DRUKUJ
 
Jacek Stojanowski
Skąd ta agresja?
materiał własny
 


 Chrześcijaństwo nie jest zbyt mocno popularne. Wątki związane z prawdami tej wiary czy też z życiem Kościoła nie goszczą na pierwszych stronach gazet oraz w serwisach informacyjnych. Wielu ludzi nie widzi również konieczności chociażby głębszego zastanowienia się nad postrzeganiem świata w ujęciu nauk Chrystusa. Co więcej, nie przesadzę chyba, jeżeli napiszę, że Jezusowa religia jest pod nieustannym obstrzałem i uderza się w nią przy każdej nadarzającej się okazji. Dlaczego jednak tak się dzieje?
 
Niechęć do chrześcijaństwa przejawiają zarówno różne instytucje (prasa, organizacje) jak i zwykli ludzie. Może najpierw zajmijmy się tymi drugimi. Rozmawiam sobie z wydawałoby się rozsądnym człowiekiem. Niepostrzeżenie rozmowa zdryfowała na tematy okołokościelne. I nagle u spokojnego, zrównoważonego człowieka dostrzegam w kącikach ust pianę. Moje komentarze, nie będące druzgocącą krytyką wiary i Kościoła, przyjmowane są na przemian krzykami i salwami śmiechu. O cóż chodzi? Możemy się nie zgadzać ale po co od razu taka agresja? I wtedy zawsze przypominam sobie moją znajomą. Jest to osoba mądra i zaradna, a do tego kierująca się w życiu zasadami, uczciwa, niezłomna. Ma też pewną cechę, która wywołuje u wielu znających ją ludzi reakcję wręcz alergiczną. Osoba ta mianowicie wali prawdę prosto z mostu. Jeżeli widzi jakiś problem w domu czy w pracy nie boi się nazywać rzeczy po imieniu. Nie boi się powiedzieć jakie według niej są przyczyny zaistnienia patowej sytuacji. A jej oceny najczęściej są zgodne z rzeczywistością. I tu genialnie sprawdza się powiedzenie, że prawda w oczy kole.
 
Podobnie jest z chrześcijaństwem. Kościół to jedna z nielicznych instytucji, która nazywa zło po imieniu. U człowieka, który często doświadcza silnej pokusy czynienia rzeczy haniebnych (czyli w zasadzie u każdego z nas), wyzwala to niechęć. My zawsze na siłę szukamy usprawiedliwienia dla swoich czynów. I bardzo byśmy chcieli, aby nasi opiekunowie duchowi mówili nam: "Nie martw się, nikt nie jest doskonały, pewnych rzeczy nie jesteś w stanie zmienić. Ty i tak jesteś super gość!" A zamiast tego słyszymy: "To jest grzech. Popracuj nad sobą, spróbuj się zmienić." Można się wkurzyć, co nie?
 
Chrześcijaństwo jednak, o zgrozo, nie tylko nie pełni roli masowego zagłuszacza sumień. Uderza również w interesy pewnych środowisk. Wiele firm oraz różnej maści organizacji i stowarzyszeń próbuje na siłę założyć mężczyznom pewien gumowy przedmiot na pewną część naszego ciała (i bynajmniej nie chodzi tutaj o zachęcanie do pływania i zakładanie czepka na głowę). Kobietom natomiast wciska się "cudowne pigułki". A jeżeli gumka i pigułka okazałyby się nieskuteczne czyni się starania, aby ewentualne poczęte życie mogło zostać szybko, i co najważniejsze, w świetle prawa, skasowane. A wszystko dla naszego dobra. Taa, akurat. Aż tak ciemny nie jestem, żeby takie hasełka "kupić". Fakty są takie, że firmom produkującym gumki nie zależy na tym, abyśmy się bezpiecznie kochali. Zabrzmi to brutalnie, ale nie mają w tym żadnego interesu. Im po prostu zależy na tym, abyśmy regularnie zaopatrywali się w ich produkt. A konsekwencje są nieważne. Zresztą, zawsze można "przerwać ciążę". W końcu ginekolog też człowiek, z czegoś musi żyć.
 
 
strona: 1 2