DRUKUJ
 
Remigiusz Recław SJ
Przesądy albo wolność
Szum z Nieba
 


Niestety, pobożność ludowa potrafi też bardzo łatwo przenieść symboliczne znaczenie liczb na życie przesądami. Przesądny chrześcijanin uważa, że jakaś liczba przynosi mu szczęście (np. siódemka lub trójka), a jak ognia wystrzega się liczby 666. Jeśli więc przypadkowo otrzyma bilet lub banknot, który w swoim numerze będzie miał 666, to będzie zaniepokojony. I jest w tej wierze w liczby konsekwentny: chce mieć trzy siódemki lub trzy trójki w numerze telefonu albo na tablicy rejestracyjnej, ale zrobi wszystko, aby nie mieć tam trzech szóstek, bo boi się, że to może sprowadzić diabła w jego życie. Jest to oczywisty przykład myślenia magicznego.
 
Modlitwa magiczna
 
Spotykamy się też czasem z przesądnym odmawianiem modlitw. Ktoś np. wierzy, że aby modlitwa „zadziałała”, to trzeba ją odmawiać 33 razy (a pewnie najlepiej 333). A gdy przypadkowo przerwiesz taką modlitwę – przestaje się liczyć. Absurdalna koncepcja, a jednak często chrześcijanie wierzą w takie bzdury i mnożą łańcuszki modlitw. Jest to sposób złego ducha na zniewolenie człowieka pobożnego: jeśli nie można go zniewolić złem, to trzeba spróbować pozorami dobra. Cel jest zawsze jeden: pozbawić człowieka wolności, którą daje mu Jezus.
 
Uwaga: piątek trzynastego!
 
W podobny sposób zrodziła się „pechowa trzynastka”, albo „piątek, trzynastego”. Trzynastka była liczbą burzącą porządek tworzony przez liczbę 12 (3 razy 4), stała się więc symbolem zniszczenia, zamętu i nieszczęścia. Ale wiele osób wcieliło ten symbol w przesąd i... boi się trzynastki. W USA powstają wysokie budynki bez trzynastego piętra, a w samolotach i kinach nie ma trzynastego rzędu ani trzynastego miejsca w rzędzie. Wymiar symboliczny zwykłej liczby stał się przesądem, który determinuje myślenie i zachowanie tysięcy ludzi. Zwłaszcza jeśli do liczby 13 dodamy dzień męki Chrystusa, czyli piątek – powstaje wtedy złowieszczy „piątek trzynastego”. Dzień, w którym przesądni wolą nie wychodzić z domu, a już na pewno nie podejmą nic ważnego. Oczywiście, taka postawa nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Co więcej, jest zaprzeczeniem Dobrej Nowiny, która prowadzi nas do wolności, a nie do życia w lęku.
 
Ryż, monety i ślubne suknie
 
Widzimy zatem, w jaki sposób zły duch potrafi kusić ludzi pobożnych. Jego cel jest jeden: przekonać człowieka, że nie jest wolny, że musi się ciągle jakoś zabezpieczać, co w konsekwencji oznacza, że Chrystus nie wyzwolił nas do końca.
Szatan „podchodzi” nas szczególnie w ważnych wydarzeniach naszego życia: narodziny, istotne decyzje, ślub, śmierć... W tych przełomowych momentach człowiek ma skłonność, aby myśleć o sensie swojego życia, a zatem wybiegać myślą do Boga, który jest Panem wszystkiego. Nie dziwi więc, że większość przesądów dotyczy właśnie tych ważnych momentów, bo wówczas szatan szczególnie się stara, aby zająć nas czymś innym niż Bóg. Zły usilnie przekonuje, że powodzenie małżeństwa zależy nie od małżonków i ich życia w Bogu, ale np. od tego, czy pan młody zobaczył pannę młodą w sukni ślubnej przed ceremonią zaślubin, czy też nie. Zapewniam więc, że narzeczeni więcej skorzystają na tym, gdy suknię ślubną wybierać będą razem, niż gdy panna młoda będzie ukrywać przed przyszłym mężem szczegóły swej garderoby, w obawie, że ujawnienie ich ściągnie na oboje nieszczęście.
 
Zamiast walki z wiatrakami
 
Jak zatem zachowywać się wobec przesądów? Jasne jest, że nie możemy ich popierać. Ale czy warto z nimi walczyć? Wydaje się, że walka z przesądami jest bez sensu, ponieważ są one zbyt mocno powiązane z symbolicznym wymiarem naszego życia. Jednak co robić, gdy zobaczymy, że ktoś puka w niemalowane drewno, cofa się, gdy czarny kot przebiegnie mu drogę, nie wita się przez próg, szybko cofa rękę, by nie podać jej „na krzyż” podczas przekazywania znaku pokoju, albo odmawia jakąś modlitwę w magiczny sposób? Jako ludzie bardziej świadomie żyjący wiarą, otrzymujemy w takiej sytuacji ważny sygnał, że nasz znajomy zbanalizował Dobrą Nowinę, a jego wiara przypomina folklor. A zatem, przy innej okazji warto podjąć z nim rozmowę o Jezusie, o wierze, wolności i zbawieniu. I nie trzeba od razu nawiązywać do przesądnego zachowania tej osoby. Jeśli ktoś odnowi relację z żywym Jezusem, sam odstawi na bok wszelkie przesądy. Zamiast więc walczyć ze skutkami słabnącej lub źle rozumianej wiary – uderzajmy w źródło problemu i zmierzajmy do tego, aby chrześcijanin żył świadomy faktu, że on sam i całe jego życie jest w ręku Boga!
 
Remigiusz Recław SJ
 
strona: 1 2