DRUKUJ
 
o. Raniero Cantalamessa OFMCap
Trwali na modlitwie
 


Otrzymaliśmy więc łaskę modlitwy, a nie tylko przykazanie modlitwy. Ale oczywiście, macie dalej przyjeżdżać tu, do Centrum, żeby uczyć się modlitwy, bo tutaj pomaga się Duchowi Świętemu modlić się w nas; tu objaśnia się Biblię, a to w Biblii Duch Święty objawił prawdziwą modlitwę. Bo to prawda, że św. Paweł mówi, iż Duch Święty modli się w nas w błaganiach nie dających się wyrazić słowami, ale jest to ten sam Duch, który natchnął modlitwy Biblii, na przykład Psalmy. I to On też natchnął wielkich ludzi modlitwy, jak Mojżesza. Jeśli więc chcemy wiedzieć, jak Duch Święty modli się w nas, musimy iść do szkoły, którą jest Biblia, bo tam uczymy się, co mówi Duch Święty w modlitwie.
 
Czasem Duch Święty działa z wielką mocą, a wtedy modlitwa staje się świetlana, pełna żaru. Poznałem ludzi, którzy przeżyli tę nową Pięćdziesiątnicę i modlili się w sposób robiący wielkie wrażenie. Czasem wystarczyło popatrzeć na nich: z ich twarzy biło światło. Przypominali mi Jezusa w chwili Przemienienia, bo widać było, że Duch Święty przemienia osobę w modlitwę. Ale ten żar nie zawsze jest długotrwały, nawet w przypadku świętych. Św. Teresa od Jezusa, której wspomnienie dzisiaj obchodzimy, jest uważana za mistrzynię modlitwy. Mówiła ona, że przeżyła takie okresy, w których nie mogła nawet odmówić Zdrowaś Maryjo, żeby jej umysł nie odbył w tym czasie całej podróży dookoła świata. Zatem ta oschłość, trudności na modlitwie są udziałem wszystkich.
 
Oczywiście, w przypadku świętych jest to próba, natomiast w naszym przypadku jest to często skutek naszego zaniedbania. I właśnie wtedy, gdy przeżywamy trudności na modlitwie, oschłość, musimy pamiętać, że otrzymaliśmy Ducha Świętego, który się modli. Dlatego idźmy na Mszę albo otwórzmy brewiarz i mówmy: „Panie, chcę Ci powiedzieć to, co Duch Święty mówi tymi słowami”. I trzeba modlić się, nie opuszczać modlitwy tylko dlatego, że staje się uciążliwa i trudna.
 
Znacie historię Beethovena? Wielki muzyk, prawda? Ale w pewnym momencie życia stracił słuch. To jest tragedia dla muzyka, tak jak utrata wzroku dla malarza. Beethoven nie słyszał już dźwięków tych nut, które pisał, ale dalej komponował, a muzyka, co dziwne, była coraz piękniejsza, aż napisał IX Symfonię, która kończy się czymś wspaniałym: Hymnem do Radości. Gdy ta IX Symfonia została wykonana po raz pierwszy, na koniec zerwał się huragan braw publiczności. Ale jeden z muzyków grających w orkiestrze musiał pociągnąć Beethovena za skraj płaszcza, żeby się odwrócił i podziękował publiczności, bo on nie słyszał ani muzyki, ani aplauzu. Ale słuchacze cieszyli się jego muzyką.
 
Kiedy modlimy się w oschłości duchowej, jesteśmy jak Beethoven, który stracił słuch. Mówimy, ale nie odczuwamy w sobie żadnego echa, wydaje się nam, że wypowiadamy puste słowa. Lecz musimy modlić się, bo publiczność słyszy, a publicznością w tym przypadku jest Ojciec, Syn i Duch Święty. I ta modlitwa jest muzyką w uszach Bożych, bo powstała z wiary, nie dała nam uczucia zadowolenia, jak wtedy, gdy odczuwamy gorliwość. Czasem, drodzy przyjaciele, w tych okresach trudności na modlitwie może zdarzyć się coś, o czym musimy wiedzieć: strony się odwracają. Bóg staje się proszącym, a my jesteśmy proszonymi. Rozumiecie? Zazwyczaj to my prosimy, ale czasem dzieje się tak, że Bóg staje się żebrakiem, a my jesteśmy tymi, których prosi On o jałmużnę. Podaję zawsze przykłady: np. zaczęliśmy się modlić, prosząc Pana, żeby uwolnił nas od tej pracy, która nam się nie podoba, od tej osoby, której nie możemy znieść, a na modlitwie stopniowo odkrywamy, że Bóg nas prosi, żebyśmy zaakceptowali tę pracę, żebyśmy zaakceptowali tego brata, tą siostrę. I trzeba wiedzieć o tym, żeby nie stracić tej okazji.
 
 
strona: 1 2 3 4