo przydatne. Natomiast w przypadku, gdy badamy spontaniczne życie społeczne, podejście Kartezjusza zupełnie zawodzi i na dłuższą metę prowadzi ono do biurokratycznych rządów, której fundamentem jest ideologia zupełnie oderwana od rzeczywistości.
 
 
 
strona: 1 2 3 4 5