DRUKUJ
 
Marek Lasota
Wyznanie wiary
Pastores
 


 Na początek garść faktów. 19 marca 1937 roku Ojciec Święty Pius XI wydał encyklikę Divini redemptoris zawierającą gruntowne studium komunizmu, jego istoty i skutków dla społeczeństw i jednostki. Odwołał się przy tym do nauczania poprzednich papieży: Piusa IX, który w encyklice Qui pluribus zawarł następujące uwagi: „ohydna a samemu prawu przyrodzonemu przeciwna nauka tzw. komunizmu, która, gdyby się ją przyjęło, stałaby zupełnie ruiną wszystkich praw, instytucyj i własności, a nawet społeczeństwa samego”, oraz Leona XIII określającego komunizm jako „śmiertelną zarazę, przenikającą do najgłębszych komórek społeczeństwa i narażającą je na pewną zgubę”. Pius XI, nie wdając się w eufemizmy, jednoznacznie określił stosunek Kościoła do bolszewizmu, przypominając o wcześniejszych dokumentach wskazujących na prześladowania chrześcijan, dokonujące się tam, gdzie zwyciężyła myśl marksistowska, czyli w Rosji, Meksyku i Hiszpanii. W zapobieganiu groźbie szerzenia się komunizmu szczególną rolę przypisał Papież kapłanom: „W sprawie tej przypominamy kapłanom zwłaszcza wezwanie Poprzednika Naszego Leona XIII, aby udali się do robotnika. Przywłaszczając je sobie, uzupełniamy je: «Idźcie do biednych przede wszystkim robotników, w ogóle idźcie do biednych», jak Chrystus i Kościół Jego nakazuje. Biedni bowiem w szczególny sposób narażeni są na zasadzki wywrotowców, wyzyskujących ich nędzę, aby rozniecić w nich nienawiść do bogatych oraz nakłonić ich, by przemocą zabrali sobie to wszystko, czego im los niesłusznie, jak sądzą, poskąpił. Jeśli kapłan nie idzie do robotników i do ubogich, aby otworzyć im oczy i przed fałszem uchronić, stają się łatwym łupem emisariuszy komunizmu”.
 
13 lipca 1949 roku Pius XII w reakcji na rosnące zagrożenie ze strony partii komunistycznych w świecie zachodnim, jak również świadom walki z religią prowadzonej w krajach zależnych od Związku Sowieckiego, wydał dekret umożliwiający nałożenie kary wykluczenia ze wspólnoty Kościoła na członków partii komunistycznych oraz na osoby współpracujące z tego typu organizacjami. Choć zasadniczo postanowienia dekretu nie obejmowały Polski i innych krajów urzędowego marksizmu, to jego treść zyskiwała szczególne znaczenie w obliczu utworzonego w tym samym roku ZBOWiD-u i działających w nim tak zwanych kół księży. Podczas 106. Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski, 24 stycznia 1968 roku, biskupi jasno określili obowiązujące relacje pomiędzy duchowieństwem a organami władzy PRL-u: „Kapłani diecezjalni i zakonni nie mogą brać udziału w żadnych konferencjach, zjazdach i zebraniach, które nie są organizowane przez właściwą Władzę diecezjalną. W przypadku wezwań przez organa administracji państwowej, księża diecezjalni i zakonni zgłaszają się tylko w przypadku prawidłowych wezwań”. W 1973 roku stanowisko polskiego Episkopatu w tej sprawie – zwłaszcza wobec nasilających się prób indagowania księży przez przedstawicieli władz państwowych – zostało dobitnie przypomniane i podkreślone przez ówczesnego metropolitę krakowskiego kard. Karola Wojtyłę, który na zakończenie swojego krótkiego komunikatu dodał polecenie: „o przebiegu rozmowy po wezwaniu przez organa administracyjnej władzy winni księża złożyć szczegółowe sprawozdanie Kurii Metropolitalnej”.
 
W toczącej się dziś coraz gwałtowniejszej dyskusji o postawach niektórych duchownych w kontaktach z organami władzy PRL-u, a zwłaszcza zachowaniach wobec działań operacyjno-represyjnych prowadzonych przez Służbę Bezpieczeństwa, warto przypomnieć zasadnicze, wynikające z Magisterium Kościoła elementy określające oczekiwany stosunek katolików, a zwłaszcza osób duchownych do rzeczywistości komunistycznej. Medialna wrzawa towarzysząca kolejnym odsłonom dziejów Kościoła w PRL-u koncentruje się głównie na informacjach o przypadkach uwikłania w jakąś formę współpracy z organami państwa komunistycznego, nie bacząc na fakt, że stanowią one niewielki fragment tej historii, i pomijając niemal zupełnie liczne przykłady postaw dowodzących, że Kościół w Polsce lat 1939-1989 był Kościołem „męczenników, a nie konfidentów”. Męczeństwo w tym wypadku należy rozumieć także metaforycznie, obok dosłowności obejmującej takie postacie jak ks. Michał Rapacz i o. Władysław Gurgacz, gdyby odwołać się do okresu tuż powojennego, oraz ks. Jerzy Popiełuszko i ks. Sylwester Zych będących symbolami wydarzeń ostatnich lat PRL-u. Pomiędzy nimi przewija się cała plejada postaci niewymienianych w opracowaniach i publikacjach.
 
Truizmem jest stwierdzenie, że w latach reżimu komunistycznego w Polsce samo bycie księdzem było aktem odwagi niosącym ze sobą liczne zagrożenia, które dziś tak często ulatują z zakątków naszej pamięci. Ale właśnie to niebezpieczeństwo i odwaga stawiania mu czoła powodowały, że dla wiernych przyjęcie sakramentu święceń było oczywistym wynikiem głęboko odczuwanego i autentycznego powołania. Nie należy się więc dziś oburzać na konsternację niektórych ludzi Kościoła i dyskusję toczącą się wokół nagłaśnianych przypadków uwikłania niektórych polskich duchownych we współpracę z reżimowymi instytucjami represji. Nie sposób zgodzić się także z lekceważącym stwierdzeniem: „Co oni mogą wiedzieć, takie były czasy...”. Sprzeciw budzi sugerowanie, że mówienie o tych problemach podważa świętość Kościoła, a wskazywanie na przypadki „służenia dwóm panom” miałoby podawać w wątpliwość nieskazitelność i świętość jednego z nich.
 
 
strona: 1 2