DRUKUJ
 
Ania Tymm
Polskie Kazanie
materiał własny
 


  Długo zastanawiałam się czy podjąć ten temat. Wiem, że wyrażając swoje poglądy narażę się wielu osobom. Uważam jednak, że jako katoliczka mam prawo zabrać głos. W końcu Kościół to nie tylko hierarchia. Wierni świeccy też należą do kościoła. Wiem, że to co napiszę nie jest łatwe do przyjęcia, może niezrozumiałe. Jednak myślę, że intencje mam dobre. Moim celem nie jest krytyka, czy oskarżanie kogokolwiek. Krytyka w zdrowym wydaniu prowadzi do rozwoju, refleksji. Kościół słysząc obiektywną krytykę rozwija się i lepiej funkcjonuje.
 
Przejdę po tym wstępie do meritum. Od pewnego czasu mam okazję bywać w różnych kościołach na terenie Polski. Uczestnicząc we Mszy świętej nasuwają mi się pewne wnioski, z którymi chcę się podzielić z Tobą Drogi Czytelniku. Chcę dziś podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami na temat kazań czy homilii. Staram się dość uważnie słuchać wypowiedzi homiletów, czy kaznodziei. Homiletyka dzieli kaznodziejów i potencjalnych odbiorców Słowa Bożego na pewne typy. Ja nie będę tego czynić. Owszem dokonam pewnego uporządkowania kaznodziejów. Będą to luźne stwierdzenia, dokonam pogrupowania według własnej obserwacji. Polskich homiletów można podzielić na pewne grupy.
 
Pierwszym typem jest homileta pretensjonalny. Jego homilie ograniczają się do stwierdzenia faktów oraz do ostrej krytyki rzeczywistości, nierzadko krytykuje swoje środowisko. Często próbuje znaleźć winnego zaistniałej sytuacji. Dominują stwierdzenia typu to oni (najczęściej media, czasy) są temu winne. Myślę, że jest to uogólnianie, Nie wszystko co emituje telewizja jest złe. A człowiek ma po to sferę wolitywną, co więcej posiada rozum dzięki, którymi może selektywnie wybierać programy telewizyjne. Trzeba po prostu z niej umiejętnie korzystać. Takie ujecie tematu jest PÓJŚCIEM NA ŁATWIZNĘ. Przeciętny kaznodzieja czy homileta nie szuka rozwiązania problemu w świetle Słowa Bożego, tylko zostawia słuchacza samemu sobie. Wiele osób po przyjściu do domu zastanowi się, jednak wiele osób ma dość takiego tonu. Nie chodzi o to by pomijać trudne zagadnienia. Takie ujęcie zafałszowałoby obraz Ewangelii i Chrystusa. Chodzi o to aby subtelnie przełożyć akcenty. O proporcję. Aby podczas głoszenia wspólnie poszukać rozwiązania. Przecież jest to metoda samego Mistrza. Jezus także pokazywał wiele spraw, nie omijał tematu, decydował się na krytykę swoich słuchaczy. Jest jednak delikatna różnica. On pokazywał człowiekowi Drogę wyjścia, alternatywę. Wskazywał na swoją Osobę. Z żalem stwierdzam, że podczas wielu kazań ani razu, podkreślam, ani razu nie pada słowo Jezus, przebaczenie, Miłość. Dlaczego, DROGI HOMILETO, nie wskazujesz na Osobę Chrystusa? Nie zachęcasz do głębszej refleksji? Do wejścia w głęboką i żywą relację z Panem?
 
Innym typem homilety jest kapłan, który głosi przeintelektualizowane kazania. Ja osobiście bardzo takie lubię, ale mam także świadomość, że większość potencjalnych słuchaczy nie skończyło studiów teologicznych. Dla wielu te pojęcia są abstrakcyjne i nic nie mówiące. Przeciętny słuchacz słowa Bożego nie ma po prostu wystarczającej wiedzy religijnej. Dlaczego tak jest, to już dobry temat na następny artykuł. Zazwyczaj nie jest to wina Księdza, po prostu słuchacz zatrzymał się na jakimś etapie formacji duchowej i intelektualnej, nie poszedł dalej. Może przy takim stanie rzeczy warto wrócić do źródeł, do wyjaśniania pojęć, w przeciwnym razie homileta nie znajdzie potencjalnych odbiorców, a kazanie będzie głosił dla siebie i wąskiej grupy odbiorców.
 
 
strona: 1 2